Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 3 listopada 2013

Jak zostałam przemytnikiem cz.II

     Z tym obozem młodzieżowym na Węgrzech to była w ogóle skomplikowana sprawa...
Kiedy ziemia skuta była jeszcze styczniowymi mrozami Mamciaś zapytała w czasie kolacji...
     - A może byś na obóz pojechała...Taki zwykły...Z Młodzieżą...
     - Mogę jechać...- wymruczałam wgryzając się w kanapkę...
     - Na Węgry...- dodała Mamciaś...
I w domu rozpętał się Armagedon...
W Ojca jakby grom z jasnego nieba trafił...
     - Na Węgry ?! Oszalałaś !! Ona ma piętnaście lat !! Gdzie Ty Ją chcesz wysłać ?? Z kim ?? - słowotok Rodziciela zawierał również mniej cenzuralne słowa...
     Mamciaś przybrała kamienny wyraz twarzy, świadczący o tym, że nawet najgorsze wulgaryzmy nie zrobią na Niej wrażenia...
Ja zamarłam z kanapką w dłoni...
Ojciec wrzeszczał...
Wrzeszczał tak chyba z godzinę, bo herbata wystygła zupełnie...
     Mimo kilku miesięcy awantur o ten wyjazd, Mamciaś dopięła swego...
Wyrobiła mi tymczasowy dowód (niezbędny do wyjazdu), zgromadziła wszystkie niezbędne dokumenty i zaświadczenia, i mimo moich sprzeciwów skompletowała garderobę "na zagranicę"...
     Ruszyłam w szeroki Świat...
     W sumie było mi wszystko jedno, czy wakacje spędzę na Węgrzech, czy w Pcimiu Górnym (nie obrażając Pcimia), ale zrobienie Ojcu na przekór ogromnie mi się podobało...
     Naszą bazą było Hajduszoboszlo...
     Kto nie był, niech żałuje...
     Ale nie o urokach tego Miasta pisać miałam, a o moim "przestępczym" procederze...
     Nasz Ośrodek położony był na obrzeżach Miasta i miał jedną, jak dla mnie egzotyczną rzecz...
Umywalnia była na świeżym powietrzu...
Niezbyt wysoki murek, a na nim zamontowany ciąg umywalek...Mycie zębów to była taka publiczna manifestacją umiłowania higieny...
W czasie owego "mycia zębów" podeszła do mnie Kobieta i oświadczyła...
     - Kupie...- obrazowo szarpiąc mój ręcznik...
Jako osobnik w Świecie nie bywały zrobiłam minę klasycznego gamonia i przytuliłam ręcznik do piersi...
     - Kupie...- powtórzyła Kobieta...
Orzesz...(ko)...
Przyjdzie mi chyba stoczyć wojnę polsko-węgierką o zachowanie w dobytku owego ręcznika...
     Z błaganiem w oczach spojrzałam na myjącego się obok starszego Kolegę...
Akurat spojrzenie na "starszego Kolegę" trudne nie było, bo zgodnie z przewidywaniami Ojca, na obozie byłam najmłodsza...
Chłopak w lot pojął moje cierpienie...
     - Ile ?? - zapytał...
A ja już całkowicie zbaraniałam...
Będą handlować moim ręcznikiem !!
     Kobieta wymieniła kwotę (niestety nie pamiętam)...Kolega podbił stawkę...Kobieta się zastanawiała i obmacywała mi ten ręcznik wręcz nieprzyzwoicie...
W końcu wyszperała z kieszeni banknot i mi podała...
     - Bierz !! - pogonił mnie Kolega... - to bardzo dobra cena za mały ręcznik...
Ło Matko i Córko...
     Kobieta bardzo zadowolona składała ręcznik i upychała do niesionego wiaderka...
     Stałam jak sparaliżowana trzymając w jednej dłoni szczoteczkę do zębów, a w drugiej świadectwo mojej zdrady wobec osobistego ręcznika...
     - Masz tego więcej ??- zapytał Kolega...
     - Czego ??- nie pojmowałam pytania...
     - No...Ręczników !! Masz jeszcze jakieś ?? Bo ja już wszystkie opchnąłem...- wyznał...
     - Mam jeszcze trzy...- inwentaryzowałam w pamięci moje bagaże...
     - To pohandlujemy...- z widoczną radością oświadczył Kolega i podał mi kawałek papierowego ręcznika, żebym się mogła wytrzeć...
     Proceder powtarzał się codziennie...
     Kobieta pojawiała się natychmiast, jak tylko nałożyłam pastę na szczoteczkę...
Kolega wykazywał się prawdziwym talentem handlowym...
     Sprzedał wszystkie moje ręczniki, łącznie z takim maleńkim-podróżnym, sprzedał trzy moje kretonowe spódniczki szyte przez Mamę, sprzedał sukienki, które Mama mimo moich sprzeciwów wcisnęła w bagaż, a na dodatek sprzedał również dwie powleczki na jasiek i spałam przez ostatnie dni na gołym wsypie...
I wszystko działo się w owej publicznej łazience...
     Mój portfel pęczniał w oczach, bo wytargowane przez Kolegę kwoty wcale skromnymi nie były...
     Ale prawdziwego "cudu" ekonomicznego dokonałam przez całkowity przypadek w Budapeszcie...

cdn...

15 komentarzy:

  1. No nie :-)))
    Wcześnie zaczęłaś DG ,
    dobrze ,że PG Ciebie nie złapało :-)))
    To były jednak fajne czasy :-)))
    Dla nie zorientowanych DG Działalność Gospodarcza
    PG Przestępczość Gospodarcza ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać
    Twoich słów co przywiozłaś.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja lista zakupów by Cię zszokowała...;o)

      Usuń
    2. Tak jak już tutaj
      chyba pisałem,
      moje "nietrafy"
      były niemałe.
      LW

      Usuń
    3. Ja pojecie miałam blade,
      lecz na młody wiek to kładę...;o)

      Usuń
  3. jednym słowem miałaś zadatki na ministra handlu zagranicznego
    j

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie doświadczenie to więcej niż handel zagraniczny na renomowanej uczelni.Pozdrawiam Ula z dawnotemu.goob.pl Oczywiście musiałam zmienić miejsce pobytu, bo tam nie udało się ani pisać, ani komentować.Przykro było zostawić wieloletni pamiętnik, ale jak mnie tam nie chcą , to co?

    OdpowiedzUsuń
  5. :) dobre... Ale miałaś się w co ubrać na powrót? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dresu i trampek bym za żadną kasę nie sprzedała...;o)

      Usuń
  6. Czy Ty w ogóle z jakimś bagażem do domu wróciłaś?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekonomiści powinni się uczyć u Ciebie. Może już czas nauczyć ich myć zęby???..;o)

    OdpowiedzUsuń