Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 26 marca 2017

Pierwszy "maraton"...

Czekałam...Czekałam...Czekałam...
I się doczekałam !!
Ufff...


     Dały radę i oznajmiły nadejście wiosny...Idealnie na czas...;o)
     Co prawda śniegu na Wrzosowisku nie ma już dawno, ale chłód nieźle daje się we znaki...
Ale co tam chłód !!
     Zaczynamy pierwszy w tym roku "maraton"...
     Sadzonki dotarły na czas, więc pozostało umieścić je tam gdzie ich nowy dom...
240 sztuk...
Pryszczyk...
Prawdziwi detaliści...
I pewnie gdyby nie "kibice"...


To byśmy padli zimnymi trupami...
     Dzień pierwszy: 60 forsycji...
     Dzień drugi: 20 forsycji i 50 głogów...
     Dzień trzeci: 50 rokitników...
Że nam się rachunek nie zgodził ??
Spoko...
Mamy tylko "pit stopa" niedzielnego...
     Czeka jeszcze 60 dzikich róż...
     A że nie można bytować na Wrzosowisku nie rzucając "gospodarskim okiem", to zerkałam...Że tak powiem...Do alkowy...


     Z agrestem nie pogadamy...Co roku szaleje...
Chociaż "wszyscy" zgłaszają gotowość...
     No i "prymusi"...


Zobaczyłam, i zaraz poczułam smak ciasta z rabarbarem...
Może zające nie zjedzą wszystkiego ??
No nic...
     Trzeba kosteczki do jutra uporządkować, mięsieńkom dać wytchnienie i w pole...
     Pogódkę nam Matka Natura szykuje w sam raz...;o)

17 komentarzy:

  1. No, ta myslałam, ze maraton się zaczął u Gordyjki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiecień zapowiada się bardzo pracowicie...;o)

      Usuń
  2. Sumowałem, mało,
    coś jeszcze zostało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omatkojedyna... tyle sadzonek w takim tempie???
    Jesteś bohaterką :-)))
    Zaorzesz się na śmierć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zegar biologiczny tyka, czego teraz nie posadzimy to nie urośnie...;o)Lekko nie jest, ale z waryjatami się nie pogada...;o)

      Usuń
  4. Macie pałer!:))) Marzę o agreście, rabarbarze... Chciałabym popracować w ogródku... a uraz mam tak silny, że się wprost boję czegoś w nim dotknąć. Jak to przemóc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem czego nie mamy !! (rozumu)...;o)
      Kup "gotowce" i poustawiaj żeby oko nacieszyć...;o)
      Grzebanie w doniczkach też bywa fajne...;o)

      Usuń
    2. Ja mam uraz psychiczny, bo zbyt wiele porażek miałam, nie mam ochoty znowu tego przeżywać. Niby na początku wygląda dobrze, a potem wszystko pada. Jak mąż tam pracuje - jest ok. Jak ja - porażka - albo zdycha, albo ktoś mi przez pomyłkę coś wyrwie. Niczym klątwa zupełnie... A w domu mam doniczki i tym się nacieszam.

      Usuń
    3. Porażka ?? Ale kaktusa nie ususzyłaś, a ja ususzyłam...;o) To jest dopiero porażka...;o)

      Usuń
  5. Uwielbiam pracę. Cudzą... :))))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż serce się raduje, kiedy z ziemi... kiełkuje.

    OdpowiedzUsuń