Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 16 września 2019

Klasztoru Shaolin nie będzie...

     Trzydzieści pięć lat temu otrzymałam od Narzeczonego prezent ślubny, wabił się Pimpuś i był wielorasowy do potęgi n-tej...
     Kilka miesięcy po ślubie, żeby więź rodzinną poprawić i załapać kilka punktów u Teściów ;o), Mąż wystał kilkugodzinny "ogonek" i nabył bilety na hit kinowy z Jetem Li "Klasztor Shaolin"...Byłam wówczas w zaawansowanej ciąży i uwielbiałam takie filmy...;o)
     Moi Rodzice byli wówczas pierwszy raz w kinie od dwudziestu lat...;o)
     Pimpek został w domu sam...
Nie było nas dwie godziny i pięć minut...
     To co zastaliśmy po powrocie, utwierdziło nas w przekonaniu, że nasz pies ma znacznie bujniejszą wyobraźnię niż Reżyser filmu...
     To był prawdziwy Klasztor Shaolin !!
     Drzwi wejściowe psisko zabarykadowało wszystkim co znalazło: kapcie, jakieś filce schowane na wkładki, stare koce, dywanik...Ojciec z Panem N. nieźle się musieli wysilić, żebyśmy w ogóle weszli do mieszkania...
W środku wystrój też był zmieniony...
     Wszystko co się dało rozwłóczył po mieszkaniu, a drzwi do naszego pokoju zablokował pieluchami jednorazowymi, które poszarpał na kawałeczki...
     Moje jednorazowe pieluchy !!
     Kto miał dzieci w tamtych czasach wie, że to był powód do prawdziwej rozpaczy...
     Ale kochałam tego zbója bardzo, a on świata poza mną nie widział (chyba, że gdzieś w okolicy jakaś suczka miała cieczkę)...;o)
     Klasztor Shaolin stał się symbolem...
     Cezary nie miewał takich wpadek...Klapka od pilota, bo wypadła i kusiła...Para wyjściowych skarpetek Pana N., bo bardzo przypominały piłeczkę...No i kapcie, ale tylko stare i czerwone, więc w ruchu ciągłym miałam czerwone kapciuchy, żeby psisko miało zapas...;o)
     To teraz wyobraźcie sobie, jakie obawy mieliśmy przed Wyprawą Urodzinową Wnuków !!
     Lucky mieszkał z nami niespełna dwa tygodnie...Próba zarezerwowania hotelu skończyła się klęską, bo przecież sezon urlopowy...No i byłaby to dla niego kolejna trauma...
No to niech lepiej zostanie w domu...
     Z nastawieniem, że dawno nie robiliśmy remontu, ruszyliśmy raniutko na eskapadę...
     Pożegnał nas rozpaczliwy płacz i zawodzenie...
     Kiedy po dwunastu godzinach (!!) wysiadaliśmy z samochodu, Straż Pożarna nie stała pod balkonem...Nie jest źle !!
     Sąsiedzi nie sterczeli na balkonach z obłędem w oczach...Jest dobrze !!
     Jeśli uda się nam sforsować drzwi wejściowe, to będzie trzeci sukces...;o)
Na klatce schodowej panowała idealna cisza (??)...
Drzwi otworzyliśmy bez trudu (!!)...
W przedpokoju powitał nas przeszczęśliwy psiak...:o)
     Pan N. ruszył od razu na wieczorny spacerek, a ja miałam zlustrować szkody...
     Ale nie było czego lustrować !!
     Psisko nawet nie spróbowało zmienić miejscówki...Nasze kanapy były dokładnie takie same jak przed wyjazdem...
     Właściwie to mogłabym się przyczepić, bo miał cały dzień, a nawet nie poodkurzał i podłóg nie starł, że o kilku brudnych kubkach do zmywania nie wspomnę, ale może nie chciał się szarogęsić w nowym gospodarstwie...;o)
     W każdym razie zadziwił nas bardzo !! Bardzo !! Bardzo !!
     Sąsiedzi ze skargami też nie przyszli, więc zakładamy, że trochę popłakał i przestał (Cezary potrafił szczekać z rozpaczy po kilka godzin)...
     Nie wiem jakie dobre Bogi zaprowadziły mnie na tamten "psi portal", ale to był prawdziwie Szczęśliwy Traf...Lucky !! ;o)

18 komentarzy:

  1. Ideał :) Się Wam należy, jak .... psu zupa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo, nie pies ;-)
    Przypomniał mi się przy okazji pies kuzyna sprzed lat. Młody i przystojny wilczurek został sam, a jego rodzina wybyła na całodniową wycieczkę. W połowie drogi cioteczce przypomniało się, że na ladzie w kuchni zostawiła kawał schabu na pieczeń do odmrożenia. Doszli do wniosku, że nie ma już po co wracać... Wieczorem wchodzą, psina wygląda chyłkiem zza winkla. Ocho, winny się czuje! Ale schab,nietknięty,leżał na ladzie, tylko wokół niego ślina psiny biednej... Za te tortury, które kilkanaście godzin przechodził, dostał kawałek mięcha :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był wilczek-masochista...;o) Ale Lucki też nie rusza, nawet jak na podłogę spadnie to czeka na pozwolenie...;o)

      Usuń
  3. Bardzo chciałabym mieć pieska, ale za dużo jeżdżę i nie miałby kto się nim zająć. Chyba to marzenie musi jeszcze poczekać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według planu, to my mieliśmy mieć psa za pięć lat...;o) A teraz naginamy rzeczywistość do potrzeb...;o)

      Usuń
  4. Zadziwiająco mądry pies, musiał wiele przejść...tylko zastanawiam się czy taki spokojny czy taki przerażony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażony !! Stawiamy na przerażenie, bo zaczyna się rozkręcać...;o)
      W założeniu miał mieć "charakter"...;o) Nie pomyliłam się w ocenach...;o)

      Usuń
  5. Moje dwie suczki były w naszym domu od lat, a jednak gdy wyszłam do sąsiadki na urodziny(piętro wyżej), to szczekały ile wlezie. Moja wizyta musiała zostać skrócona, bo nie chciałam narażać sąsiadów na te hałasy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. I tu sprawdza się stare powiedzenie/przysłowie:jaki właściciel taki pies :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że tak szybko się upodobnił ?? ;o) Ale zmierza w "dobrym" kierunku...;o)

      Usuń
    2. Trudno mi ocenić ;). Podrap za uszkiem "psieńczość" w moim imieniu :))

      Usuń
    3. Drapanie uskuteczniamy w ruchu ciągłym...Strasznie jest spragniony wszelkich pieszczotek...;o)

      Usuń
  7. Trafił się Wam super, noż szczęśliwy traf! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń