Odkąd Młodzi osiedli "na swoim" takie weekendy to prawdziwe perełki...
Nie ma co...Fakt...
Doczekać się ich nie mogę...
Pospolicie noszą nazwę "obiadków u mamusi"...;o)
W sobotę miał nastąpić właśnie ów "mamusiny posiłek"...
Ekstra bonusem są opowieści Młodych, co też się w Ich żywocie przez te kilka tygodni wydarzyło...
Tym razem "Gwiazdą" spotkania był Młody...
Młody od kilku miesięcy pracuje w pewnej międzynarodowej Korporacji i nie ma co ukrywać, ogromnie jest z tej pracy zadowolony...Dostał ją niespodziewanie, dokładnie w tym momencie, kiedy podjęli z Synową decyzję o wyjeździe "za pracą"...
Początki były trudne, jak w każdej nowej pracy, ale z każdym tygodniem mina Młodego była coraz bardziej radosna...Teraz osiągnęła stadium "błyszczących oczu"...
Młody robi to co lubi i jeszcze nieźle Mu za to płacą...Trzeba coś więcej ??
Snuł więc swoją opowieść,o nowościach, o osiągnięciach, o porażkach, kiedy Synowa wtrąciła...
- Opowiedz jak Ci kompa zablokowało...
Pierworodny parsknął śmiechem...
- Przychodzę pewnego dnia do pracy, odpalam kompa, a tam komunikat, że z powodu błędnie wpisanego hasła na konto wejść nie mogę...
Procedury powypełniałem, konto sprawdziłem, na innym kompie spróbowałem i nic...
Hasła nawet raz nie wpisałem, więc wyszło mi na oko, że się coś w systemie pochrzaniło...
Dzwonię do Komórki co się odblokowywaniem kont i dostępami zajmuje...Sprawa nie jest prosta, bo ta komórka w Singapurze...
Ale w pracy to ja więcej po angielsku, niż po polsku gadam...
Wytłumaczyłem co się dzieje, po drugiej stronie jakiś myślący Hindus siedział, więc w minutę do odblokowywania przystąpił...
- Musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań...- streścił procedury...
- Jasne... - zaaprobowałem...
- Psziszmiłipszi... - słyszę w słuchawce i robi mi się słabo...Facet do tej pory mówił całkiem niezłą angielszczyzną, więc pomyślałem, że to jakieś dodatkowe utrudnienie, ale postanowiłem nie ustępować...
- Czy mógłbyś powtórzyć ?? - pytam grzecznie...
- Psziszmiłipszi... - powtarza mój rozmówca...
Zbaraniałem całkowicie...
Obsługa z Azji rzeczywiście trochę inaczej akcentuje słowa, ale do tej pory zawsze można się było domyśleć o co chodzi...Teraz ni z ząb...
Facet chyba się kapnął, że jest jakiś problem w komunikacji, bo zaproponował...
- Może ja Ci to przeliteruję ?? - zapytał...
Victoria !! Po literce jakoś to szeleszczenie poskładam...
On dyktuje, ja zapisuję i skóra mi na plecach cierpnie...
J...A...K...M...I...A...Ł...N...A...I...M...I...E...T...W...Ó...J...K...O...T...E...K
Orzesz...(ko)...
Nie ma na całym Świecie jednego Hindusa, który by sobie z tym wyzwaniem poradził...
Tylko jak ja teraz mam mu podać odpowiedź ??
- To może teraz ja Tobie przeliteruję ?? - pytam Kolegę...
W słuchawce słyszę westchnienie ulgi...
P...I...M...P...U...Ś
O jedzeniu obiadu w takich warunkach nawet mowy być nie mogło...Rżeliśmy jak stado rumaków...
- Drugie pytanie powinno brzmieć "Panieńskie nazwisko matki"... - dolewaliśmy "ognia" do wesołości...
- A wiesz, że się zastanawiałem !! -poświadczył Młody...
- Wtedy Hindus by szans nie miał !! Nawet po literce !! - dogadywaliśmy zbiorowo...
Młody opowiadał...Synowa "podrzucała" mu tematy...A my słuchaliśmy z ogromnym zainteresowaniem...
Miło widzieć Ich radość...Te rozgwieżdżone oczy Pierworodnego...I te przepiękne dołeczki Synowej...
Echhh...
Teraz znowu trzeba będzie czekać miesiąc na "obiadek u mamusi"...;o)
Moja córka dziś przylatuje na mamusiowy obiadek.Znam to ,oj znam.Radość i jeszcze raz radość.a swoją drogą bez znajomości języka to dupa blada:)))
OdpowiedzUsuńNawet "solarka" nie pomoże...;o)
UsuńJak to miło
OdpowiedzUsuńten czas leci
kiedy z nami
znów są dzieci.
LW
Może tak zacznę...
UsuńPrzyspiesza znacznie...;o)
To sprawą nie nową,
Usuńże jest ekspresowo".
LW
Hi, hi, hi.... ależ się uśmiałam. Sytuacja przekomiczna.
OdpowiedzUsuńAleż fajne takie rodzinne spotkania! Buziaki dla Was.
Wyobraź sobie minę tego Hindusa...;o)
UsuńPróbuję kilka razy i nie mogę tego powtórzyć:))))Po inszemu ani rusz:))
OdpowiedzUsuńWizualizację ręczną dołóż...;o)
UsuńAle się uśmiałam w głos jak to czytałam :) cieszę się, że młody znalazł pracę taką jaką lubi i nie muszą walczyć na obczyźnie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie jadłaś wtedy obiadu...;o)
UsuńGordyjeczko, tak mi się jakoś ciepło na serduchu zrobiło:) Uśmiecham się...
OdpowiedzUsuń