Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 25 grudnia 2011

Koci horror...

     Świątecznie się nam porobiło, więc i na moim blogu temat musi zagościć niecodzienny i w wyrazie miły, więc przedstawię Wam dzisiaj dwie szacowne Niewiasty, Anusię i Dagusię.

     Owe roztropne Panienki, których urok osobisty jest równy ich intelektowi, a intelekt sięga najwyższych ziemskich szczytów...

     Obdarzone przez fortunę wieloma cnotami otrzymały również dar niebezpieczny…dar komplikowanie rzeczy prostych !!

     Oto opowieść z życia wzięta…osobiście przez Dagusię na gadule spisana…

     Pewnego dnia…lat temu kilka, Dagusia jako Stworzenie życzliwe wyraziło wielką ochotę przyjść z pomocą zaprzyjaźnionej Rodzinie i użyczyła im własnego lokum, w celu przekimania się „w podróży”, a sama jako Niewiasta wielce dyskretna postanowiła ową nockę „przewaletować” u Anusi.

     Plan pięknie ułożony realizował się powolutku…

     Zaprzyjaźniona Rodzina na nocleg dotarła bez dodatkowych emocji, a Dagusia zakotwiczyła w lokum Anusi…

Towarzystwa dotrzymywał im Koteczek, stworzonko bojaźliwe i rozpieszczone ponad wszelkie granice rozsądku (wybacz Anusiu !!).

     Jako, że wieczór był dosyć późny, Anusia przywdziała powabną, nocną koszulkę, Dagusia piżamkę flanelkową i cztery papiloty, Koteczek kończył wieczorną toaletę…

Prawie nocną ciszę przerwała Anusia:

     - Spójrz, on ma coś w pyszczku !!

Dagusia oderwała wzrok od serwowanego w telewizji „tasiemca” i z uwagą zaczęła przyglądać się kotkowi…

     - Coś ma !! – potwierdziła autorytatywnie i zamierzała powrócić do oglądania filmu.

     - To igła !! – dramatycznym głosem zakrzyknęła Anusia, i ruszyła na kota niczym „GROM” na siedzibę terrorystów.

     Koteczek rozpieszczony przez Panią i zawsze chętny do psot wszelkich uznał Jej zachowanie za propozycję zabawy i ruszył uciekać gdzie popadło…

     Jak wiecie kot głupi nie jest, więc jak tylko zauważył, że mu coś w bieganiu przeszkadza i z pyska sterczy, maznął różowiutkim jęzorkiem energicznie i…

     - Mniammm…- tyle igłę widzieli.

     Anusia zamarła niczym Statua Wolności, widząc już pewnie oczyma wyobraźni kociego trupa, po czym ruszyła szukać wsparcia i ratunku.

W tym celu wybiegła, jak stała, w swojej powabnej koszulce, na korytarz i wrzasnęła:

     - RRRAAATTTTUUUUNNNNKKKUUUUU!!!!

     Taki wrzask postawił na nogi całą okolicę…Sąsiedzi wypadli z siedzib jak do pożaru… 

Powstało wielkie zamieszanie i panika ogromna, bo nikt nie wiedział co robić w takich przypadkach, a namiarów na weterynarza jakoś nie można było wyszperać…

Po kilku minutach określono namiar na owego specjalistę…tyle, że w wielkim przybliżeniu.

Potrzebny był transport samochodowy !!

     Anusia roztrzęsiona i zdenerwowana na kierowcę się nie nadawała, Dagusia obdarzona genetycznie straszną chorobą lokomocyjną stanowiła za kierownicą zagrożenie sama dla siebie, kot nawet bez igły nie posiadał uprawnień…Padło na Sąsiada…

     Do samochodu podążyła więc ekspedycja ratunkowa:

     Sąsiad w „podomowym” dresiku, należycie porozciąganym i poplamionym, Anusia w powabnej nocnej koszulce, Dagusia w piżamce flanelkowej i czterech papilotach oraz Koteczek z igłą.

Pan Sąsiad zasiadł za kierownicą, Anusia tuliła niemiłosiernie wystraszonego Koteczka, a Dagusia miała rozczytywać mapę i pilnować drogi.

     Nie wiem czy wiecie, ale dla osoby z chorobą lokomocyjną nie ma gorszej rzeczy w pojeździe, jak czytanie…

Czynność ta wywołuje napad niemiłosiernych nudności…

     Dagusia dopadnięta przez swoje schorzenie odruchowo zaczęła nabierać ogromne ilości powietrza, ratując się przed wymiotami, Koteczek ze stresu ogromnego zaczął sadzić bąki smrodliwe ponad miarę, a Sąsiad pozbawiony przewodnika zgubił drogę…

     W takim to stanie owo Towarzystwo dojechało do stacji paliw w punkcie X i Pan Sąsiad postanowił zasięgnąć języka…

     Panie z koteczkiem pozostały w pojeździe.

     - Podaj mi komórkę – znękanym głosem poprosiła Anusia.

     - Nie mogę… - ledwie dosłyszalnym bełkotem wyszeptała Dagusia.

     - Co Ci ?? – Anusia troskliwie odwróciła się do Siostry.

     - Chyba mnie sparaliżowało…- wymruczała Dagusia.

     Fakt…siedziała Bidulka bieluśka na licach, a bezwolne kończynki dyndały swobodnie bez czucia !!

     W samochodzie zapanowała cisza…

     Tylko Koteczek puszczał dalej swoje mało pachnące bąki…

     - Znam drogę – wykrzyknął Sąsiad wsiadając do samochodu.

     - Niech Pan wezwie pogotowie !! – zażądała Anusia.

     - Dla Koteczka ?? – zapytał z wahaniem w głosie Sąsiad.

     - Dla Siostry…chyba Ją sparaliżowało…- niepewnym głosem odpowiedziała Anusia.

     Służby medyczne pojawiły się po kilku minutach… Trzech młodych ludzi w twarzowych fartuchach nie mogło się oprzeć wesołości na widok Wędrowców…

Po zaopatrzeniu doraźnym, Dagusia została zapakowana do karetki i uwieziona do szpitala ( „przetleniła” mięśnie zbyt łapczywie oddychając w samochodzie). 

Pan Sąsiad, Anusia i kot pojechali dalej.

     Wieści o niespotykanej Pacjentce szybko obiegły placówkę leczniczą , historia zagrożonego kociego żywota wzbudziła w medycznym Towarzystwie ogromne emocje…

     Stanowczo większe niż dolegliwości Dagusi…

     Cała nocna zmiana w Szpitalu oczekiwała przez kilka godzin wieści o Koteczku…

     Kiedy bladym świtem Anusia w swej powabnej koszulce wpadła na Izbę Przyjęć z okrzykiem :

     - Co z moją Siostrą ??

     - Co z kotkiem ?? – usłyszała w odpowiedzi…

     Kocia wyprawa ruszyła w drogę powrotną…

     Anusia uspokoiła się z lekka, koteczek już bez igły drzemał zwinięty na Jej kolanach, Dagusia umęczona polegiwała na tylnej kanapie.

     - Siedziałem sobie spokojnie w domu, film oglądałem…a przyszło mi całą noc walczyć o życie…a to kota…a to kociej Ciotki… - filozoficznie wydarzenia podsumował Sąsiad.

     Zaparkował samochód pod blokiem, grzecznie się pożegnał, wszedł do domu…i zasłabł.

 

P.S. Mimo dramatyzmu opisanej historii zaręczam, iż wszyscy Bohaterowie żyją w zdrowiu do dzisiaj.

3 komentarze:

  1. I nawet sąsiada wykończyły ;-) Na pogotowiu i w szpitalu pewnie do dziś legendy opowiadają podczas długich nocnych dyżurów :-)))

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłego zamieszania narobił jeden mały koteczek:) A mówią, że człowiek ma przewagę nad zwierzęciem...:)))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Noti...nie jest to wykluczone...;o)

    Krzysiaczku...toż koteczek najmniej winny...;o)

    OdpowiedzUsuń