Słońce już
zachodziło, kiedy dojechaliśmy na miejsce.
Ulica…Domy…Las…
Ale gdzie są
moje Dzieci?
Tata zawracał kilka razy i szukał jakiegoś drogowskazu, a Mama wysiadła i pytała ludzi.
Tata zawracał kilka razy i szukał jakiegoś drogowskazu, a Mama wysiadła i pytała ludzi.
Tata i Mama
zgubili moje Dzieci?
To straszne!
I po co ja
jechałem autem tyle czasu?
A może
Dzieci pojechały do domku?
Ja też chcę
do domku!
Byłem już bardzo zmęczony, było mi niedobrze, a od wycia bolało mnie gardełko. Wszystko mnie bolało.
Byłem już bardzo zmęczony, było mi niedobrze, a od wycia bolało mnie gardełko. Wszystko mnie bolało.
Mama i Tata
też mówili, że ich wszystko boli, i że jeszcze chwila i zwariują od mojego
wycia.
- No to mamy kwaterę! – zawołała
Mama wsiadając do autka – I Dzieci też chyba znalazłam.
Uff…
Tata podjechał jeszcze kawałeczek, autko zacharczało prawie tak jak ja, i się zepsuło. Ale to już było przy płocie naszych gospodarzy.
Tata podjechał jeszcze kawałeczek, autko zacharczało prawie tak jak ja, i się zepsuło. Ale to już było przy płocie naszych gospodarzy.
Mama
otworzyła drzwi autka i zawołała:
- Jesteś wolny!
Ojej!
Ale ja szybko wyskoczyłem! Wyskoczyłem i pobiegłem przed siebie…
Ale ja szybko wyskoczyłem! Wyskoczyłem i pobiegłem przed siebie…
Biegłem i
biegłem…
Nie mogłem
się nacieszyć, że już nie muszę siedzieć w autku i udawać, że wymiotuję.
I pewnie
biegłbym tak do dzisiaj, gdyby nie to, że poczułem zapach…
Delikatny
był. Ledwie go czułem. Ale był…
Moje Dzieci!
Gdzieś tutaj są moje Dzieci!
Moje Dzieci!
Gdzieś tutaj są moje Dzieci!
Szybko wróciłem do Mamy, żeby jej o
tym powiedzieć, ale Mama wcale mnie nie słuchała. Mama z Tatą wpychali autko na
podwórko naszych gospodarzy, bo się całkiem zepsuło, a Tata stwierdził, że już
nie ma siły go naprawiać.
No i dobrze!
Zepsutym autkiem to my już nigdzie nie pojedziemy!
Rozpakowaliśmy rzeczy, i poszliśmy
szukać Dzieci…
Ależ ich
było dużo!
Ogromny plac
i całe tłumy dzieci. Wszędzie!
Żabolkę znalazłem od razu, cała umorusana siedziała w wielkim garnku i pucowała go piaskiem. Bardzo śmiesznie wyglądała z krzywymi warkoczykami i buzią brudną od sadzy.
Żabolkę znalazłem od razu, cała umorusana siedziała w wielkim garnku i pucowała go piaskiem. Bardzo śmiesznie wyglądała z krzywymi warkoczykami i buzią brudną od sadzy.
Czy oni, na
tych wakacjach, gotują moją Żabolkę w tym garze?
Ale Żabolka
nie wyglądała na ugotowaną!
A potem z krzaków wyczołgał się Miś…
A potem z krzaków wyczołgał się Miś…
On też był
strasznie umorusany, ale przynajmniej nie siedział w garze!
No tak…
Misiu był za
duży i pewnie im się do tego gara nie zmieścił.
Teraz mogłem już zatańczyć z radości.
Znalazłem moje Dzieci!
Teraz mogłem już zatańczyć z radości.
Znalazłem moje Dzieci!
Nawet więcej
tych dzieci znalazłem, niż szukałem…
Każdy chciał mnie pogłaskać i potarmosić za uchem, a mnie było bardzo przyjemnie.
Każdy chciał mnie pogłaskać i potarmosić za uchem, a mnie było bardzo przyjemnie.
Urlop
zaczynał mi się podobać!
Miałem pokój razem z Mamą i Tatą,
miałem swój koszyczek z kołderką i kocykiem, a nawet ogródek, po którym mogłem
biegać do woli.
Codziennie chodziliśmy
na spacerki do lasu, codziennie kąpałem się w jeziorze i codziennie miałem całą
moją Rodzinę.
Wreszcie
OdpowiedzUsuńdojechali!
To była podróż jego życia...;o)
UsuńSzczęśliwa psina na wakacjach!
OdpowiedzUsuńJemu niewiele było do szczęścia potrzeba...;o)
UsuńPamiętam, jak jeden z moich psów po raz pierwszy zobaczył morze. Ale się wnerwił! Szczekał i gryzł fale.:)
OdpowiedzUsuńBo morze jest straszne !! ;o)
UsuńNo przecież wiesz, że CUDNE!!!
OdpowiedzUsuń:-)
Masz spółkę z Ludwiczkiem ?? ;o)
UsuńCzaruś już będzie wiedział, że podróż autem, kończy się przyjemnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA to niczego nie zmieni w jego podejściu do motoryzacji...;o)
UsuńWspaniali indywidualiści tak mają i czasami czegoś NIE LUBIĄ!
OdpowiedzUsuńNie dość, że indywidualista, to jeszcze wybredny...;o)
Usuń