Pewnie, że wróciłam...
Bo nie miałam innego wyjścia...;o)
Chociaż przyznaję się bez bicia, wróciłam już tydzień temu i nijak nie mogę odzyskać kontaktu z zaściankową rzeczywistością...Ciało w Zaścianku...Dusza na Wrzosowisku...
Już rok temu powrót pourlopowy był ciężki...W tym roku był wręcz "koszmarny"...
Wszystko za sprawą naszego Rezydenta, czyli Księciunia...
Zaczęło się właściwie niewyraźnie...
Pogoda nie sprzyjała wojażom, a wojażom w plener nie sprzyjała absolutnie...Księciunia z Krakusowa zabraliśmy z gorączką (czort wie czy to było przejęcie z powodu wakacji, czy klasyczna "trzydniówka", którą jesteśmy genetycznie obciążeni)...W każdym razie wyglądało to kiepsko...
Dziadziuś co pięć minut sprawdzał prognozę pogody...Babcia co pięć minut sprawdzała stan gorączki...
Spakowane bagaże leżakowały na podłodze...
Widząc rozpacz totalną w księciuniowych oczkach poszliśmy vabank...Najwyżej wrócimy...
I tak niepewnie rozpoczęliśmy I turnus...;o)
Dwadzieścia cztery godziny i chorobowe objawy minęły...
I te Księciuniowe...I te pogodowe...;o)
A Wrzosowisko wyglądało tak...
Zapamiętajcie !! Bo już tak nie wygląda...;o)
Plan urlopowy był jasny: Położyć rurę wodną...
Po kataklizmie suszy, którą przeżywaliśmy trzeci rok z rzędu, bez wody zginiemy marnie...Nasze kręgosłupy kategorycznie dopominały się wsparcia...
Podlewanie ??
Do tej pory nosiliśmy wodę wiadrami...
Efekt mierny, bo dla roślin to było zbyt mało, a dla naszych kręgosłupów zbyt dużo...
- Woda musi być !! - obwieścił Pan N. i rozpoczęliśmy przygotowania...
Zamierzaliśmy ową wodę "pociągnąć" przy pomocy Czterolatka...;o)
Dziadziuś wykonał odpowiednie wykopy (które widać na zdjęciu powyżej), zakupiliśmy 150 metrów rury, przełączki, złączki, kraniki i inne szpargał niezbędne do realizacji...Pozostało...
Ha !! No właśnie...
Pozostało zamówić piasek !!
Pamiętacie, że Księciunio ma do piasku ogromny sentyment ??
No to jazda !!
Dziesięć ton powinno uszczęśliwić naszego Wnuka !!
To się udało...;o)
Ogromna wywrota...Świetny Kierowca...Dwukrotne kiprowanie...I pełnia szczęścia osiągnięta...;o)
Można zdobywać szczyty...
Można zjeżdżać na pupie...
A tak później wyglądają spodnie...;o)
Ale co tam spodnie !!
Szczęśliwy Wnuk, to szczęśliwi Dziadkowie...;o)
No i coraz bliżej do wody w kranach...
Zdrowka dla Wszystkich.
OdpowiedzUsuńJantoni znow dziala!
Świat wraca do równowagi,
Usuńbez zbędnej powagi...;o)
Przyjemnosc mnie nie ominie,
Usuńja tez zjezdzalem po glinie.
Bo to wcale nie jest głupie,
Usuńzjeżdżać w dół na własnej pupie...;o)
Bo to wLasne siedzinie
Usuńdaje zabezpieczenie.
No przecież że wiemy gdzie byłaś, jak Cię nie było :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na efekty efektywnej pracy "bandy trojga" ;-) z czterolatkiem w pierwszym rzędzie :-).
A teraz idę przyrządzić jakąś potrawę z jeżynami... ( zdawałoby się, że mam już ich dosyć, ale wciąż na spacerach nie mogę się oprzeć...). Może kurczaczek tomrazom?...
Banda w polotach była "czworga",ale pierwsze skrzypce i tak grał Księciunio...;o)
Usuń10 ton powiadasz, przy pomocy Księciunia, wszak to jest nielegalne wykorzystywanie małoletniego ;)
OdpowiedzUsuńŚlicznie Księciunio się cieszy, więc to może jednak nie wykorzystywanie, no nie wiem, nie wiem...;)
Synowa coś wtrącała skromnie o opiece społecznej...;o)
UsuńZaciesz Księciunia najlepszy.:)
OdpowiedzUsuńMamy serię "od podziwu do euforii", a w promocji pisk zachwytu...;o)
UsuńI najwazniejsze ze Ksieciunio jest najszczesliwszy na swiecie!!!
OdpowiedzUsuńOn się przepięknie cieszy !! ;o)
UsuńAle fajna kupa :) piachu :)))
OdpowiedzUsuńTez bym sie pobawila - wiaderko, Lopatka i budowa zamku…
Ksieciunio slicznie sie cieszy! Bo ma z czego :)
Kupy piachu już nie ma, ale w piaskownicy mamy jakieś pięć ton...Wystarczy na jakiś zameczek...;o)
UsuńO tak, to rozumiem! Tyyyyyyle piachu! Też uwielbiałam.:) Moje dzieci też tak mają.:)))
OdpowiedzUsuńNo to dawaj na południe !! ;o)
Usuń