Jak każda szanująca się Gospodyni Domowa, Gordyjka ubrała dzisiaj buciki i powędrowała uzupełnić zapasy...
Polowanie na "dziczyznę" uskuteczniła wczoraj, więc dzisiejsze zakupki miały być bez emocji...
Człapie sobie, człapie...Ptaszęta świergolą...Duszyczka w Gordyjce się cieszy...
Wiosna w lutym ??
Toż to jak kumulacja w Lotto !!
No to sobie Dziewuszka niespiesznie człapie...
Siateczki powoli się napełniają...
Portfelik się opróżnia...
Wchodzi Gordyjka do jednego z osiedlowych Sklepików i w progu ją zamurowało...
- Jak dobrze, że Pani przyszła !! - krzyknęła na jej widok Pani Właścicielka... - Czekałam od wczoraj !!
Rozejrzała się Gordyjka wkoło, kogóż to tak radośnie wita Kobieta i nijak euforii zrozumieć nie może...
Orzesz...(ko)...
Czyżby to jej skromna osoba takie emocje spowodowała ??
- Dzień dobry...- odpowiada grzecznie i czeka na jakieś wyjaśnienia...
Pani Właścicielka czeka z niecierpliwością, aż Gordyjka zakupy skompletuje, a kiedy ta do kasy podchodzi, Właścicielka przymilnie się uśmiecha...
- Widzi Pani...Mamy problem ogromny...Mąż wczoraj przywiózł nowe słodycze...Opisy takie jakieś nieprecyzyjne...Czort wie co się w tych papierkach kryje...A Klient przecież musi wiedzieć co kupuje...
I Pani Właścicielka zamilkła zawstydzona...
- Tak ?? - zapytała Gordyjka, bo ów wywód nie tłumaczył gromkiego powitania...
- Ja na diecie jestem...Ewusia, nasza Pracownica też się odchudza...Mąż się na tym nie zna...A Pani... - wymruczała nieśmiało i zamilkła znowu...
Stoi Gordyjka i gapi się na Panią Właścicielkę niczym gawron...Oczka szeroko otworzyła...Gębusia otwarta...
Ło Matko i Córko...
Cóż to jest ??
- Ja bardzo Panią proszę...- duka Pani Właścicielka...- niech Pani powie co to warte...- i podaje na otwartej dłoni garść cukierków...
Nim do makówki gordyjskiej dotarło cóż to wszystko znaczy, już miała gębusię pełną słodyczy, a Pani Właścicielka kasowała zakupy...
Sklepik zapełnia się Klientami...Pani Właścicielka skrupulatnie notuje...Gordyjka wcina cukierki...
- Bardzo pani dziękuję !! - słyszy na pożegnanie...- A to dla pani !! - i w siatce gordyjskiej ląduje woreczek cukierków...
Echhh...
"Żeby mnie takim ekspertem obwołali jakieś czterdzieści lat temu...Albo chociaż trzydzieści...Wtedy to ja dopiero spuścik miałam..." - myśli sobie Gordyjka...
Ale Ekspert to Ekspert...
Lepiej późno niż wcale...;o)
A mnie tylko proponują
OdpowiedzUsuńokazyjne czekolady Wawelu
o ileś tam tańsze, a ja dalej
wolę chińskiego Wedla.
Ja mam listę bardzo długą...
UsuńJestem czekolady sługą...;o)
Cóż mi zostało,
Usuńjadam niemało.
Hm... dedukuję ,że szczupła jesteś :-)))
OdpowiedzUsuńNic Ci chyba nie szkodzi, żadne tam słodycze i ciasta :-)
To możesz być ekspertem...
Dobrze dedukujesz Watsonie...;o) 50 kilo Eksperta od 34 lat...;o)
UsuńNo ja bym takim ekspertem była krótko, bo bardzo szybko bym się toczyła jak okraglutka beczka:))
OdpowiedzUsuńWarunki są, bo do domciu mam "z górki"...;o)
UsuńNiejedna osoba chciałaby takim ekspertem być, dobrze, że trafiło na Gordyjkę
OdpowiedzUsuńj
Ja tam nie mam nic przeciw...;o)
UsuńWow! Ekspert! Kłaniam się nicko pani Ekspert!
OdpowiedzUsuńCzuję się doceniona ;o)
UsuńGordyjka to ma szczęście, że cukiereczki na bioderkach się nie odkładają:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
I niech jej tak zostanie...;o)
Usuń