No tak...Powinnam się domyśleć, że Wasze skojarzenia pójdą w takim kierunku...
Echhhh...
Albo alkoholiczka dla której szklanka ma zbyt małą objętość, albo choleryczka, która w napadach furii tłucze dorobek żywota...
Nic z tego !!
Jak wiecie, na Wrzosowisku mamy całe tłumy dzikich lokatorów, którzy nijak nie chcą z nami współpracować...
Powiem więcej...
Dzicy lokatorzy utrudniają nam żywot jak tylko mogą, żrąc, gryząc, kłując i brzęcząc paskudnie...
Wypowiedzieliśmy więc wojnę owym "latadełkom"...
Na pierwszy ogień poszło takie dziwo...
Ultradźwięki miały działać na gryzonie i owady...
Miały...
Bo czy działają, to pojęcia nie mamy...
Buczeć buczą, ale nasz zinwentaryzowany kret dalej działa bezkarnie, wyglądając spod ziemi co jakiś czas...
Hmmm...
Dokąd szkód nie czyni nam w uprawach, postanowiliśmy żyć w symbiozie...
Na owady owe ultradźwięki nie działają...
Może wrzosowiskowe owady odbierają na innych falach ??
Pojawiły się więc takie cudeńka...
Nie identyczne, podobne...
Ale zasada działania jest właśnie taka...
"Nasze" latadełka totalnie zlekceważyły zachwalaną pułapkę, a samo urządzenie rozsypało się pod wpływem wiatru...Ledwie dobę po powieszeniu...
No cóż...
Kto to widział, żeby w sadzie wiał wiatr ??
Producent tego "cudeńka" nie widział...
Wtedy Pan N. postanowił zrobić pułapki sam...
Wyczytaliśmy wszystkie możliwe sugestie, nabyliśmy sztuczny miód i pierwsze pułapki zawisły...
Po czterech dniach pułapki były dalej puste...
Ki czort ?? Czyżby owady rozmnażające się w takiej swobodzie, wytworzyły w sobie jakieś dodatkowe instynkty samozachowawcze ??
Zasiana kocimiętka dopiero puszczała malusie listeczki, zapas wrotycza topniał w oczach, a robale jak latały tak latają...
Po tygodniu zajrzałam z ciekawością do pułapek...
- No i co ?? - zapytał Pan N. głosem pozbawionym nadziei...
- Nie uwierzysz...Pełno mrówek !! Aż czarno !! - wyliczałam spostrzeżenia...
- Dobre i mrówki...- ucieszyliśmy się bez entuzjazmu...
Mamy po cztery mrowiska na metrze kwadratowym, więc jeśli nawet "wytłuczemy" połowę, to środowisko nie zbiednieje...
Kiedy zmonitorowałam pułapki po kolejnych kilku dniach, nadzieja zakwiliła radośnie...
- Są !! Są i osy, i muchy, i bąki !! - wyliczałam...
- A komary ?? - dopytywał Ślubny...
- W tej brai nie zobaczę...Pełno wszystkiego...
Pan N. zajął się wzmożoną produkcją pułapek, a ja napełniałam wszystkim co tylko wpadło nam do głowy...
Domowy ocet jabłkowy ?? Proszę bardzo...
Woda z cukrem ?? Proszę bardzo...
Miód z octem jabłkowym...Proszę bardzo...
Gnijące owoce i woda z cukrem...Proszę bardzo...
Już nawet nie wieszaliśmy tego na drzewach...Pułapki stanęły wszędzie...
I zapełniały się w ciągu kilku dni...
Ale prawdziwym hitem stały się pułapki z zacierem drożdżowym...
Zanim je przeniosłam ze stołu do sadu, każda z nich miała już po dwie-trzy ofiary, a kilka kolejnych krążyło mi nad głową, żeby tylko wcisnąć się do środka...
Bardzo proszę !!
To chyba najtańsze i najlepsze rozwiązanie jakie można zastosować...
Plastikową butelkę po napojach, obcinamy i do powstałego "kubeczka" wkładamy część górną, otworem w dół...Całość oklejamy, żeby się to jakoś trzymało w kupie i wlewamy do kubeczka substancję wabiącą (wedle fantazji)...Można powiesić...Można postawić...
Efekt ??
Latadła i pełzadła skuszone aromatami tłumnie włażą przez szyjkę do kubeczka i...No i tyle, bo wyleźć rady nie dają...W kubeczku mokro, otworek malusi...Zgon...
Możemy się napić kawy bez machania rękami we wszystkich kierunkach...Możemy usiąść na leżakach bez tupania nogami...Możemy normalnie pracować...
Brzęczenie latadełek jest teraz znakiem, że kolejny delikwent pakuje się do pułapki...
Niektóre owady (komary, osy, szerszenie) są okropne! Czasami proszę o to, aby zniknęły raz na zawsze! No ale cóż... :( Masz super blog, już obserwuję! Może tak wspólna obserwacja? Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
OdpowiedzUsuńWitam w skromnych, gordyjskich progach...:o) Miło gościć Zwierzętolubnego...;o)
UsuńU nas zeszły rok nijaki,
OdpowiedzUsuńmusiałem zwalczać prusaki,
a w tym roku, choć się staram,
nie napotykam komara!
Skoro twa tęsknota wielka,
Usuńmogę kilka sztuk wsadzić do pudełka...
Rozmnożą się szybko, to zagwarantuję,
i wtedy Ludwiczek ukłucie poczuje...;o)
U nas wszystkie... uschły,
Usuńa ja zadowolony jak nigdy!!
Zagłodziłeś komary ?? ;o)
UsuńPierwsze jak zobaczyłam te poucinane butelki pomyślałam że włożycie na patyki i w kretowisko ale wiem że całe butelki się nasadza na patyki bo my tak mamy bo kretowisk wiecej ni8ż nie wiem czego. nie ważne co tam wkładacie ważne że w końcu zaczęło działać na robale rożnej maści.:)
OdpowiedzUsuńKret nachodzi nierozważnie ??
UsuńPorozmawiaj z nim poważnie !!
Z nim nie da się pogadać o żadnej porze :) w zeszłym tygodniu przeniósł sie na przody domu i jak wrociłam z pracy nie mogłam otworzyc furtki bo tyle kopców narobił!
UsuńTo może Ty jesteś dzikim lokatorem ?? ;o)
UsuńAkurat taki opis wydrukowała mi koleżanka z sieci, kiedy jechaliśmy do rodziców na Mazury. Myślałam, że będzie tam plaga komarów. Nie udało się przetestować projektu, bo komarów ani na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńAle skoro takk piszesz, to już wiem, że działa:)) Dzięki za wdrożenie. Bo projekt projektem, ale z realizacją różnie bywa.
A zwłaszcza ze skutecznością.:))
Ot wot !! Cała tajemnica wynalazków leży w ich skuteczności...;o)
UsuńLecę (bez brzęczenia) robić pułapkę. Postawię przy drzwiach balkonowych. Bywaja u mnie osy skuszone orgią kolorów na balkonie oraz komary które nie brzęczą..... siadaja na człowieku bez ostrzeżenia i spijają.....
OdpowiedzUsuńTo najpierw łap komary, a potem osy, żeby zapach "mięska" czuły...;o) Albo nalej zacieru z drożdży...;o)
Usuń