Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 5 lutego 2018

Trudne powroty...

     Roztrzepując śmietanę wyjrzałam przez okno, jakoś tak odruchowo...Może chciałam sprawdzić czy pogoda z nagła się nie poprawiła, i zamiast wilgotnych szarości ujrzę skrzące się na błękitach Słońce ??
     W każdym razie wyjrzałam i mój wzrok przykuło "coś"...
     "Coś" nie pasowało zupełnie do znanego mi krajobrazu i zakłócało go w sposób dziwaczny...Dziwaczny, bo nijak nie mogłam ogarnąć rozumem co widzę...Jednego byłam pewna, "cosia" być tam nie powinno, a był...
     Może to astygmatyzm podsunął mi znowu zakłamany obraz ??
     Może zmęczone oczęta dopominają się w ten sposób uwagi ??
     I już miałam zrezygnować z tego wyglądania i zabielić zupę roztrzepaną na atomy śmietaną, kiedy przyblokową alejką przemaszerował nasz młodociany Sąsiad, przypatrując się z uwagą w ten sam azymut...
     Odruchowo przeniosłam wzrok na "cosia", a on zaczął się ruszać...
     Dziwne to było po całości...
     Jakby dwa spore kołki wystawały z żywopłotu, a teraz dostały nagłych drgawek...Drgawek we wszystkich kierunkach...
Ki czort ??
     "Coś" się majtał w tym żywopłocie, a ja z coraz większą uwagą przeprowadzałam obserwacje...
     Zagrożenia nie przewidywałam, bo młodociany Sąsiad po zlustrowaniu sytuacji, poczłapał do domu...
     Nagle, majtające "coś" zniknęło w żywopłocie, a zza krzaczorów ukazała się tylna część człowiecza, żeby nie powiedzieć zad...
     Zad zachybotał niebezpiecznie w lewo, potem zachybotał w prawo, i okazało się, że do zadu doczepiony jest korpus...Równie niestabilny jak zad...
     Mózg podsunął mi wówczas odkrywczą myśl...
     To co wystawało z żywopłotu, to były dwa odnóża w obuwiu zimowym...
     Nim ogarnęłam swój geniusz, korpus się spionizował i zanim czerep pojął, że skompletował odnóża z zadem, a zad z korpusem, to odnóża ruszyły przez trawnik paralitycznie podrygując...Korpus usiłował utrzymać pion...Zad podążał zaraz potem...
     Sąsiad wraca z pracy !!
Ufff...
     Poczułam się jak nasi po odkryciu tajemnicy Enigmy...
     Sponiewierany był okrutnie, uloncany maksymalnie, ale azymut na dom wybrał prawidłowo i trzymał się go z determinacją, chociaż i krawężniki mu pod nogi podłaziły, i kostka brukowa rogi podstawiała...
Chwilę grozy przeżyłam kiedy pokonywał kolejny zakręt, bo żywopłot wprost się na niego rzucił, ale korpusem go Chłopisko nakryło, kilka ciosów kończynami górnymi zadało i po kilku próbach spionizowało się ponownie...
Kończyny dolne podjęły kolejną próbę dotarcia do drzwi...
Walka była zacięta...
     Kosz na śmieci niespodziewanie złapał Sąsiada za pasek od niesionej torby...
     Ławka-zbrodniarka przesunęła się podstępnie i wyrosła na samym środku trasy...
     Ale kurcgalopkiem dotarło Chłopisko do wejścia...
     Stanął, obciągnął kurtkę, poprawił czapkę, przetarł twarz dłońmi...
Wzór cnót wszelakich wrócił do domu...
Echhh... 

20 komentarzy:

  1. Noż ja myslałam, że Ty sam wracasz z jakiejś dalekiej eskapady ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze mi się nie trafiło tak się zsobaczyć...;o)

      Usuń
    2. No wiesz, nic złego nie miałam na myśli, moje powroty z działki na wsi wyglądają niewiele prościej, chociaż piję tam tylko zwykłą źródlaną wodę ;-)

      Usuń
    3. To oszołomienie świeżym powietrzem...;o)

      Usuń
  2. Oszsz to fajny ten sąsiad ,waleczny :-)))
    Ciekawe co jego rodzina na te powroty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waleczny po całości !! ;o)
      Pewnie wyrazy zachwytu słyszał przez kilka kolejnych dni...;o)

      Usuń
  3. On bezpośrednio z pracy tak wraca, czy zahacza po drodze o jakiś bar ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę....
    Zdolna bestia to nawet z powortu pijaka do domu potrafi perełkę literacką zrobić...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tam, chłop musi mieć męczącą pracę, skoro tak sponiewierany do domu wraca ....
    Żarty, żartami, ale z takim żyć i mieszkać, to ja dziękuję ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak sport ekstremalny...;o)

      Usuń
    2. "Wyjęłaś mi z ust" - ten sport ekstremalny... :-)

      Usuń
    3. Nic nie wyjmowałam !! Samo się wypsnęło...;o)

      Usuń
  6. Mmmm... Ale opis piękny!:))) Co prawda "kurcgalopkiem" zmieniłabym na "świńskim truchtem", ale i tak jest super.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieprzowinki truchtają z większą gracją...;o)

      Usuń
  7. Widziałam niedawno coś podobnego, tylko zamiast dwóch chwiejnych nóg, były cztery. Jeden, pijany jak bela wyrżnął na deszczu i leżał tak w kałuży. Drugi, jego kompan, próbował go podźwignąć i sam się wyłożył. I tak obaj leżeli utytłani w kałuży, ledwie żywi, bo tak naprani...
    Za to objęci, niczym para młoda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest prawdziwe uczucie !! Takie na dobre i na złe...;o)

      Usuń
  8. Jak mawiała moja babcia "umarłemu się nie przytrafi"

    OdpowiedzUsuń