Codziennie chodziliśmy
na spacerki do lasu, codziennie kąpałem się w jeziorze i codziennie miałem całą
moją Rodzinę.
Z tym kąpaniem to wcale nie było
tak, że chciałem się kąpać! Ale Mama ciągle wpadała do wody i musiałem ją
ratować. A kiedy Miś i Żabolka zauważyli, jaki ze mnie świetny ratownik, to też
zaczęli wpadać. Tata też wpadał…
Po tygodniu takiego treningu przepływałem kąpielisko bez
odpoczywania na maminej głowie, a nawet odważyłem się wskoczyć do wody z
pomostu…
Ale takie
skakanie bardzo mi się nie podobało, bo strasznie potem bolał brzuszek.
Pewnego wieczoru, kiedy Mama z Tatą
i naszymi gospodarzami siedzieli w moim ogródku, postanowiłem zwiedzić okolicę
i zaprzyjaźnić się z okolicznymi mieszkańcami. Codziennie słyszałem jak
donośnie szczekają, nawołując się do zabawy…
Ruszyłem przed siebie, tą samą drogą, którą biegłem po przyjeździe.
Ruszyłem przed siebie, tą samą drogą, którą biegłem po przyjeździe.
Wszędzie
rozchodziły się przepiękne zapachy spacerku…
Biegłem sobie tak, biegłem…Ogonkiem majtałem…I nagle!
Biegłem sobie tak, biegłem…Ogonkiem majtałem…I nagle!
Zza płotu
wyłoniła się gromada kilku mieszkańców…
Zbliżali się
powoli, wąchali, warczeli i strasznie jeżyli grzbiety.
Może tutaj
tak się pieski witają?
To i ja
zawarczałem…
I się
zaczęło!
Cała banda rzuciła się na mnie, gryzła, szarpała i poniewierała po drodze. Nawet uciec nie mogłem, bo wielgachny niby-wilczur zastępował mi drogę.
Nie pozostawałem dłużny w tym kąsaniu, ale co mogą ząbki małego pieska, nawet, jeśli jest to prawie brodacz monachijski, w walce z całą zgrają wielgachnych wielorasowców?
Cała banda rzuciła się na mnie, gryzła, szarpała i poniewierała po drodze. Nawet uciec nie mogłem, bo wielgachny niby-wilczur zastępował mi drogę.
Nie pozostawałem dłużny w tym kąsaniu, ale co mogą ząbki małego pieska, nawet, jeśli jest to prawie brodacz monachijski, w walce z całą zgrają wielgachnych wielorasowców?
Takie ząbki
nic nie mogą!
Musiałem
wezwać pomoc…
Auuuu…
I od razu usłyszałem straszny krzyk Mamy i Taty. A jak oni szybko biegli!
Nawet nie wiedziałem, że Mama i Tata umieją tak szybko biegać…
I od razu usłyszałem straszny krzyk Mamy i Taty. A jak oni szybko biegli!
Nawet nie wiedziałem, że Mama i Tata umieją tak szybko biegać…
Nasi
gospodarze też biegli i krzyczeli.
Na drodze nie było już ani jednego pieska, poza mną. Byłem w kiepskim stanie.
Pokąsane łapki bardzo mnie bolały, bolały pokąsane uszka, i ogonek też bolał.
Na drodze nie było już ani jednego pieska, poza mną. Byłem w kiepskim stanie.
Pokąsane łapki bardzo mnie bolały, bolały pokąsane uszka, i ogonek też bolał.
Ale
najbardziej to mnie bolała psia duma!
Ja, dzielny,
mały piesek z wielką duszą, dałem się złapać w pułapkę…
Auuuu…
Tata zaniósł mnie do domu, a Mama przemywała mi grzbiet, uszka, łapki i ogonek, bardzo szczypiącym czymś. Bardzo, bardzo szczypiącym. Już nawet nie wiedziałem, czy bardziej mnie boli, czy szczypie…
Ale prawdziwie smutny to był dopiero następny dzień.
Wszystko tak mnie bolało, że nawet nad jezioro Tata niósł mnie na rękach, a Mama kazała mi leżeć na kocyku w cieniu.
Bardzo mi się to nie podobało, bo Mama ciągle wpadała do wody i nie miał jej kto ratować. Siedziałem na tym kocyku i strasznie płakałem…
Tata zaniósł mnie do domu, a Mama przemywała mi grzbiet, uszka, łapki i ogonek, bardzo szczypiącym czymś. Bardzo, bardzo szczypiącym. Już nawet nie wiedziałem, czy bardziej mnie boli, czy szczypie…
Ale prawdziwie smutny to był dopiero następny dzień.
Wszystko tak mnie bolało, że nawet nad jezioro Tata niósł mnie na rękach, a Mama kazała mi leżeć na kocyku w cieniu.
Bardzo mi się to nie podobało, bo Mama ciągle wpadała do wody i nie miał jej kto ratować. Siedziałem na tym kocyku i strasznie płakałem…
Auuuu…
Moja Rodzina
się bawiła, a ja siedziałem przywiązany do drzewa.
Teraz już wiem, że nie wolno warczeć na obce pieski! Szczególnie, jeśli są większe i jest ich kilka. Powarczę sobie na Maksia, jak wrócimy do domu. Maksiu nie jest obcym pieskiem i jest teraz mniejszy niż ja!
Teraz już wiem, że nie wolno warczeć na obce pieski! Szczególnie, jeśli są większe i jest ich kilka. Powarczę sobie na Maksia, jak wrócimy do domu. Maksiu nie jest obcym pieskiem i jest teraz mniejszy niż ja!
Rany szybko mi się zagoiły. Mogłem
już machać ogonkiem i wychodzić na spacerki. Nawet uszka mnie już nie bolały. A
na pamiątkę został mi goły placek na grzbiecie, po wyrwanych kłaczkach. Wtedy
moja Rodzina pojechała nad morze. Ja też pojechałem!
Ooooo, biedactwo, wciąż zbiera doświadczenia bolesne....:(
OdpowiedzUsuńNawet piesy "uczą się" całe życie...;o)
UsuńOj czekam tego nad morza!
OdpowiedzUsuńJuż niedługo odkryjemy tajniki plażowania...;o)
UsuńPierwsza poważna konfrontacja z wrogim światem za nami. Nie wszyscy grają fair, niestety.
OdpowiedzUsuńRozrywki też bywają bolesne...;o)
UsuńJa z innej beczki, Gordyjeczko Kochana, może byś wydała całość? Jestem przekonana, że mogłabyś nawet nieźle zarobić, są konkursy... Cudownie napisane, wspaniałe przygody z perspektywy pieska, normalnie żal, że tylko "wtajemniczeni", mają możliwość przeczytania. Sama z zapartym tchem, czekam na jeszcze...
OdpowiedzUsuńTy nie zapieraj tchu tylko oddychaj !! ;o) I bez agitacji proszę !! Tutaj się normalnie jakiś Fan Club tworzy...;o)
UsuńZgadzam się z Szeherezadą i też apeluję o wydanie "Przygód Czarusia prawie....monachijskiego". Z odcinka na odcinek jest coraz ciekawiej. Plaża mnie "powaliła"(tak się złożyło, że posta o niej przeczytałam jako pierwszego). Ukłony dla Wszystkich.
UsuńApel odczytany...;o)
UsuńPo takich przeżyciach to się psiuńciowi ten wyjazd należał jak.... psu... wyjazd nad morze...
OdpowiedzUsuń:-)
No, nie wiem, nie wiem...;o)
Usuń