Jak wygląda budowa domu ??
Mnie nie pytajcie...
Po pierwszym sezonie, tak zwanym "przygotowawczym", w czasie którego gromadzono materiały budowlane, zostałam z placu budowy usunięta w trybie pilnym...
Dlaczego ??
Hmmm...
Przez niezrozumienie !!
Ale od początku...
Po bolesnym dla "Nielotów" okresie "wylewania fundamentów", który to okres charakteryzował się ciągłym: "idźcie stąd", "nie wchodźcie", "nie ruszajcie" i.t.p., nastąpił chwalebny okres "dostawy budulca"...
Na placu budowy pojawiały się pojazdy z cegłami, pustakami, deskami i innymi ogromnie interesującymi rzeczami...
Nasza obecność stała się pożądaną...
To co dla Dorosłych było udręką i ciężką pracą, nam przynosiło ogrom zabawy...
Wyładowywaliście kiedyś ciężarówkę pełną cegieł...??
Cudo, a nie robota !!
Ustawieni rządkiem podawaliśmy sobie owe cegły, pokrzykując radośnie...
To dopiero gratka...
Wprost nie mogliśmy się doczekać kolejnego transportu...
I wtedy właśnie zadano nam okrutny cios...
- To już ostatni kurs... - usłyszałam rozmowę Kierowcy z Ciocią (Świętą Kobietą)...
Ostatni ?? Koniec zabawy ??
Orzesz...(ko)...
Wieczorem, kiedy Dorośli zajęli się swoimi sprawami, postanowiliśmy kontynuować nasze "dzieło"...
Niczym "Cichociemni" ruszyliśmy w naszą misję...
Misję budowlaną...
Po naradzie przeprowadzonej w ogromnej tajemnicy, postanowiliśmy wybudować najpiękniejszy zamek na Świecie...
Zamek, na widok którego wszyscy oniemieją z zachwytu...
I to, zdradzę Wam od razu, udało się nam perfekcyjnie...
Oniemieli wszyscy !!
Czy z zachwytu ??
Gromada rodzinna Dzieciaków liczyła sobie sztuk kilka, zasilona miejscowymi Towarzyszami urastała do rangi Batalionu...
Jak skrzykiwaliśmy się na takie akcje ??
Nie mam pojęcia...
Jedno jest pewne...
Tam gdzie była szansa na świetną zabawę pojawiali się wszyscy, jak za dotknięciem tajemniczej różdżki...Bez maili i komórek...
Pięknie poukładane słupki cegieł i pustaków zamieniły się w kilka godzin, w baszty, korytarze, ganki i tajemne komnaty, a co bardziej rezolutni budowali również stoły, ławki i szafy...
Nasz "Zamek" posiadła również pięknych rozmiarów kuchnię, bo przecież każdy szanujący się Władca musi czasem coś zjeść...
- Nawet lochy wyszły nam przez przypadek !! - zauważył nagle jeden z Kuzynów...
Rzeczywiści...
Budowlę wznosiliśmy na wylewce parteru, więc zejście do piwnicy idealnie synchronizowało z resztą naszej budowli...
Pozostało "Zamek" zasiedlić...
I pewnie zabawa trwała by w najlepsze do białego rana, gdyby nie bolesny fakt, iż w nocy bywa ciemno...
Niewyobrażalnie dumni z siebie ruszyliśmy na spoczynek, głośno komentując fakt spodziewanych o świcie zachwytów...
- I kto to teraz posprząta !! - obudził mnie wrzask dochodzący na strych z kuchni dziadków... - Wszystkie cegły rozwłóczone po całej budowie !! Pustaki się poniewierają !! Ludzie stoją i na robotę czekają !! Kto tą dniówkę zapłaci ??
We wrzaski Wujka, pełniącego funkcję Majstra, wbijało się delikatne, szeptane, mruczenie Mamciaśki i Cioci (Świętej Kobiety)...
Poczułam szarpanie za ramię...
- Wujek chce z Tobą porozmawiać... - stwierdził mało radośnie Ojciec...
Hmmm...
Ze mną ??
Przecież ja nie mam nic wspólnego z tym "rozwłóczeniem" i "poniewieraniem"...Przecież my pięknie pobudowaliśmy "Zamek" i o żadnym "rozwłóczeniu" mowy być nie może...
- Ooooo !! - wrzasnął na mój widok Wujaszek... - Teraz się Waćpanna przebierzesz w galoty i migusiem sprzątać ten bajzel !! I żeby mi cegły w słupkach stały po obiedzie !! I zabieraj z sobą tą Bandę wyrodną !!
Ło Matko i Córko...
Niby z Wujka Budowlaniec, a wcale się na dobrej robocie nie zna...Fakt, że pewnie "Zamku" żadnego jeszcze nie budował, bo On nic tylko domy, i domy...Ale fachowość konstrukcji powinien przynajmniej docenić...
Wieść o naszej budowli lotem błyskawicy przebiegła przez Wieś, a że Mieszkańcy swoje Dzieci znali na wylot, więc w ciągu kwadransa na placu budowy pojawili się wszyscy "Winowajcy"...
Niektórzy prowadzeni sposobem "za ucho"...
To było okrutne doznanie krzywd !!
Taki piękny "Zamek" !!
Echhh...
Współpracę "w stadzie" mieliśmy opracowaną w sposób ponadprzeciętny...Szybko ustawiły się szeregi...I nasza budowla znikała z prędkością światła...Jeden słupek gotowy...Drugi słupek gotowy...Wujaszek przyglądał się nam z zainteresowaniem, a po dwóch godzinach zaczął wołać na śniadanie...
Jeść ??
Nie ma opcji...
Tak urażone ambicje apetytu nie mają !!
Kiedy ostatnie pustaki zostały ułożone, a wylewka pięknie zamieciona miotełkami zrobionymi z gałęzi, Dorośli rozpoczęli swoje przyziemne budowanie domu, a my ruszyliśmy w las "lizać" rany spowodowane brakiem zrozumienia...
Do domu wróciliśmy o zmroku...
Na kuchennym stole czekało na nas wielkie pudło czekoladek...
"Za dobrą robotę"...- tak pisało na pudełku...
Hmmm...
Czyli co ??
Czyżby jednak Wujek docenił nasze budowlane zdolności ??
Wolałam nie pytać...
Fakt jest fakt, iż przez kolejne dwa lata wakacje spędzałam na koloniach...
Wygnanie takie...
Może jednak Wujek obawiał się konkurencji ??
Wujek chyba przestraszył się Waszej kreatywności ;)) Niesamowity pomysł mieliscie z tą budowlą :))
OdpowiedzUsuńJednego czego nam nigdy nie brakowało to pomysły...;o)
UsuńTo żadna lipa,
OdpowiedzUsuńpiękna ekipa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWena wzięła mnie ochocza...
UsuńChyba mi się troi w oczach...;o)
Jednak to chyba jest moja racja,
Usuńbo "pomagacie" w złych sytuacjach.
I psocimy ile sił,
Usuńżeby dzień wesołym był...;o)
O szkoda,że aparatów wtedy nie było...
OdpowiedzUsuńFajny musiał być zamek :-))
Nie ma to jak wiek młody,
i pomysły się miało
i zwołać umiało... :-)
Może dlatego było wesoło, bo Człek nie musiał min do aparatu robić...;o)
UsuńKiedyś to były zabawy i pomysły, wyobraźnia podpowiadała, a teraz bez kompa ani rusz, zabawy na dworze staja się obce... fajne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńWyobraźnia musi pracować...Inaczej umiera...:o)
UsuńTeż myślę, że o konkurencję tu chodziło:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)