Świąteczny zgiełk ucichł...Kuchenny kurz osiadł...Kolejne Boże Narodzenie przeszło do wspomnień...
I chociaż zajęta byłam nieprzytomnie, to moją uwagę przykuł pewien fakt...
Czytając świąteczne życzenia i przesłania, często spotykałam stwierdzenia, że to nie o zastawiony stół chodzi, nie o zakupową gonitwę, nie o stosy prezentów pod choinką, ale o duchowe piękno przeżywania kolejny raz tajemnicy Narodzin...
Poniekąd...
Ale, że uwielbiam wciskać "kij w mrowisko", a na różne zjawiska mam zdanie odrębne od Ogółu, więc i tym razem wykażę się oporem...
Zacznijmy od tych nieszczęsnych zakupów...
Fakt...My od lat robimy zakupy świąteczne znacznie wcześniej, żeby świątecznej zadymy uniknąć...Menu ustalam z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, na jego podstawie robię listę zakupową i ze statecznością matrony oczekuję godziny "PW", czyli "Przygotowania Wigilijne" czas zacząć...
Co roku jednak, wymykamy się na "zakupowy spacer" w godzinach szczytu...
Po co ??
Żeby zobaczyć jak bardzo Ludziom zależy, jak taszczą ogromne siaty, jak pchają zapakowane niewyobrażalnie wózki, jak z namaszczeniem stoją w kolejce po rybki, albo wybierają jeszcze jeden prezent dla Cioci, której nie widzieli od wieków...
To są prawdziwe Tłumy szczęśliwych Ludzi !!
I chociaż czasem wkrada się jakieś zdenerwowanie, niepotrzebna niecierpliwość, to odchodząc od kasy rzucają "Wszystkiego dobrego", "Wesołych Świąt", albo zwykłej "Pomyślności"...
Pojawia się uśmiech na upoconych od wysiłku twarzach, obcy Ludzie oddają uśmiechy...
Ot, magia Świąt...
I przychodzi godzina "PW"...
Przygotowania Wigilijne...
Każda Gospodyni wie, że większej zadymy kuchennej nie ma w całym roku...
I nie wiem jak ma "każda", ale ja tę zadymę kocham !!
Uwielbiam "rozpoczynać" z tym drżeniem niepewności, że się wyrobię ze wszystkim...
Uwielbiam "kończyć" z bolącym krzyżem, ścierpniętymi nadgarstkami i zawrotem głowy...
Bo pomiędzy jest "uwielbiam"...
Kocham tych dla których to robię, więc kocham to robić...
Proste jak konstrukcja cepa...
Mieszam kapustę z grochem i widzę w niej skrzywioną twarz Córci, kiedy pierwszy raz w życiu jej spróbowała...
Lepię stertę ruskich pierogów, i w każdym z nich widzę uśmiechniętą twarz Pierworodnego, kiedy na stole pojawiała się makutra "z czubem" wyładowana tymi delicjami...
Przygotowuję rybkę i słyszę jak Pan N. cmoka z rozkoszy, oblizując palce...
Odhaczam kolejne, przygotowane potrawy z listy i widzę śliczne dołeczki mojej Synowej, kiedy z wdziękiem uśmiechała się do nas na pierwszej wspólnej Wigilii...Dwanaście dań Ją zaskoczyło...I była nieprzyzwoicie piękna z tym zaskoczeniem na twarzy...
Piekę rogaliczki i już nie mogę się doczekać miny Księciunia, który będzie grzecznie próbował "prawie każdego dania", byle dotrwać do końca i móc wyciągnąć rączkę do patery...
A w tym roku doszło kolejne wspomnienie "kochania"...
Princeska spróbowała grzybowej zupki z łazankami, zrobiła śliczne "bleeee", i najpiękniej na Świecie uśmiechnęła się do Babci...
To jest prawdziwa Magia Świąt...
Magia ukryta w farszu do pierogów, w rogalikach, w kapuście z grochem, czy między rybimi ostkami...
Ale zanim ta magia nastąpi stajemy przy stole, bierzemy opłatek i składamy sobie życzenia przy blasku choinki...
Jedni życzą sobie tradycyjnie Wesołych Świąt, inni przyziemnie pełnego portfela...
Ja w tym roku miałam szczęście składać życzenia świąteczne razem z Princeską...
Ta mała Istotka była bardzo przejęta...
Trzymała opłatek w dwóch rączkach, łamała go ślicznie i wciskała każdemu do ust...
Piękne to były życzenia !!
Dwuletnie serduszko dodawała do każdego kawałeczka...
A kiedy Księciunio składał życzenia Dziadziusiowi, życzenia zdrowia i szczęścia, i...i...i...Nie mógł Bidulek sprecyzować tego co chce powiedzieć...I w końcu, nieśmiało wymruczał...
"I żebyś częściej przyjeżdżał do Misiowego Domu"...
Serducho Dziadziusia zatrzymało się na moment...
Ileż tęsknoty i miłości było w tym życzeniu ??
Ogrom !! Prawdziwy ogrom !!
Taka jest Magia Świąt...
W każdym z nas jest Cząstka Boga...
Każde Dziecko jest Darem Największym...
Kolejną Cząstką, która obdziela Świat bezinteresowną miłością, bezkresną tęsknotą i sobą...
A cóż znaczyłyby te Święta bez prezentów pod choinką ??
Byłyby niepełne...To fakt...
Z premedytacją każdy drobiazg zapakowaliśmy osobno...Prezentów był stos wielki !!
Nie, nie wydaliśmy majątku...Nie zaciągnęliśmy kredytów...Właściwie, nawet nie nadwyrężyliśmy konta bankowego...To były drobiazgi, które miały wywołać uśmiech...Ot, co...
Dziadziuś i Misiowa Mama robili zdjęcia i nakręcali filmy...
Misiowy Tata pomagał Princesce rozpakowywać prezenty...
Babcia z Księciuniem pomagali Gwiazdce w obdarowywaniu...
Jakiż On był szczęśliwy !!
Wybierał prezent...Składał mozolnie literki...I z piskiem radości biegł wręczyć Obdarowanemu...
Był dumny, że dobrze wybrał...
Był dumny, że umie przeczytać...
Był dumny, że wręcza...
A Babcia ukradkiem ocierała łzy wzruszenia...
Princesce spodobało się tak bardzo, że zaczęła wciskać te prezenty pod choinkę, żeby wręczać jeszcze raz...
To jest Magia Świąt !!
Babcia nie zdążyła poczytać o Narodzinach Jezuska...Brakło czasu na rodzinne śpiewanie kolęd...Księciuniowi i Princesce brakło nawet sił, żeby nas uściskać na pożegnanie...Od nadmiaru wrażeń i emocji po prostu "padli"...
A my cichutko spakowaliśmy co trzeba, ubraliśmy szelki Luckiemu, który dzielnie uczestniczył w naszym Świętowaniu i wróciliśmy do Zaścianka...
Wypełniało nas takie szczęście, że niewiele rozmawialiśmy po drodze, uśmiechając się do siebie i wspominając magiczny, wigilijny Wieczór...
Magia trwa...
I niech trwa wiecznie...
Przenoszona z pokolenia na pokolenie...
W zakupowym rozgardiaszu...W kuchennych zapachach...W opłatku łamanym małymi rączkami...I w łzach babcinego szczęścia...
Wszyscy jesteśmy "Magikami" !!
Chciałbym by ta magia Świąt wiecznie trwała, ale niestety trzeba wrócić do rzeczywistosci :(
OdpowiedzUsuńRzeczywistość tworzymy tak jak Święta...Wrzuć do niej odrobinę magii...;o)
UsuńJa juz dawno darowalam sobie "szykowanie" swiat, podziwiam twoja sile i zaparcie :)
OdpowiedzUsuńAle czego sie dla wnukow nie robi?
Pozdrawiam :)
Ja już taki uparty opornik jestem...;o)Kochałam robić to dla Dzieci, kocham robić dla Wnuków...;o)
UsuńDla Wnuków robi się wszystko !! ;o)
Wzruszyłam się czytając Twój wpis, ile w nim rodzinnego ciepła... Wszystkiego dobrego w nadchodzącym nowym roku.
OdpowiedzUsuńSzczęście bywa bardzo blisko, tylko nie zawsze je zauważamy...;o)
UsuńPierwszy raz zdarzyło mi się "widzieć kij w mrowisku", który tak by wzruszył czytającego. Święta co prawda minęły, ale za rok będą następne, a po nich kolejne. życzę aby i Prawnuki doświadczyły tej Waszej magii Babuniu i Dziduniu. Pomyślności.
OdpowiedzUsuńPrawnuki, mówisz...Hmmm...To może być wyzwanie...;o)
UsuńPięknie opisane! I niech tak będzie co roku! Mnie tam niewiele potrzeba do światecznej magii, nawet bez barszczu z uszkami, bez karpia, łazanek z grzybami... Kolędę śpiewałam z bolącym gardłem.
OdpowiedzUsuńKolędy już takie są...;o)
UsuńCo roku trwa magia, co roku narzekanie, co roku po świętach reklamują diety odchudzające, recykling resztek żywności itp....
OdpowiedzUsuńA za chwilę petardy, sylwestrowe szaleństwo i narzekanie na smog.
Stały scenariusz, ale inny trudno sobie wyobrazić:-)
Może wystarczy, jeśli każdy będzie świętował tak jak potrzebuje ?? ;o)
UsuńTo chyba sedno tego wszystkiego:-)
UsuńTo tej wersji się trzymamy na mur-beton !! ;o)
UsuńSpokoju moja Kropeczko...;o)