Idę sobie z psem na spacer, drzewa szumią w śpiącym lesie,
zza zakrętu słychać kroki, ciężki oddech echo niesie.
Wychodzimy na polankę, tą przy torach niedaleko,
idzie sobie ścieżką facet, na smyczy "frędzelka" wlekąc.
York, wiadomo, jest nieduży, bez "frędzelków" ze dwa kilo,
jego pan to kawał chłopa, i to właśnie mnie zdziwiło.
Pies maleńki, nie wyrabia, zamaszystych, dziarskich kroków,
gdyby nie długaśna smyczka, to by zniknął mi z widoku.
Facet kroczy, psina zgnana.
Niech czort weźmie tego pana !!
Idę dalej...Lucky niucha, bo uwielbia niuchać wszędzie...
Może znów namierzy sarny ?? Wtedy piękny widok będzie...
Ale niuch miał inny tytuł...Golden wyszedł zza pagórka...
Za goldenem kroczy człowiek, albo raczej jego kurtka...
Golden młody, chce pobrykać, to podbiega, to przysiada,
za nim człapie "chuchro człeczek", bardzo dziwna to parada.
Człek przypięty do tej smyczy, to przyspiesza, to przystaje,
ewidentnie z tym "pieseczkiem" facet rady już nie daje.
Może jednak radę da ??
Niech czort weźmie tego psa !!
Idę dalej...Lucky niucha, bo uwielbia niuchać wszędzie...
Może trafi na zające ?? To dopiero ubaw będzie...
Tak człapiemy, mało spiesznie, kupkę mamy już za sobą...
Ja prowadzę dialog prosty, z tą moją szalona głową...
Gdyby los był sprawiedliwy, a faceci pomyślunek,
psami by się wymienili i skończyłby się ten frasunek...
York z "chucherkiem" w świat by człapał,obaj w tempie "równonocy",
a ten wielki z tym goldenem, energicznie w las by wkroczył...
Ponoć pies się upodabnia do swojego opiekuna,
ale te nie mają szansy - tak mój czerep to wydumał...
Idę dalej...Lucky niucha, bo uwielbia niuchać wszędzie...
Może trafi choć wiewiórkę ?? Bo inaczej, nudno będzie...
Nic nie trafił, zakręcamy...Do "Sokoła" ścieżka wiedzie...
Ja rozglądam się na boki, Lucky biegnie trochę w przedzie...
Zapach w nozdrza bije miły...Chyba nóżki się pichciły...
I rosołek...I wędlinki...Nam obojgu ciekną ślinki...
Smycz zawisła między nami, Lucky siada na podjeździe,
Nie ma bata, pod "Sokołem" chyba dłuższy postój będzie...
Psisko chwilkę poniuchało, bo uwielbia niuchać wszędzie...
Dziarsko do domu wracało, wiedząc, że tam micha będzie...
Po śniadaniu spojrzał na mnie, jakby chciał mi podziękować,
i powiedzieć, tak po psiemu: "Ty umiesz lepiej gotować"...;o)
Moje gratulacje, miło się czytało i gęba uśmiechnięta:-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, ja tez widuję odwrotne stany czyli wielkich facetów z mikro psami lub wielkie psiska z drobnymi właścicielkami - to taka moda czy co?
Bardzo mi miło,
Usuńbo o uśmiech mi chodziło...;o)
Nie pojęłam jeszcze tej tajemnicy...;o)
Gratuluję poematu:) Czytałam z przyjemnoscia:)
OdpowiedzUsuńTo tylko rymcioklepka...;o)
UsuńParadoksy, jakich w życiu pełno. Ale najważniejsze, że Lucky wyspacerowany i zadowolony :)
OdpowiedzUsuńNie trudno go zadowolić...Cieszy go każdy drobiazg...;o)
UsuńI mnie się pyszczysko uśmiechnęło :-))
OdpowiedzUsuńI tak ma być...;o)
UsuńMój sąsiad którego mało co widać, chodzi z pitbullem i od razu staje się widoczny ;)
OdpowiedzUsuńSympatyczny wierszyk :)
Niezłe wyzwanie...;o)
UsuńMimo że to psina,
OdpowiedzUsuńLepiej nie zaczynać.
Wczoraj zobaczyłam cos podobnego: podejrzany zarośnięty i przerosnięty mięśniak - menel pod sklepem alkoholowym z jakimś psim kurduplem (nie znam się na rasach) z kokardką na łebku na pasku, myślałam, że parsknę śmiechem
OdpowiedzUsuńSpacer z psem dostarcza wielu emocji i jest źródłem obserwacji i spostrzeżeń.
OdpowiedzUsuńAle to zabrzmiało.:)))
"Rymcioklepka" doskonała
OdpowiedzUsuńI u mnie uśmiech wywołała.