Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 12 września 2014

Zostanę Dyziem...:o)

     Trzymajcie mnie we dwóch, bo jeden nie da rady !! 
     Jak nic "zły" mnie opętał albo mnie jakieś inne licho dopadło...
     Jak się dałam namówić na takie szaleństwo ??
Pojęcia nie mam...
     Pan N. siedział w Serwisie i niewinnie oświadczył:
     - Linka Ci przesłałem...
     Akurat przesyłanie linków to zwyczaj już od lat u nas praktykowany, więc pułapki żadnej nie czułam...A że ostatnio tych przesyłanych linków jakoś się Panu N. namnożyło, to przyjęłam to bez emocji...
     Otwieram draństwo...Czytam...A mój "szwędak" budzi się niepostrzeżenie, ziewa szeroko i przeciąga się leniwie...
Nawet mnie na początku nie szturchał zbytnio, to drania nie zauważyłam...
Kiedy jednak dotarłam do końca oferty, mój "szwędak" chichotał w najlepsze i inwentaryzował w pamięci co też by się na tą eskapadę przydało...
Przepadłam...
     - Hmmm... - zaczęłam, żeby Pan N. nie myślał, że mnie tak łatwo złowić... - Właściwie dlaczego nie...Świętowanie w plenerze mieliśmy w planach... - mruczałam...
     - No !! Wreszcie utrafiłem !! - radośnie zakrzyknął Ślubny... - Strasznie się coś ostatnio wybredna zrobiłaś... - oznajmił...
I nim uśpiony rozum całkiem mi się rozbudził wykonałam telefon, pozbierałam brakujące informacje i przesłałam rezerwację...
Klamka zapadła, a moje szare komórki raczyły właśnie przystąpić do pracy...
     "Zdurniałaś całkiem ??" - zapytała mnie ta odpowiedzialna za rozsądek...
     "Chyba Cię opętało !!" - stwierdziła ta odpowiedzialna za wygody...
     "Idź się leczyć !! Psychiatrycznie !!"  -wrzasnęła na mnie ta "od zdrowia"...
A "zły" przysiadł na ramieniu i chichotał złośliwie...
     "Ponad tysiąc kilometrów w busie...Hihihi...Podobno kręgosłup Cię boli...Hihihi...I krzyże wysiadają...Hihihi...W góry się pcha...Hihihi...Durna baba...Hihihi..."
Orzesz...(ko)...
Chyba rzeczywiście oczadziałam...
     Informacja o naszych planach przekazana Pierworodnemu wywołała u Niego najpierw błysk pożądania, a potem bladość przerażenia...
No tak...Tam to On nam już wody na szlak nie doniesie...
Lęki złagodziły odrobinę nasze zapewnienia, że jeśli tylko coś będzie nie tak, to z wędrówek zrezygnujemy i będziemy się pławić w lenistwie...
Czy uwierzył ?? Wątpię...
Pierworodny zna nas dobrze...
Nim przecież targają podobne emocje...
Dopiero zapewnienie, że mamy przewodnika wywołało lekki uśmiech aprobaty...
     Dla mnie problemem jednak nie jest zdobywanie jakiś szczytów...Ja muszę najpierw tam dojechać...
Jak mam przetrwać tą podróż ??
     - Mam chorobę lokomocyjną...
     - Nie umiem spać na siedząco...
     - W ogóle nie umiem długo siedzieć...
     - Nie mogę czytać...
     - Nie mogę pisać...
     - Nie mogę nawet założyć okularów...
     - Wyglądanie przez boczne okna też może być problematyczne...
Cóż więc mam robić przez kilkanaście godzin podróży ??
Siedzieć i marzyć ??
 

6 komentarzy:

  1. Jak był Dyzio-Marzyciel, to dlaczego nie może być DYZI-MARZYCIELKI????

    OdpowiedzUsuń
  2. za Wieszczem powtarzać : Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił!... :-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  3. Moich rad suma:
    możesz... podumać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zaliczę,
      długotrwałą myślenicę...;o)

      Usuń