Ten rok był wyjątkowy...
Zima jakoś nie spieszyła się z odejściem, śnieg jeszcze w kwietniu zalegał szaro-burymi płatami, a ziemia niczym zbroja trudną była do przebicia...
Z coraz większą niecierpliwością spoglądałam na prognozy pogody...
I z coraz większym rozczarowaniem zerkałam na zakupione nasionka...
Czyżby w tym roku mój balkonowy ogródek, czyli ogródkowy balkonik, miał świecić pustymi ścianami...??
Jak żyć bez zielonego ??
Niepodobna...
Rozłożyłam więc swój ogródkowy interes w pokoju i nie bacząc na długoterminowe prognozy rozpoczęłam zasiewy...
Na pohybel !!
Ogródek zamieszkał w pokoju...
Dobrze mu było...Cieplutko...Żadna zima nie była mu straszną...
A kiedy wiosna nieśmiało zaczęła pukać w okna, ogródek stał się wędrownikiem...
Rano maszerował na balkonik...
A wieczorami wracał pod ławeczkę...
Roślinki szybko zrozumiały, że są kochane jak żadne inne i szybciutko wystawiły z doniczek swoje maleńkie listeczki...
- Jesteśmy !! Jesteśmy !! - wołały wesoło maleńkie maciejki...
- Ech...Wy moje mikrusy... - szeptałam do roślinek czule...
Ale roślinki wcale takimi mikrusami nie były...Z dnia na dzień przybywało listeczków...Jakby Matka Natura chciała nadgonić stracony czas...
A potem skrzyneczki rozjarzyły się kolorkami...
Ale największą radość sprawił niepozorny, żółty kwiatuszek...Maleńki prymus...Pomidorek :o)
Przed wyjazdem na Kaszuby pozabezpieczaliśmy roślinki jak tylko się dało, wygłosiłam porywające przemówienie na co mają uważać i jak mają strzec swych zieloności, spojrzałam na nie z troską i pozostawiłam same...
Wyrodna ze mnie ogrodniczka...
Kiedy w czasie urlopku usłyszałam o niesamowitych burzach i gradobiciach wiedziałam, że powrót do domu przyjemnym nie będzie...
Jak nic zmarnieje moje zielone królestwo...
I miałam rację...
Mało się nie poryczałam na widok balkonowej ruiny...
Maciejka wysuszona na wiór...
Pomidorki ledwie się skrzyneczek trzymały...
A słoneczniki...
Ło Matko i Córko...
Wszystkie biedaki połamane...
Kiedy pierwsza rozpacz mi przeszła złapałam za sekator i konewkę...Aaaa...No i taśmę klejącą...
I ruszyłam moim roślinkom z odsieczą...
Słoneczniki pooklejałam taśmą niczym gipsem i powiązałam niczym temblakiem...Pomidorki dostały bardzo gustowne drabinki bambusowe...Uschnięte części powycinałam...Wody nie oszczędzałam...
I kiedy brudna jak nieboskie stworzenie i umęczona słusznie siadłam na progu balkonu, mój ogródeczek zaszemrał...
- Walczyłem ile mogłem...Spójrz co mam dla ciebie...
Pomidorek !! Prawdziwy pomidorek !! Prymus mój ukochany !!
Przez kilka dni żyłam w niepewności, czy moje zieloności przetrwają...
Przetrwały !!
I wymizerowana maciejka rozpachniła się pięknie, i słoneczniki mimo złamań zebrały się do życia i za kilka dni zakwitną słoneczną kaskadą...Kaskadą, bo każdy z nich ma przynajmniej po trzy ogromne pąki...Kocimiętka zebrała nadwątlone siły i puszcza świeżutkie pędy...
A pomidorki...
Pomidorki osypały się kwieciem...
I zielonymi perełkami...
Moje zielone królestwo ma najpiękniejsze klejnoty na Świecie...
Najpiękniejsze i bardzo waleczne...;o)
Wow jakie piękne zielone królestwo
OdpowiedzUsuńi jeszcze plony wyda :-)
Zapach maciejki jest przepiękny,
szczególnie wieczorami...
Maciejka do pary ma groszek, ale bidulek dopiero się zbiera w sobie...pokiereszowany był okrutnie...:o(
UsuńGdzis mi uciekl napisany komentarz, wie pisze ponownie. Zaplakalabym sie widzac takie zniszczenia. Kocham zapach maciejki a co do wlasnych "plodow" to sa zawsze najlepsze, nawet jesli to tylko szczypiorek wyhodowany z cebyli :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma w sobie coś z Miczurina...;o)
UsuńChyba naprawdę masz najwięcej serca dla zielonego...:) Użyłaś 26 zdrobnień, a tego u ciebie wcześniej nie obserwowałam :))) Gratulacje z powodu zmartwychwstania.
OdpowiedzUsuńAleż Ty masz "kota" na punkcie tych zdrobnień Helenko...:o)
Usuń"Jezusiemaryjo" toż to cuda jakieś się porobiły!!!
OdpowiedzUsuńNajprawdziwsze cuda !! Pomidorek-prymus zrobił się już pomarańczowy :o) Będzie wyżerka !! :o)
UsuńWielkie te Twoje królestwo,
OdpowiedzUsuńbo moje to tylko 2 metry
i jak Żonka wystawi leżak,
to ja mogę postać w drzwiach.
Na dodatek skrzynki można
zawieszać tylko od wewnątrz
i po prostu z nich zrezygnowaliśmy,
ale u Ciebie, to roślinki mają
rajskie warunki.
Dodam, że zapach maciejki,
pamiętam jeszcze z rodzinnego domu,
ale po przygodach z antybiotykiem,
to ponad dekadę "nie doświadczam"
przyjemności wąchania.
Pozdrawiam Was wszystkich
(i roślinki),
LW
Fakt, balkonik mam rozmiarów słusznych, bo nie jest klasycznym prostokątem ;o)Taki urok mieszkań w "plombie"...:o)
UsuńDzisiaj wieczorkiem powącham maciejkę i za Ciebie...;o)
Twoja plomba
Usuńw starym stylu,
mam brak niucha,
dylu, dylu.
Piętro niżej
mam balkonik,
też z maciejką,
ale o nim
mówi Żonka,
a ja tylko
słucham z kąta.
Pozdrawiam
maciejkowo,
LW
Co swoje, to swoje, smakuje najlepiej. I pachnie :-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Cudnie pachnie !! Jak smakuje to jeszcze nie wiem...;o)
Usuńwystarczy tylko trochę miłości i już wszystko piękne
OdpowiedzUsuńj
Dzięki takim jak Ty życie na planecie nie zginie!!!!...;o)))
OdpowiedzUsuń