Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

sobota, 20 kwietnia 2024

Nieustające zmartwienie...

     Po prawdziwym boomie zachwytów nad wybujałą, tegoroczną wiosną, zauważyłam, że znowu się martwię...Właściwie, to martwię się cały rok...

     Nie żebym nie piała zachwytów nad rozkwieconym sadem, albo rabatkami, które cieszą duszę...Należy się zachwyt, to się zachwycam...Ale...

     Ale z tyłu głowy siedzą te (nie tylko moje) zmartwienia...

     Drzewa owocowe kwitły, jak zapylacze smacznie drzemały zimowym snem...

Kto zapyli ??

     Nawet nasz "udomowiony" trzmiel nie latał po zagonach, kiedy morele popisywały się rozkwieceniem...

     Przy mirabelkach i gruszach pojawiły się rozbudzone jednostki, ale radosnego poszumu próżno było szukać...

     Wiśnie i czereśnie stały samotnie...

     Jabłonki...Echhh...Ulubiony Ligolek po raz pierwszy ukwiecony jak na Ligola przystało i...Lipa...

     Pszczoły widziałam dwie...Dwie !!

     Przy węgierkach coś tam latało, ale skromnie...

Afryka załatwiła nam kiepskie plony...Północny front dokończy...

Sadownicy rozważają rozpalanie ognisk...Przez miesiąc ??

Pszczelarze zamykają ule na głucho...

     To nie wróży dobrze tegorocznym zbiorom...

     I tak to jest z tymi zmartwieniami...

Kiedy zimą pada śnieg - połamie gałęzie...

Kiedy nie pada śnieg - gołą ziemię przemrozi i będzie mało wody...

Kiedy jest duży mróz - nawet otuliny nie pomogą...

Kiedy nie ma mrozu - robale zeżrą wszystko...

     Przychodzi wiosna i słoneczko...Echhh...

Zapylacze zdążą, czy nie zdążą ??

Zimowe okrywy ściągać, czy nie ściągać ??

Jak ziemia mokra - nie przekopiesz pod grządki...

Jak ziemia sucha - nie przekopiesz pod grządki...

Wieczne "coś"...

     W lecie upał - biegasz z konewkami i wężami ogrodowymi...

     W lecie leje - wszystko gnije i parchacieje...

     A jak się jeszcze uprawia "dojazdowo" to zmartwień przybywa proporcjonalnie...

Podlać na zapas ?? A jak będzie lało ??

Nie podlewać ?? A jak upał przyjdzie ??

Błędne prognozy nie pomagają...

     Jesienią kolejny "sajgon" ze zbiorami...

I tak co roku...

     Ale...

     Kiedy widzę po raz pierwszy "Wojtusia"...Ryjek cieszy mi się niesamowicie i odliczam dni do przylotu "Wojtaszki"...A potem liczę wystające z gniazda "łebki"...;o)

     Kiedy siadam przy rozkwieconym "rosarium"...Ryjek cieszy mi się niesamowicie i odliczam dni do kolejnego rozkwitu...Witając każdego mieszkańca "dobrym słowem" i "czułym gestem"...;o)

     Niby jeszcze zimowo wszystko pozabezpieczane, ale czuć delikatny zapach w powietrzu, a ptaki "autochtoni" podśpiewują nam skocznie (czasem tak głośno, że musimy do siebie krzyczeć)...

     Jakoś te zmartwienia "mniej bolą"...;o)

Zeszłoroczne nasadzenia wszystkie się przyjęły !! 

Będzie co obserwować przez cały rok...;o)

     Co zmarniało na poletku za sadem zobaczę dopiero po pierwszych "sianokosach"...

     Poziomki kwitną...Truskawki kwitną...

Kolejna radość ze "zmartwieniem"...

     Tyle, że teraz już mniej emocjonalnie podchodzę do tego...

     W październiku minie nam dziesięć lat "rolniczenia"...Czas ochłonąć...

Co marnieje...Dosadzamy...

     Z Matką Naturą się nie dyskutuje...Pokornie się słucha...;o)

Jak zimno - okrywamy...

Jak gorąco - zakrywamy...

Jak sucho - podlewamy...

Jak mokro - odwadniamy...

I pielimy....Pielimy...Pielimy...

Echhh...

Zachciało mi się ekologicznych upraw...;o)

     I chociaż pot po plecach spływa, a krzyże bolą niesamowicie (że o innych częściach ciała nie wspomnę), to ryjki ciągle mamy uśmiechnięte...Jak pewien sierściuch...

     On też pieli, i kopie, i pilnuje truskawek przed bażantami (ostatnio pewna parka chce nam się na siłę osiedlić)...Bywa bardzo zapracowany i bardzo zmęczony...;o)

     I tak upływają nam dni...Miejsko...Wiejsko...Od zmartwień do zachwytów...Echhh...

16 komentarzy:

  1. Kto ma kawałek ziemi zawsze się martwi, a i bez tego można 😉
    Najważniejsze są plusy dodatnie i banan na twarzy 👍
    Pięknie tam macie...
    Jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uzależnieni od zmartwień...;o)
      Powolutku ogarniamy...Może kiedyś będzie pięknie "po całości"...Teraz to piękno "wyrywkowe"...;o)

      Usuń
  2. Ten brak pszczół naprawdę może martwić. Nic tylko próbować założyć własną pasiekę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiej opcji nie ma...Pszczółki przylecą jak się cieplej zrobi, ale tak "prawdziwie cieplej" (mamy pasieki w sąsiedztwie, a na "miododajne" mamy szczególne baczenie)...;o)

      Usuń
  3. Rozumiem Cie... bo i ja sie ciagle martwie o dzialke chociaz to tylko 400 m kw.
    Po prostu martwimy sie o to co kochamy...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa tam, bo ludzie lubią się zamartwiać... Natura ma swoje plany i sposoby, wychodzę z założenia, że jak nie wyjdzie jedno, to wyjdzie co innego i zawsze coś tam do roboty (do przetworów itp.) się znajdzie, zgadzam się na wszystko, co mi przyroda przynosi danego roku; w zeszłym roku na przykład podarowała mi obfitość pędów i szyszek chmielu, trzeba było rzucać inne sprawy i zbierać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczymy się tego pilnie...;o) Ja "oberwałam" od aronii, ale węgierki się ulitowały...;o) Szefowej (Matce Naturze) się nie podskakuje...;o)

      Usuń
  5. Natura uczy pokory ale i wdzięczności :)
    Robi co chce ta wrednowata natura, a ludziskom współczesnym się wydaje że już ją ujarzmili :D
    A tak w ogóle to te współczesne ludzie to uważają że wartą uwagi wiedzę to się zdobywa na uczelniach, a kiedyś wiedźmy do szkół nie chodziły a wiedziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ujarzmienie widać było ostatnio w Dubaju...Chemią deszcz wywoływali, to im się niebo na ziemię zwaliło...
      Nie ma szkół uczących pokory i instynktu...;o)
      Pamiętam melioracje Bieszczadzkiego Dziadka po trzech klasach podstawówki...Inżynierowi to Mu mogli buty czyścić...;o)

      Usuń
  6. No... też mnie dopadło... Grad strzaskał mi bzik, który jeszcze młody i niedoświadczony jest. Ale i tak zakwitł i pachnie na całą okolicę. Dobrze że nie ma przymrozków u nas, bo szkoda by było kwitnących krzaczków owocowych.

    Generalnie to powiedziałam w moim Gródku: kochane roślinki: Klimat robi nam kuku. Proponuję, żebyśmy spróbowali zaakceptować nowe zachcianki natury. Dostosować się, daje wam/nam szansę na przetrwanie 🤪 Nie wiem czy dotarło, ale coraz to coś wyłazi z ziemi i cieszy oko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyłączam się do zmartwień:) Ale radości różnych innych też mam dużo:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam, że coraz więcej pszczół ginie. Ludzie niszczą ule bezmyślnie, zabijają owady, które dają nam życie. Idioci :( Po co to niszczyć , zabijać! Pszczoły trzeba chronić. Każdą sztukę. Inne owady też są potrzebne. Nie rozumiem ludzi. Coraz bardziej się ich boję. Nie do wiary, że tak łatwo przychodzi im niszczenie. Sądy piękne u Was. Kiedyś pomagałam zbierać śliwy znajomym z Zabrzeży ( to w drodze na Szczawnicę). Tam pełno sadów śliwkowych i jabłkowych.

    Dobrego dnia i dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowieka nawet człowiek nie rozumie...Najpierw robi, potem myśli...;o)

      Dzięki i wzajemnie...;o)

      Usuń