Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 18 kwietnia 2017

Nie ma tego złego...

     Zaprzyjaźniona Blogerka opowiedziała o swojej przygodzie z Paryżem, i okazało się, że zwiedzałyśmy ową Stolicę Mód Wszelakich w niewielkim odstępie czasu...A że lubię dorzucić swoje "trzy grosze", to dzisiaj zapraszam Was, nie tylko na wycieczkę do Paryża, ale w podróż w przeszłość...
Rok 2001...
Prawie wiek temu...;o)
     W kraju było nijak...Dokładnie tak jak do tej pory...Tylko propaganda była na "nie"...Nic się "nie dało", nic się "nie opłacało"...Jedyny sukces jaki osiągaliśmy narodowo, to "tworzenie bezrobotnych"...
     Ja pracowałam po kilkanaście godzin na dobę (w polotach po dwadzieścia)...
     Pan N. pracował po kilkanaście godzin na dobę (w polotach po dwadzieścia)...
     Nasze życiowe akumulatory były w takim stanie, że rano wstawaliśmy zmęczeni...
Paryż ??
Czemu nie ??
W końcu, nam też należy się...
Postanowiliśmy, pierwszy raz w życiu, zaszaleć...
     Tydzień w Paryżu...
     Ruszyliśmy autokarem z Wawki, gdzie otarliśmy się już na wstępie o wielki Świat...Dropsik otrzymał miejsce parkingowe pod "Pajacem" i tam miał oczekiwać na swoich właścicieli...
Starania Biura Podróży miło nas zaskoczyły...
     A potem była podróż...
W okolicach Wrocławia miałam już totalnie dosyć tej podróży...
Nie pomagała klimatyzacja, wygodne fotele, a nawet postoje co dwie godziny...
Moje cierpienia wzmagały się proporcjonalnie do pokonywanych kilometrów...
Wszyscy spali...Czuwałam ja i Kierowca...
     - Pani nie śpi ?? - zapytał z nadzieją w głosie Przewodnik...
     - Jak widać...- wymruczałam, podziwiając niemieckie wiatraki za oknem...
     - To ja bym się zdrzemnął...- wtrącił pokornie...
     - A proszę bardzo...- przyzwoliłam, i nagła myśl zaświtała mi w czerepie...- Pod warunkiem, że mogę sobie pochodzić !!
Ha !!
     Nie ma nic za darmo !! Nawet przymusowego czuwania...
     Panowie odbyli naradę (Przewodnik z Kierowcą) i otrzymałam zbiorowe błogosławieństwo na marszrutę "w tą i w tamtą"...Miałam tylko za zadanie monitorować, czy się nam Pan Kierowca w objęcia Morfeusza nie wciska...
     Właściwie, to mogę uznać, że Niemcy przeszłam na piechotę...
     A że pertraktacje to było moje zajęcie zawodowe, to wymusiłam na Panu Kierowcy zatrzymywanie się, mimo nocnej pory, w odstępach dwugodzinnych (za co otrzymałam wiele ciepłych słów od Towarzystwa Palącego)...
     Jak się pewnie domyślacie, do Paryża dotarłam ledwie żywa...
Noc nie przespana...
Ból nóg od maszerowania...
W krzyżu łupało od wymuszonej fotelem pozycji...
     Kiedy autokar zatrzymał się na parkingu Centrum Ekonomicznego wypadłam niczym błyskawica i miałam ogromną chcę ucałować Matkę Ziemię...
     - Nigdy więcej !! - zakomunikowałam Panu N., a po Jego minie widziałam, że kombinuje czym wrócimy do domu...
     Przez całą noc szturchany, przesuwany i zagadywany, też nie miał lekko...
Otwartą przestrzeń przyjęłam z entuzjazmem...
     Przewodnik powiedział co miał do powiedzenia, wskazał gdzie mamy toaletę, gdzie można się napić przyzwoitej kawy za przyzwoite pieniądze, i zanim zniknął rzucił...
     - Jeśli chcecie poznać prawdziwy obraz Paryża, to w wolnej chwili zerknijcie przez te balustrady...
Intrygujące...
     Kiedy więc, cała wycieczka ustawiła się w ogonku do WC, my pognaliśmy do balustradek...
Ło Matko i Córko...
Dlaczego nie darowałam sobie tego widoku ??
Mój entuzjazm topniał tak szybko, że efekt cieplarniany to przy tym jest "pikuś"...
     W dolnych poziomach Centrum, tam gdzie "Biznesmeni" nie zaglądają, zalegały stosy śmieci...Fetor, bród i zaraza...
     Wokół chrom i szkło, Świat XXI wieku, a poziom niżej...Paryski rynsztok ??
     Ta chwila zaważyła bardzo nad moim odbiorem Stolicy Mód Wszelakich...
Chociaż odnieśliśmy same turystyczne sukcesy...
     Skorzystaliśmy z WC, za jedyne 2 euro (dusza we mnie łkała na takie zdzierstwo)...
     Napiliśmy się przyzwoitej kawy, za przyzwoite pieniądze (też za dwa euro, czyli taka transakcja wiązana)...
     Znaleźliśmy pocztę, nabyliśmy kartki, a nawet udało się nam kupić znaczki pocztowe, chociaż nasz francuski był "szczątkowy"...
Mało tego...
     Zwiedziliśmy (jako jedyni z autokaru) ekspozycję rzeźby nowoczesnej, długo kontemplując "dzieło" przedstawiające wystawiony do góry "środkowy palec"...Tytuł nie był adekwatny do rzeźby...
     Zagoniona ponownie do autokaru, miałam minę galernika...
Aż tak grzeszyłam ??
A może to kiepski początek wspaniałej przygody ??
Hmmm...
     Gdzieś tam czekał Wersal...Gdzieś tam czekał Luwr...Pola Elizejskie...Montmartre...
Na pohybel !!
Paryż musi być piękny !!

cdn...chyba ;o) 

17 komentarzy:

  1. Słowa proste...
    zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle opowieść przednia :)
    Czy chciałabym do Paryża? No tak nie koniecznie, w tej chwili wystarczyłby mi najzwyklejszy las, ale za to lete w piątek samolotem, a jakże do... Dortmundu, a potem jeszcze kawałek dalej samochodem, może po drodze będzie las ;)
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło Matko i Córko !! Powołali Cię do Borussi ?? Masz talent !! ;o)

      Usuń
    2. Hehehehehehehehehehe Gooooooryyyyyyjkoooooo!!!!!
      Wiesz, że talentów mam sporo, ale do kopania piłki, to niekoniecznie ;) Należy mi się ogromny plus za to, że wiem co to Borussia ;)

      Usuń
    3. A już myślałam, że się załapię na "miejscówki" dla rodziny...;o)

      Usuń
  3. Paryż pokazał podwójne oblicze ?

    OdpowiedzUsuń
  4. No bo gdybyś czytała Witwickiego, to i taki śmietniskowy Paryż nie byłby niespodzianką ;-)
    http://czytacnieczytac.bloog.pl/id,352438558,title,Przypowiesc-o-paryskim-blocie,index.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też byłam w Paryżu i uczucia miałam ambiwalentne. Z jednej strony zachwyt, a z drugiej chyba tak zwany syndrom paryski, że to jednak nie do końca to... Bo Paryż zna się z literatury, sztuki itp., a on - no to zwyczajne miasto.:) Ale ogólnie było warto.:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. opowiadaj! Wszystko co opisujesz nabiera zupełnie innej wartości i znaczenia...:o)

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, że ja takie wspomnienia miałam z podróży do Aten?
    Też jechaliśmy całą noc i cały dzień i też nie wiedziałam co mam zrobić z samą sobą i z nogami. I w Atenach zobaczyłam niesamowite ilości śmieci.
    A Twój tekst rewelacyjny.
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś w tamtą stronę nie było mi po drodze...;o)

      Usuń
  8. Podróżować lubiła moja matka, Paryż był jej pragnieniem. Chciałyśmy z siostrą zafundować jej wycieczkę, gdy wyjdzie ze szpitala po operacji bajpasów. Niestety niewydolność wielonarządowa pokrzyżowała nasze plany. Każde miasto ma swoje rynsztoki. W niektórych nie trzeba przechylać się przez barierkę, by je dostrzec.Wielka szkoda, że stolicę Francji upodobali sobie nie tylko turyści. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń