Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

sobota, 16 stycznia 2016

Jak Gordyjka złodzieja łapała...

     Kilka dni temu, Dagusia podzieliła się ze mną, pewnym bardzo przykrym przeżyciem...Dagusia została okradziona !!
    Przykro mi się zrobiło, że ktoś mógł taką krzywdę zrobić tej sympatycznej i życzliwej Dziewczynie...A kiedy wieczorem, opowiedziałam o tym Panu N., ten z błyskiem w oku zapytał:
     - A pamiętasz jak nas okradli ??
     - Jasne !! Limarę mi gnojek podwędził !! - wspomniałam oburzona...
Pan N. się roześmiał...
     - To Ty nawet markę pamiętasz ??
     No cóż...Czego jak czego, ale złodziejstwa nie znoszę okrutnie, a utracona wówczas Limara była dobrem moim osobistym, w ogonku długim wystanym i za ostatnie pieniądze nabytym...
To jak mam nie pamiętać ??
Z detalami pamiętam !!

     Mieszkaliśmy wówczas w Zaścianku od kilku miesięcy. Nasza Córcia miała ledwie pół roku. Osiedle było jeszcze wielkim placem budowy, a na obrzeżach stały baraki, w których bytowali Budowlańcy. 
To właśnie Oni przeprowadzali prace remontowo-naprawcze i gwarancyjne, więc każdy Mieszkaniec Osiedla wiedział gdzie Ich szukać.
     Nasze mieszkanko usterek właściwie miało niewiele, a może i miało ich kilka, ale byliśmy tak uszczęśliwieni jego otrzymaniem, że w czasie spisywania protokołu przekazania, Pani Kierownik Działu Usterek ulitowała się nad naszym optymizmem i sama uzupełniła zauważone braki...
     Kto by się przejmował, że mamy pękniętą muszlę klozetową, albo, że w łazience nie ma prądu ??
Nam wystarczał do szczęścia kawałek podłogi...
     Do usunięcia usterek został oddelegowany młody człowiek...
     W sumie, to on miał tych lat niewiele mniej niż ja, ale przecież ja już byłam stateczną matką dwójki dzieci...;o)
     Chłopak rezydował w łazience, tłukł się niewiele, i przyznam, że miło byłam zaskoczona mało inwazyjnym  procesem naprawczym...
     Naprawy zostały wykonane, chłopak narzędzia popakował i wybył...
     Pan N. drzemał po nocnej zmianie, Córcia drzemała wtulona w Tatula, więc mieszkanko było wyciszone...
     Postanowiłam posprzątać łazienkę po czynnościach remontowych...
Wchodzę i...
     Mój wzrok pada na półeczkę, na której trzymaliśmy kosmetyki...Półeczka zawieszona wysoko, bo przecież w domu dwoje małych dzieci...Czasy ciężkie, więc wielki dostatek na niej nie panował...
     "A gdzie moja Limara??" - zaświtało mi w mózgownicy...
     Sprzątanie poszło w niepamięć, zmieniłam zakres obowiązków na "prace archeologiczne", czyli robię wykopaliska...
Sprzętów wiele w łazience nie stało, więc trudu wielkiego nie było...
Orzesz...(ko)...
     Pan N. się przebudził, do łazienki przyczłapał, a ja niczym lwica do ataku przystąpiłam...
     - Brałeś moją Limarę ?? -pytam Ślubnego...
Mina Męża ?? Bezcenna...
     - No coś Ty !! - mruczy Biedak zaskoczony napaścią bezpośrednią...
     Dla ścisłości omiotłam spojrzeniem resztę pomieszczeń, żeby się nie okazało,że jakiś chochlik mi kawał zrobił, i grobowym głosem oświadczam...
     - No to nas (!) gnojek okradł...
     Mało myśląc, trampki ubrałam i pognałam gniewem niesiona do baraków...
     Jak nic, życiówkę na czterysta metrów zrobiłam, bo do dzisiaj nie pamiętam jak drogę pokonałam...Pamiętam, jak wpadłam do baraku (mało nie wyrwałam drzwi z zawisów) i z furią w głosie zażądałam kontaktu bezpośredniego z owym młodzieńcem...
     Musiałam wyglądać doprawdy groźnie, bo przebywający w baraku Budowlaniec z przerażeniem w oczach machnął ręką i wskazał sąsiednie pomieszczenie...
Nieszczęśnik właśnie wychodził...
     Skokiem gepardzicy dopadłam ofiarę, złapałam za poły koszuli i całą mocą moich pięćdziesięciu kilogramów przyparłam do ściany...
Z ust wydobył mi się syk węża...
     - Oddawaj Limarę !!
Chłopak był przezroczysty na twarzy...
     - Oddawaj Limarę, bo żywy stąd nie wyjdziesz złodzieju !! - powtórzyłam dosadnie...
Za moimi plecami słyszę Budowlańca...
     - Ja pier**lę...
     Chłopak przyduszonym głosem (podduszanie wyszło mi przypadkowo) charczy niewyraźnie...
     - Tam jest...
Orzesz...(ko)...
     Popuszczam koszulę, łapię oburącz za ramię i popychając brutalnie prowadzę we skazanym kierunku...
     W szafce młodzieńca leży moja (!) wywalczona ongiś Limara, brutalnie z własnego domu uprowadzona i porzucona w samotności...
     Złoczyńcę puściłam, flakonik, niczym skarb największy do serca przytuliłam, i niczym Wilhelm Zdobywca zmierzałam krokiem statecznym do wyjścia...
     W drzwiach zderzyłam się z panem w średnim wieku, którym na mój widok oniemiał ze zdziwienia...
     - A Pani to kto? - zapytał...
     - Ofiara !! - rzekłam bez zastanowienia, a Budowlaniec, który przed chwilą rzucił wulgaryzm wyjęczał...
     - Jezusie Święty...
     - Ale co Pani tutaj robi ?? docieka ten zdziwiony...
     - Łapię złodzieja !! -oświadczam i nie czekając na dalsze indagacje opuszczam barak...
     Te czterysta metrów do domu pokonuję krokiem taneczno skocznym, witając Znajomych promiennym uśmiechem i radośnie wykrzykiwanym "dzień dobry"...
     Próg pokonuję niczym Aleksander Macedoński prezentując Panu N. odzyskane łupy...
     Nie wiem do dzisiaj, które z nas było bardziej dumne...;o)
  
 

19 komentarzy:

  1. Dzielna dziewczyna z Ciebie była. I nadal jest :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie wspomniałaś nic o rozsądku...;o)

      Usuń
  2. A mi kiedyś złodziej zwędził z torebki ... kanapki...Widocznie głodny był)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nawet jak nie chcesz, to dobre uczynki robisz...;o)

      Usuń
  3. Brawo :))
    Ale musiałam wykonać solidną pracę myślową, żeby sobie przypomnieć, co to była ta Limara ;)) No i sobie przypomniałam, że dezodorant, ale wujka Gugiela spytałam o wygląd .... buuu, skleroza :((
    Miałam taką, chyba turkusową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo turkusowa była najlepsza !! Ale były też flakoniki z perfumami...;o)

      Usuń
  4. Zuch Gordyjka! Tak trzeba postępować. Szacunek! :D Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człek w młodości ma fantazję...;o)

      Usuń
    2. To nie była Fantazja :-), to była wściekła Desperacja ! :-)))
      Czapki z głów :-)

      Usuń
    3. Nie ściągaj czapki bo zmarzniesz...;o)

      Usuń
    4. Nie grozi mi.... Kupiłam czapę z pomponem, ocieplane rekawice rowerowe, a w mojej Holendrowni śnieg tylko w tv oglądam...., za oknem ptaszęta świergolą, koty się kocą u sasiadki, a zima nas omija.... Tak więc sciąganie beretów nie grożne nam :-)

      Usuń
    5. A w Zaścianku cudna zima !! ;o)

      Usuń
  5. O ja chromole. Masz temeprament...

    OdpowiedzUsuń
  6. Gordyjka na Prokuratora Generalnego! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurcze! Znowu mi zaimponowałaś!

    OdpowiedzUsuń