Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 2 sierpnia 2016

Nauka nie idzie w las...

     - No popatrz...I w końcu umiemy...- stwierdził Pan N. z powagą...
     Ja tylko się uśmiechnęłam i z ogromną przyjemnością wystawiłam twarz do Słońca...
Umiemy...
     W życiu mieliśmy już ogrom wyzwań, miliony rzeczy, których szybciej lub wolniej musieliśmy się nauczyć, ale to zawsze było wyzwanie ponad nasze siły...
     - Bagatelka...Zajęło nam to ponad trzydzieści lat...A i wcześniej lekko nie było...- wymruczałam rozmarzona...
Chichot Ślubnego świadczył o tym, że się ze mną zgadza...
     Właściwie, to pierwsza udana próba miała miejsce sześć tygodni temu, ale wtedy jeszcze nie do końca wierzyliśmy, że uda się nam tą sztukę opanować do końca...Wiecie jak jest...Jedna jaskółka wiosny nie czyni...Ale po drugiej, trzeciej powtórce możemy chyba uznać, że umiemy...
     Co nas tak zafascynowało ??
Leżakowanie !!
Bezproduktywne...Leniwe...Beznadziejne nicnierobienie...
     A wierzcie mi, opanowanie tej sztuki było przez całe dziesięciolecia dla nas nieosiągalne...
Foczyć się na kocyku ??
Leniuchować na leżaczku ??
Bujać się na hamaku ??
Wysiłek ponad nasze siły...
     Urlopy spędzaliśmy zawsze bardzo intensywnie...Tak intensywnie, że kiedy byliśmy na Kujawach, to Szefowa Ośrodka (Kobieta ogromnej energii i niemiłosiernie zapracowana) oświadczyła po kilku dniach:
     - Od samego patrzenia na Was człowiek robi się zmęczony...
Ło Matko i Córko...
Od patrzenia ??
     Zaowocowało to tym, że gdziekolwiek się nie pojawiliśmy, Obsługa była przygotowana na najgłupszy nasz pomysł...Nawet kajaczek dostawaliśmy "spod lady"...  
     A kiedy ogłoszono pierwszą w sezonie potańcówkę, to kto się bawił do północka ??
My...
     Mieliśmy cały "parkiet" dla siebie, bo "nosiciele leżaków" odpoczywali przy stolikach...
     No fakt...Też mieliśmy wówczas "wolniejszy" dzień...
     Rano dwie godziny kajaczka, potem trochę pływania...Po obiedzie godzinka "na koniku" i dwie godzinki na korcie...Pikuś...
Wieczorkiem można było pobrykać przy muzyce...
     Tak spędzaliśmy urlopy zawsze...Nieprzyzwoicie zajęci...
     Kiedy stanęło przed nami wyzwanie w postaci Wrzosowiska...Hmmm...
No cóż...
Rzuciliśmy się w wir zajęć bez opamiętania...
     To, że opamiętania nie było wiem od Dagusi, która nam wiernie sekunduje na odległość...
     - Odpoczęliście chociaż chwilę ??- pytała niezmiennie...
     - Jasne !! Zjedliśmy obiadek, wypiliśmy dwie kawy i herbatkę...- wyliczałam...
     - To nie jest odpoczywanie !! - sugerowała Dagusia...
     Kiedy więc, trafiła nam się ta leniwa niedziela, zaraz pochwaliłam się tej statecznej Niewieście...
     - Nie wierzę !! - skomentowała...- Wy i odpoczywanie to są zjawiska, które nie występują w przyrodzie razem...
Ha !!
     Występują !!
     Można siedzieć na leżaczku i patrzeć bez emocji jak wyrastają chwasty...Można spoglądać w niebo i z rozmarzeniem wypatrywać bajkowych kształtów smoków, bazylisztów, albo liczyć samoloty...Można wyliczać na głos wszystkie rzeczy, które czekają na zrobienie, a potem zapytać...
     - Może się yerby napijemy ??
     I siedzieć dalej, czekając, aż czajnik ogłosi swoją gotowość...
Można !!
I my to już umiemy !!
     Wszystkiego się człowiek może w życiu nauczyć...Dosłownie wszystkiego...
Leżakowania też !!
     A może my tylko podświadomie zbieramy siły na wyjazd z Księciuniem ?? Może generujemy wszystkie moce na te dwa tygodnie ??
Hmmm...Jest to możliwe...
Szczególnie, że Pierworodny też jest z gatunku tych co na leżaczku siedzieć nie umieją...
Już coś tam "brzęczy" o zbiorowym nurkowaniu...
     Na pohybel !!
     Tyle zamków do zbudowania...Tyle wysp do zobaczenia...Tyle miejsc do zwiedzenia...
Można by śladami "Inferno" przeżyć jakąś przygodę...No i to nurkowanie wśród wraków...
A do tego, jak wisienka na torcie - Księciunio...
     Chyba trzeba będzie jeszcze na tym leżaczku posiedzieć...;o)

18 komentarzy:

  1. No to ..... do roboty!.... z tym leżakowaniem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to w repertuarze mam 10kg ogórków, pół kosza mirabelek i kilka innych atrakcyjnych zajęć...;o)Taka ze mnie leniucha...;o)

      Usuń
  2. Wyjaśnić to zmierzam:
    winien jest ten... leżak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę taka,
      obwinię hamaka...;o)

      Usuń
    2. A trzeba by rankiem
      dołożyć leżankę.

      Usuń
    3. Sprawa oczywista !!
      Winnych długa lista...;o)

      Usuń
  3. No no no to wyście są tacy ?????
    Miłego leżakowania :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygował mnie czas tego leżakowania, będę "strzelać" - 15 minut?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pudło !! To było intensywne, długoterminowe leżakowanie !! ;o)

      Usuń
  5. Rozumiem, że nicnierobienie macie już przerobione, teraz ogórki..:o)
    Gratulacje plonów, ich jakości i ilości!! Księciunio chyba dostanie jakiegoś "kwasiaka"???....:o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ogórki, i mirabelki, i węgierki już fioletem połyskują...Ciężko będzie o nicnierobienie...;o)
      Garnuszek słusznych rozmiarów nastawiony...;o)

      Usuń
  6. Wielu ludzi nie potrafi nie robić nic. To po prostu dla nich strata czasu.
    Jak się okazuje, nawet odpoczywania trzeba się nauczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nigdy nie mieliśmy do nicnierobienia talentu...;o)

      Usuń
  7. Od razu przypomniał mi się cytat ze znanej piosenki Rynkowskiego pt. "Jedzie pociąg": "nic nie robić, leżeć w trawie, chłodne piwko w cieniu pić".... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze Marylka i leżakowanie pod gruszą na dowolnym boku...Gruszę posiadamy...;o)

      Usuń
  8. Z pewnością zbieracie siły dla Księciunia.
    A ON jak się pojawi to i tak Was na obydwie /a właściwie na cztery/ łopatki przewróci. I ledwie będziecie dychać:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy świadomi czekającej zaprawy...;o)Nawet już zakupiłam tenisówki "na gumki", żeby się o sznurowadła nie potykać...;o)

      Usuń