Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 24 lutego 2020

Z rodzinką "do zdjęcia"...

     Wyświetlacz fonka zakomunikował połączenie...Ryjek mi się roześmiał na myśl o pogaduchach z Przyjaciółką (Tą "od zawsze")...I poprawiłam się na kanapie...Krótko nie będzie...;o)
     Po dziesięciu minutach bulgotałam w środku jak gejzer...
No cóż...
Od tego są Przyjaciele, żeby wysłuchać...
Od tego są Przyjaciele, żeby pomóc...
Ja bezradnie słuchałam, mając przed oczami i w duszy, całkiem inny obrazek, obrazek analogiczny...
     Moja Mamciaśka była Pielęgniarką...I to taką Pielęgniarką przez duże "P"...
     W dorobku rodzinnym miała trzech braci i jedną bratową...
     Kiedy Baba Jaga (czyli Babcia) zachorowała, cały ciężar opieki spadł na moją Mamciaśkę...
     Że tak powinno być bo Córka, bo Pielęgniarka ??
Poniekąd...
     Problem w tym, że Baba Jaga nigdy Mamciaśki nie kochała, bo znacznie wyżej ceniła potomków płci męskiej (Wnuków też)...Nigdy też nie pomogła moim Rodzicom w żadnych problemach (niekoniecznie finansowych)...A bracia wspaniale umieli upominać się "o swoje", nie widząc potrzeb Siostry...
     Dwóch z braci mieszkało z Babcią...Nie pracowali...Ona ich utrzymywała...
     Bratowa również nie pracowała...
     Mamciaśka po drodze z pracy robiła zakupy (za swoje), biegła do Babci, przygotowywała posiłki, zmieniała opatrunki, podawała leki, załatwiała wizyty lekarskie...Wieczorem wracała do domu i padała na twarz...
Nikt się nie zastanowił, że może być inaczej...
Synowie chętnie pojawiali się w domu, kiedy listonosz przynosił babciną emeryturę...
     Babcia chorowała przez cztery lata...Cztery lata wyła z bólu...Cztery lata Jej ciało "gniło" powodując kolejne zakażenia...
     Przez cztery lata żaden z wnuków Jej nie odwiedził (moje wizyty kwitowane były: "a to tylko ty")...
     Przez cztery lata nie odwiedziła Jej również synowa...
Ot, historia jakich wiele...
I teraz, przez telefon usłyszałam analogiczną historię...
     Rodzeństwa znacznie więcej...
     Rodzina, która biedy zaznała (ponoć bieda konsoliduje)...
     Matka się pochorowała...
     Ojciec się zestarzał...(Chociaż nigdy aniołem nie był)...
     Ciężko Mu się przestawić z "biorcy usług", na "dawcę usług"...Radzi sobie z tym, mniej niż średnio...
Opiekę sprawują dwie Siostry...
Jedna mieszka niedaleko, Druga ma spory kawałek do przejechania...
Reszta ma swoje światy...
     Ta pierwsza po latach wahania postanawia wyjechać z Kraju...
     Pozostaje ta Druga...
     Sama z tym nieszczęściem...Ze swoją Rodziną...Z pracą zawodową (też jest Pielęgniarką)...
Zonk...
Odżyły wspomnienie...
     To, jak bardzo choroba Baby Jagi zmieniła nasze życie, to jak ta choroba odbiła się na mojej Mamciaśce...
Gejzer zabulgotał...
     Słuchałam...Włos mi się jeżył...Głos ugrzązł w krtani...
     Została z tym sama...
Jej Mama żyje we własnym świecie, więc serce Jej nie pęknie...
Jej Ojciec reaguje na zasadzie: "to znowu Ty"...
     Przyjaciel powinien wysłuchać i pomóc...
Z trudem wysłuchałam...
Pomóc nie mogę...
Dusza mi ciągle bulgocze...

12 komentarzy:

  1. U mnie nie jest patologicznie, ale każdy ma swoje upierdliwości, byli obok, ale za bardzo, więc zażądałam pomocy, po prostu powiedziałam, że jestem zmęczona. I choć w dalszym ciągu główny ciężar spada na mnie, to reszta bardziej się stara i bardziej docenia, a ja nie pozwalam im zapomnieć, że to nasza wspólna mama, nie tylko moja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bulgocz, nie masz wyjścia, bo co możesz więcej? Na szczęście znam historię całkiem inną: osiem lat wspólnej opieki trzech siostr nad coraz bardziej odchodzącą w nieświadomość matką. Dzieliły się po równo, każdego dnia. Nie, to nie było w mojej rodzinie. Ale i takie pozytywne przykłady są, chociaż zapewne stanowczo rzadziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj kochana, ileż takich i podobnych historii wokół nas i we własnych rodzinach, książki można pisać i niewielu by uwierzyło, przykre, ale prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wszyscy "parchacieją", a wiara w ludzi pozwala nam samym człowiekiem pozostać. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie twierdzę, że wszyscy...Ale coraz trudniej znaleźć "odpornych" na tę zarazę...;o)

      Usuń
  5. Straszna historia z tą chorobą Babci Jagi. Aż się wzdrygnęłam. Biedna kobiecina. Ja mam niski próg bólu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tylko wtrąciłam temat...Rzeczywistość była znacznie okrutniejsza...

      Usuń
  6. starowinki mają własną pełnię życia. Mam dwie 92 latki. Dla jednej najważniejszą "tableteczka: Nasen,prawie nie widzi, nie słyszy. druga ma się nieźle, ale robi wszystko, by życie koncentrowało się na niej. Korzystaliśmy jakiś czas z pomocy zewnętrznej. To jakieś wyjście doraźne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Bieszczadzka Babcia uznawała za antidotum na wszystko "tabletkę z krzyżykiem"...Profilaktycznie zażywała trzy dziennie...;o)

      Usuń