- Czy to Pani Gordyjka - zapytał miły, męski głos kiedy odebrałam połączenie...
- Tak...słucham... - odpowiedziałam...
- Tu Kurier, mam dla Pani przesyłkę... - słyszałam w odpowiedzi...
- Jestem w sklepie...Jeśli mógłby Pan podjechać... - rzuciłam, a Pan po drugiej stronie słuchawki wydobył z siebie rozumne...
- Aaaaa... - potwierdzające, iż nie pierwszy raz jest naszym Dostawcą...
Rozłączyłam się i oczywiście rozpoczęłam rachunek sumienia...
"Nic nie kupowałam...Nic nie zamawiałam...Towar sklepowy rzadko wędruje na adres domowy...Ki czort ??"...
Na tą moją myślenicę z serwisu wyłonił się Pan N. i z lisim uśmieszkiem stwierdził...
- Pewnie Wawka...
- Wawka ?? Hmmm... - rozważałam na głos...
Nim mnie ta moja myślenica pochłonęła całkowicie, na progu pojawił z Pan Kurier z życzliwym uśmiechem...
- Proszę pokwitować... - poprosił...
A ja jak na ciekawskie stworzenie przystało, zamiast nabazgrać nazwisko, szukałam adresu nadawcy na sporych rozmiarów kopercie...
Orzesz...(ko)...
Ależ ze mnie ślepota...
Pan uzyskał w końcu mój autograf, a ja rzuciłam się na kopertkę niczym Conan Niszczyciel...
Ło Matko i Córko...
Musi, że się klimat globalnie ociepla, bo jak nic mojej Siorze ukochanej przygrzało nieźle...
Edukować mnie będzie z chińszczyzny...
Wewnątrz znamienitego dzieła ukryta była krwiście czerwona kopertka ( jak ja lubię kolor czerwony !!), a w niej bynajmniej nie załącznik finansowy, a kartka z taką oto treścią...
No i sprawa się rypła...
Siora pożąda mieć w Rodzinie egzemplarz wielce z chińszczyzny wyedukowany...
Echhh...
Jako zagorzała pasjonatka wszelkich treści drukowanych nie czekałam długo z rozpoczęciem lektury (zajęło mi to tyle, ile sprzątnięcie porwanego na drobne kawałeczki wierzchniego opakowania przesyłki)...
W międzyczasie wyraziłam jeszcze podziw dla intelektu mej Siory przez gadułę...I rozpoczęłam zgłębianie lektury...
Nie wiem czy spowodował to "naukowy" język, czy chińska terminologia, ale po kilku minutach moje oczęta zaczęły opadać samoistnie, a duszyczkę ogarniało sympatyczne ciepełko...
Dzięki jin i jang stanęłam na granicy jawy...
Przebudził mnie dźwięk komunikatora...
- Już doszło ?? Świetnie !! To teraz możesz już rozpocząć świętowanie !! - pisała Siora moja ukochana...
Ufff...
Dobrze, że mnie obudziła, bo jak nic bym komara na biurku ucięła...
A skoro na andrzejkowe świętowanie już przyzwoleństwo siostrzane mam to i Wam mili Czytacze radosnych i pięknych Andrzejek życzę...
Niech Wam wosk bogactwa wróży...;o)