Brama z wykrzywionym szlabanem...Pan Ochroniarz w bardziej niż średnim wieku...Płyty chodnikowe pamiętające narodziny Córci...
W tym miejsce czas w Zaścianku się zatrzymał...
Hol nie tętni życiem jak jeszcze kilka lat temu...Nowy Zarząd przeniósł główne wejście do bocznych drzwi...
Kolejka Pacjentów tłoczy się do Rejestracji...
Pokonuje szklane drzwi i schodzę wysłużonymi schodami do poziomu -1...
Betonowe poręcze...Ściany w bliżej nieokreślonym kolorze...Olejna lamperia sięgająca ponad głowę...
Z każdym schodkiem zagłębiam się coraz bardziej w "minioną epokę"...
Przed kolejnymi szklanymi drzwiami z napisem "Rehabilitacja" kilka drewnianych ławeczek i rząd krzeseł pamiętających lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku...W uchylonym okienku wieczko od słoika po kawie..."Numerki proszę pozostawiać w pojemniku"...
Orzesz...(ko)...
"Wielki Świat"...
W poczekalni tłoczy się tłum...
Każdy zerka z zainteresowaniem w stronę szklanych drzwi...
Tajemniczy głos wyrzuca z siebie nazwisko kolejnego Pacjenta...
Pełna koncentracja...
...ski !!
Jak na stacji w Koluszkach w godzinach szczytu...
Z ławeczek podrywa się kilka Osób i ruszają w stronę drzwi...
Po chwili już widać kto jest szczęśliwym Wybrańcem...
Reszta wraca na strategiczne pozycje...
Stoję i rozglądam się po poczekalni...
Na ścianach poprzyklejane zalecenia jak należy się zachowywać w oczekiwaniu na zabieg...
Odrapane i brudne rury sterczą pod sufitem...Lampa z przykurzonym kloszem...Taka bardziej "oszczędna"...
Prawdziwy wehikuł czasu ta poczekalnia...
W końcu i na mojej twarzy pojawia się uśmiech...Wybranka...
Przekraczam zaczarowane wrota...
Małe pomieszczenia piwniczne rozdzielone zawieszonymi kotarami koloru pleśni...Powykrzywiana dykta w kolorze "kupki niemowlaka"...I jednostajny świergot urządzeń...
Po wąskim korytarzyku snują się Pacjenci zmieniający "stanowiska"...Kobiety...Mężczyźni...
Intymność zerowa...
Pani Rehabilitantka spogląda na mnie i rzuca z uśmiechem...
- Kabina nr 5 ostatnie stanowisko...
Przeciskam się przez kabinę nr 5 przepraszając za kłopot siedzących tam Pacjentów...
Jestem Farciara !!
Ostatnie stanowisko ma działającą kotarkę !!
Ufff...
Po kilku dniach już wiem, że w tym "przybytku" rządzi prawo dżungli, a miejsce w "ogonku" uzależnione jest od tego "kogo się zna"...
Ja nie znam nikogo...
Na dwa piętnastominutowe zabiegi tracę prawie trzy godziny...
Chaos...Zamieszanie..."Wciskanie swoich"...
XXI wiek, a tutaj jakby czas się zatrzymał...
Nie robią wrażenia nawet nowoczesne urządzenie...Jakoś tak "wtapiają się w tło"...
- Przepraszam... - słyszę zza kotary...- ale mój zegar nie buczy, a siedzę tutaj już z pół godziny... - informuje Pacjentka...
- A ktoś Pani ten zegar nastawiał ?? - pyta Rehabilitantka zdenerwowanym głosem...
- Chyba nie...Tamta Pani kazała mi tutaj usiąść to usiadłam...
Słychać przytłumione odgłosy słownego starcia...
- Przecież nic się nie stało !! - słyszę odpierane zarzuty...
Hmmm...No niby nic...
Kiedy po tych trzech godzinach opuszczam "kazamaty" i zamykają się za mną drzwi "Nowego Szpitala", uśmiecham się do siebie widząc rozjarzone słoneczko i nieskazitelny błękitek...
Teraz już wiem...
Rehabilitacja w Zaścianku polega na tym, że jak się już te "czeluści piekielne" opuści to człowiek musi się poczuć lepiej...
Jeśli nie po zabiegach, to na pewno z powodu odzyskanej "wolności"...
Wsólczuję. Ja właśnie chodzę na rehabilitację u siebie i jest super. Najbardziej cenię sobie ćwiczenia, ale i inne zabiegi są ok, ale to nowy ośrodek, pewnie to dlatego.
OdpowiedzUsuńKu własnej rozpaczy znam ten kontrast...Korzystałam z prywatnej rehabilitacji, więc kontrast doznać rani mi duszę bardzo dotkliwie...:o)
UsuńAle moja nie jest prywatna. Na NFZ chodzę :)
UsuńPowinnas pstryknac pare fotek z ukrycia, bo az trudno to sobie wyobrazic...
OdpowiedzUsuńW tym szalenstwie jest metoda, skoro po wyjsciu na swieze powietrze czujesz sie zdecydowanie lepiej :)))
To niezły pomysł, tyle że moja nokiśka kiepsko radzi sobie w ciemnościach...;o)
UsuńNa wyjeździe, w Krynicy M,
OdpowiedzUsuńmogliśmy się zapisać na jeden
zabieg reh. dziennie. Ja, szczęśliwie,
nie zapisałem się na nic, a żonka,
po pierwszym masażu m. grzbietu,
w czasie drugiego zrezygnowała
i tak tylko pozostały nam... spacery.
L
Ja do tej pory miałam bardzo dobre wrażenia po różnorakich zabiegach...Do tej pory...
UsuńJak zaczęłaś opowieść i nastał taki wilgotny klimat z pleśnią, to namawiam Cię do przeczytania książki Doroty Dziuby "Gdzie diabeł nie może".;o) To świetna lektura do poczekalni.;o))
OdpowiedzUsuńPrzy takim świetle to ja sobie mogę ewentualnie paznokcie pooglądać...:o)
UsuńZaczęłam czytać i byłam przekonana, że piszesz o miejscu, gdzie odbywają się u nas komisje lekarskie z jednego końca piwnicznej izby, a z drugiego rehabilitacje pacjentów z oddziału geriatycznego...masakra!
OdpowiedzUsuńWspółczuję Gordyjko:)
Zaklęte rewiry...;o)
Usuńdawaj Siostra do mnie :) ja już ścieżki wydreptałam :) a i czekać nie trzeba bo pacjenci nasi zdyscyplinowani i każdy swojej godzinki pilnuje,a w te trzy godziny to ode mnie do domu wrócisz :)
OdpowiedzUsuń