Kiedy na początku roku dopadła nas faza remontowa, nie zakładałam wymiany wyposażenia kuchni...W końcu mój Zaścianek to była kiedyś stolica garów, więc jakieś zapasy mam...Chociaż...Zamiłowanie do pichcenia odcisnęło swoje piętno na tych moich zasobach...
Póki kuchenka była stara, stare gary pasowały jak ulał...Blask nowych mebli stanął do nich w wielkim kontraście...
Przyglądałam się...Przyglądałam...I decyzja dojrzewała powoli...
Aż pewnego dnia Pan N.stwierdził...
- Zerknij do koszyka...Może byśmy kupili ?? Zawsze jakaś wyręka...
- Najpierw gary !! - zakomunikowałam, dziwiąc się sama sobie...
Dojrzałam ??
No to najpierw rankingi, kwestie techniczne, porównania przydatności i technologii (gdzie te czasy, że brało się coś "bo było")...;o)
Caluśki dzień studiowałam "garncarstwo" i w końcu wybrałam Firmę...Ufff...
Pewnie jak strzelicie, to traficie...;o)
No cóż...Przynajmniej ten "szczyt" jest w moim zasięgu...;o)
Pozostało wstąpić w czeluście magazynowe i wybrać "przydasie"...
Łatwo nie było...
Kolejny dzień ślęczenia przed monitorem...
I kiedy już właściwie byłam zdecydowana na kompletowanie zestawu ze sztuk...Znalazłam...Uśmiechnięte garnki !!
Nie dość, że "uśmiechnięte" to z "dziubkiem" (to nie jest błąd ortograficzny)...;o)
Czy są na rynku bardziej optymistyczne garnuszki, dla genetycznej optymistki ??
Ni chuchu !!
A że do zakupów wyrywna nie jestem, to rzutem na taśmę (natchnienie wykorzystać trzeba), ogarnęłam jeszcze komplet rondelków i patelek z "mobilną" rączką...Idealne do małych kuchenek !!
To już był szczyt szczytów !!
We łbie mi się od doznań garnkowych kręciło (prawie jak od zmian wysokości) , paluchy od klikania cierpły (jak od zwisania na łańcuchach), a przy rozpakowywaniu nieźle się nagimnastykowałam (jakbym kamienistym kominem w górę się czołgała)...No i przekładka szafkowa...Segregacja co do wyrzutki, a które ze starych garów jeszcze kariery kulinarnej nie zakończyły (teraz zaczną karierę relaksową i wybędą na Wrzosowisko)...Ufff...
Może na tatrzańską królową to ja się już nie nadaję, ale "kuchenne rewolucje" zawsze humor poprawiają (chyba, że się zaprosi Panią Magdę)...No i gotowanie w koronowanych garach to też coś...;o)
P.S.Iwonko !! Setnie się uśmiałam po Twoim komentarzu...Masz wrodzony talent detektywistyczny...;o)
No królowa, jak nic!
OdpowiedzUsuńMy zmieniliśmy garnki na takie z granitowym pokryciem, tez fajne i nic nie przypalisz, nawet gdy się bardzo postarasz.
Miałaś nowe meble pokazać i co?
jotka
Te ponoć też nie przywierają, życie pokaże...;o)
UsuńUmowa była, że jak skończymy, to pokażę, ale jak słusznie Dagusia przewidywała, w tym roku nie skończymy...;o)
Mam podobne gary (ale nie uśmiechnięte;) i bardzo jestem zadowolona. Udanego gotowania:)
OdpowiedzUsuńWzajemnie...;o)Póki co, uczę się od nowa "przyprawiania", bo wieloletnie rutyna robi swoje...;o)
UsuńA ja uśmiechnęłam się z tego postu, bo wyszło tak jakbym wykrakała. Mnie też moje garnki odmawiają posłuszeństwa, ale póki co na nowe środków brak. Jeżeli jednak będę gotowa na ich kupno, to Twoja podpowiedź będzie bardzo pomocna. Uściski i smacznego pichcenia.
OdpowiedzUsuńBo to "uśmiechnięte" garnki są...;o)
UsuńNie dla mnie ani ten górzysty Gerlach ani ten garnkowy, na górzysty na pewno nie dam rady się wdrapać, a gary, no cóż nigdy mnie nie pociągały, pozostanę więc przy tych kilku zgrzebnych które mam, do mojego gotowania zupełnie mi wystarczą ;)
OdpowiedzUsuńJednakoż tobie Gordyjko niech się świetnie pichci w nowych nabytkach!
Po mistrzowsku zagaiłaś poprzednim postem :)
Nazwisko zobowiązuje...;o)
UsuńPani Magdy lepiej nie zapraszać, bo jest niegrzeczna ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci trafnych wyborów, niech wybrane garnki i inne przydasie służą jak najlepiej :)
Dzięki...;o) Zawsze mogę sama garami porzucać...;o)
UsuńGarnki prezentują się całkiem okazale. Mam nadzieję, że będą Ci służyły przez długi czas. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję...;o)
UsuńMy zaraz bedziemy na.etapie kupna.nowej.kuchenki bo.obecna powoli dogorywa. Gary firmy Gerlach to dobra marka, moja chrzestna ma i chwali sobie :) No to pierwszy slowacki szczyt juz zaliczony, brawo :) Pozdrawiam serdecznie Gordyjko
OdpowiedzUsuńKuchenkę mam wypaśną...;o)Może na wiosnę uda się ogłosić kuchenną wiechę...;o)
UsuńUśmiechu co prawda nie widzę 😉 ale dziubek owszem. Jakby całusa chciał. No i nie weź, no 😀
OdpowiedzUsuńNiech służą.
Nie dość że dziubkowe, to jeszcze całuśne...;o)
Usuń