Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

czwartek, 31 lipca 2014

Przytulenie młodości...

     Od trzech lat usiłowałyśmy dograć terminy...To nie było proste...Ona zajęta nieprzytomnie obowiązkami codziennego dnia...Mój terminarz zabazgrany do ostatniej linijki...
Lipa...
     Cóż może być gorszego, niż odzyskanie Przyjaciela po dwudziestu latach i taka niemoc, żeby Go uścisnąć ?? Żeby móc znowu spojrzeć w oczy...
     Kiedy Pani B. złapała mnie telefonicznie w czasie naszego polowania na płytki podłogowe, aż mnie przydusiło...
Orzesz...(ko)...
Znowu lipa...Nawet nie pogadamy...
     Kiedy ja oddzwaniałam po kilku dniach, "światełko" ewentualnego spotkania nawet się nie zajarzyło...
Ale w trakcie rozmowy zapytałam nieśmiało...
     "Może byś przyjechała ??"...
I nagle w słuchawce zapanowała cisza...
     - A wiesz, że chyba dam radę...We wtorek mogło by być ??
     To była muzyka dla moich uszu !! Takie "utwory" lubię najbardziej...
     Ale w duszyczce zalęgł się niepokój, że do wtorku jeszcze daleko, że pewnie coś wypadnie w ostatniej chwili, że może o czymś żeśmy zapomniały...
Poniedziałkowego popołudnia nie mogłam się doczekać...
Dzwonię...
     - Właśnie brałam telefon do ręki... - oświadcza mi Pani B., a mnie znowu po kręgosłupie leci ten trupi ślad... - trochę mi się pokomplikowało... - wyznaje... - ale dam radę !!
Ufff...
     We wtorek ściskam moją Przyjaciółkę z czasów "prehistorycznych...
     Pani B. to Przyjaciel, którego znam od zawsze...
     Taki z czasów łażenia po płotach, chowania się w liściach łopianu, i taplania się w kałużach...
     Jedyny Przyjaciel, który wiedział o moich wszystkich porażkach...Jedyny, który znał moją "ksywkę"...
     Drugiego takiego Przyjaciela "zasiedliłam" jako żona...
     Pan N. też zna Panią B. od wieków...
     To Ona kryła nasze pierwsze młodzieńcze uniesienia...To Ona podawała liściki...To Ona kiwała głową z wyrozumiałością nad naszym zauroczeniem...
Ona też, była Świadkiem naszej małżeńskiej przysięgi...
Nigdy nie zawiodła...
     Teraz stała przed nami i znowu mieliśmy po czternaście lat...
     Jak miło tuliło się do serca naszą młodość...
Kiedyś mogłyśmy siedzieć godzinami i milczeć...
Milczenie z Przyjacielem to taka miła rzecz...
Tym razem na milczenie czasu nie było...
Któż wie, kiedy znowu będziemy mogły siedzieć w środku nocy i rozmawiać ??
Było o Dzieciach, o pracy, o życiu, o marzeniach...
O wszystkim co nas łączy i dzieli...
O nas...

13 komentarzy:

  1. Ech gordyjko Ty to zawsze wzruszysz mnie, łezki mi się zakręciły... lubię takie teksty...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisałaś, pięknie...
    Cudowne spotkanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj my też mamy taką Tereskę,
    ale ona mieszka dwa przystanki metrem
    i była świadkową, Chrzestną Mamą.
    Teraz widujemy się rzadziej
    bo tylko na wszystkich imieninach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie spotkanie to jak najpiękniejsza bajka:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo z prawdziwym przyjacielem to jest tak,ze nawet po latach niewidzenia w mig odnajduje sie wspólny język:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się trafi na Prawdziwego,
      ma się ogromną przyjemność z tego...;o)

      Usuń