Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 18 lutego 2013

Carcassonne...każda podróż ma swój cel...

     Nie da się ukryć, że moja nabyta w niewyjaśnionych okolicznościach miłość do Twierdzy w Carcassonne spowodowała jedno...
Kiedy Młodzi powrócili ze swoich wojaży zasypałam Ich gradem pytań...
     - Jak tam jest ?? 
     - Jak pachnie ?? 
     - Co słychać ?? 
     - Co się czuje ?? 
     Jakbym oczekiwała, że będą uczestnikami jakiejś potyczki z Saracenami, albo poznali przez przypadek osobiście Pepina Krótkiego...
Syn ze świętą cierpliwością odpowiadał na moje pytania, a Synowa uśmiechała się wyrozumiale...
Fioł to fioł...Swoje prawa ma...


     Od 1659 roku Twierdza pozostawiona sama sobie niszczała powolutku. Jak widać na "pomieszkiwanie" nadawała się kiepsko, a koszty utrzymania budowli, nie służącej właściwie niczemu, były ogromne.
W 1849 roku Rząd francuski zdecydował, że Twierdza zostanie rozebrana...
Cegiełka po cegiełce...
Kamień po kamieniu...
     Za sam pomysł darła bym z nich pasy i solą posypywała...
     Widocznie i we Francji trafiają się w Rządach pomyleńcy...
     Nie były to sobie takie czcze zarządzenia, bo do niszczycielskich czynów rzeczywiście doszło. 
Część murów zniknęła...


     Wówczas podniósł się protest społeczny...
     Historyk Jean Pierre Cros-Mayrevielle i Pisarz Prosper Merimee rozpoczęli batalię o Twierdzę.
     Kampania na rzecz zachowania budowli i jej rekonstrukcji zakończyła się sukcesem, a ja osobiście uznaję ów fakt za ostatnie militarne zwycięstwo Twierdzy...
Każdy wie, że z Politykami walka jest trudna...
Saraceni to przy Nich "Pikuś"...
     Do pracy przystąpił Architekt Eugene Viollet-le-Due...


     Pięknie mu to wyszło...Nie ma co...
     Twierdza stała się znowu Głównym miejscem Miasteczka...
     Carcassonne to niespełna pięćdziesięciotysięczna "Mieścinka", którą rocznie odwiedza ponad trzy miliony Turystów...
Ale Twierdza nie stała się zamkniętym obiektem...
     Między murami zewnętrznymi, a fortyfikacją główną prowadzi droga łącząca części Miasta, i jak twierdzą Młodzi, chwilami jest tam taki ruch jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu...


Można również skorzystać z bardziej ekologicznych środków transportu...


     Wygląda to co prawda trochę jak na parkingu pod Morskim Okiem (i podobnie "bije" po kieszeni), ale dwa elementy różnią nasze kultury...
     Koń jaki jest każdy wie, ale koń w nausznikach ?? 
     Do tego z tabliczką mówiącą o kategorycznym zakazie klepania, głaskania i innych czułościach ??
Z owych środków transportu korzystają ponoć głównie Niemcy, Amerykanie i Japończycy...
Polacy chodzą na piechotę...
I szczerze powiem, że zrobiło to na mnie wrażenie, bo mury obronne ciągną się kilometrami, a zwiedzenie Twierdzy to "dniówka" z nadgodzinami...
     Kiedy jednak zdecydujemy się na podróż owym "dyliżansem" ominie nas powitanie przez rezydentkę Twierdzy Carcassonne...


Nie zauważymy również swojskiego widoku, który jest tak bliski sercom wszystkich polskich Turystów...


Nie spotkamy również Białej Damy sunącej powabnie między murami Warowni...


Chociaż niewątpliwie pozostanie nam więcej sił na zwiedzanie urokliwego Miasteczka...





     Dzięki swojej pięknej historii i jeszcze piękniejszemu wyglądowi Twierdza Carcassonne doczekała się uwiecznienia w kilku całkiem niezłych książkach...Jacek Komuda opisał ją w "Imieniu bestii", Kate Mosse w "Labiryncie", a Peter Berling w powieści "Czarny kielich. Tajemnica Templariuszy". 
Jednak prawdziwą sławę u Współczesnych Twierdza zyskała z całkiem innego powodu...




     W 2000 roku została wydana gra planszowa, która podbiła Świat i do dzisiaj zajmuje pierwsze miejsce w rankingach popularności...
Prosta i wciągająca, rozbudza wyobraźnię i emocje...
     
     - I wiesz Mamo... - opowiadał Młody... - udało się nam zrealizować nasze marzenie...
     Spojrzałam na niego lekko ogłupiałym od nadmiaru przyswojonych zdjęć wzrokiem...
     - Zagraliśmy w Carcassonne, pod murami Twierdzy, partyjkę...Wśród tłumów Turystów...Na chodniku...To było niesamowite !!



     A ja naiwna, przez tyle lat żywiłam nadzieję, że zaszczepiłam Pierworodnemu bakcyla historii...
Echhh...


6 komentarzy:

  1. Każdy lubi co innego :-)))
    Ale dobrze,że nie zniszczyli takiej pięknej Twierdzy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczytałam sobie zaległości:) A po twierdzy też bym się poszwendała:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. jantoni341.bloog.pl18 lutego 2013 21:53

    Najważniejsza obecność.
    LAW

    OdpowiedzUsuń