Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 8 czerwca 2014

Święto w Leuk, czyli znowu mamy po dziesięć lat...

     W 515 roku nazywano to miejsce Villa de Leuca, i mogę ręczyć słowem, że Przodkowie nie mieli pojęcia, jaką zmyślnością i dowcipem wykazywać się będą Ich Potomkowie...
     Fakt, że jest Ich niewielu, bo około 3500 Dusz, z czego ponad dziesięć procent to Rezydenci, ale ewidentnie nadrabiają jakością...
     Kiedy po raz pierwszy odwiedziliśmy miejscowość Leuk (niewątpliwie zagości Ona na moim "poletku" jeszcze nie raz), naszym oczom ukazał się widok niecodzienny i jednogłośnie zgłosiliśmy wielką ochotę na uczestnictwo w owej imprezie...
Mieć takiego farta i nie skorzystać ??
Niepodobna !!
     Co roku w Leuk odbywa się niesamowite święto, które mobilizuje wszystkich Mieszkańców, a Turystów przyprawia o prawdziwy zawrót głowy...I to bez względu na wiek...
     Miasteczko staje się bajkową Krainą, w której wszystko jest skierowane do Dzieci...
Od transportu...

 Po toalety...

Po prostu nie wypadało mieć więcej niż dziesięć lat...

     Zamknięto dla ruchu dwie główne uliczki Miasteczka, a miejsce poważnych przybytków zajęły miejsca niecodzienne...

     W sklepie obuwniczym pilnie poszukiwano Kopciuszka i tłumy Kandydatek przymierzały zaczarowany trzewiczek...W sklepie kosmetycznym wykonywano na poczekaniu magiczne makijaże...W cukierence Dzieciaczki przygotowywały deserki, które potem pałaszowały z radością...

Każda sklepowa wystawa była tematycznie dopasowana do całości...

Dorośli usiłowali wtopić się w tło...

     W pracowni malarskiej tworzono dzieła "wiekopojmne"...U okolicznych Rzeźbiarzy naszykowane były kawałki skał, małe młoteczki i małe dłutka...A Pani Plastyczka uczyła jak zrobić przesympatyczną myszkę z jakiś resztek...
     W każdym zaułku było coś nowego...W każdej bramie było coś ciekawe...

U podnóży zabytkowego Kościoła osiedliły się Krasnoludki...

A że pora była wczesna, więc szykowały śniadanie...

I jakoś wcale nie zwracały uwagi, że tuż obok spoczywała...

Tak, tak...
Śnieżka niestety znowu ugryzła to przeklęte jabłko...
No cóż...Nawet w Leuk czary złej Macochy działają...

     Wystraszeni złowrogim obliczem nie ośmieliliśmy się spróbować jabłek leżących w koszyku...
     Ruszyliśmy za to śladem pewnej sympatycznej stonogi...
Ale to już będzie następnym razem...;o)

9 komentarzy:

  1. A wy jakie mieliście przebranie? Ciekawam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My samą obecnością tworzyliśmy egzotyczny dodatek...;o)

      Usuń
  2. Powiem po prasku:
    ale radocha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne :-)))
    U nas w Dzien Dziecka jest Święto Piegusa,
    troszkę to inaczej ,ale też jest fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu zostaję....;o) wpadam co jakiś czas podejrzeć co tam w wielkim świecie, ale po co mi więcej?..;o).zostaję..;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie trafiłaś, bo z tego co zauważyliśmy to Leuk jest właśnie miastem Malarzy, Rzeźbiarzy, Grafików i Twórców przez spore T...;o)

      Usuń