Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 25 maja 2016

Puszka Pandory...cz.5

     Pan N. rozpoczyna "igranie z ogniem"...
     Rano jeździ do pracy...Wracając odwiedza mnie w Bibliotece (wiwat miejsca publiczne)...Potem gna do Niej...Wieczorem przychodzi do mnie i kontynuujemy "rozliczenia z przeszłością"...Analizujemy każdy krok...Przygotowujemy się oboje do czekającej nas walki...Potem Pan N. idzie na Dworzec i wsiada do pociągu, żeby dospać do rana wygodniej niż na ławce w parku...
W domu ma dalej "kipisz"...
     Moim Chłopakiem jeszcze nie jest...
     Jej Chłopakiem właśnie przestaje być...
Ciągle się miotamy, bo Ona ma maturę...
Perfidne...
     Mamy miliony wyrzutów sumienia...Emocje nami miotają jak tsunami falami...To się przytulamy rozczuleni...To snujemy najbardziej tragiczny koniec...
     - Porozmawiam z Siostrą...Ona zrozumie...- rzuca pewnego dnia Pan N. ...
Siostra !!
Że też wcześniej nie wpadliśmy na to rozwiązanie...Najprostsze z możliwych...
     Ale nim dochodzi do tej rozmowy, Pan N. ma dość...
Sypia po dwie godziny na dobę...
Stres Go wykańcza...
     - Muszę dzisiaj z Nią porozmawiać...Dłużej nie dam rady...Co Ty na to ?? - ciągle czekał na akceptację...
     - Walczmy...- mówię, chociaż wiem, że to słowo wcale nie odzwierciedla tego, co nas czeka...- Tylko pamiętaj...Od tej chwili mówimy sobie wszystko o wszystkim...Kąsanie będzie bolesne...
     Poszedł...
To były bardzo długie dwie godziny mojego życia...
Wrócił roztrzęsiony...
Siadł koło mnie, wziął mnie za rękę i siedzieliśmy w milczeniu...
Po bardzo długim czasie powiedział:
     - To chyba będzie trudniejsze niż sądziliśmy...
Miał rację...
Poszliśmy na wojnę z całym naszym Światem...
Walnęliśmy "atomówką", a fala uderzeniowa była przed nami...
     W ciągu doby straciliśmy wszystkich "Przyjaciół"...Poza Jednym...
     W ciągu doby Sąsiedzi przestali odpowiadać na moje "dzień dobry"...
     W ciągu doby moja Mama przestała się do mnie odzywać, a Ojciec skwitował sytuację "po moim trupie"...
Autentyczne podżeganie do przestępstwa...
     W ciągu doby Siostra Pana N. stanęła na Jego progu...Z pretensjami...
     Kazała Mu kupić bukiet kwiatów, iść przeprosić i wrócić do Niej, bo ja jestem zwykłym "k...szonem"...
     I chociaż wydawało się nam to niemożliwe, nawet Ojciec Pana N. wyraził sprzeciw...
Okazałam się złem wcielonym...
     Była Dziewczyna przesłała Panu N. rachunek z wyliczoną, ogromną rekompensatą, za zjedzone przez Niego posiłki, zużytą wodę i coś tam jeszcze...
Zostaliśmy wyalienowani całkowicie...
     Kiedy odważyliśmy się iść z wizytą do Ciotki Pana N., którą uważał za bardzo serdecznego i poczciwego Człowieka...Ciotka wyciągnęła Go do kuchni i przekonywała, że nie powinien się wiązać dla pieniędzy...
Dla pieniędzy ??
Okazało się, że Siostra Pana N. już u Cioci była...
Do epitetów pod moim adresem,dołączyła fakt, iż mój Ojciec jest dyrektorem jednego z największych w okolicy przedsiębiorstw...
Ło Matko i Córko...
     Wyprowadzana z błędu Ciotka, miała coraz większe oczy...
     - Znamy się od dziecka...Chodziliśmy do jednej klasy...Już w szkole zadurzyliśmy się kompletnie...A mój Ojciec jest Suwnicowym...
Prawda nas wyzwoli...
     Ciotka rzeczywiście miała dobre serce...
     - Matko Boska...- skwitowała...- Dzieci !! Co dalej ??
Na to pytanie odpowiedzieć nie umieliśmy jeszcze...
     Każdą nową "bajkę" opowiadaliśmy sobie ze szczegółami, żeby się nie dać omotać...Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, żeby maksymalnie ograniczyć ingerencję osób trzecich...
Z trudem akceptowaliśmy wizyty Siostry i Szwagra Pana N. u Jego byłej Dziewczyny...A bywali często...Na korytarzu witali się tylko z Nim...Ja byłam niewidzialna...
Zaczęliśmy żyć "obok"...
     Udawałam, że nie widzę spluwających na mój widok Sąsiadek...Udawałam, że nie robią na mnie wrażenia odwracający się na ulicy Znajomi...Udawałam, że nie słyszę rzucanych szeptem epitetów...
Wojna trwała...
Przewaga po stronie "przeciwników" była znaczna...
     Moja Mama nagle zmieniła zdanie...Pod wpływem Baba Jagi (Babci), która na przekazaną nowinę zareagowała niespodziewanie...
     - Zięcioszek ?? Zawsze mówiłam, że idealnie do siebie pasują...
Takiego Sprzymierzeńca się nie spodziewałam...
     Pod wpływem Mamy Ojciec nie domagał się już mordu z zimną krwią...
Zaczęliśmy łapać równowagę...
     Ojciec Pana N., po przeprowadzonej rozmowie, zaczął odpowiadać na moje powitania...A Pan N. nagle odzyskał dom...To było coś !!
     I kiedy sytuacja powoli się zaczęła normować, stanęliśmy znowu pod ścianą...
     Wpadł w gościnę "dziki bocian"...
     Problem był jeden...Pan N. dopiero za miesiąc kończył dwadzieścia lat...
     Moja Mama wpadła w prawdziwą histerię...
To Ją wybraliśmy jako pierwszą do "dobrej nowiny"...Wydawała się nam najbardziej "po naszej stronie"...
Jej reakcja spowodowała, że nowina nie wydawała się nam już taka "dobra"...
     Przygotowaliśmy się do kolejnej "wojny światów"...
Powrotu Ojca z pracy czekałam jak wyroku...
     Skoro Mama ryczy już cztery godziny i rzuca mi w twarz najgorszym "mięsem", to czego się możemy spodziewać dalej ??
     - I czemu ryczysz ?? - walnął Ojciec z grubej rury...- To cieszyć się trzeba, a nie ryczeć...
     Tyle było w temacie przyszłego Wnuka...
Umieli nas zaskoczyć...
     Reakcja Ojca Pana N. była również wyważona...
     Strzelił pogadankę o ewentualnym ożenku "dla majątku" (czyli opcja mojego bogactwa się rozprzestrzeniała), po czym zapytał, czy Pan N. chce się żenić...
     - No to trzeba będzie sprzedać akordeon...(mój przyszły Teść inwestował w instrumenty muzyczne)...
Koniec tematu...
     Poinformowanie Siostry Pan N. wziął na siebie...
Wygłosił prostą formułkę:
     - Żenię się...
     Co zaowocowało tym, że Szwagier szybciej dobiegł z nowinami do mojego bloku, niż Pan N. ...
     Była Dziewczyna została poinformowana natychmiast...
Ale efekt był chyba inny od zamierzonego...
     Sąsiadki przestały pluć w miejscach publicznych, i co prawda z niechęcią, ale odpowiadały na moje "dzień dobry"...
     Zadziałała moc ciąży i lęk o futra w szafie...

cdn ...  

22 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Powiedzieć: działo to zbyt mało...
      to prawdziwa, wielka armata była :-)

      Usuń
    2. To była "bateria armat"...Trudno było się uchylać przed kolejnymi "pociskami"...;o)

      Usuń
  2. Emocjonująca lektura, ale przeżywać to...
    Najważniejsze, że udało Wam się przekuć to na dobro, chociaż cenę zapłaciliście bardzo dużą!!!
    "Dziki bocian" fajowskie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy właśnie powstało to powiedzonko...Podobno do dzisiaj umiem go przywołać...;o)

      Usuń
  3. Serce rośnie, kiedy ma się świadomość, że istnieją ludzie, którzy potrafili zawalczyć o MIŁOŚĆ.
    Czekam z niecierpliwością, na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej była "wojna podjazdowa"...My czasem wystawialiśmy głowy z "bunkra"...;o)

      Usuń
  4. Podłość ludzka nie ma granic, naprawdę.
    Żeby tak we wszystko co niektórzy sie angażowali, jak w życie swoich bliźnich ....
    Fajne określenie "dziki bocian" :) Paradoksalnie - w wielu przypadkach powoduje załagodzenie konfliktów i niesnasek. Zwłaszcza u przyszłych dziadków.
    A u sąsiadek dbałość o futra - niech żyje siła zabobonu :)) W razie czego - w czym się tu na Wszystkich Świętych pokazać ;), jak futro przez mole lub myszy zjedzone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale też można się wielu rzeczy dowiedzieć o ludziach...;o)

      Usuń
    2. O tak, zdecydowanie można.

      Usuń
  5. Zawsze w takich wypadkach wiele można sie dowiedzieć o ludziach.....Uhm.. ja też byłam "ofiarą" dzikiego bociana...Tyle,ze a tam zreszta - każdy ma swoją historię. Twoja jest piękna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz...Różnie bym ją nazywała, ale "piękna" ?? Muszę nad tym pomyśleć...;o)

      Usuń
  6. Ja wiem, że to było, że to wspomnienia, ale się no... tego... no poryczałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oszczędzaj łzy, mogą się jeszcze przydać...;o)

      Usuń
  7. Tak sobie czytam i różne myśli mi się kłębią w głowie...
    Przede wszystkim ta wieczna i wciąż odczuwalna ulga, że nie mieszkam w "zaścianku". Nie lubię Warszawy, ale nie wróciłabym nigdy do małego miasta, gdzie zasada "co ludzie powiedzą" jest ważniejsza od uczuć, prawa, serca.
    A druga myśl, to to, że na szczęście znamy zakończenie (przynajmniej długi ciąg dalszy) tej historii - że opłaciło się walczyć. Wiele związków po takich bataliach rozpada się, bo wszystkie siły zużyto na wojnie. I wtedy dopiero "tamci" mają używanie...
    Przypomina się walka na całą Polskę o córkę Kerna (Uprowadzenie Agaty).
    I co? Panna wybrała luksusowy dom i wróciła z podkulonym ogonem do tatusia.
    Dobrze że u Was było inaczej:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze rodzinne Miasto "zaściankiem" ?? Teraz to Helenka "pojechałaś" po całości...:o)Wierz mi na słowo, nawet w Wawce nie jesteś tak anonimowa jak myślisz...;o)

      Usuń
  8. Anonimowa całkiem nie jestem, ale pamiętam czasy, kiedy moja babcia wyglądając przez okno ogłaszała: O, to pogrzeb tej Piszkowej. Nie, nie znałam jej. Ale miała męża pijaka. A jej syn to ... A ona ostatnio chorowała na płuca... A jej matka to...
    I tak bez ograniczeń. Ale przecież "ona jej nie znała"...
    W Wawie jednak jest inaczej. A już nie do pomyślenia, żeby sąsiedzi czy nieco dalsza rodzina miała prawo coś gadać na temat moich osobistych spraw.
    Niedoczekanie!
    "Zaścianka" użyłam przewrotnie, przecież wiesz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałam, że "obrabianie" kogoś reguluje prawo...;o)

      Usuń
  9. Jezusiczku!!!!...............;o)Tylko MOCARZE mogą wyjść zwycięsko z takiej batalii.......;o)

    OdpowiedzUsuń