Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 22 stycznia 2012

Poloneza czas zacząć...

     Jak ja się wczoraj poświęciłam...jak ja się poświęciłam...
     Echhh...
     Nasze Chłopaki właśnie schodziły na przerwę w pasjonującym meczu piłki ręcznej ze Szwedami, Kamilek Stoch pewnie się właśnie rozgrzewał,
a ja zamiast dopingować Ich i trzymać kciuki zrobiłam coś czego nie robiłam od lat prawie trzydziesty...

Uczestniczyłam w czymś, co wyzwala we mnie bulgot krwi półgóralskiej...
A na dodatek zrobiłam to na ochotnika...
Tak, tak...Dłużej się tego ukryć nie da...
     Wczoraj przez półtorej godziny byłam najprawdziwszym w Świecie Babolem, a co Babole robią najchętniej ?? 
Babole dyskutują o kieckach...
Orzesz...(ko) 
Może zacznę tak bardziej po kolei...
     Czas nieubłaganie wyznacza nam coraz szybciej zbliżającą się rodzinna uroczystość, my z pełną pasją remontujemy wielce zaniedbaną siedzibę rodzinną, a Młodzi toną w setkach tysięcy linków przeznaczonych dla nowożeńców...
Sala, muzyka, zdjęcia, zaproszenia, suknie, dodatki, menu, samochód, noclegi, podróż poślubna, obrączki, zawieszki, wizytówki, układ stolików...czyli ślubny kataklizm.
Zazdrościć to Im specjalnie nie ma czego, bo nie dość, że impreza jest kosztowna, to zapięcie jej na "ostatni guzik" przy dzisiejszych ofertach rynkowych zakrawa na cud...
Ja wymiękłam już na etapie wyboru zaproszeń, przejrzałam kilka tysięcy propozycji i osiągnęłam stadium "tumiwisizmu"...
Oni wyjścia nie mają, coś zdecydować muszą...
     Dwa tygodnie temu nasza przyszła Synowa wyjawiła mi w rozmowie telefonicznej, że podobny stan osiągnęła również w kwestii wyboru sukni ślubnej...
Dokąd "przeglądała" jakieś typy w przyrodzie istniały, kiedy kilka przymierzyła Jej wyobrażenie przeszło metamorfozę...Zaczęłą Bidula gonić w piętkę...
Czym więcej przymierzała, tym trudniejszy był wybór...
W końcu coś się wykluło z mroków...
Coś co spełniało wszystkie oczekiwania...
Coś co znacznie przewyższało możliwości finansowe Młodych...
     - Pomocy !! - usłyszałam w słuchawce...
     No i cóż było robić ?? 
     Porzuciłam Chłopaków walczących na parkiecie, w niepamięć odsunęłam mroźny klimat Zakopanego i poczłapałam z moją przyszłą Synową do Krawcowej...do Krawcowej dodam zaprzyjaźnionej. 
Z podobnych usług korzystałam prawie trzydzieści lat temu, więc dusza moja drgała niepewnie...
Posiedzenie trwało półtorej godziny...Burza mózgów była okrutna...
Wyładowania szarych komórek były chyba widoczne nawet w Kosmosie...
     W czym był problem ?? 
     Ano w tym, że nasza przyszła Synowa poza niewątpliwym urokiem osobistym i cudnymi dołeczkami na policzkach ma piękną figurę...
Każda z proponowanych kreacji leżała by na Niej pięknie..."Tunika"...ślicznie !! "Beza"...słodko !! "Rybka"...uroczo !! "Przedłużany stan"...erotycznie !! 
     Jak wybrać ?? 
     No to zeszło...
     Chłopakom udało się cudem zremisować, Kamilkowi bez mojego emocjonalnego wsparcia poszło nienajlepiej...
     Ale na pohybel !! 
     Suknia wybrana, miara wzięta, zadatek wpłacony (koszt kreacji ograniczony o połowę !!)...
     Kiedy już posiedzenie miało się ku końcowi podłączyłam do lapciaka swojego "pędraka"...
     - A ile kosztowała by mnie taka kiecka ?? - zapytałam.
Krawcowa spojrzała na mnie z uśmiechem...
     - Ładniutka... - potwierdziła mój wybór i wymieniła sumę, którą określałam w myślach jako "przystępną".
     - No to szyjemy...tylko kolory chcę takie mniej trupie...proszę coś dobrać... - i z ulgą poszłam szukać kurtki i butów.
 

     No tak moi mili...nie da się ukryć...zaczynamy weselny kołowrotek...

8 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa jaką kreację ostatecznie wybrałaś:) A co do synowej, mądra Dziewczyna, po co płacić niebotyczną cenę jak można za pół...:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zwiewne cudo z tiuli i muślinów ;o) Się ma farta, się dostaje fajnistą Synową...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. jantoni341.bloog,pl22 stycznia 2012 15:44

    Mamusia musi pokazać klasę.
    LW

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamusia to musi przeżyć jakoś tą zadymę...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie da sie ukryć, że trzy lata temu mieliśmy wesele syna. Dzisiaj synowa w ciązy bedzie chłopak, my po weselu spokojni, ale i tak i tak przed weselem bylismy też spokojni, uzgodniwszy sume jakiej młodzi się od nas spodziewakli (znaczy syn) zostawiliśmy ich w swietym spokoju. Wesele odbyła się poza Warszawą - w Sokołowie, i na takim to ja w zyciu nie byłam! Weselnicy zadowoleni, dom weselny świetny, orkiestra z dwoma wodzirejami, i co ktoś chciał zasnąć z nosem w sałatce wodzirej wyrywał towarzystwo do tanca, a tańce trwały do 5tej rano. Funkcja wodireja jest absolutnie konieczna, dziś to wiem, a kreacje? były różne, jednak bardzo stonowane, ja miałam suknię trzyczęściową , spódnica granatowa w białe drobniutkie groszki, góra kremowa jak żakiet chanelowski, pod spodem bluzka z tyłu zapinana z wycieciem pod szyją też ranat w drobniutkie groszki, nie była to suknia wieczorowa, ani wymyślna toileta na wielki wybieg, ot sukienka podkreślajaca różne moje walory a maskujaca to co powinno byc schowane. Trudne czasy przed Toba, ale zycze powodzenia i szczęścia,
    panna młoda miała bardzo skromna (wg mnie suknię białą bez ramion, z maleńkim bolerkiem, suknia była długa, z tyło z trenem ale nie duzym, włoski blon proste, z małym welonem, na szyi perełki, na ręku też, pan młody w czekoladowym garniturze z kamizelka i muszką w tym samym błyszczącym kolorze, wygladali uroczyście stylowo, a przy tym pięknie, pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdraszczam Jadwiniu...:o)

    OdpowiedzUsuń
  7. jantoni341.bloog,pl23 stycznia 2012 14:46

    Jedno nie przeszkadza drugiemu.
    LW

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawdę rzekłeś JanToni...:o)

    OdpowiedzUsuń