- To jest po prostu niemożliwe... - oświadczył Pan N. przerywając moją krzątaninę przy kuchennych blatach...
- Co jest niemożliwe ?? - zapytałam, usiłując sobie jednocześnie przypomnieć czy wodę na makaron soliłam, czy nie...
- Od rana przytyłem półtora kilo... - zakomunikował Ślubny...
- To coś Ty jadł ?? - zapytałam bezrozumnie, bo jadłospis Pana N. na dzień bieżący znałam dobrze...
- Od wczoraj pączka, trzy markizy, dwie kawy i pół litra mineralnej gazowanej... - wyliczał Skrupulatnie Małżonek...
- Może waga jest zepsuta ?? - dociekałam przyczyn zawyżenia mężowskiej wagi, bo spożyte pokarmy w sumie nie ważyły nawet połowy nagłego skoku kilogramów, a dodajmy że był już wieczór...Pan N. na owym "pączku" hulał kilkanaście godzin...
- Taaa...Jak waży Ciebie to jest dobra, a jak waży mnie to świruje... - z goryczą oznajmił Pan N.
Dietetyczne problemy Ślubnego są u nas tematem prawie codziennym...
Ja przed obiadem i po obiedzie ważę owe magiczne 50kg, Pan N. wystarczy że pomyśli o posiłku i waga wychwytuje to perfekcyjnie...
Jesteśmy niestandardowi...
To Pan N. z reguły zna nowości na rynku dietetycznym, na pamięć wie, które minerały wpływają na przemianę materii, a diet przeszedł różnorakich w swoim życiu multum...
Do wymarzonego pomiaru ciągle mu jednak daleko...
Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy staje na wadze wynik pomiarów powoduje u Niego dyskomfort...
Dyskusja zawrzała zagorzała...
A może to...A może tamto...I w końcu mnie oświeciło...
- Już wiem !! - zakrzyknęłam radośnie...
- Co wiesz ?? - podejrzliwie zapytał Pan N.
- Dlaczego przybrałeś na wadze nic prawie nie jedząc... - satysfakcja biła z mojej twarzy...
- Hmmm...?? - Pan N. w dalszym ciągu odnosił się podejrzliwie do mojego odkrycia...
- To od wiedzy !! - oświadczyłam...
- Że co ?? - mina Pana N. warta była miliony...
- Caluśki dzień przesiedziałeś dzisiaj na serwisie i studiowałeś te nieszczęsne schematy do drukarki !! Szare komórki Ci napuchły i waga poszła do góry !! - argumentowałam...
Pan N. osłupiał...
- Raniutko szare komórki ledwie się obudziły to widać, że takie lekko przysuszone były, a w ciągu dnia napakowałeś je nową wiedzą to się "rozpukły"...- kontynuowałam...- Ty wcale nie tyjesz od jedzenia, tylko od wiedzy !! - zakończyłam przedstawianie swojej teorii...
Oczywistość przedstawianych przeze mnie faktów ogłuszyła mi Ślubnego całkowicie...
- W tym coś jest... - wyznał po chwili...
- Ha !! Logika !! Przecież mi nie wmówisz, że masz na Serwisie bardziej kaloryczne powietrze... - i bardzo usatysfakcjonowana wróciłam do przygotowywania posiłku...
- Podoba mi się ta teoria... - oświadczył Pan N., a mnie przez myśl przemknęło, że zgodnie z owym założeniem, mój stan umysłowy nie rozwinął się od szesnastego roku życia...
Na pohybel...
Widocznie ja przyswajam wiedzę bardziej skompresowaną...
A Wy się nie dajcie ogłupić kolejnym dietom cud !!
Tyjecie, bo Wam się szare komórki "rozpukają", a nie jakieś tam kalorie i inne tkanki tłuszczowe...
I tej wersji się trzymajmy...;o)
Pękłam ze śmiechu hihihihihihhihi...
OdpowiedzUsuńCo za cudną teorię wymyśliłaś :-)))
Tu się nie ma z czego śmiać !! ;o)
UsuńPo prostu parskłam śmiechem:)))) Gordyjeczko Kochana, czy mogę tego newsa "sprzedać" jutro w pracy? A niechaj kilka wiecznie odchudzających się dziewczyn ucieszy:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
A proszę bardzo :o) Nie będę Narodowi ograniczać dostępu do oświaty...;o)
UsuńDzięki Łaskawco:)
UsuńDla Ciebie Krzysiaczku wszystko...Poza utyciem...;o)
UsuńHa, ha, to ja przedwczoraj ważyłam swoją napuchła wiedzę. Ho, ho! Niezły ciężar miała ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Przy Twojej wiedzy Noti, to ja wcale nie chcę znać wyników pomiaru...:o)
Usuńja to mam po prostu takie ego, że w moje gabaryty skóry się nie mieści dlatego mam XL
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Się rozpychasz...:o)
UsuńMam nadzieję, że pokonałam kłopoty.Musiałam strasznie swój marny móyg łamać.Pozdrawaim.Ula
OdpowiedzUsuńVictoria !! Jesteś jak Sobieski pod Wiedniem...:o)
UsuńDziewczyny, nie bądźcie takie ambitne aby dotrzymać kroku najlepszym, w intelektualnym rozwoju !
OdpowiedzUsuńTylko niektóre, mają ten dar wrodzony, reszcie idzie w kilogramy! Będę to SOBIE powtarzać....;o)