Tyle się dzieje, a Gordyjka, jakby knebel połknęła...
Hmmm...
Jak się wytłumaczyć ??
Ściemniać nie będę...
Gordyjkę złożyło, a że babsko z niej uparte i byle co jej nie złoży, więc zgarnęła infekcje z całego chyba powiatu...
A że właśnie ją trochę "popuściło", więc klepie, bo jak to powiedział Pan Prezes...
"Gorzej być może zawsze"...
To zanim będzie "gorzej", postaram się jakoś ogarnąć ostatnie dni...
Na pierwszy ogień pójdzie "Porodówka"...
Kiedy pojechaliśmy do jednego z krakowskich Szpitali, aby wesprzeć na duchu Dzieciaki i podziwiać naszego Pierwszego Wnuka, Pan N. przechodząc korytarzem stwierdził...
- Ty to widzisz ??
Widziałam...
Pięknie urządzona sala porodowa...Pojedynka...Wygodny fotel wielopołożeniowy...Aparatura dla matki i noworodka...
Aż dech mi zaparło...
Śnię ??
Pokój Synowej to była "dwójeczka"...Niby skromny, ale wyposażony wystarczająco...Do tego łazienka...
Przez półgodzinną wizytę odwiedziły pokój trzy Pielęgniarki...
Mój szok się pogłębiał...
Słuchałam opowieści o narodzinach naszego Wnuka, oka z Niego nie spuszczałam, ale myśli błądziły daleko stąd...
- Bo to taki kombinat porodowy... - kontynuował opowieść Pierworodny...
Kombinat ??
Hmmm...
Fakt...Pretensje Młodzi mieć mogli, bo Dzieciaczek mógł się spokojnie urodzić za tydzień...Pan Doktor nie rozpoznał, że to "bóle zapowiadające" i z nadgorliwości wywołał poród...
Bastuś był gotów...Synowa nie...
Skończyło się ciężkim porodem, trwającym kilkanaście godzin...
To może świadczyć jedynie o niewielkim doświadczeniu Pana Doktora...
Ale kiedy we wspomnieniach pojawiły się odwiedzane przeze mnie "porodówki", to aż sobie westchnęłam...
Syna rodziłam na "ostrym dyżurze"...Na jednej sali rodziło nas cztery...Na czternastoosobowej sali ustawiono szesnaście łóżek, więc do łazienki dreptałyśmy po sobie nawzajem...Cztery prysznice, w tym dwa nieczynne...Te, które rodziły po czternastej dostały miejsca na korytarzu...Dzieciaki rozwozili na ogromnych wózkach, ułożone piętrowo...
Córcia przyszła na świat w Zaścianku...Leżałam w czteroosobowej "separatce"...Sale ogóle były dwunastoosobowe...Gdyby Pan N. nie był Honorowym Dawcą Krwi, to pewnie była bym zeszła w stronę światełka...Żony Dawców dostawały transfuzje poza kolejnością...
Córcię zobaczyłam dopiero po czterech dniach i wielkiej awanturze...
- I teraz czekamy na transfuzję...- kończył opowieść Syn...
- Może trzeba krew oddać ?? - zapytaliśmy z Panem N. jednocześnie...
- No coś Ty !! - usłyszałam oburzenie w głosie Pierworodnego...
I wtedy przyszło mi na myśl, że chyba zostałam gdzieś z w peletonie Świata...Czołówka mi uciekła...
To tak teraz wygląda "Kombinat"...??
Jakoś wydawało mi się, że będzie o sporcie i uciekła Ci czołówka tego siatkowego szaleństwa dzisiaj ;-)
OdpowiedzUsuńNo wiesz...Babciowanie babciowaniem, ale z aktu łaski Pana Prezydenta oczywiście korzystam...;o)
UsuńDobrze ,że ja dawno rodziłam mimo wszystko te sprawy mam za sobą, chcoćby nie wiem jak dobrze było :-)))
OdpowiedzUsuńI tu prawdę napisałaś...;o)
UsuńBiedna ta Twoja synowa :( mogła pewnie spokojnie urodzić parę dni później, a tak .... ci lekarze :((
OdpowiedzUsuńMoja rodzicielka, traumę poporodową to chyba ma do dzisiaj, bo nigdy nie chciała nic na ten temat opowiadać. Jakieś strzępki informacji jedynie. Jak wyglądało w naszym szpitalu, dowiedziałam się od koleżanki mej, która ma córkę niewiele młodszą ode mnie .... ehhh
Najważniejsze, żeby Maluszek dobrze się chował, a Młodzi szybko odnaleźli się w roli rodziców :)
Jakoś zawsze się zapomina o trudach, kiedy się przytuli takiego małego człowieczka...;o)
UsuńJa moich 36 godzin rodzenia też do końca życia nie zapomnę. Teraz to jednak inne czasy są ... A może też te akcje "rodzić po ludzku" itp pomogły.
OdpowiedzUsuńTylko na konowałów recepty nie ma. Jak byli głupi, tak są. U twojej młodej wywołali poród, u mnie nie chcieli przyspieszyć, ech...
Niestety, na durnotę Lekarzy sprzęt nie ma wpływu...;o)
UsuńChyba przebiję wszystkich i wszystko w tym temacie. Po urodzeniu drugiego dziecka zostałam położona na sali poporodowej 21-osobowej...
OdpowiedzUsuńTo było bardzo dawno temu oczywiście. Ale nie zapomniałam.
Jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu...;o)
UsuńDobrze,ze choć te porodówki na lepsze sie prawily .
OdpowiedzUsuńI gratulacje z narodzin wnuczatka a synowi i synowej - dzieciatka:)
Nie wszystkie niestety...;o)
UsuńGordyjko, czy ja dobrze pamiętam, że ty nadmorska jesteś? A jeśli tak, to które morze - bardziej z prawa, czy z lewa? Pozdrówka
OdpowiedzUsuńNajchętniej jakieś ciepłe bym wybrała...;o) Do morza mam kawałeczek...Przez caluśką Polskę...Ale z prawa...;o)
UsuńTo coś mi się pomerdało...:( Myślałam, że cię nawiedzę jak mara senna;)) Najlepszego:)
UsuńTrzeba było mówić wcześniej to bym się przeprowadziła...;o)
UsuńCzasy się zmieniły, sprzęty się zmieniły i nie koniecznie idzie to w parze z fachowością, poplątałam hehe, najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze :)) wszyscy szczęśliwi :))
OdpowiedzUsuńWszystko czytelne...;o) A szczęścia z dnia na dzień więcej...;o)
UsuńPorównując to, o czym opowiadała moja Mama, gdy mnie rodziła - ja rodząc moją Małą, miałam naprawdę królewskie warunki...
OdpowiedzUsuńświat się zmienia...na szczęście;)
pozdrawiam serdecznie!
Tak właśnie powinno być...;o)
UsuńPozdrawiam całą Rodzinkę,
OdpowiedzUsuńWszystkich!
Cała Rodzinka pozdrawia ulubionych Warszawiaków...:o)
UsuńPo południu jedziemy do... Michałka.
UsuńDoczekaliśmy się Gordyjko a nasze wspomnienia porodowe przejdą do historii rodzinnych ( ja 27 godzin na wieloosobowej sali, brrrrrr
OdpowiedzUsuńj
Będziemy opowiadać Wnukom spragnionym mocnych wrażeń...;o)
Usuń