Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Pomyłki się zdarzają...

     Od kilku dni obserwujemy pięknie rozkwitający konflikt Ministra Zdrowia i NFZ-tu z Lekarzami...No nie, żeby ze wszystkim, ale że o tych pracujących mówi się mało, więc na "świeczniku" są Ci "opozycyjni"...
     O konflikcie pisać nie będę, bo ten proceder pojawia się z regularnością pór roku, i kiedyś już o tym pisałam...
Fakt...Z niezłym skutkiem...
     Mój wpis na WP dostał się "po skalpel" Przewodniczącego Związków Zawodowych i ów Przewodniczący wymieniał ze mną maile przez kilka dni...
     Dysputa miała charakter "przemówił Dziad do obrazu"...
Ja byłam obrazem...
     Pan Przewodniczący, nijak zrozumieć nie mógł, że mój sceptycyzm ma potwierdzenie w praktyce, i że żadna Jego teoria owej praktyki nie jest w stanie zmienić...
     Po przemyśleniach, doszłam do wniosku, że zgodnie z sugestiami owego Pana, najbezpieczniej będzie leczyć się siłą woli...
No dobra...
Przechodzę do rzeczy...
     Kilka miesięcy temu moja Znajoma udała się na profilaktyczne badania, na które namawiają zgodnie wszyscy Lekarze...Pojazd z aparaturą podjechał o czasie, Znajoma badaniom się poddała i wielce uszczęśliwiona wróciła do domu...
Wszak dbałość o własną powłokę cielesną to prawdziwa cnota...
Poczuła się więc okrutnie cnotliwa...
     Po kilku tygodniach otrzymała na swój adres kopertkę z wynikami i...
     W bumadze znajdował się opis badania, płytka CD i wezwanie do natychmiastowego zgłoszenia się u najbliższego Onkologa...
Podcięte nogi to najmniejsza z Jej przypadłości w tym momencie...
Siedziała, czytała i płakała...
Standardowa reakcja...
Mąż zastał Ją w takim właśnie stanie...
A że Faceci mają inną percepcję postrzegania Świata, więc zerknął tylko na bumagę i oświadczył...
     "Czegóż Kobieto ryczysz, jak tu jest napisany całkiem inny PESEL ??""
Zonk...
     Znajoma zerwała się z podłogi, oczęta przetarła i ruszyła po dowód osobisty, żeby owe dane sprawdzić naocznie...
Uffff...
Rzeczywiście !!
     Postanowili zadzwonić do organizatora badań i sprawę wyjaśnić dogłębnie...
Niby błaha sprawa, a zajęła Im trzy dni...
Dlaczego ??
Bo każdy kto telefon odbierał, wysłuchał o co chodzi i po krótkim "niemożliwe", odkładał słuchawkę...
     Po trzech dniach Znajomi się zreflektowali i pojechali osobiście, żeby ową "niemożliwość" wyjaśnić...
     Przecież istniało prawdopodobieństwo, że badania wykonane są dobrze, tylko PESEL wpisany jest omyłkowo...
     Na miejscu, u Lekarza, stwierdzono jednak, że rzeczywiście...Pomyłka miejsce miała...
Ale w którą stronę ??
Tego nikt stwierdzić nie mógł...
     Zalecono powtórzenie diagnostyki...
     Tyle, że tym razem płatne...No bo przecież, Znajoma już limit darmowych badań na ten rok wyczerpała...
Uzgodniono termin i pozostało czekać dwa tygodnie...
To, że przez te dwa tygodnie nie spała ??
Któż by się stresem przejmował...
     Badanie wykonano, Mąż Znajomej nad poprawnością danych czuwał, i można by powiedzieć, że wszystko skończyło się szczęśliwie...
     - Wie Pani, to że nic na odczycie nie widać, to jeszcze nic nie znaczy...Ja bym biopsję zrobił, żeby się upewnić...- zakomunikował Lekarz...
     Kiedy usłyszałam to od Znajomej, sama z wrażenia przysiadłam...
     Czyli co ?? Te badania to czysta lipa ?? Po kiego więc, uczestniczyć w tym "obrządku" ?? Ku chwale medycyny ??
     Dostała się Bidula w te tryby i nijak się wyplątać z nich nie mogła...
Wątpliwości zostały zasiane...Niezdecydowanie Lekarzy potęgowało lęk...
Ma raka, czy go nie ma ??
A jeśli ma, i zaniedba ??
     Po pół roku walki z systemem była chudsza o kilka kilogramów, a nieprzespane noce zostawiały swoje piętno na twarzy...
Choroba czy stres ??
Pętla się zacieśniała...
Rutynowe pytania stawiane w takich przypadkach, tylko pogłębiały problem...
     - Czy Pani schudła ostatnio ??
     - Tak...
     - Czy zauważyła Pani jakieś nasilające się objawy: bezsenność, brak apetytu ??
     - Tak...
No to kolejne skierowanie...
     "A może byśmy...Trzeba by...Koniecznym jest..."
Po kolejnym kwartale nie poznałam Jej na ulicy...
Opowiadała, a Jej oczy pełne były łez...Ręce się trzęsły...
     I wtedy pomyślałam o tej "Drugiej"...
     Czy Ona też przeżywa taki koszmar ?? A może przeczytała, że wszystko jest w porządku i nawet nie zwróciła uwagi na PESEL ?? A jeśli to Jej wynik był zły i wymaga natychmiastowego leczenia ??
Nie komentowałam...Nie pocieszałam...
Stałam i słuchałam...
Przecież pomyłki zdarzają się zawsze...Podobno "ten się nie myli, kto nic nie robi"...
     Ale wątpliwości pozostały...
     To może rzeczywiście lepiej się leczyć tą "siłą woli"...??

17 komentarzy:

  1. Najważniejszego specjalistę to mam w "rodzinie" (chrześniak),
    a na następnego (zapisany) poczekam jeszcze dwa miesiące.
    Mam czas...

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim systemie jaki zafundowała nam nasza kochana władza z limitami, całym ambulansem absurdów oraz ignorancją i brakiem empatii u niektórych lekarzy- NAJLEPIEJ JEST SIĘ LECZYĆ SIŁĄ WOLI. Tak też czynię od lat wielu z całkiem dobrym skutkiem. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów głośno, bo nam limit "woli" wprowadzą...;o)

      Usuń
  3. Moje wole bardzo małe,
    bo... jeszcze nie próbowałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez woli trudne jest życie,
      z wolą płynie znakomicie...;o)

      Usuń
    2. A mnie się nigdzie nie spieszy,
      wolę powoli się cieszyć!

      Usuń
    3. Ciesz się powoli,
      na dłużej starczy uśmiechu...;o)

      Usuń
  4. Wiesz gordyjko zaraz na początku twojej opowieści pomyślałam o tej drugiej kobiecie.Nikt przecież nie zweryfikował z nią jej badania.
    Mój mąż w listopadzie przeszedł udar mózgu.dostał skierowanie do neurologa.dzwoniłam żeby zarejestrować a pani mi mówi że dostępny termin wizyty 20 lipca!Nie było wyjścia tylko pójśc prywatnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej Chłopak uniknął stresu...Ja moją wizytę u neurologa będę pamiętać przez wiele lat...;o)

      Usuń
    2. No zobacz jaka ja jestem ani nie pozdrowiłam cie w tym Nowym Roku.No to cię pozdrawiam serdecznie:))

      Usuń
    3. Najmilszym pozdrowieniem jest fakt, że się odezwałaś...:o) Bo takie cichutkie wizyty to jak zaglądanie przez dziurkę od klucza...;o)

      Usuń
  5. No dziwne to wszystko .
    Ja bym poszła natychmiast do lekarza rodzinnego i zaczęła normalną diagnostykę.
    Pozdrawiam ,pielęgniarka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne...:o) Iść można, ale czy się dostanie skierowanie ?? To już całkiem inna bajka...
      Ją odesłano do organizatora badań...;o)

      Usuń
  6. A ja zastanawiam się , kiedy chciwość lekarzy i nie tylko lekarzy się skończy.Ich dochody są olbrzymie.Kontraktowi prawdopodobnie u nas zarabiają ponad 30 tysięcy miesięcznie.Równocześnie inni ludzie potrafią dostawać do dziesięciu zł za godzinę i to specjaliści w swoim fachu.Dysproporcja nieludzka.Czy ta nieuczciwość w majestacie prawa będzie miała zakończenie?Pozdrawiam.Ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy się nie skończy...Ludzie pazerność i chciwość mają chyba w genach zapisane...;o)

      Usuń