To nie jest tak, że kiedy decydujemy się na adopcję zwierzaka, to on zareaguje eksplozją wdzięczności, a do naszych rozłożonych ramion ruszy z merdaniem ogona...
Pies chce opuścić schronisko...
I tyle w temacie...
To my decydujemy, czy je opuści, czy pozostanie w klatce resztę życia...(Chociaż czasem ta klatka, to lepsze rozwiązanie, niż właściciel-debil)...
Przed Luckim był bardzo trudny dzień...
Po pierwsze, podróż samochodem kilkadziesiąt kilometrów...
Nikt nie wiedział jak zareaguje...
Matka Natura chciała nas na dodatek poddać próbie i zorganizowała upał super kategorii...
Lucky wsiadł, położył mi łeb na kolanach i...
Tyle z naszych obaw...
W połowie drogi wgramolił mi na kolana resztę psa, więc dodatkowo grzaliśmy się jak dwa kaloryfery...Klimatyzacja ustawiona na psi pysk zaowocowała...Pies kichał przez dwa dni...Pani miała anginę i początki zapalenia oskrzeli...;o)
Ale byliśmy w totalnym szoku, jak grzeczny może być pies w podróży, na dodatek z obcymi ludziami...;o)
Po drugie, pierwszy spacer na nowym terytorium...
Lucky pięknie szedł przy nodze!!
Posiadacze innych czworonogów wyrażali swój podziw, wśród dzieciaków na podwórku zawiązał się istny fan klub (spacer kończyłam w towarzystwie sporej grupy Nielotów)...
Jeszcze trzy tygodnie temu psisko było w "smyczowej opozycji" !!
Opiekunki ze Schroniska włożyły wiele starań, żeby wychodzenie na spacery było w ogóle możliwe...
A tutaj ?? Proszę bardzo...Wzór do naśladowania !!
Następne spacery ujawniły kolejne cechy Luckiego...
Pies idzie zygzakiem !!
Ma więcej ze sznaucera niż widać na zdjęciach !!
On po prostu "zabezpiecza" nasz spacer...;o)
A w lesie, "wystawia" nam zwierzynę, czekając na nasze reakcje...Wiewiórki, dzięcioły, koty...Widzi i słyszy wszystko...
Po trzecie, nigdy nie mieszkał w bloku i nigdy nie wchodził po schodach...
Na kolejnych kondygnacjach odwracał łebek i patrzył z wyrzutem: "nie dało się zamieszkać na płaskim ??"...
Wchodzenie jeszcze jakoś szło, ale schodzenie było dla niego katorgą...
Przez pierwszą dobę...;o)
Teraz trzeba nieźle śmigać po tych schodach, żeby wyrównać przewagę czterech łap...
Klatka schodowa też już nie straszy...;o)
Po czwarte, tajemnica balkonu...
Podwórko, a nie podwórko...
Słychać, a nie widać...
Drzwi z moskitierą, zamykane na magnesy, rozpracował natychmiast, ale przez pierwsze dni umieraliśmy ze strachu, że wyskoczy...
Nie mógł również zrozumieć, dlaczego na spacer wychodzimy innymi drzwiami, i tłuczemy się tymi schodami, skoro podwórko jest "na jedno szturchnięcie nosem"...
Jak więc jest po adopcji ??
Różnie !! Bardzo różnie...
Dla psa to nowe życie i milion wyzwań...
Lucky przez pierwszą dobę był bardzo pobudzony i podniecony...Chciał być wszędzie i widzieć wszystko...Chciał przez cały czas czuć nasz dotyk...Chodził z nami nawet do łazienki...
W nocy, co godzinę przychodził do sypialki i sprawdzał czy jestem...
Nie płakał, nie narzucał się...Siadał przy drzwiach i czekał, żebym się odezwała...
Po dobie zaczął odsypiać...
Nam pozostaje pomóc mu w tej aklimatyzacji...A przynajmniej nie przeszkadzać...;o) Bo nie ukrywam podziwu dla niego...Świetnie sobie radzi w tym nowym świecie...
Przed nim jeszcze sporo wyzwań...
Wrzosowisko...
Nasze Wnuki...
Wizyty obcych w domu...
Setki kilometrów w samochodzie...
Zapas kabanosów się przyda...;o)
Widać, że miłość obopólna:)
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nie miłość, ale zauroczenie (prawie młodzieńcze)...;o)
UsuńNa pewno dla Lucky'ego to nowa sytuacja, ale z pewnością jest szczęśliwy, że natrafił na tak wspaniałych ludzi. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuń"Odkrywanie" Luckiego jest fascynujące...Na każdym kroku nas zaskakuje...Zaczyna nam brakować komplementów...;o)
UsuńDobrze, ze piszesz o tego typu wyzwaniach, bo nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, a moze nie być łatwo.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony , to fascynująca przygoda:-)
My przygotowaliśmy się na "jazdę bez trzymanki" i to raczej pod górę, psisko najpierw obserwowało, teraz nas "próbuje"...To jak małżeństwo ludzi po przejściach, każdy ma swoje przyzwyczajenia...;o)
UsuńTo będzie nowy autor przygód.
OdpowiedzUsuńBędzie !! Bo już nudą powiewało...;o)
UsuńOj będzie się działo na Wrzosowisku, a i wnukom ciężej będzie odjeżdżać. Coś czuję, że wszyscy go pokochają, a pies odwdzięczy się za tę miłość.
OdpowiedzUsuńDajmy czasowi czas...;o)
UsuńJak milo to czytac! Najlepszego :))
OdpowiedzUsuńDziękujemy...;o)
UsuńGratuluję odwagi ale też się pochwalę że zrobiłam coś bardziej szalonego - wzięliśmy z fundacji amstaffkę - 8 miesięczną zabraną z "trudnego" domu (znaczy się ktoś ją lał cały czas) jechalismy po nią..... 5 godzin... Tyle samo trwała droga powrotna z psem z ADHD ale jak pisałaś o powrocie do domu i u nas było identycznie - przeleżała na moich kolanach. Ogarnianie jej trwa do dziś :) Stara kocica nas nienawidzi, kocur ma wszystko gdzieś a dwójka młodych kotów przytargana w międzyczasie z działek ma koleżankę do zabawy :) zaczyna być naprawdę fajnie :) 4 koty i amstaff
OdpowiedzUsuńLucky w "poprzednim życiu" miał łatkę agresywności i też musiał sporo przeżyć...Na pewno zbyt dużo jak na zwierzaka...;o)
UsuńMa wiele zachowań podobnych do Filipa, a wiemy co Filip przechodził...
Ale cztery koty i amstaff ?? To jazda na krawędzi !! ;o)
:) ogarniamy temat - lubię i jestem w tym szczęśliwa. Chodzę z psicą na kurs posłuszeństwa a koty jak koty :) albo się je kocha albo nienawidzi
UsuńNo cóż...Ja genetycznie piesolubna...Ale w życiorysie kota mam (kilka dni, ale był)...Ani nie kocham, ani nie nienawidzę...;o)
UsuńMarzę o pieski, ale zbyt często wyjeżdżam i nie miałby z kim zostawać, a zabierać go w podróże literackie nie mogę. Ale kiedyś przygarnę jakiegoś psiaka.
OdpowiedzUsuńI to będzie wspaniały dzień i dla Ciebie, i dla psiaka...;o)
UsuńPiękne doświadczenie życiowe dla Was wszystkich. Wy podeszliście do tematu dojrzale i świadomie, a Lucky stara się całym swoim psim jestestwem być z Wami szczęśliwy :-). Mądra psina trafiła do mądrych ludzi :-). Więc wszystko będzie OK.
OdpowiedzUsuńCzyli, powiększyła się Gordyjkowa rodzina ;-)
Pan N. zadaje mi nieustannie jedno pytanie:
Usuń"Gdzieś Ty takiego psa znalazła ??"...;o)
Powiększyła się !! Szybko i bez bóli porodowych...;o)
Ależ Wy tę psinke pokochaliscie....
OdpowiedzUsuńSzacun wielki dla Was...
:-)
Skoro postanowiliśmy, że będziemy decydować o jego losie przez kilka, albo kilkanaście lat to nie możemy okazywać mu obojętności (bo oberwiemy rykoszetem)...;o)
UsuńSzykuje się obustronna przygoda:-)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie ciekawiej...;o)
UsuńPieski ze schroniska są bardzo wdzięczne, a wiem z doświadczenia ;). Moje podwórko to jakby przytulisko, bo mam sporo niechcianych zwierząt. Koty "podrzutki", pies ze schroniska i nie wyobrażam sobie życia bez tych zwierzaków :)).
OdpowiedzUsuńLucky został wyrwany ze środowiska, więc musimy poczekać jak to ogarnie na psi rozum...;o)
UsuńBędzie dobrze!
Usuń