No to czas na grafomanię...Chociaż nie powiem, jedno oko i ucho nastawione na "odbiór"...
Igrzyska pochłonęły nas zupełnie...Echhh...
Ale ten temat będzie chyba zasługiwał na osobne bazgranie...
Dzisiaj będą informacje "z frontu", czyli o tym cośmy zmalowali przez ostatnie dni...
Świętowanie walentynkowe rozpoczęliśmy jak wiecie od wizyty u Zębologa...Żeby sprawiedliwości dziejowej stało się zadość fotelem podzieliliśmy się z Panem N. sprawiedliwie...
To chyba jest to, o czym mówi przysięga małżeńska...
"Na dobre i na złe"...
Po tak rozpoczętym świętowaniu pozostało nam tylko dzieło owo kontynuować, a że nasza najfajniejsza Szefowa dała nam wolny dzień, więc ruszyliśmy "na Urzędy"...
Odkładane od kilku tygodni sprawy miały doczekać się szczęśliwego końca...
I nie powiem...
Walentynki to świetny dzień na urzędowe "załawienia"...
Urzędnicy jacyś tacy uśmiechnięci i spolegliwi...Nawet Pani "na zastępstwie", mimo wstępnej dezaprobaty ruszyła "swoją szanowną" z krzesełka...
Sukces !!
Sto procent realizacji...
I niewątpliwa satysfakcja...
Przynajmniej na kilka tygodni mamy spokój...Ufff...
Potem był walentynkowy spacerek i walentynkowa kawusia...Kawusia dodam niespodziankowa...
Do piątku byliśmy przekonani, że najlepsze "latte" podają na Rynku w Mławie...
No i niespodzianka !!
Dokładnie tak jak w przysłowiu...Cudze chwalicie, swego nie znacie...
Zaścianek cudnie nas zaskoczył...
To była bardzo niespodziewana niespodzianka...
Szczególnie, że "latte" miało bardzo sympatyczne towarzystwo...Szarlotkę i serniczek na ciepło z lodami...
Być łasuchem to nie łakomstwo, to stan ducha...;o)
Ale prawdziwe świętowanie nastąpiło dopiero w sobotę, czyli ruszyliśmy na łyżewki...
Kiedy Zbysiu Bródka zdobywał dla nas złoty medal, my wspieraliśmy Go z całych sił krążąc po naszym ulubionym lodowisku...
Ewidentnie "panczeny" to praca zbiorowa...;o)
Tyle, że tym razem nasze "łyżewkowanie" miało wpływ nie tylko na ilość zdobytych przez naszą Reprezentację medali, ale również na rozwój poezji...
Pan N. popełnił rymcioklepkę...
Lód w Katowicach, nie w ciemię bity,
Szkrab mały na lodzie nie został ubity,
Fajnie się jeździło,
za szybko skończyło,
ran ciętych nie ma,
a reszta to ściema...
A że poezja wymaga ponoć interpretacji, więc ośmielę się donieść, iż Pan N. poświęcił swoje szanowne cztery litery, aby ratować pewnego Szkrabka od upadku...
Dzisiaj przy każdym ruchu dodaje sobie otuchy stwierdzając...
"Ale Szkrabek cały"...;o)
doopa zbita ..
OdpowiedzUsuńzbite ciało ...
no to pięknie być musiąło !! :)
Zazdraszczaj Lilusiu miła,
Usuńże to Nie Twa poopa była...;o)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo to jakiś
OdpowiedzUsuńtam upadek,
najważniejsze
dalej... jadę.
Kiedy Szkrabów stada całe,
Usuńzagrożenia są nie małe...;o)
Wyrazy współczucia, ale tak to czasem z ratownictwem bywa ,
OdpowiedzUsuńże ratownik poszkodowany :-)
Gdy jesteśmy ratowani,
Usuńto Ratownik ma do bani...;o)
Bohaterski uczynek
OdpowiedzUsuńwykręcił Zbynek
i manewr mały
by szkrabek był cały!
ps. przy kawie na Rynku zawsze będę myśleć o Was i....zaściankowej szarlotce!
Miasta Partnerskie...;o)
UsuńWidocznie to był Zbynkowy Dzień...;o)
...czyli Walentynki romantyczne (zębolog) i bohaterskie:))) Piękne połączenie, nie to tamto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czekamy teraz na jakieś ordery...;o)
Usuń