Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 2 maja 2012

Lekko naćpana fantazja...


     Od lat mam jedną zasadę…Choćby nie wiem jak było źle to Dzieciaki o tym nie wiedzą…
Może to nie jest zbyt pedagogiczne, ale powód mojego działania ma podłoże egoistyczne, więc póki co zmieniać go nie mam zamiaru…
Zaczęło się wiele lat temu, kiedy Pierworodny miał iść do Komunii…
     Wszystko już prawie zapięte było na „ostatni guzik”, kiedy mój organizm powiedział „stop”…Pan N. odtransportował mnie do najbliższego Medyka, a tam usłyszałam diagnozę, która powaliła nas na kolana…
Lekarka dała mi wówczas godzinę czasu na spakowanie się i pożegnanie z Dziećmi…
Rozpacz w oczach Męża…Drobniutkie ciałko Córci przytulonej serdecznie…I Syn stojący przy łóżku z kapiącymi łzami…
     - Mamusiu…nie umieraj…
Orzesz…(ko)…
     Wtedy właśnie postanowiłam, że nigdy więcej nie chcę czegoś takiego przeżyć…Nie chcę widzieć takiej rozpaczy…Nie chcę słyszeć tego błagalnego szeptu…
Pomijam fakt, iż postawiona wówczas diagnoza była błędna i po trzech godzinach wróciłam do domu z kilkoma receptami do wykupienia…
Postanowienie pozostało…
     Kiedy więc w sobotę obudziłam się w całkowitym prawie odlocie moja mózgownica zaczęła pracować na najwyższych obrotach…
     ”Zbieraj się w sobie sieroto bo wieczorem przymiarka”…
Tak, tak…
Nadszedł następny etap przygotowań weselnych…
W sobotę miałam uczestniczyć w komponowaniu falban na sukni ślubnej naszej przyszłej Synowej…
Już w czwartek Krawcowa pozostawiła mi na „GG” informację: 
     „Właśnie minęłam falbankowy równik, tworzę dalej”…
W sobotę ów „równik” miał zostać poprzypinany w artystycznym nieładzie…
     Rozważałyśmy z Krawcową ewentualne wsparcie naszej fantazji jakąś butelczyną…No bo jak na trzeźwego upiąć „falbankowy równik” na ledwie kilku metrach spódnicy ?? 
     Mój „zły” od samego rana w sobotę siedział mi na ramieniu i chichotał: 
     „Ty to umiesz dowalić…rozumiem jakieś winko na fantazję…ale żeby się tak naćpać??”…
Hmmm…
Miał „zły” rację…
Już trzeci raz byłam łazience i nijak sobie nie mogłam przypomnieć po co…
W łepetynce dzwoneczki dzwonią…
W oczkach latają takie cudne kolorowe płateczki…
     Ale dałam słowo, że pomogę…
     Musowo trzeba chociaż zachować pozory…
     Przyszła Synowa ustawiona na postumencie…Kiecka połyskuje bielą i bezfalbankową nagością…Falbanki stertą godną Giewonta zalegają w całym pokoju…
Zaczynamy…
     Po godzinie miałyśmy jeszcze siły żartować i prowadzić ożywioną dysputę…
     Po dwóch godzinach pozwoliłyśmy łaskawie zdjąć szpilki z nóg słaniającej się już lekko przyszłej Synowej…
     Po trzech godzinach zaczęłyśmy śpiewać po rosyjsku (nie mam pojęcia dlaczego akurat po rosyjsku, ale wychodziło nam to całkiem nieźle)…
     Po następnej półgodzince spojrzałam na przyszłą Synową i …
     Ło Matko i Córko…
     Że też aparaty fotograficzne nie umieją zapisać takich widoków…
Nasza przyszła Synowa promieniała zachwytem…
Jej oczka śmiały się radośnie…
Jej usta śmiały się radośnie…
Jej twarz promieniała takim szczęściem jakiego dawno nie widziałam…
Nie musiała nic mówić…Widać było, że nasze trzygodzinne pełzanie na czworakach przyniosło lepszy efekt niż można się było spodziewać…
Suknia wyglądała pięknie…A nasz przyszła Synowa…Echhh…
Jakaż to radość zobaczyć takie szczęście…
     - Szkoda, że tylko raz ją ubiorę… - wyszeptała umęczona Bidulka patrząc w lustro roziskrzonym spojrzeniem…
     - A kto powiedziała, że raz ?? Możesz ją sobie ubierać na każdą rocznicę ślubu… - próbowałam zatrzymać szczęśliwą chwilkę na trochę dłużej…
     - Na pierwszą rocznicę to się pewnie nie zmieszczę… - zripostowała przyszła Synowa z lisim uśmieszkiem i rozśmiałyśmy się w głos…
     - To na pierwszą Waszą rocznicę ja ją ubiorę… - i nasze wyobraźnie musiały podsunąć nam podobny obraz bo ze śmiechu aż popłynęły nam łzy…
     - Szkoda, że już kończymy tą sukienkę… - wtrąciła swoje trzy grosze Krawcowa… - świetnie się z Wami bawiłam…

9 komentarzy:

  1. Ależ Ty to cudnie napisałaś. Gratuluję Ci! Wszystkie emocje zawarłaś w tym tekście! To już jutro zostajesz Teściową? Czy już jesteś?
    Serdeczności wiosenne i kolorowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Stokrotko...:o)
      Zanim otrzymam szacowny tytuł "Teściowej" jeszcze trochę wody w Wiśle popłynie...;o)

      Usuń
  2. jantoni341.bloog.pl2 maja 2012 17:16

    Coś wiem o "przymiarkach"
    bo moja Babcia i Mama
    były krawcowymi
    i prawie codziennie
    odwiedzały nas
    klientki.
    Dobrze pamiętam Babcię
    z ustami pełnymi szpilek.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Babci krawcowej do dzisiaj mam wrodzoną niechęć do przymiarek...:o)

      Usuń
  3. Trochę szkoda, że to ćpanie się pomału kończy:))) Po rosyjsku powiadasz, oj ubawiłam się do łez. Wszystkiemu winna moja wyobraźnia, która podczas czytania skomponowała mi tę scenkę u krawcowej:)
    Zdrowotności Gordyjko życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiaczku...nieśmiertelna Katiusza łączy narody...;o) A co do widoku dwóch statecznych matron pełzających na czworaka...tego nie ogarnie żadna wyobraźnia...;o)

      Usuń
  4. Mogłaś naprawdę to uwiecznić na zdjęciu, wyobraźnia zadziala, czytając usmiałam sie, ot i cała gordyjka :)) pozdrowionka dla ćpunka hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja mam uwiecznione pewne fragmenty :o) tyle, że mam absolutny zakaz rozpowszechniania owych dzieł...:o)Za to obiecaną mam dyspensę na dzieło końcowe...;o)

      Usuń
  5. :))))))))))))))))))))) dzięki za obrazki cudne :)))))))))))))))))
    tego mi było trzeba, bo juz myślałam, że o biurko się zabiję (pełnię właśnie służbowy dyżur - jakaś kara za długaśne L4 musi być, no nie?)

    OdpowiedzUsuń