- Wrzosowisko: wytężona praca przez kilka godzin, taka, że anatomię poznajemy praktycznie, a nie teoretycznie (boli wszystko)...
- Domeczek: praca zawodowa, uzupełnianie zapasów, rozpakowywanie bagaży "z Wrzosowiska", pakowanie bagaży "na Wrzosowisko"...
Na fanaberie czasu nie mamy...
Właściwie, to na nic czasu nie mamy...
Lucky wraca do domu taki umęczony, że zasypia snem sprawiedliwym i można wtedy wynieść psa razem z kanapą...;o)
Na Wrzosowisku niestety wrócił ma linkę, bo zew natury (zdobywcy terytoriów) jest jeszcze zbyt silny...Po dwóch dniach totalnej swobody (i wzorowego zachowania), został nakryty na czynach "haniebnych" opuszczania posesji i spacerów drogą...
Chyba przyjął to z ulgą, bo nawet jak nie mamy już sił, żeby przedreptać do linki i go zapiąć, idzie sam na stanowisko przy smyczy i tam czeka...
A my zaiwaniamy...
Już nawet nie wyliczamy co jeszcze trzeba zrobić, bo i tak "d*p*" mamy z tyłu...
Przez suszę każda czynność wymaga więcej pracy...
- Moglibyście czasem posiedzieć na leżakach...- stwierdził ostatnio jeden z Sąsiadów...
Spojrzeliśmy na siebie...
Przecież czasem siedzimy !!
Żeby zjeść...Żeby się napić...Żeby odsapnąć kilka minut...
Mało ??
Sąsiad, jak to Rolnik, zaiwania od świtu do nocy...
A my mamy leżakować ??
Ale odebraliśmy to jako komplement...Przynajmniej nie odstajemy od otoczenia...;o)
Kilka dni później przechodząca drogą Kobieta, zagadnęła do Pana N.
- Ładnie tu teraz !!
No i jak nie zaiwaniać ??
Nie ma lepszej motywacji niż takie "uwagi" rzucone przez obcych nam Ludzi...
Co prawda, spoglądam na Rosarium zarastające chwaściorami w trybie ekspresowym i dusza mi łka...Nie ogarnę...
Ale już wiemy, po tych pięciu latach, że na cztery ręce to wybór mamy prosty...
Albo góra...I uciecha dla oczu...
Albo dół...I uciecha dla podniebienia...
Albo dzikie pomysły...I wszystko idzie w piz**...
A Wrzosowisko i tak robi co chce...;o)
Księciuniowa wisienka, z której owocki pożera prosto z gałązek... |
Śliwy "Niemki", nasze równolatki... |
Czeresienka, rówieśnica Księciunia... |
Grusza, też pięciolatka... |
Wisienka, która kwitnie na raty...;o) |
Kwitnące w kwietniu truskawki !!
I wcale nie jest to ta odmiana, z której jeszcze w październiku, czy listopadzie jemy owoce...
Zakwitły miesiąc przed terminem i nie pogadasz...;o)
Będzie radocha, jak Wnuki przyjadą !!
Chyba, że "bażancica" pożre wszystkie (wiem, wiem, bażanty nie jedzą truskawek)...;o)
Ale, że Wrzosowisko bez "dzikich pomysłów" by nie istniało, to na koniec zagadka...
Co to może być ?? Po co to ma być ?? Co to będzie ??
Pamiętajcie, że nasza wyobraźnia kroczy (pędzi) dziwnymi ścieżkami...;o)
Co to będzie??? Hmmm może ziemianka? 🤔 My też uwielbiamy ten czas wiosennych robótek w "polu" ;) ile radości jak się człowiek tak otyra i potem na rzeczonym leżaczku zalegnie z kawą, kukułki posłucha, na bociany popatrzy...
OdpowiedzUsuńWłaśnie zległam utyrana...;o)
UsuńPojęcia nie mam, pewnie jakaś nielegalna hodowla...
OdpowiedzUsuńA leżaki to w ogóle macie?
Mamy !! Dostaliśmy od Dzieciaków...;o)
UsuńJak wyglądają te śliwki od Niemki? Znam węgierki, o niemkach zaś nie słyszałam ;) Pięknie wygląda to drzewko obsypane kwieciem.
OdpowiedzUsuńNa naszym podwórku rośnie grusza, która jest dobrze po pięćdziesiątce, to kilkunastometrowe drzewo.
Nazywamy je "Niemki", bo jedyna Osoba, która znała odmianę zmarła, a my nijak nie możemy sobie przypomnieć, poza faktem, że nazwa była niemiecka...;o)
UsuńSą pyszniutkie !! ;o)
Moja wyobraźnia chyba jednak chodzi innymi drogami, bo tu stanęła jak wryta i ani kroku dalej.:))) Ale mam nadzieję, że pokażecie gotowe dzieło.:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych śliwek, znalazłam odmianę "Herman".:) Ale tego jak zwykle dużo.
"Hermana" byśmy zapamiętali...;o)
UsuńDzieło będzie wiekopojmne !! ;o)