środa, 29 listopada 2023

Laserem po oczach...

 Zaczęło się tak...

Potem krótki spacerek, żeby kręgosłupki się nie buntowały...

A potem...




     Havasi Symphonic Concert Show...

Havasi - był...

Symphonic - nie było...

Concert - nie było...

Show...?? Hmmm...

     Ja bym była skłonna opisać to jak "widowisko światło-dźwięk", ze wskazaniem na "światło"...

     Jeśli Pan Havasi jest "światowej sławy węgierskim Pianistą", to trudno...Być może...Ja się na światowych standardach mało znam...

     Do Tauron Areny przyjechał zarobić pieniądze...

Zarobił i wystarczy...

     Sądząc po minach Widzów opuszczających Arenę, spora część miała podobne odczucia...

A szkoda...Bilety tanie nie były...

     Nas Pan Havasi na pewno ma z głowy, tłoku na koncertach robić Mu nie będziemy...;o)


P.S. Niewątpliwą Gwiazdą widowiska był Perkusista...;o)

niedziela, 26 listopada 2023

Brawa dla Pani Olgi...

     Pamiętacie ten bum na "fotowoltaikę" i ciągłe telefony namawiające do zakładania paneli ?? Echhh...Ależ to było utrapienie...Jeśli coś miało by zachęcić do zakupu i montażu paneli, to nie telefon o siódmej rano rozpoczynający się komunikatem: "Pewnie pani słyszała o kryzysie energetycznym ??"...

     Bywało, że zbywałam rozmówcę w sposób dość arogancki...Bywało, że dawałam się "wygadać" kończąc zapytaniem, czy na parapecie kuchennym też montują...Bywało, że wtrącałam kilka słów, a moje sugestie wykraczały ponad poziom wiedzy rozmówcy i grzecznie kończył rozmowę...Taka ze mnie wredota podła...

Ale jeden telefon odebrała bym na pewno...

     Telefon od Pani Olgi  Malinkiewicz...I pewnie zapomniała bym "języka w gębie"...;o)

     Nasza Fizyczka zamierza zrewolucjonizować "fotowoltaikę", a właściwie już ją rewolucjonizuje...;o)

     Pani Olga opracowała ogniwa słoneczne na bazie peroskwitów...Minerałów występujących w wielu regionach świata...Jest to tlenek wapnia i tytanu...

A że często takie wynalazki idą "do szuflady", albo w inny sposób są marnowane, tym bardziej należy się uznanie, że tym razem realizacja nastąpiła natychmiast...W 2014 roku powstała firma Saule Technologies, która ma pomysł realizować...I realizuje...;o)

Grupa Mózgowców pracuje we Wrocławiu...

     Ich potencjał intelektualny jest kosmiczny, a IQ sięga gwiazd !!

Dosłownie !!;o)

     18 listopada Rakieta Falcon 9 wyniosła na orbitę Transporter-9, w który zapakowano dziewięćdziesiąt satelitów, a między nimi dwa polskie, a wśród tych polskich jeden Firmy Saule Technologies z ogniwami słonecznymi na bazie peroskwitów...To jest piękne !!

     Teraz już nie będę mogła z przekąsem zapytać, czy montuje się panele na parapecie...;o) Bo można je zamontować na każdej, nawet najmniejszej powierzchni...Na lekkich dachach, na samochodach, na żaglach, a nawet w oknach...To się nazywa rewolucja technologiczna !!

     Jest już pierwsza linia produkcyjna...Jest poważny Inwestor z branży fotowoltaicznej...I chociaż przy marazmie, który jest nam serwowany nieustannie, trudno w to uwierzyć...Ale to polski Inwestor...;o)

     Warto śledzić losy tego wynalazku...Warto o nim poczytać (póki co, piszą o nim fachowe źródła, więc nie ma dziennikarskiego "bicia piany")...Warto trzymać rękę na pulsie...

     Zaraz po tym jak przestanie się bić brawa dla Pani Olgi...;o)  

środa, 22 listopada 2023

Motywacja z ryjkami...

     W Śląskim Ogrodzie Zoologicznym, 7 i 8 października przyszło na świat pięć prosiaczków rzecznych...

Czterech "chłopców" i jedna "dziewczynka"...;o)

Mamami są Melisa (2) i Jagoda (3)...

Dumna Jagoda...

     Dlaczego świnki rzeczne ??

Bo to nasza jesienna motywacja !!

     Trudno uginać kolana i pochylać kręgosłupy przy zbieraniu orzechów, kiedy człowiek celu nie widzi...Karmienie wiewiórek nie było dobrym rozwiązaniem...;o) Ale karmienie prosiaczków ??

Bardzo budujący cel dla obolałych kręgosłupów...;o)

     Trochę się obawiałam jesieni, bo poprzedni miot urósł (nie żeby na naszych orzechach) i pojechał w tym roku w świat, wielki świat...;o)             Pozostał samiec i dwie samice...I tak się pięknie towarzystwo spisało...

     Przeurocze ryjki !! ;o)

     A te piękne zdjęcia mam z FB ZOO...Ich autorem jest A.Pająk...Dziękuję...:o)

     Rośnijcie zdrowo, bo orzechy już się suszą...;o)

piątek, 17 listopada 2023

Trochę migawek...

     No i koniec sezonu...Co miało zostać zabezpieczone, zostało zabezpieczone...Co ma sobie "samo radzić", innego wyjścia nie ma...Wisły kijem nie zawrócimy...;o)

To był wyjątkowy sezon...

     - W tym roku to nam się należy tytuł rolników, przynajmniej honorowy...- wymruczałam padnięta po kolejnym powrocie z Wrzosowiska...- Dziesięć miesięcy !! Strasznie nam się kurczy ten okres spoczynkowy...

Taka jest prawda...

     Zaczęliśmy w lutym, bo pogoda pozwalała na pierwsze "przekopki"...Skończyliśmy w listopadzie, zbiorem orzechów i truskawek...Echhh...

Kolana bolą...Biodra bolą...W krzyżu łupie...Dłonie drętwieją... - Czyli sezon był udany...;o)

     Tyle, że wyjątkowo mało mamy zdjęć z naszych "dokonań"...Jakoś nam czasu było szkoda, na sesje zdjęciowe...

     Tegorocznym wyzwaniem było to...

     Letnia kuchnia, która "łaziła" za nami od pobytu w Chorwacji...

     Nie ukrywajmy...Przygotowywanie posiłków w Orzeszku, przy temperaturach powyżej 45 stopni, bardzo przyczyniało się do podjęcia "jedynie słusznej" decyzji...

     Potem było tak...

     Ten etap wiązał się z "jojczeniem" na Młode Wilki, które podjęły się tego wyzwania, nie mając wielkiego pojęcia ani o drzewie, ani o konstrukcjach...Ale jakoś dali radę, a Pan N. popoprawiał "niedoróby" i ogarnął ten "bałagan"...

I zrobiło się tak...

A teraz jest tak...


     I mimo najlepszych chęci, nie możemy powiedzieć, że to już koniec...Przyszły rok będzie dalej rokiem "letniej kuchni"...;o)

     Z kuchnią wiązała się oczywiście reorganizacja dotychczasowych powierzchni...

     Potężny, dębowy stół "Made in Pan N." dostał nową miejscówkę, z tym samym zadaniem...


     Jego ciężar jest niewyobrażalny !! Nawet przesunięcie o kilka centymetrów było wyzwaniem...;o) Gdyby nie rolki, w życiu bym się nie porwała na coś takiego...;o) (Ależ ja jestem rozsądna)...;o)

     Ale mój "kącik ogrodniczki" wygląda teraz bardzo profesjonalnie...;o)

     Co jeszcze "zmalowałam" w tak zwanym międzyczasie ??

W zeszłym roku zaczęłam tak...

     Kamcory z odzysku...Kostka brukowa z odzysku...Krążki własnej produkcji...Nowa wersja "rosarium" bardzo powoli nabierała kształtu...

Tak powoli, że część już zdążyła chwastami zarosnąć...

     I jak widać, na Wrzosowisku pojawiły się wrzosy !! W końcu...;o) Jakoś nie chcą się umościć na tych naszych "hektarach"...;o)

A moje ścieżynki stały się ulubionym miejscem psiego polegiwania...;o)

     Niestety, "wiechy" jeszcze zawiesić nie mogę, chociaż było blisko...;o)

I czeka do realizacji kolejny pomysł...

     Do finiszu jeszcze daleko, ale pomysł jest, realizacja rozpoczęta, wizualizacja zaakceptowana...Byle do wiosny...;o)

     Trudno będzie przetrwać tych kilka (kilkanaście) tygodni...

Spektakle na niebie...

Boisko...

Aleja Róż...

Nasza morwa biała - rekordzistka świata...;o)

Jagodzisko...
I tegoroczny hit...

Opona na haku, czyli huśtawka i karuzela w jednym...;o)

     Wrzosowisko powoli zasypia (wyjątkowo powoli), a my powoli przerzucamy się na zimowy tryb życia...Kilka tygodni tęsknoty dobrze nam zrobi...Nowe pomysły tylko czekają żebyśmy siedli spokojnie na kanapie...;o)

poniedziałek, 13 listopada 2023

"Towiańscy" - Agnieszka Zielińska

     W mailu do Agnieszki napisałam, że zamierzam się "delektować"...No cóż...Nie wyszło...;o)

Chociaż byłam dzielna przez jakieś piętnaście minut...;o)

     Co wiedziałam o Andrzeju Towiańskim ?? To co wszyscy...Był, żył i "namieszał" w historii chcąc być tylko dobrym człowiekiem...

     Czego spodziewałam się po książce Agnieszki ??

     Rzeczowej analizy Postaci opisanej pięknym językiem...Przecież znam wszystkie Jej dotychczasowe prace...

I zonk...

     To co Pani Zielińska (wybacz Agnieszko, ale to wymaga formy oficjalnej) przedstawiła w "Towiańskich", jest potwierdzeniem, że zaszczytem jest Ją znać, choćby wirtualnie...

     Czytelnik zostaje "teleportowany" do XIX wieku jakby mimochodem...Siedzi z Towiańskimi przy stole, wygląda przez okno, dyskutuje o losach Polski przy blasku świec, a nawet podjada cukierki...;o) Można podać rękę Mickiewiczowi, można się posprzeczać ze Słowackim...Można wyrobić sobie prywatne zdanie na temat Pana Andrzeja...Bo Agnieszka niczego nie narzuca...

Jej poziom znajomości środowiska i realiów współczesnej Europy jest niewyobrażalny...Fakty porozrzucane w pamięci układają się w spójną całość i prowadzą nas tuż przy Bohaterach...

I ten język !!

Echhh...

     To, że Agnieszka pięknie włada językiem polskim, to wiedzą wszyscy Jej Czytelnicy, ale biegle władać staropolskim ?? W XXI wieku ??

     Zaskoczyłaś mnie totalnie !!

Językiem...

Treścią...

Znajomością tematu...

Obiektywizmem w przedstawieniu postaci...

     I trwam w tym zaskoczeniu...;o)

     Gratuluję Ci serdecznie tak wspaniałej pracy !!

     Pewnie nie pamiętasz mojego komentarza po pierwszej książce: "Pisz, Aga, pisz"...

Dzisiaj napiszę to samo...

     Pisz, Aga, pisz...Robisz to wyśmienicie !! ;o) 

czwartek, 9 listopada 2023

Nieziemskie doznanie...

     Właściwie powinnam zacząć od "2 cellos", bo to tym projektem rozpalone zostały nasze serducha do wiolonczeli...Chociaż od zawsze mieliśmy słabość "do smyczków"...;o)

     Podobno, jeśli ktoś przetrwa naukę gry na skrzypcach (jako słuchacz), to "smyczki" już mu nie odpuszczą...;o)

Przetrwaliśmy i zostaliśmy "zainfekowani"..."2 cellos" tylko dołożyło swoje...Ale jak dołożyło !!

     Przez miesiące słuchaliśmy koncertów na YT...

Stjepan Hauser...

Luka Šulić...

     Chorwacki duet, który odkrył nowy sposób przekazywania muzyki i porywania tłumów...Echhh...

     Czy koncertowali w Polsce ?? A i owszem...Tyle, że poza naszym zasięgiem...

     Potem Luka się ożenił i "2 cellos" się rozsypało...Naturalne ?? Pewnie...

     "2 cellos" to było młodzieńcze uniesienie...Po latach nauki, mogli wreszcie grać to co chcieli, i tak jak chcieli...

     Hauser na pytanie, czy i On teraz zmieni stan cywilny odpowiedział jasno: "ja już dawno mam ukochaną i nie mam zamiaru jej zmieniać"...Jego miłością jest wiolonczela...Miłością do granic obłędu...;o)

     Bo któryż z wykonawców, w czasie pandemii organizował koncerty ??

Mimo restrykcji ?? Jak ??

     Na ogromnej polanie w górskim lesie ustawiono estradę, widowni ustawiono krzesełka w obowiązujących wówczas odległościach...Nie złamano żadnego z przepisów...I zagrał !!

Był przeszczęśliwy, a widzowie szaleli (ci starszawi też)...;o)

     Kiedy w styczniu tego roku Pan N. parkował samochód przy jednym z kin, ja wpatrywałam się w baner po drugiej stronie ulicy...Niemożliwe !!

Nawet nie wierzyłam uszczypnięciom, których sobie nie szczędziłam...

     - Spójrz tam...- wymruczałam, kiedy Ślubny wyłączył silnik...- bo chyba fiksuję...

     - Hauser...- potwierdził moje obserwacje Pan N. ... - O matko, Hauser !! To ten ??

     - A który się może przytulać do wiolonczeli ?? - powoli odzyskiwaliśmy równowagę...

     Tego samego dnia wieczorem staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami biletów "na Hausera"...;o)

Czekaliśmy dziesięć miesięcy !!

Długie to było czekanie...;o)

     A potem było tak...

I znowu czekaliśmy...



Aż wyszedł...


I zaczął swoje muzyczne czarowanie...
     Muzyka z "Gladiatora"...Potem "Ojciec Chrzestny"...Klasyka...Standardy...Filmowa...Taneczna...
     Czas płynął gdzieś obok...
     Jeśli ktoś powinien występować publicznie to właśnie Hauser...
     Szczęśliwy Człowiek, który robi to co kocha i uszczęśliwia tym Ludzi...


To było nieziemskie doznanie...;o)

P.S. Dzięki Tauron Arena za zdjęcia...;o)

poniedziałek, 6 listopada 2023

Na różowo...

     Droga powrotna była bardzo przyjemna...Pogódka dopisała...A "pit-stopy" mogliśmy ogłaszać w dowolnym momencie, bo po godzinie jazdy mieliśmy "MOP-ów" do wyboru do koloru...Tak żeśmy zaszaleli, że "siku" było na jednym...Jedzonko na drugim...Kawusia...W domeczku, bo brakło nam czasu na kolejny przystanek...;o)

Ale na jednym z postoi zobaczyliśmy pojazdy tak piękne, potężne i oko przyciągające, że z Pana N. wyrwało się westchnienie...Nie tylko z Niego, sądząc po sporej gromadce "wielbicieli"...;o)

     Na parkingu nie robiliśmy zdjęć, żeby nie stresować Kierowców, ale w trasie...



     Pewnie się domyślacie, w którym kierunku zmierzały...

     Dzisiaj już pewnie nie wyglądają tak wspaniale...

     Do domeczku dotarliśmy bez przeszkód, a tam: kawusia i utęsknione kanapy, Luckusiowy misio tym razem nie tęsknił, bo był z nami...

     Wiem, wiem...Misio ledwie żyje...;o) Ale jak może wyglądać ukochany misio, który od czterech lat jest "iskany", rzucany i przytulany w trybie ciągłym ?? Wyprać go już nie mogę, bo się bidulek rozleci...;o)

Potem nastąpiła "szara rzeczywistość"...

     Pana N. pochłonęły obowiązki zawodowe...Gordyjkę prawie połknęło przywracanie "rzeczywistości"...Luckiego pochłonęło odwiedzanie "jego miejscówek", bo przecież cztery dni nie było go w domciu...


     W czasie takich odwiedzin, napadła nas w lesie "banda kapeluszników"...;o)

     Czy ja się już Wam przyznałam, że nie lubię zbierać grzybów ??

Nie lubię...;o)

Tych też nie zbierałam, chociaż była ich masa...To jadalne, maślaki sitaki...

     U nas grzyby bardzo przydatne, szczególnie kiedy na grzybobranie przyjadą Wnuki...Widać je z daleka (grzyby, nie Wnuki, Wnuki z daleka słychać), kapelutki mają z gąbeczką (łatwe do rozpoznania), rosną całymi połaciami, więc każde grzybobranie zakończone jest sukcesem...;o)

     Pan N. z Pierworodnym celują w gatunki bardziej szlachetne...Gordyjka i Misiowa Mama lubią grzyby jeść...;o)

     I dobrze, że zrobiło się gastronomicznie i kuchennie !! Bo Gordyjka po okiełznaniu rzeczywistości rzuciła się w wir kuchenno-garnkowy...

     Nasze Misie miały zjechać na świętowanie urodzin Dziadka !!

Ależ było radośnie i głośno !!

I pięknie !!

     Bo Dziadek dostał prezenty i dwie przepiękne laurki od Wnuków...

     Księciunio życzył Dziadkowi więcej zabaw z Wnukiem, sugerując, że bardzo je lubi...

     Princeska życzyła Dziadkowi 200 lat, 2000 lat, 20000 lat...A potem się okazało, że na kartce nie zmieści się już ani jedno zero, i to musi wystarczyć...;o)

     Odrobinę konsternacji wywołała tylko dziewczyna w szpilkach, która towarzyszy Dziadkowi, bo przecież "Babcia w szpilkach nie chodzi" - co zauważył Dziadziuś...

     - Nie chodzi, ale ma !! - odpowiedziała Princeska...

I powagi nie udało się nam zachować już przez całe popołudnie...;o)

(Nieźle ma Babcia szafki zlustrowane)...;o)

A że takie dzieła nie mogą kurzyć się w szufladzie...

     To dostały rameczkę i miejsce na półce...;o)

Dziadek z gitarą...Babcia na szpilkach...Echhh...

Coś nam się ta "szara rzeczywistość" zaróżowiła...;o)

piątek, 3 listopada 2023

"Lizanie" Gór...

     - Tu mamy fajny szlak...- rzucił mi info Ślubny...

Dojeżdżamy do ściany lasu i zonk...Nie ma gdzie zostawić samochodu...

     - To może tam się uda...- proponuje kolejny szlak Pan N.

Dojeżdżamy do ściany lasu...I tyle...

Kolejny cel kończy się podobnie...

     Możemy sobie pozwolić na trasę 3-4 godzinną...Zachodu Słońca nie przesuniemy...Pogoda idealna na wieczorne mgły...Echhh...

     - Jedźmy tam gdzie jest parking... - podejmujemy decyzję...

     - Wodospad ?? - pyta Ślubny...

     - A może na Szczeliniec ?? - rzucam bez rozsądku, bo kusi mnie ogromnie...Wiem, że nie dotrzemy nawet do Schroniska, ale przynajmniej "liźniemy"...

Lucky przyjmuje wszystko ze stoickim spokojem...;o)

     Przeszliśmy ledwie kilkadziesiąt metrów i...

Ha !! Miło zobaczyć wiekowy ryt...;o)

     Lekko nie było...

     Z sympatią pomyślałam o Leśnikach, którzy ulżyli moim krzyżom...

I upewniliśmy się, że kroczymy właściwą ścieżką...;o)

     Dotarliśmy do linii fortyfikacyjnej...Szkoda, że informacji trzeba sobie szukać, że wszystko zarasta, że niszczeje...Ale to nie jest główny szlak, a na wszystko Parkom Narodowym środków nie wystarcza...

     I matematyka znowu zwyciężyła...Godzina w górę...Godzina w Schronisku...Półtorej godziny w dół...Zmrok zastanie nas dokładnie tu...

To mogło się marnie skończyć...;o)

     Jak się delektować to za widoku...;o)

Dostałam mężowską zgodę na grań...;o)


Potęga tych skał robi wrażenie, bo "wiszą" w powietrzu...

Ta część już za nami...

Odpoczywamy...

Ruszcie się w końcu !! Zjadłbym coś...;o)

Dowód na obecność Pana N.

Dziwna ta droga...Taka trochę krzywa...

Szkoda, że zdjęcia spłaszczają perspektywę...

Na dole tego kanionu jest nasza ścieżka...

Echhh...

Fajne to było "lizanie" Gór...;o)

     A potem obiadek, drzemeczka, kawusia, spacerek z psem i...Pakowanie...

     Czas sprawdzić, czy nas czasem w domu nie ma...;o)