Dawno to było...Oj, dawno...
Strasznie się szybko Dzieci starzeją...;o)
Był Dzień Kobiet`85 i prawie w samo południe na Świat przybył nasz Pierworodny...
Ale, że wtedy całkiem inne priorytety Młodzież miała, więc oprócz Pierworodnego przybyło dzieciaków "na pęczki"...
Wieczorem w ten dzień, na dziesięcioosobowej sali leżało nas siedemnaście (więcej łóżek już wstawić się nie dało, bo przechodziłyśmy "po łóżkach")...Wszystkie sale tak wyglądały...
Na korytarzu ustawiono łóżko przy łóżku...
Kobietę, która urodziła w windzie, nie było już gdzie ułożyć, więc zablokowano windę i leżała "jednymi kółkami w windzie, drugimi na korytarzu"...
Armagedon urodzeniowy...
Szpital miał dyżur...Jedyna porodówka w stutysięcznym mieście...Na pomoc medyczną nie było co liczyć, chociaż Położne i Lekarze słaniali się na nogach...I weekend...
W sobotę rano przez oddział przeleciała nowina...
Przełożona ma wolne i klucze do magazynu środków czystości...
Orzesz...(ko)
Zapasy skończyły się w nocy...
Każda z nas coś tam w bagażach miała, ale z minuty na minutę sytuacja robiła się dramatyczna...Brak podkładów, brak środków przeciwbólowych, brak wszystkiego...
W południe przybyli w "odwiedziny" Mamciaśka i Pan N. ...
Wszyscy na oddziale byli tak zajęci, że udało mi się Ich wpuścić do "kantorka" przystosowanego do przyjmowania położnic, i zanim ktokolwiek zareagował, zamieniliśmy kilka zdań (porodówki były wówczas oddziałami zamkniętymi)...Oczywiście nie omieszkałam opowiedzieć o problemach z zaopatrzeniem...
No i co ??
Mamciaśka natychmiast zarządziła ekspedycję ratunkową...
Pognali z Panem N. do domeczku (Rodziców), "ograbili" Ojca z kluczyków do samochodu i dokumentów, po czym ruszyli do PDR-u (Państwowy Dom Rencisty), w którym Mamciaśka była Przełożoną Pielęgniarek...
Godzinę później Pan N. wtaszczył na oddział ogromny wór "przydasi"...Najpierw witany krzykami dezaprobaty, oburzenia i sprzeciwów...A po prezentacji zawartości worka krzyki zamieniły się w błogosławieństwa, wyrazy wdzięczności i prawdziwy entuzjazm...
Tylu zadowolonych Bab to ja nigdy wcześniej i później nie widziałam...
Atmosfera na oddziale zmieniła się diametralnie...Z Położnych spłynął stres...Z Położnic spłynęło napięcie...Niby nic...Worek środków higienicznych...
Nawet kolejka (kilkudziesięcioosobowa) do toalety nie wywoływała konfliktów...Na korytarzu i w salach słychać było nieustanny śmiech...
Zaczęła królować radość z narodzin...
Taki to było dzień...
W poniedziałek do pracy przyszła Przełożona, razem z kluczami, a mnie i Pierworodnego wypisano...;o)
P.S. Pierworodny był pierwszym i jedynym (z tego co mi wiadomo) prawnukiem Bieszczadzkich Dziadków urodzonym "w święto"...Oni mieli osiem "trafień"...Księciunio i Princeska urodzili się w normalne dni...Może Tygrysek ?? Ma sporo możliwości, sądząc po "terminie"...Jeszcze trzy miesiące do wielkiego "BUUMMM"...;o)
Dla mnie od wielu lat wiosna zaczyna się od 8-go marca...;o)
Najlepszego Synku !! Niech nam Bozia da zdrówko...;o)
Sto lat dla Syna! :)
OdpowiedzUsuńA wspomnienia faktycznie fajne. Dobrze, że udało się wykombinować...przydasie :)
Dzięki...;o)
UsuńSytuacja była rzeczywiście dramatyczna...;o)
O tak, dziś zdrówko najcenniejsze.Niechaj zdrów będzie jubilat i Wy wszyscy.
OdpowiedzUsuńGdy wspomnę moją porodówkę, to...lepiej nie.
jotka
Staramy się...;o)
UsuńWtedy porodówki miały inny wymiar...;o)
Porodowych wspomnień nie mam, twoje czyta się fajnie, bo wszystko potrafisz okrasić humorem, ale to był horror!!!
OdpowiedzUsuńDla syna najserdeczniejsze życzenia ślę :)
Horror ?? To dołożę coś "dla emocji"...;o) To był marzec, więc Studenci rozpoczynali praktyki...Mną opiekował się równolatek, był tak przerażony, że to ja Go uspakajałam i opowiadałam Mu dowcipy dla rozluźnienia...;o)
UsuńSiłaczka z ciebie Gordyjko, jednakoż na pewno niejedna z tych kobiet które rodziły w tym samym czasie i w tym samym miejscu co ty, nie wspomina tego z takim poczuciem humoru ;) Wszak nie bez powodu zorganizowano w końcu akcję "rodzić po ludzku".
UsuńOgólnie rzecz ujmując, nie było z czego się śmiać...Jak zobaczyłam "pokój porodowy" kilka lat temu, to mało szczęki nie zgubiłam, a jak posłuchałam na co narzekają położnice, to poszłam zapalić, żeby emocje mi wulkanem nie wybuchły...;o)
UsuńNo proszę, jaki oryginalny prezent na Dzień Kobiet.:))) A tak na serio to musiało być straszne. Brak "przydasi" też przeżyłam, ale dlatego, że pralnia była poza szpitalem i była taka śnieżyca, że wszystko utknęło.
OdpowiedzUsuńJa w żadne oficjalne święto nie trafiłam, ale syna urodziłam mężowi na urodziny.:)))
Oooo...To strasznie praktyczna jesteś, i oszczędna...;o) Jedna impreza...Jeden tort...;o)
UsuńNo to akurat nie do końca się udało. Impreza jedna, ale torty dwa, bo każdy musi być inny.:)))
UsuńOooo !! To jeszcze lepiej, powiedział wielki łasuch...;o)
UsuńWszystkiego co najpiękniejsze, dla Ciebie z okazji minionego już święta(niechaj trwa cały rok) i dla Syna z okazji Urodzin.
OdpowiedzUsuńI vice versacze...;o)
UsuńKurcze nawet sobie nie wyobrażam rodzić w takich warunkach Gordyjko. Nie dość, że boli to jeszcze zero prywatności. Rodziłam w tym samym szpitalu co moja mama mnie i zgoła różniły się nasze wrażenia. Teraz jest całkiem inaczej, położne są milsze. Swój pierwszy poród wspominam bardzo dobrze, obyło się bez komplikacji. Takiego porodu życzę kazdej kobiecie. Wszystkiego dobrego dla twojego syna.
OdpowiedzUsuńW latach osiemdziesiątych to położne dobierali pod kontem "wredności charakterów"...;o)
UsuńHaha, świetna opowieść :) Co to były za czasy. najlepszego dla wszystkich z rocznika ;)
OdpowiedzUsuńWszyscy z rocznika też Ci życzą najlepszego...Bo to dobry rocznik...;o)
UsuńWiedział Pierworodny jaki dać Mamie prezent na Dzień Kobiet:-))
OdpowiedzUsuńSuper z niego Chłopak!!!!
Prawdę rzekłaś...;o)
Usuń