wtorek, 31 marca 2020

Detronizacja...

     Zostaliśmy zdetronizowani !!
     Może radość z tego faktu jest raczej z gatunku "śmiech przez łzy", ale detronizacja po tylu wiekach jest jak światełko w tunelu...
Nadzieja na rozum??
     Cały Świat wie, że jesteśmy specjalistami od "obchodzenia przepisów", od "fantazji ułańskiej" i od "lotów na drzwiach od stodoły"...Ta przypadłość stała się naszym narodowym znakiem...
Kiedy więc przeczytałam (bądź usłyszałam) jaką inwencją twórczą popisywały się niedawno inne nacje, serducho radośnie zadrżało...
Fakt...Przepełnione smutkiem, ale z tą durną nadzieją na rozum...
     Mimo mojego sceptycyzmu, większość Polaków zachowuje się racjonalnie...
     Brawo My !! - chciałoby się zakrzyknąć zbiorowo...
     Ale kawałek "drogi na szczyt" jeszcze przed nami, więc zachowajmy pokerową twarz...Może się "wirus" nie domyśli, że z nami łatwo miał nie będzie...Nadzieja !!
     Wróćmy do tej "detronizacji"...
     Kiedy dowiedziałam się, że Włosi, po ogłoszeniu zakazów poruszania (z wyjątkami), ruszyli na spacery z pluszowymi pieskami na sznurku, albo z pluszowymi kotkami pod pachą...Nie przeczę...Zadziwiłam się bardzo...
Takie pomysły to przecież nasza specjalność !!
Ewidentnie włoski Rząd nie był na to przygotowany, przygotowując rozporządzenie o treści: "z wykluczeniem spaceru ze zwierzętami"...
No to Włosi przewietrzyli pluszowe pieski, kotki, tygryski i misie...
Ponad tydzień tak wietrzyli, zanim Rząd dał radę zrobić nowelizację i wlepić w rozporządzenie:" z wykluczeniem spaceru z żywymi zwierzętami"...
Głupota ??
Nie !!
Fantazja ??
Tak !!
     Bo człowiek jest nieśmiertelny, dokąd nie umrze...Czym młodszy, tym bardziej nieśmiertelny...
     Lubię Włochów, chociaż Ich "nadpobudliwość" działa mi czasem na nerwy...Ale są spontaniczni, radośni i energetyczni...
     Od Nich się zaczęło i właściwie nie mieli szans...Gdyby to "pierwsze uderzenie" poszło w nas, to (wybaczcie brutalność) "trupy zalegałyby na ulicach"...
     Włoska Służba Zdrowia idzie na ostatnich oparach...Porównajcie możliwości...
     Ale wracamy do tematu...
     Podobną drogą poszli Hiszpanie...
     Tam już maskotki nie były na topie, ale masowo rozkręcono interes "wypożyczania zwierząt"...
I dlaczego się Im dziwić ??
     Pogodę mają piękną, temperament nie mniejszy niż Włosi, i mają siedzieć zamknięci w domach ??
     Spacer stał się luksusem i każdy chce skorzystać...
Pies dobro luksusowe !!
Się porobiło...
     Wyszło na to, że to my jesteśmy poniekąd winni tej zarazy...
Zaraziliśmy Europę "fantazją ułańską"...
     A że zaraza lubi się rozprzestrzeniać w zawrotnym tempie, to trzecią "perełką" mojego wpisu będą Amerykanie...
     "W schroniskach i azylach brak zwierząt do adopcji"...
Ło Matko i Córko...
Oni nigdy półśrodków nie lubili...
     Tyle, że jak działania Włochów i Hiszpanów można uznać za przejaw tej naszej "fantazji", tak działanie Amerykanów jest objawem bezduszności...
     Co będzie za miesiąc, dwa, czy pół roku z tymi zwierzakami ?? Co z nimi będzie, kiedy spacer przestanie być "dobrem luksusowym" ?? Wrócą do schronisk, bo nikomu już potrzebne nie będą ??
     Przez miesiąc nic wielkiego się nie stanie, ale jeśli to będzie pół roku, to zwierzak przejdzie kolejną traumę...Porzucony jak jednorazowe rękawiczki, albo maseczka...
     No cóż...Egoizm objawia się różnie...
     Mam nadzieję, że nasz egoizm objawi się racjonalnie...
Dbam o siebie !! Siedzę w domu !! ;o)
Nawet Matka Natura nam pomaga, załamując pogodę jak tylko może...;o)
Przy takiej aurze, to ochotników na psie spacerki trudno znaleźć...;o)

niedziela, 29 marca 2020

Husky ?? Nie husky ?? Pisz pan: rasowy !!

     Zaściankowy las stał się azylem przeciwwirusowym dla okolicznych mieszkańców...Do grona stałych użytkowników (czytaj: piesolubnych) dołączyła reszta Narodu...
     Nie powiem, wszyscy lepiej lub gorzej przyswoili sobie obowiązujące nakazy...Nawet jeśli drepczą tłumy, to drepczą w słusznych odległościach i z zachowaniem systemu dwójkowego (wyjątki oczywiście też się trafiają)...
     Można powiedzieć, że życie towarzyskie przeniosło się do lasu...Wracamy do "korzeni"...
     Sobotni wieczór był cudnej urody...
     Kilkanaście stopni na termometrze...Słoneczko zalotnie mruga z błękitów...Lekki wiaterek szeleści suchym listowiem...
     - Idziemy na spacerek ?? - pytam przekornie Luckiego...
     A ten już stoi "ubrany" w przedpokoju i śmieje się radośnie...
     Odkąd zrozumiał słowo "spacerek" radochy mamy jeszcze więcej...;o)
     Człapiemy sobie niespiesznie...
     Na leśnej ławeczce, przy jednym z głównych "traktów" siedzi trójka "Meneli" (nie lubię tego słowa, ale najlepiej obrazuje kto zasiadał)...
Są już odpowiednio "zmenelowani", więc przyciągam smycz, a Lucky posłusznie drepcze przy nodze...
     - To husky !! - autorytatywnie stwierdza jeden...
     - Nie...- zaprzecza kobitka...
     - Mówię ci, że to husky...- trwa wymiana zdań...
     - Mówię ci, że nie...
     - To jak wygląda husky ??
     Dłuższa chwila ciszy, więc zakładam, że kobitka usiłowała zmusić do pracy szare komórki...
     - Inaczej !!
Victoria !!
Proste jak budowa cepa...;o)
     Mijam ławeczkę, o dziwo nie słyszę gromkiego "dzień dobry", co jest zaskoczeniem, bo Menele zawsze grzecznie się witają...Ale kiedy jestem krok dalej, słyszę...
     - Proszę Pani !! Czy to husky ?? - pyta ten "autorytatywny"...
     - Nie...- wyjaśniam, a spoglądając na kobitkę, dodaję...- To mieszaniec sznaucera...
     - Aha...- wiedza dociera do adresata...- Sznau ?? Co ?? - docieka...
     - Mieszaniec SZNAUCERA...- prawie literuję...
     - Mówiłem ci, że rasowy !! - facet kończy dyskusję...
A ja mam "zrobiony" cały wieczór...
Człapiemy sobie niespiesznie...Chichoczę pod nosem...
Wiatr jakoś radośniej zaszumiał...

piątek, 27 marca 2020

Rzeczywistość w czasach zarazy...

     Jaka jest ??
     Pewnie niczym nie różni się od Waszej...
     Siedzę w domu...Zaliczam codzienny, godzinny spacer z psem do lasu...Raz w tygodniu uzupełniam zapasy (w osiedlowych sklepikach)...
     Pan N. pracuje...
     To wyzwanie nam wystarcza...
     Jego Firma nie ma możliwości zawieszenia, czy pracy zdalnej...Trzeba by było potem wszystko "zaorać" i zaczynać od nowa...
     Pracownicy dojeżdżają wspólnym przewozem (więc rozsądek mile widziany), potem przez osiem godzin przebywają w swoim gronie...
Poza dezynfekcją rąk i prysznicem niewiele można zrobić...
Od kilku dni "na bramie" mierzą Im gorączkę...
     Jeśli się trafi jeden "nadgorliwiec" to rozpęta się "piekło"...
Zakład zostanie bez obsługi, a Osiedle pewnie odetną od Świata...
Nie jedną grypę już nam tak sprezentowano...
Ale tego scenariusza staramy się nie brać pod uwagę...;o)
     Najgorszym "dopustem" jest fakt, że od trzech tygodni nie widzieliśmy Wnuków...I nie zapowiada się, że Je do Świąt zobaczymy...
     Księciunio odliczający skrupulatnie "wolne" Dziadziusia nerwowo do tego podchodzi...My czujemy się jak zdrajcy...
I chociaż ulgę przynosi fakt, że Misiowy Tata pracuje w domu (więc bezpiecznie), że mieszkają z dala od skupisk miejskich i dysponują ogródkiem, wiem, że lekko nie jest...
     Lucky po orędziu Prezydenta głębiej zakopał pod swoją kanapą wędzone, świńskie ucho, a w naszej sypialce schował sobie parówkę, jakby rozumiał, że idą ciężkie czasy...Ale zaliczył też wielki sukces...
     Lucky zaczął się bawić piłeczką !!
     Jedna z ostatnich traum została pokonana !!
     Nie mam pojęcia, kto z nas cieszył się najbardziej...;o)
No i jeszcze jeden sukces...


     Wrzosowisko bez smyczy !!
     Ależ to była radocha...;o)
Paradował jakby się do defilady szykował...;o)
     Wrzosowisko zimę przespało spokojnie, szkód żeśmy nie zauważyli...Wiosna budzi się powolutku...
     Narobiliśmy się oczywiście, jak na dwóch pracoholików przystało...Krzyże nam "uszami" wychodziły...;o)
     I przypomniałam sobie jedną z wypowiedzi "świecznikowca"...Jakoby epidemia była bardziej niebezpieczna dla wsi...
     Weź się chłopie ogarnij !!
Z Sąsiadami żeśmy pogadali na odległość 40 metrów...
W okolicznych sklepikach jest wszystko, włącznie z papierem toaletowym...
Apteki zaopatrzone "po sufit"...
Klienci przestrzegają wszystkich zaleceń...
     Z czym Ty chłopie masz problem ??
Tutaj nikt nie organizuje "koronaparty" !!
     Dobrze nam ten wyjazd zrobił...
     Świat "na hamulcu" tutaj wydaje się bardziej normalny...;o)

środa, 25 marca 2020

Czas ostrzyć dzidę...

     Z wiadomych przyczyn podczytuję teraz portale o piesełach i innych psicach...Toż to człek rozumem wszystkiego nie ogarnie...No to podczytuję...
     Behawiorystów tłumy całe...Treserzy prawie doskonali...
     Jedni wrzucają porady...Inni kuszą się o obszerne artykuły...Co bardziej wyrywni piszą książki...
Dlaczego ??
Bo mogą !!
     Przecież pieseły strajku nie ogłoszą, reklamacji nie złożą...
A nie powiem...
     Niektóre proponowane "eksperymenty" są wręcz kuriozalne...
O tych pisać nie będę, żeby się głupota nie rozprzestrzeniała...;o)
Ale...
Kilka perełeczek do percepcji mi przemówiło...
     Dowiedziałam się, że tak zwane "psie mamy", czy inni piesolubni, którzy wręcz genetycznie umieją się dogadać ze swoimi ulubieńcami, przypadłość ową mają po swoich praprzodkach...I to nie tych sprzed stu-dwustu lat...
     Ta genetyka przenosi się od tysiącleci i dotyczy czasów plemiennych, kiedy to nasi praprzodkowie udomowili wilkowate i przy ich pomocy polowali na strawę...
     Ponoć owo "udomowienie" zadziałało w obu kierunkach...
Właściwie logiczne...
Żeby się porozumieć potrzebny jest dialog !!
     Przemawiał praszczur do prapieseła...To mu prapieseł odpowiadał łaszeniem, podawaniem łapska i lizawkami...
     I taki praprzodek wiedział, że jak jest łaszenie to prapieseł chce do lasu, a jak łapę podaje to chce na łąkę...Proste ??
     Ale przecież w takim plemieniu podział obowiązków był ścisły, więc się myśliwym nikt w interes nie wciskał i nikt prapsiego języka nie poznał...
     Praprzodek swoją wiedzę przekazał potomkowi, ten następnemu, ten kolejnemu...I się po wiekach okazało, że się wie, ale "niewiadomoskąd"...
     W sumie, fajnie pomyśleć, że taki praprzodek byle ciurą nie był, i chrustu nie zbierał, tylko ze zwierzem dzikim przez puszczę pomykał i jeszcze dziksze stwory za uszy do wioski targał...
     To mi się bardzo spodobało !!
     Innym czytelnikom też, bo protestów w komentarzach nie było...
     Jak Świat Światem wiadomo, że niektóre egzemplarze ludzkie świetnie się ze zwierzakami dogadują !!
    

poniedziałek, 23 marca 2020

Człowiek wygrywa z systemem, ale...

     Każdy jakoś tam odnosi się do koronawirusa...No cóż...Trudno się dziwić...Taką mamy rzeczywistość...O nim myślimy (choćby podświadomie)...O nim mówimy...O nim słuchamy...O nim oglądamy...
I chociaż sytuacja jest bardzo poważna...
To będzie wpis "po gordyjsku", czyli "od d**y strony"...
     - Wszyscy wiemy, że nasz system opieki medycznej kulał, kuleje i (niestety) kulał będzie...
Ale...
     - Lekarze, Pielęgniarki, Ratownicy Medyczni, Służby Pomocnicze, spisują się na 6+, i wszystkie doniesienia o Ich poświęceniu i zaangażowaniu wywołują w nas pozytywne myśli i życzliwe uśmiechy...
Człowiek wygrywa z Systemem !!
     - Wszyscy wiemy, że nasz system edukacji był, jest i (niestety) będzie niedowartościowany...
Ale...
     - Profesorowie, Nauczyciele, robią wszystko, żeby Młodzież nie pozostała bez edukacji...Wszyscy którzy chcą się uczyć, uczyć się mogą...Z kulawym systemem informatycznym...Nawet z brakiem dostępu do neta...I chociaż Ich starania nie są tak widoczne, i tak wieści się rozchodzą wywołując poczucie jakiejś tam stabilizacji...
Człowiek wygrywa z Systemem !!
     Naszą "psyche" poprawia niewątpliwie postawa Strażaków, Policjantów, Wojska...Bezcenna jest postawa Sprzedawców i Aptekarzy...
I mogłabym "nadziewać" te moje "Dobre Dusze" bez końca...
     Harcerze...
     Wolontariusze...
     Pomoc Sąsiedzka...
Zawsze twierdziłam, że dla Polaka im trudniej tym lepiej !!
Może dlatego, kiedy następuje stagnacja, Polak usiłuje sobie "tę górkę" stworzyć...
     Ale, że w każdej beczce miodu jest łyżka "dziegciu", więc i ja troszkę goryczki dołożę...
     Moim zdaniem, jedyna grupa społeczna, która tego narodowego egzaminu nie zdała, są Dziennikarze...
     Dziennikarze, rozdmuchujący bzdurne informacje bez sprawdzenia...Dziennikarze walczący "o wejścia" zamiast o prawdę...
     "Papier" wszystko przyjmie ??
     Krzykliwe tytuły ociekające "krwią" podnoszą ciśnienie Czytelnikom, wzmagają niepotrzebny stres, u niektórych doprowadzają do depresji...Człowiek jest tylko Człowiekiem...
     Dziennikarstwo to ponoć misja...
Misja ??
Jaka ??
Ludziom mało dramatów ??
     Wrzucanie fejków jest szkaradne !!
     Siedzą bezpiecznie przed monitorkami, klepią co im wyobraźnia do czerepów podrzuci i ekscytują się "wejściami"...
     Masz jakąś informację ??
1. Sprawdź ją !!
2. Rzetelnie ją opisz !!
3. Nie dokładaj: "widzimisię" !!
     Żadna Psyche nie jest z żelbetonu...
     Jest nam trudno, a za tydzień będzie jeszcze trudniej...Za dwa tygodnie możemy wszyscy mieć objawy depresyjne...
     Chcecie mieć w "CV" Emeryta, który "odkręci gaz", "zarzuci sznurek", albo po prostu "przedawkuje leki" ??
     Dziennikarzu !! Bądź jak Reszta Narodu !! Rób co trzeba !!
     Może za miesiąc nikt już nie będzie zwracał uwagi na Twoje bredzenie i wypociny...   

sobota, 21 marca 2020

Matko Ziemio...Broni nie składamy !!

     Błądząc po niezliczonej ilości "wydziałów" spotkaliśmy się z urzędasami i Urzędnikami...Jedni siedzą z dumnymi minami posiadaczy pieczątek...Drudzy zapoznawszy się z problemem usiłują pomóc, wesprzeć, doradzić...
I nikt nie ma wpływu na kogo trafi...
     Mur niechciejstwa w wydziale budownictwa ??
     Pełne zaangażowanie całego pionu wydziału rolnictwa !!
     Spycholipa w wydziale zagospodarowania ??
     Wykopaliska wręcz archeologiczne wydziału map !!
Sinusoida nastroju i napięcia nerwowego...
     - Chyba będzie po szwajcarsku...- oznajmiłam Panu N. po dogłębnych analizach w wydziale rolnictwa (chciało Im się nawet konsultować "wyżej", sprawdzić wyłączenia w prawie budowlanym i stosowane w przepisach niuanse)...
Wyszło, że nasza prowizorka będzie trwała...
     Przyczepa ??
Echhh...
     Ale po powrocie do domeczku zaczęliśmy wybierać...A było w czym...
     Rynek tak zwanych "domków holenderskich" jest ogromny i świetnie zaopatrzony...Oferowane ceny wywołały poprawę nastroju...Połowa kosztów "drewniaka"...
Plan "B" zaczął się klarować...
Właściwie, to przez dobę się wyklarował...
A potem okazał się niewypałem !!
     "Holenderskiego domku" w Polsce nie postawisz zgodnie z prawem !!
1. Nie ma takiego pojęcia w Polskim prawie.
2. Nie jest przyczepą bo nie ma rejestracji.
3. Przekracza skrajnię taboru w ruchu drogowym.
4. Do przemieszczania potrzebuje lawety.
5. Zgłoszony podlega prawu budowlanemu (!!) i musi spełniać dokładnie takie same wymogi jak "drewniak".
Wracamy do punktu wyjścia...
     Skoro mamy o coś "walczyć", to niech to ma sens...;o)
Wracamy do "drewniaka"...
Maleńkie światełko w tunelu jeszcze się jarzy...
     2 ary BR-ki...(grunt rolny-budowlany)...
Ale musimy poświęcić drzewa...
I znowu dusza łka...
Już wiemy, że w tym roku tego nie ogarniemy...
     Jeśli uda się nam załatwić pozytywnie papiery, Wrzosowisko czeka prawdziwa rewolucja...
     Ale wbrew obowiązującemu prawu będziemy walczyć o ten nasz rolny ugorek...Niech rodzi...I chociaż uprawnień nie mamy do tego siania i sadzenia, postaramy się Matki Ziemi nie ukrzywdzić...;o)

czwartek, 19 marca 2020

Papierologia ma się wyśmienicie...

     Pamiętacie jak w grudniu prosiłam Was o "trzymanie kciuków" ??
No cóż...Nie pomogło...
     Mieliśmy zamiar wystawić drewniany domek, żeby nasza wrzosowiskowa prowizorka się skończyła...
     Przepisy w tym względzie zmieniły się 2015 roku, w założeniu miały zostać złagodzone i okrojone z biurokracji...Jak jest w rzeczywistości ??
Totalnie nielogicznie...
     Nasza działka w rejestrach określona jest jako rolna...Bez planu zagospodarowania...Z jednym przeznaczeniem: uprawa rolna...
     Teoretycznie możemy na niej postawić budynek do trzydziestu pięciu metrów kwadratowych na "zezwolenie"...Możemy, albo nie możemy...
     Miejsce wybraliśmy rozsądnie...Teren do upraw się nie nadaje...Sad, wkoło stare orzechy włoskie (nawet chwasty nie chcą rosnąć)...
Żeby nie zagracać terenu budynek miał mieć antresolę z przeznaczeniem na magazynowanie "przydasi" i suszenie ziół...
Nie zmarnowalibyśmy ani centymetra "ziemi ornej"...
Byliśmy gotowi płacić zwiększony podatek za wyłączenie tego metrażu z produkcji rolnej, chociaż jak wspomniałam nic na nim nie wyrośnie...
     Logiczne ??
Poniekąd...
Zgodnie z obowiązującym prawem:
     1. Nie można stawiać budynków z antresolą na "zezwolenie".
     2. Ziemia w naszym sadzie jest klasy IIIB, więc nie podlega wyłączeniu.
     3. Gdybyśmy byli Rolnikami, to co innego (teraz nie posiadamy uprawnień nawet do siania marchewki).
     Do "zgłoszenia" poproszono nas o dołączenie takiej ilości załączników, że otarliśmy się o budowę Wersalu...
Ale...(Kocham to słowo)...
     Urzędnicy nie widzą problemu, jeśli "wybudujemy" to cudo na ziemi klasy IVA !!
     I po wielu perypetiach (okazało się, że dla naszej działki nie ma map geologicznych wykonanych koło 1956 roku - po reformie rolnej), dzięki ogromnej życzliwości i zaangażowaniu Pana Rafała z "map", już wiemy !!
     Domek możemy sobie zmajstrować, ni mniej ni więcej, na środku ornego kawałka !!
     To dopiero wynalazek...;o)
     Do tej pory sadziliśmy tam ziemniaki, albo ogórki...Tam mamy "stary" zagon truskawek...
     Gdzie logika ??
Poszła w piz...u !!
     Ochrona ziemi ??
Moja logiczna dusza łka...
Nijak tego ogarnąć rozumem się nie da...
     Urzędnicy kiwają głowami ze zrozumieniem i tyle...Litery prawa nie złamie nikt...
     Przepisy do 2015 roku były durne, teraz są równie durne, albo i durniejsze...
     Papierologia ma się wyśmienicie...

wtorek, 17 marca 2020

Test na cierpliwość...

     Oni występują już dwadzieścia lat na estradach całego Świata,my pokochaliśmy ich muzykę zaraz potem...Zdobycie płyty było wówczas podobnym wyczynem jak wspinaczka na Mont Everest (przynajmniej u nas)...Ale człek kochający zawsze jakoś daje radę...
     Ja uwielbiałam jeździć samochodem w Ich towarzystwie...Bywało, że porwana muzyką przejechałam jakiś zakręt, albo "zaspałam" na zielonym...Kiedy w Firmie kiepsko się działo, wymykałam się do samochodu "na jeden kawałek"...
     Po prostu...Koili mi duszę...Kleili mi duszę...Z marazmu wydobywali utracony uśmiech...
     Od dziesięciu lat usiłowaliśmy zdobyć bilety na "żywy występ"...
     I za każdym razem odpadaliśmy w przedbiegach...
Albo Oni występowali setki kilometrów od Zaścianka...Albo my byliśmy czasowo niewydolni...
     Dziesięć lat !!
I nagle w zeszłym roku, wracając z "andrzejkowego" wypadu do Białki...
     - Gregorianie w Krakusowie !! - wrzasnęłam w "nagusku"...
     - Kiedy ?? - rzeczowo zapytał Pan N.
     - Nie wiem...Nie doczytałam...- i głupio mi się zrobiło...
     Po powrocie do domu zamiast wypakowywać manele rzuciliśmy się w wir internetu...
     Godzinę później, podjarani jak po skręcie, chichotaliśmy radośnie, a bilety "wisiały" na lodówce...
     Mamy !!
     I spoglądaliśmy na te bilety przez ponad trzy miesiące...
A potem...
Echhh...
     Po ogłoszeniu zakazu organizowania imprez mało paluchów nie połamałam wklepując adres strony...
I tak przez tydzień...
     Impreza nie została odwołana natychmiast...Trasa była ogólnopolska...A nawet europejska...
     Trzymałam się tej szansy jak tonący brzytwy...
Po tygodniu zamieszczono info...
     Przenosimy imprezę na grudzień !!
Victoria !!
Że to ponad rok czekania ??
     Poczekamy...
     Skoro czekaliśmy te dziesięć...
Znowu jestem uchachana jak norka...
     Gregorianie na żywo !!
     Niech Im Bozia da zdrówko !! ;o)  

niedziela, 15 marca 2020

Cztery pory roku...Jesienne, psie smuteczki...

     Wnuki pożegnały nas całuskami, buziaczkami i papatkami...Księciunio pomiział się z Babcią i oczka zaszły smuteczkiem...Koniec wyprawy powinien być w Konstytucji zabroniony !!
     Misiowi Rodzice nie zrealizowali swoich planów na "tydzień bez Dzieci" (bo się pochorowali), ale przynajmniej wyglądali na wyspanych i wypoczętych...
     Dziadkowie...No cóż...Na wyspanych nie wyglądali, na wypoczętych tym bardziej...Ale "uchachani" byli niczym dwie norki...;o)
     Czas ruszać po tego, który wyprawowy okup zapłacił największy...
     Ruszamy po Luckiego !!
Listopadowy pobyt u "Cioci Dominiki" wielkiego wrażenia na nim nie zrobił...Ledwie trzy miesiące wcześniej zaznał "krat" boleśniejszych, a wcześniej bolesnego żywota...Teraz był pięć dni !!
Kiedy miał wejść do budynku, siadł na progu i przemawiał do mnie po psiemu...
     "Przecież byłem grzeczny...Kocham was...Nie zostawiaj mnie !!"
Nawet "Ciocia Dominika" zauważyła, że mówić się nauczył pięknie...
     To było trudne pożegnanie...
Siedem miesięcy robi różnicę...
Lucky był w rozpaczy...
Ja wyszłam z hotelu ze łzami w oczach...
Dobę przepłakał...
A potem przeszedł w znany nam tryb: Uwaga !! Czekam !!
Niewiele jadł...
Siedział i wypatrywał...Bo miejscówkę dostał z drzwiami balkonowymi...
Widział nas jak podchodzimy do budynku...
Nie zawiedliśmy !!
Szczekał...Piszczał...Skakał...Biegał...Łasił się jak kotek...
A potem wsiadł do samochodu szczęśliwy, położył łebek między siedzeniami i oczu z nas nie spuszczał...
Byle do domeczku !!
     Lucky był szczęśliwy...
     Wskoczył na swoją kanapę i przespał dobę...
Ewidentnie nawet na drzemki sobie nie pozwalał...
     No i "syndrom wrzosowiskowy"...Nie zrobił kupy...
Nie jego teren...
     Jest taki zmęczony, że nawet na głaskanki przychodzi ociężale...
To będzie wielki minus naszych Wielkich Wypraw...Minus potężny...
Dobrze, że przed nami same Wyprawy Wrzosowiskowe !!
     Do maja może nam psisko ten Zakopiec zapomni...;o)

piątek, 13 marca 2020

Cztery pory roku...Zima i lato...

     Kolejny dzień wstał jeszcze piękniejszy !!
     Matka Natura postanowiła pokazać Księciuniowi i Princesce za co można pokochać Góry...
     Plac zabaw wypiękniał...

Na pierwszym planie bałwanek...Dla nie wtajemniczonych: stworek z trzech śnieżnych kul...;o)



     Z tego wszystkiego Księciunio zapomniał, że zjazdy "tyrolką" są niebezpieczne...


     A Princeska zapomniała, że ma dopiero 2,5 roku i koniecznie musiała spróbować, więc Dziadziuś był "pchaczo-trzymaczem"...;o)


     No to Babcia zapomniała, że swoje lata w krzyżu ma i też śmignęła...A co ?! Ale zdjęcia nie dostaniecie...;o)
     I to wszystko po to:

Princeska wszystko otrzepywała ze śniegu...;o)

     Dla najpiękniejszego uśmiechu schowanego "w kominku"...;o)
     Tyle, że Wielka Wyprawa jeszcze się nie skończyła !!
     Ruszyliśmy do Zieleńca, żeby wjechać na Kasprowy...
Trasa do Zieleńca nam się udała !!
     Princesce zaliczamy zdobycie połowy pierwszego "ślaku", bo małe nóżki dały radę przejść tylko tyle...
     Księciuniowi zaliczamy zdobycie drugiego "ślaku" (po Kościeliskiej i Mroźnej zdobytej dwa lata temu, w wieku prawie trzech lat)...
     Babci zaliczamy 1,5 "ślaku", (ta połowa od Wnusi. której się nóżki popsuły i na widok każdego samochodu wołała głośno "brumbrum")...
     Dziadziusiowi "ślak" zaliczamy do trzeciej potęgi !! Bo odwiózł nas do ostatniego możliwego punktu (dziękujemy Panom ze Straży Miejskiej, że pozwolili nam wypakować Ekspedycję na zakazie zatrzymywania się i postoju), zaparkował "naguska" kilka kilometrów dalej, gnał biegiem, żeby wesprzeć Babcię z Wnukami, a w drodze powrotnej wykonał dokładnie to samo, tylko na odwrót (najpierw przebiegł drogę z Zieleńca, a potem podjechał po ledwie żywe Towarzystwo)...
     Kasprowego żeśmy nie zdobyli, bo kolejka do kolejki była wielka jak Tatry !!
     Ale radosne okrzyki Princeski na widok Dziadzia i "brumbrum" zniwelowały zawód...;o)
     Księciuniowy smuteczek Babcia rozpędziła w momencie...
     - Musimy wypróbować tę kolejkę !! Trzeba będzie zorganizować jeszcze jedną Wielką Wyprawę na Kasprowy Wierch !!
     Oczka się roziskrzyły, uśmiech wrócił...Będzie Wyprawa !!
A że nie można zostawić Wnuków z niedosytem wrażeń...


(Coś dla Dagmary...;o) )



     Wspaniale urządzona piwnica, w której królują myszki różnych gatunków...
     Zwiedziliśmy ją siedem razy (co najmniej), bo Princeska chciała być wszędzie na raz, popiskując przy tym po mysiemu...;o)
     Była nawet mysia norka...


     Księciunio rozpatrywał aspekty techniczne...
     Princeska na babcine hasło, że jest to telefon do myszek, od razu zadzwoniła do swojej ulubienicy...
     - Halo !! Mimi ?? Pipipi...
     I już była trzy pomieszczenia dalej, co niewątpliwie wpływało na kondycję Dziadziusia, który to wszystko filmował...;o)
     To był kolejny Piękny Dzień z Wnukami !!
     Zakończony oczywiście "najważniejszą godziną"...;o)
     A że Dziadkowie szybko się uczą i wiedzą, że zakończenie Wypraw jest dla Księciunia bardzo bolesne, więc wcale się nie przyznali, że kolejny dzień przyniesie powrót do domu...Jedna nocka smutków mniej...;o)
     Dlaczego "lato" - zapytacie ??
     Bo w ten dzień w Zakopcu było 16 stopni, a w drodze do Zieleńca mijali nas narciarze "w krótkich rękawkach"...Tak się nam ta "zima" rozhulała...;o)
     W dzień wyjazdu po śniegu nie było nawet śladu, a ulicami płynęły potoki wody...Potoki wody i potoki samochodów, bo rozpoczynał się weekend i wszyscy marzyli o spotkaniu z Zimą...
     Ale do tego, to trzeba być Księciuniem i Princeską...;o)

środa, 11 marca 2020

Cztery pory roku...Zima !!

     Babcia obudziła się kilka minut po trzeciej i ruszyła szykować "napitki"...Wnuki przebudzą się za kilka minut z ogromnym pragnieniem...
     Ale kątem oka zerknęła Babcia przez okno i zamarła...
Czyżby ??
A może to tylko nocna ułuda ??
No to się Babcia upewniła !!
     Pada śnieg !!
I to jak pada...
Klękajcie Narody !! - tak pada !!
To się szeptanka z babcinego serducha wyrwała...
     "Boziu !! Jak Cię proszę !! Zostaw nam tego śniegu chociaż odrobinkę na rano !! Dzieciaki tak by się ucieszyły !!"
A że wiadomym jest, że Bozia Dzieciaczki kocha najbardziej, więc...


     Taki powitał nas poranek !!
     W koło zima i końca ni ma !!
     Sypało przez szesnaście godzin !!
Czyli, że co robimy po śniadanku ??
     Wiadomo !! Saneczki !! I bitwa na kulki !! I brodzenie po kolana w śniegu !! I bałwanek !! I zjazdy na pupie !! I nawet Babcia zająca złapała...;o)




I oczywiście, herbatka pita "na stoku"...;o)



     Dobrze, że się Dziadziusiowi udało "wywalczyć" saneczki, bo łatwo nie było...Sezon skończony...Wypożyczalnie pozamykane...Ale Dziadziuś dał radę !!
     Kiedy ubranka były już odpowiednio mokre, a brzuszki odpowiednio puste, ruszyliśmy na poszukiwanie "mniam-mniam"...


     A później...
     Trzeba było odpocząć i czekać na "najważniejszą godzinę"...;o)
     Mieliśmy w pokoju dwa zegary...Jeden zepsuty, na którym ustawiliśmy "wzorzec", a drugi chodził bardzo prawidłowo, i bardzo wolno...
     Kiedy na obu była ta sama godzina w naszej kwaterze podnosił się niewyobrażalny wrzask, pisk, tumult, a przepychankom końca nie było...
     To była "najważniejsza godzina", czyli 18:05 !!
     O 18-tej otwierano basen i Wnuki codziennie czekały na przebieranki i wymarsz w "ślafroczkach" z kółeczkami...
     Otwieraliśmy drzwi od basenu i witał nas promienny uśmiech Pana Ratownika !!
     Pięknie się uśmiechał na widok naszej Wnuczki...;o)
Dlaczego ??
     Bo to był basen dla Doroślaków !! Metr pięćdziesiąt głębokości !! Babcia z trudem stawała na dnie...;o) Przy pierwszym podejściu, kiedy "wrzucaliśmy" Wnuczkę do basenu, Pana Ratownika aż poderwało z krzesełka...Ale kiedy zobaczył dalszy ciąg, rozpromienił się cudnie i tak już Mu zostało...;o)
Naszym Wnukom głębokość basenu nie przeszkadzała...



     Były zawody w pływaniu na pleckach...Były tańce w koło...Było nurkowanie...Było pływanie bez kółeczek...A przede wszystkim...Były okrzyki radości !!
     Pan Ratownik chował się za gazetą i chichotał razem z nami...;o)
     Pewnie żałował, że "sesje" trwają tylko trzydzieści minut...
     Ale kiedy Princeska pokazywała na "bąbelki", a Księciuniowi "ząby się trząsły", ogrzewaliśmy się pięć minutek i ruszaliśmy do kwatery...;o)
     Kolacyjka...Bajeczka...I bez marudzenia żadnego...

Babciu !! Ale piękna ta lampa...;o)

    Posiadamy najgrzeczniejsze Wnuki na Świecie !! ;o)

poniedziałek, 9 marca 2020

Cztery pory roku...Wiosna...

     - Gdzie ta zima, Babciu ?? - smętnie zapytał Księciunio...
     - Nie mam pojęcia...- odpowiedziałam zgodnie z prawdą...
     Minka mówiła sama za siebie...Księciunio był ogromnie zawiedziony...Nawet plac zabaw wyglądał smętnie...


     Dziadziuś wyszukał najbliższą "oślą łączkę", z nadzieją, że może na sztucznie naśnieżanych zboczach coś tej zimy zostało...


     Ale kaskady spływającej wody jasno mówiły: tutaj zimy nie ma !!
Czy to przeszkoda do zabawy ??
Gdzież tam !!
     Księciunio porwał "jabłuszko" i dzielnie moczył pupę...;o)


Nawet Babcia nie miała odwagi zaprotestować...;o)
     Princesia spróbowała czy się nartki nie zepsuły...


I chyba się podobało, bo radosne okrzyki było słychać w całym Zakopcu...;o)
     Ale nie tak radosne jak tu...


     Papugarnia !!
     Nie powiem...Nawet Dziadkowie byli zaskoczeni...
Spodziewaliśmy się ekspozycji za szybami...
Kiedy Kasjer spoglądając na moją dłoń powiedział:
     - Tę rękę niech Pani stara się trzymać w kieszeni, wskazując błyszczącą obrączkę...- pomyślałam, że mu się wiosna na mózg rzuciła...


     Księciunio był ZADZIWIONY !!
     Princesia wydłubywała z kubeczka ziarenka i usiłowała nakarmić nimi każdą papużkę !!
     Ale hitem było to:


     Dziadziuś z papugą na głowie !!
Nawet się ptaszysko zaczęło mościć...;o)
     Pani Opiekunka w mig się zorientowała, że gości wyjątkowo radosne egzemplarze, więc szybko i Princeska i Księciunio dostali po papużce w posiadanie...A Dziadziusia upodobała sobie jeszcze ogromna błękitna ara...
Babcia dostała pamiątkę "na dłużej"...
     Jedna z papug oskubała babciny plecaczek z ząbków zamka błyskawicznego !!
Wystarczyło dosłownie kilkadziesiąt sekund...
Widocznie zamek odpowiednio błyszczał...;o)
     W wyśmienitych humorkach ruszyliśmy dalej...
Gdzie ta zima ??
Może wyżej ??
     No to Gubałówka !!
Princeska pierwszy raz jechała kolejką...
Księciunio pierwszy raz jechał kolejką szynową w Górach...
Radocha bezcenna !!
Jeden pisk...;o)


A na Górze było tak...


Niby zima, ale jakoś kiepsko to wyglądało...
     Chyba, że...


Jest !!
Znaleźliśmy !!
     Śnieżna karuzela pontonowa...
Bardzo fikuśny wynalazek...
I przydatny !!
     Potem był jeszcze domek do góry nogami, w którym Babcia mało zgonu nie zaliczyła...;o)
     Znaleźliśmy sanie Świętego Mikołaja...

Najpierw Księciunio woził Princeskę...

Potem Princeska woziła Księciunia...

I kolejny przydatny wynalazek...
     W czasie zimowego odśnieżania, śnieg zalegający na ulicach i chodnikach zwożono do parków miejskich...
Efekt ??
     Mimo kilkudniowego ocieplenia Małolaty mają swoje górki i przedwiośnie nie jest tak "bolesne" dla Turystów...
A Dziadkowie nie muszą ciągle słuchać:
     - Gdzie ta zima się podziała ??


     Powrót na kwaterę był bardzo cichutki...;o)
     A o 19-tej zza naszych drzwi rozlegało się tylko cichutkie pochrapywanie...
     Nawet "najważniejszej godziny" nie było, więc o tym, następnym razem...;o)

sobota, 7 marca 2020

Cztery pory roku...Zakopane ;o)

     Kiedy od grudnia słyszy się i czyta ciągle, że ta zima to do luftu jest, i nawet przeciwnicy malowniczej pory roku wykazują się tęsknotą, to nie robi już na człowieku wrażenia...Ale kiedy Wnuki, ze smutnymi minkami wyglądają na każdy płateczek śniegu...Echhh...
     No to Dziadkowie ogłosili Wielką Wyprawę !!
     Pojechaliśmy tej zimy szukać...
Księciunio przejęty bardzo, bo strasznie tęsknił do wypraw...
Princeska jako Iskierka Rodzinna nie potrzebowała specjalnej zachęty...
Lucky został w Psim Hotelu u Cioci Dominiki...
No cóż...
Dziadkowie wykazali się odrobiną rozsądku...;o)
     To pierwsza Wielka Wyprawa Princeski i mogła się skończyć różnie...Wszak Wnusia ma dopiero 2,5 roku !!
     "Nagusek" wyładowany pod sufit, bo Wyprawa z dwoma Nielotami generuje ogromną ilość "przydasi", Dziadziuś nastawił odpowiednią muzę i ruszamy...
     Kierunek: ZAKOPANE !!
Zimy ani widu, ani słychu...
Aż tu nagle...

JEST !!

Z każdą chwilką większa !!

Z każdą chwilką piękniejsza !!

Żebyście słyszeli ten pisk zachwytu, który rozlegał się w "nagusku"!!!

Teraz pozostało nie zgubić Gór i zimy...;o)

     Ale w pierwszej kolejności "mniam-mniam" i zakwaterowanie...;o)
     Tak Wnuki Dziadków z sypialni wyrugowały...


     I chociaż noc była "potwornicka", bo Księciunio nam się pochorował i wymiotował Bidulek aż do rana...
     Świt powitał nas tak...



     Zapowiadała się Wspaniała Wielka Wyprawa !!