Odwiedził nas w sklepie tuż przed urlopem...Wszedł jak zawsze z promiennym uśmiechem i tuż za progiem oświadczył:
- Potrzebuję sprzętu...Wnuk ma komunię...
Rzeczowość owa ogromnie mnie rozbawiła...
- No to zdążył Pan w ostatniej chwili...Za dwa tygodnie zamykamy...
Pan N. rozpoczął poszukiwania czegoś odpowiedniego, a ja ucięłam sobie przesympatyczne pogaduchy...
Pana Stanisława znam od dwudziestu lat...Bywał Organizatorem imprez, w których uczestniczyliśmy z racji funkcji pełnionych przez Pana N.. Z ogromnym sentymentem wspominam owe imprezy, choćby dlatego, że odbywały się zawsze w Beskidach...Pan Stanisław był nieodłącznym ich symbolem...Zawsze uśmiechnięty, życzliwy, zaangażowany...Emanujący energią...
Spotkany przypadkowo na ulicy rozpromieniał się zawsze radosnym uśmiechem...
- Muszę przyznać Panie Stanisławie, że pięknie Pan wygląda... - rzuciłam w czasie tej naszej przedurlopowej pogaduchy, a Pan Stanisław aż pokraśniał z radości...
- Prawda ?? Przybrałem ostatnio nieźle na wadze !! Apetycik dopisuje...Jakoś po tej ostatniej chemii mi się poprawiło... - wyznał z nieukrywaną satysfakcją...
- Czas najwyższy, żeby się Pan tego "dziadostwa" pozbył !! - potwierdziłam...
Pan Stanisław od kilku lat walczył z "raczydłem"...
Walczył dzielnie...
Zmienił tryb życia...Zmienił upodobania...Bez szemrania słuchał Lekarzy...
Leczenie momentami wywoływało bardzo przykre efekty...
Ledwie kilka miesięcy temu Pan Stanisław ważył niewiele więcej niż ja, a na Jego uśmiechniętej twarzy wypisane było cierpienie...
Tym razem było inaczej...
Pan Stanisław kwitł...
- Jeszcze trzy "chemie" i zagram z Wnukiem w piłkę... - oświadczył z dumą...
Dwa dni temu Pan N. wrócił z pracy i zapytał ...
- Widziałaś klepsydrę ??
- Szłam prosto do sklepu...Nic nie widziałam...Kto ?? - czekałam na informację...
- Stasiu... - wyszeptał Pan N.
Przed oczami zobaczyłam uśmiechniętą, pełną satysfakcji twarz Pana Stanisława i usłyszałam pełne otuchy słowa...
"Jeszcze trzy chemie i zagram z Wnukiem w piłkę"...
Nie zagra...
Odszedł...
Dzisiaj Go pożegnamy...
Niewiele o Nim wiem...Prawie Go nie znałam...Nie wiem jakim był Mężem...Nie wiem jakim był Ojcem...Nie wiem jakim był Dziadkiem...
Jak dla mnie odszedł po prostu dobry, życzliwy Człowiek...
Smiutno...(*)
OdpowiedzUsuńZawsze tak jest jak odchodzą Dobrzy Ludzie...
OdpowiedzUsuńA w naszym bloku jutro pogrzeb...
OdpowiedzUsuń101 letniej sąsiadki.
Pozdrawiam.
LW
Piękny wiek...
UsuńDobrych ludzi żal... Co to będzie jak wszyscy dobrzy odejdą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gordyjko
Mam nadzieję, że tego nie dożyję...;o)
UsuńNiestety
OdpowiedzUsuńj