Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 8 kwietnia 2014

Poszła zdrowa baba do Lekarza...

     Był naszym Lekarzem rodzinnym od dawna, właściwie to był nim kiedy jeszcze w Polsce nie istniało poradnictwo rodzinne...Taki fart...
     Był młodziutki, zaraz po studiach...Inni Pacjenci patrzyli na Niego podejrzliwie...No cóż...Uśmiechnięty, zaangażowany, zainteresowany, ale z twarzą Chłopaczka...
Kolejek do Niego nie było...
     Dla nas to było idealne rozwiązanie, szczególnie, że miał dar...Idealnie trafiał z lekami...A leczyć nas łatwo nie jest...
     Z czasem Pan Doktor zrobił jedną specjalizację, potem drugą, potem trzecią...I przyznam szczerze, że "upolować" Go w Przychodni nie było prostym zadaniem...
Kilka dni temu ruszyłam na polowanie...A co !! Wszyscy narzekają na Służbę Zdrowia, to ja sobie przynajmniej pójdę pooglądać...
     Jak na zdyscyplinowanego pacjenta przystało postanowiłam zaszczycić Pana Doktora wynikami badań z kwietnia 2013...Chyba pora ??
Przy okazji postanowiłam poprosić o kolejne skierowania...
     Zachodzę do Przychodni, a tam zgodnie z tradycją, wisi na drzwiach bumaga, że mój Doktor dzisiaj nie przyjmuje...
Orzesz...(ko)...
Pewnie gdyby przyjmował to poczekalnia byłaby zapchana Pacjentami, a tak to luzik...
     Wybrałam sobie z "łapanki" innego Znachora...
     Przesympatycznego, starszego Pana o przemiłym uśmiechu...
     
     - Jestem pacjentką Doktora L. ale polowanie mi się nie udało... - wyjaśniam na powitanie, a Pan Doktor ze zrozumieniem głową kiwa...
     - Przyniosłam wyniki badań z zeszłego roku...Chyba trzeba ?? - wykazałam należne zainteresowanie...
     - Trzeba... - utwierdził mnie Pan Doktor w słuszności decyzji i rozpoczął studiowanie...
     - Pan Doktor Ortopeda stwierdził, że mój kręgosłup to nie Jego działka... - komentowałam... - i kazał iść do Neurologa, ale Pani Neurolog też nie chciała mieć nic wspólnego z moim kręgosłupem i dała mi skierowanie do Poradni Bólu...Z zabiegów rehabilitacyjnych mam świadectwo uczestnictwa wzorowego, a do Poradni nie pójdę !! Ja chcę przyczynę leczyć, a nie objaw...- wyjaśniałam...
Pan Doktor słuchał mnie uważnie...
     - I co Pani zamierza ??- zapytał...
     - Poszłam w Tatry, przeszłam połowę Czerwonych Wierchów i ból przeszedł... - skwitowałam...
Pan Doktor wyglądał na lekko ogłuszonego wieściami...
     - Jak wlazłam to i zleźć musiałam... - informowałam o procesie tatrzańskiej rehabilitacji... - przecież nie będę Taterników na pomoc wzywać...A potem to już mnie tak wszystko bolało, że kręgosłup bolał najmniej...
Pan Doktor parsknął dziwnie i oczy mu się dziwacznie rozjarzyły...
     - A teraz boli ?? - zapytał...
     - Nie boli, bo prawie codziennie ćwiczę godzinę, jeżdżę na rowerku, na łyżwach, więcej chodzę... - relacjonowałam...
     - Czyli jestem Pani zbyteczny ?? - zapytał Doktor jakby ze smutkiem...
     - A gdzież by !! Skierowania potrzebuję na badania... - sprecyzowałam...
     - Nie wydam Pani...- oświadczył Doktor...
Orzesz...(ko)...
To po kie licho ja się produkuję...
     - Dlaczego ?? - dociekałam...
     - Bo szefostwo zaleciło, iż skierowania na badania wydaje tylko Lekarz prowadzący... - otrzymałam wyjaśnienie...
Ha !!
To ja mam na mojego Doktora polować do sądnego dnia, albo stać w gigantycznych ogonkach ??
Niedoczekanie...
     - A co muszę zrobić, żeby to skierowanie dostać ?? - dochodziłam...
     - Hmmm...Zmienić Lekarza ?? - zapytał mnie Pan Doktor...
     - No to idę podpisać deklarację... - oświadczyłam i już miałam podnieść szanowną tylna część z krzesełka...
     - Podpisze Pani jak wyjdzie...Może mnie tak od razu nie zwolnią... A tak przy okazji...Skoro już jestem Pani Lekarzem...Ten kaszelek długo już Pani ma ?? - zapytał...
     - Kilka tygodni...Bywam w przeciągach, więc czasem tak szczekam... - wyznałam, a Pan Doktor postanowił mnie osłuchać...
     - Kiedy było przeziębienie...?? - zapytał...
     - 6 tygodni temu...- oświadczyłam...
     - A katar ?? - dochodzenie trwało...
     - 3 miesiące temu... - wyliczałam w pamięci...
     - No to mamy piękne zapalenie tchawicy sprzed trzech miesięcy...Gratuluję !! - sarkastycznie oświadczył nowo mianowany Medyk z błyskiem w oku...
     - Ja wyjeżdżam za miesiąc na urlop !! - próbowałam Go zmotywować...
     - Przy dużym szczęściu i ogromnej dyscyplinie ma Pani pewną szansę jechać zdrowa...Niewielką, ale jest...- wymruczał...
Orzesz...(ko)...
     - A leki na wyjazd zapiszę Pani za tydzień...Jak Pani wyniki badań przyniesie... - Pan Doktor podał mi recepty i skierowanie z szelmowskim uśmiechem...
     O masz...Jeszcze mi się Doktor cwaniak trafił...

10 komentarzy:

  1. A nasz, po piętnastu latach, gdzieś się przeniósł
    i oswajamy następnego, ale to Pani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. L. był naszym Lekarzem przez 20 lat...:o) Chyba dojrzeliśmy do zmian...;o)

      Usuń
  2. Coś mi się wydaję, że jeszcze zaiskrzy miedzy wami... i mam tu na myśli iskierki sympatii, a nie wojenne grzmoty.
    I lecz się do cholery!!!
    Na co nam umarła Gordyjka

    OdpowiedzUsuń
  3. dwie pieczenie przy jednym ogniu udało ci się upiec.do tego przyjęta z marszu.No spróbuj tylko narzekać na naszą służbę zdrowia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mi nie wypada pomstować...;o) Dzisiaj byłam na badania - 15 minut...;o)

      Usuń
  4. Życie ci chłop uratował, a krtań na pewno! Pomstować nie wypada. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako żywo !! Prawdę rzekłaś !! Szczególnie, że tradycyjnie jest to Pediatra, a Pediatrzy wyzwalają u mnie instynkt opiekuńczy...;o)

      Usuń
  5. Jednak są na tym świecie dobrzy lekarze, nieprawdaż?
    j

    OdpowiedzUsuń
  6. No i trafił Ci się fajny lekarz, i chyba dobry skoro tchawicę rozeznał bez szczególnego badania:)

    OdpowiedzUsuń