Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zamach na Westalkę...

     Jako pierwszej klasy Westalka od kilku dni namiętnie rozpalam nasz kominek o godzinie 18:00...Nawet jak bym zapomniała to oczy Pana N. o godzinie 18:00 wyrażają "podziw" dla mojej ewentualnej sklerozy...
Procedury mam już opanowane...
Powiem więcej...
Udaje mi się owo źródło pożogi rozpalać od pierwszego "przyłożenia", więc powody do dumy są...
     Ściągam więc szybkę, nalewam płyn, nalewam olejek zapachowy (żeby się nam aromaterapia nie marnowała), zakładam szybkę i miotam ogniem w stronę pojemników z "cieczą zapalającą"...
Potem następuje czysta radocha...
     Przez kilka dni nie inwestowaliśmy w kominek żadnych środków, bo w moich przepastnych "magazynach" odkryłam fiolkę z olejkiem do aromaterapii...
Zapach był "księżycowy"...
     Nie mam pojęcia skąd "Autor" wie jak pachnie Księżyc, bo ekipa, która go nawiedzała jest raczej skromna, a sprawozdania o zapachach nic nie mówiły, ale skoro jest "księżycowy", to ja mu w życiorys zaglądać nie będę...
Z resztą...
Zapach był dla "nochali" miły...
     Po kilku dniach zapragnęliśmy wąchać coś innego niż rzeczony Księżyc...
     Pognaliśmy więc do "markietu" zwanego "Galerią" i nabyliśmy olejek zapachowy do kominków o zapachu sosny...


Echhh...
     Oczami duszy już widzieliśmy te romantyczne chwile, które spędzimy przy magicznych ogieńkach, a wokół będzie cudnie pachniało lasem...
     No to zaraz na drugi dzień postanowiliśmy się podelektować...
     Ściągnęłam szybkę...Płyn "ekopalny" wlałam do pojemniczków...Tackę na olejek umyłam dokładnie, co by nam sosnowych delicji nie zakłócał jakimś "Księżycem"...Rzuciłam okiem dla pewności na opakowanie z olejkiem i przeczytałam:

"ZASTOSOWANIE OLEJKU:
Aromatyzacja powietrza: lampki, kominki aromatyczne, nawilżacze powietrza."

Będzie cudnie !!
     Olejek wlałam...Szybkę założyłam...Kominek zapaliłam...
     I nim zdążyłam spojrzeć na Pana N., żeby roziskrzone oczka podziwiać, tacka z olejkiem zajęła się żywym ogniem i buchnęła słupem płomienia...
Orzesz...(ko)...
A cóż to za dziwo ??
     Toż olejek do kominków powinien ulatniać się delikatnie w procesie podgrzewania, a nie buchać niespodziewanie, krzywdę czyniąc kominkowi i przyprawiając właściciela o palpitacje "pikawy" !!
     Może jakoś nieporadnie tackę na olejek umieściłam zbyt blisko płomienia ??
     Co prawda "księżycówce" to nie przeszkadzało i ulatniała się ospale, ale wiadomo, że Księżyc sam w sobie wyrywny nie jest, a taka sosna to hoho...
     No to wzięłam "pogrzebacz", którego rozmiar mogę porównać do długopisu i przestawiam ostrożnie...
     Komory z "ekopłynem" przymknęłam, tackę z olejkiem w kącik odsunęłam...
Czekam...
Posiwieć nie zdążyłam, bo się olejek zajął w ciągu kilku sekund...
Ło Matko i Córko...
     Dobrze, że mimo nałogów dmuch mam jeszcze potężny i zagasiłam pożogę w zarodku...
     - Cóż ta Kobieta w sklepie tak zachwalała skoro to lipa jakaś ?? - zapytałam retorycznie...
     - Może on jest zbyt "firmowy" ?? - dociekał równie zainteresowany Pan N.
Coś mnie tknęło i po pudełeczko sięgam...
     Opis co prawda się nie zmienił i dalej przekonuje nas, że jest to ciecz jak najbardziej do kominków przystosowana, ale skojarzyłam, że w opakowaniu była jeszcze jakaś ulotka...
     Czytam...
     Chociaż łatwe to nie jest, bo mimo szkieł 2,5 i lupy z podświetleniem, literki są wielkości ziarenek maku...
     Po kilku minutach dobrnęłam do interesującego mnie fragmentu (3/4 ulotki to hymny pochwalne, jakież to dobro aromatyczne mam w dłoniach i jak zbawienny wpływ będzie ono miało nie tylko na moje ciało, ale i na duszę)...
Czytam, i czuję jak mi włosy siwieją...

"H226 Łatwopalna ciecz i pary.
P210 Przechowywać z dala od ciepła/iskrzenia/otwartego ognia/gorących powierzchni.Palenie wzbronione."

Ki czort ??
     To do jakich kominków ma ów olejek zastosowanie ??
Do wirtualnych ??
     Widział ktoś lampki do aromaterapii, albo kominki, co ciepła nie wydzielają ??
     A zapewnienia Sprzedawczyni o zastosowaniu ??
     A opis na opakowaniu ??
     Bozia nade mną czuwała, że do pojemniczka ledwie kilka kropelek owego cudactwa nalałam, bo jakbym chlapnęła od serducha, to jak nic z Westalki bym się w Strażaka Sama zamieniła...

13 komentarzy:

  1. Nie byłoby tak źle,
    już tytule bloga jest...
    przelewanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy płomień bucha,
      trzeba użyć ducha ?? :o)

      Usuń
    2. Myśl jest nazbyt sucha,
      wystarczy nie dmuchać!

      Usuń
    3. Ogień zza ognia ??
      To niepodobna !! ;o)

      Usuń
    4. Dmuchając, to heca,
      ogień się... roznieca!

      Usuń
    5. Jeśli w "dmuchu" wprawa,
      kończy się zabawa...;o)

      Usuń
    6. Gratuluję... szczęścia!

      Usuń
  2. Ciecz superpalną do aromatoterapii kominkowej to chyba jakiś " putin "wymyślił!..............:o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę jeszcze coś napisać. .....;o)
    Dzisiaj dłużej mam czynne łącze, co pozwoliło mi poczytać to, czego wcześniej nie czytałam.....;o) Zobaczyłam ilustracje tuptusiowe i po prostu dech mi zaparło ile tam jest uczuć do maleństwa, i jeszcze te Nochale - Mistrzostwo !!!! ....;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Twoje Dzieciaczki mają talent !! ;o)

      Usuń
  4. To widzę, że jeszcze tym razem Ci się udało:-)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zamiaru eksperymentować ponownie...Wracamy do "księżycówki"...;o)

      Usuń