poniedziałek, 29 września 2014

Codziennik niecodzienny...

     Przez to całe jubileuszowe świętowanie zaczynają mi umykać sprawy ważne, bardzo ważne i jeszcze ważniejsze...
Tak jakby nie można było poczekać z tymi "rewolucjami" jak już okiełznam żywioł imprezowy...
Hmmm...
Złośliwość losu...
     Trzeba się wcinać w tak zwanym międzyczasie, żeby nie wyszło, że jestem zapóźniona...
No to od początku...
     Zaczęło się od Pana T., który awansował na europejskie salony...
Pewnie, gdyby nie sympatia Pani M. to Pan T. wciąż tkwiłby na obrzeżach Europy, więc mamy czyste potwierdzenie przekazów historycznych...
Facetom tylko się wydaje, że rządzą tym Światem...
Jak się Baba zaprze to siły nie ma...
Jament...
     W związku z owym awansem u nas też się zamotało w kociołku...
     Najpierw Premierem (albo Premierką ??) została Pani K., a potem Marszałkiem został Pan S.
     Premierę Pani K. miała raczej kiepską i pewnie, gdyby owo wystąpienie miejsce miało w teatrze, to nie jeden przegniły pomidor wylądowałby na Jej powabnej piersi...
Ale ja hołduję zasadzie "po wynikach Ją poznacie", a za wyniki Pani K. trzymam kciuki obiema łapkami...
     Mam do Pani K. pewną słabość...Za racjonalną postawę w czasie katastrofy smoleńskiej i za te nieszczęsne szczepionki przeciw grypie, którym nie dała się omamić...
No i mam jeszcze dwa argumenty...
Jeden już przytaczałam powyżej, o tej Babie co się zaprze...A po drugie...Gdzie diabeł nie może...
A diabeł w naszym Kraju już dawno ręce załamał...
Została nam więc Pani K. ...
     Jeśli chodzi o Pana S. to zdanie mam wyrobione już od kilku lat i pewnie długo go nie zmienię, ale okrutnie spodobała mi się wypowiedź Przedstawiciela opozycji, który stwierdził, że Panu S. może się laska marszałkowska pomylić z kijem bejsbolowym...
     Jestem gotowa, na ochotnika, tego kija Panu S. dostarczyć, jeśli tylko będzie nadzieja, że ten kabaret z Wiejskiej wymłóci jak trzeba...
Wtedy to może nawet o Nim zdanie zmienię...
     A potem nastąpiły dni chwały...
     Siatkarze zdobyli Mistrzostwo Świata, a trzydzieści siedem milionów Polaków uzyskało od Pana Prezydenta akt łaski i mogło ową "wiekopojmną" chwilę oglądać w TV...
     Co prawda, potem Pan Prezydent znowu "walnął" z dwururki i za zwycięstwo podziękował Piłkarzom...Ale może to taka dobra wróżba na przyszłość dla naszej "kopanej" Reprezentacji...
     No bo skoro Im już Pan Prezydent podziękował, to nawet nie wypada, żeby wtopili...
Pewnie to taka nowa strategia motywowania Zawodników...
Dziwne, że ani Reprezentacji strzeleckiej, ani Kolarzy tak motywować nie trzeba...Że o Szczypiornistach i Koszykarzach nie wspomnę...
Hmmm...
     Pobieżnie rzecz ujmując, tyle przegapiłam...
A co u nas ??
No cóż...
     Jutro po raz ostatni otworzę sklep...A o siedemnastej zakończę prawie siedemnastoletni okres życia...
     Potem pozostanie tylko ten bałagan posprzątać...Ale to dopiero za dwa tygodnie...
Po drodze jeszcze Ptysiowe urodzinki i wypad w nieznane...
Może uda mi się skreślić przed wyjazdem jeszcze kilka słów...
Kto to wie...;o) 

niedziela, 21 września 2014

Czołówka mi uciekła...

     Tyle się dzieje, a Gordyjka, jakby knebel połknęła...
Hmmm...
Jak się wytłumaczyć ?? 
Ściemniać nie będę...
     Gordyjkę złożyło, a że babsko z niej uparte i byle co jej nie złoży, więc zgarnęła infekcje z całego chyba powiatu...
     A że właśnie ją trochę "popuściło", więc klepie, bo jak to powiedział Pan Prezes...
"Gorzej być może zawsze"...
To zanim będzie "gorzej", postaram się jakoś ogarnąć ostatnie dni...
     Na pierwszy ogień pójdzie "Porodówka"...
     Kiedy pojechaliśmy do jednego z krakowskich Szpitali, aby wesprzeć na duchu Dzieciaki i podziwiać naszego Pierwszego Wnuka, Pan N. przechodząc korytarzem stwierdził...
     - Ty to widzisz ??
Widziałam...
     Pięknie urządzona sala porodowa...Pojedynka...Wygodny fotel wielopołożeniowy...Aparatura dla matki i noworodka...
Aż dech mi zaparło...
Śnię ??
     Pokój Synowej to była "dwójeczka"...Niby skromny, ale wyposażony wystarczająco...Do tego łazienka...
Przez półgodzinną wizytę odwiedziły pokój trzy Pielęgniarki...
Mój szok się pogłębiał...
     Słuchałam opowieści o narodzinach naszego Wnuka, oka z Niego nie spuszczałam, ale myśli błądziły daleko stąd...
     - Bo to taki kombinat porodowy... - kontynuował opowieść Pierworodny...
Kombinat ??
Hmmm...
     Fakt...Pretensje Młodzi mieć mogli, bo Dzieciaczek mógł się spokojnie urodzić za tydzień...Pan Doktor nie rozpoznał, że to "bóle zapowiadające" i z nadgorliwości wywołał poród...
Bastuś był gotów...Synowa nie...
Skończyło się ciężkim porodem, trwającym kilkanaście godzin...
To może świadczyć jedynie o niewielkim doświadczeniu Pana Doktora...
Ale kiedy we wspomnieniach pojawiły się odwiedzane przeze mnie "porodówki", to aż sobie westchnęłam...
     Syna rodziłam na "ostrym dyżurze"...Na jednej sali rodziło nas cztery...Na czternastoosobowej sali ustawiono szesnaście łóżek, więc do łazienki dreptałyśmy po sobie nawzajem...Cztery prysznice, w tym dwa nieczynne...Te, które rodziły po czternastej dostały miejsca na korytarzu...Dzieciaki rozwozili na ogromnych wózkach, ułożone piętrowo...
     Córcia przyszła na świat w Zaścianku...Leżałam w czteroosobowej "separatce"...Sale ogóle były dwunastoosobowe...Gdyby Pan N. nie był Honorowym Dawcą Krwi, to pewnie była bym zeszła w stronę światełka...Żony Dawców dostawały transfuzje poza kolejnością...
Córcię zobaczyłam dopiero po czterech dniach i wielkiej awanturze...
     - I teraz czekamy na transfuzję...- kończył opowieść Syn...
     - Może trzeba krew oddać ?? - zapytaliśmy z Panem N. jednocześnie...
     - No coś Ty !! - usłyszałam oburzenie w głosie Pierworodnego...
I wtedy przyszło mi na myśl, że chyba zostałam gdzieś z w peletonie Świata...Czołówka mi uciekła...
     To tak teraz wygląda "Kombinat"...??
 

niedziela, 14 września 2014

Listy do Okruszka...

1 luty 2014

Witaj Kruszynko !!

     Właśnie przed chwilą Twoi Rodzice mianowali mnie na Babcię !! Ależ ja się cieszę !! Taki malusi gordyjski Okruszek...
To takie nieprzyzwoicie piękne uczucie...
     Moja Kruszynka...
No dobra...Nie całkiem moja...To znaczy całkiem moja, tylko, że w kawałku...
Babciny Kawałek Kruszynki...
     Już się doczekać nie mogę !!
Rośnij zdrowo kochany Okruszku...
Czekam na Ciebie...


20 luty 2014

Witaj Misiątko...

     Dzisiaj pierwszy raz Cię zobaczyłam...Echhh...
Twój Tata przysłał Twoje zdjęcia, i chociaż to tylko fotka w telefonie, to napatrzeć się nie mogę...Główka...Brzuszek...Malusie rączusie i nóżki...
Za kilka miesięcy będziemy mogli Cię przytulić...
Trzeba być bardzo cierpliwym...
A cierpliwość to nie jest to co Twoja Babcia lubi najbardziej...
Echhh...

21 marzec 2014

Kochany Okruszku...

     Twój Tata właśnie przed chwilką przysłał nam Twój film z USG, a Ty po kilku sekundach zacząłeś do nas machać rączką...
Ależ to były emocje !!
Taka malusieńka, machająca rączka...:o)
Potem oglądaliśmy Twoje rączki, nóżki, główkę, brzuszek i siusiaczka !! Podobno jesteś Chłopczykiem...
Poczekamy, zobaczymy...
Na filmie pięknie widać jak bije Twoje maleńkie serduszko...
Cudny to film...
Tak się cieszę, że trudno mi myśli pozbierać...
     W tajemnicy Ci powiem, że Babcia właśnie za chwilkę zamierza zacząć Twój sweterek...Wiem, wiem...Jeszcze sporo czasu minie zanim go ubierzesz, ale Babcia dawno nie robiła na drutach i musi trochę potrenować...
Ale daję Ci słowo !! Będzie gotowy !!
Tylko mnie nie zdradź przed Rodzicami...Strasznie by się ze mnie śmiali...
Nie mogę się doczekać naszego spotkania...

5 kwiecień 2014

Witaj Misiątko...

     Dzisiaj Twoja Mama pokazała nam jaką "bryką" będziesz jeździł...Piękna "bryka"...Zakup jeszcze nie został dokonany, ale wybór padł...A wybrać cokolwiek dla Dzieciaczka to nie jest prosta sprawa...
     Poza tym, kiepsko jadasz...Maleńko...Mama ledwie dziobnie z talerza cokolwiek, musi odpocząć...
Tak być nie może !! Musisz jeść, żeby rosnąć !! 
Nie może być tak, że jesz tylko jak "zapachnie" i to jakieś dziwne rzeczy...Ogórek zapachnie świeży...Jabłuszko... A gdzie mięsko ??
     Musisz się Misiątko postarać !!
Ja wiem, że Misiaczki rodzą się malutkie, ale możesz być wyjątkiem ??
     Twój sweterek robi się nieustannie...Są już maleńkie plecki, i przody z misiem...Teraz przyszedł czas na rękawki...Zobaczymy jak się to wszystko zaprezentuje po zszyciu, ale wygląda nieźle...Może nawet uda się dorobić czapeczkę na czas...Kto wie...
No i przydał by się większy "model" jakbyś zdecydował się jednak zjeść coś treściwszego...
Wyglądacie z Mamą ślicznie...

23 kwietnia 2014

Misiaczku kochany...

     Widać Cię !! Na prawdę Cię widać...No i jadasz znacznie lepiej...Przynajmniej świąteczne specjały przypadły Ci do gustu...Bo to były Twoje pierwsze Święta Wielkiej Nocy...Jeszcze nie przy stole, ale byłeś najważniejszy...Musiałam się bardzo starać, żeby nie gapić się nieustannie na brzuszek Twojej Mamusi...
Udało mi się skończyć Twój pierwszy sweterek !! Mam nadzieję, że będzie zbyt mały ;o)
Wyglądacie z Mamusią przepięknie !!
Tak strasznie mi smutno, kiedy jedziecie do domciu...Echhh...
Ale już niedługo !! Za kilka dni wyruszymy na nasze pierwsze wakacje !! Misiątko i Babcia :o)
     Martwi mnie trochę ta długa podróż, ale mam nadzieję, że prześpisz ją spokojnie, a na miejscu czekać będą na nas same wspaniałe rzeczy...
     Dziadzio już przygotował "Naguska" i zaklina się na wszystkie świętości, że będzie prowadził całą drogę...Powiem Ci w tajemnicy, że Dziadzio będzie się bał oddać kierownicę !! Chce Cię dowieźć bezpiecznie na miejsce...
     Bądź grzeczny Misiaczku !! Jedz dużo !! Musisz szybko rosnąć, żeby Cię Babcia mogła przytulić !!

6.06.2014

Witaj Misiątko...

     Nie pisałam do Ciebie, bo przecież byliśmy razem na wakacjach...I to jakich wakacjach !! Długo będziemy wspominać te dwa tygodnie...
Wiem, że nie wszystko Ci się podobało...Szczególnie jazda samochodem przez ponad dwadzieścia godzin, miłą nie była...Przykro mi...
Ale za to w Szwajcarii Ci się podobało...;o)
Apetycik dopisywał...Humorek też...
Czasem to aż za bardzo, bo Mama się skarżyła, że brykasz okrutnie...
     Co Ci najbardziej smakowało ?? 
Kanapki z dżemem !! Przez dwa tygodnie były w stałym menu rodzinnym...Nawet Dziadek zagustował w kanapeczkach z dżemem truskawkowym, albo brzoskwiniowym...
Po tych dwóch tygodniach tęsknimy do Ciebie jeszcze bardziej...
     Babcia zacznie Twój nowy sweterek...Z guziczkami w misie...Żeby wszyscy wiedzieli, że jest twój...Pewnie mi trochę zejdzie...
A poza tym, oglądaliśmy z Dziadziem wózki...To znaczy...Mieliśmy oglądać, ale tuż obok było stanowisko z samochodzikami akumulatorowymi...Ekstra bryki...;o)
Musisz szybko rosnąć...;o)

16.06.2014

Kochane Misiątko...:o)

     Nie mam zamiaru zawracać Twojej małej główki ciągłymi listami, ale takiej nowiny nie mogę pominąć milczeniem...Wczoraj dzwonił do mnie Twój Tata i powiedział, że byłeś na badaniach...
Ależ ja się denerwuję za każdym razem, kiedy macie z Mamusią iść na te badania...
Okazuje się jednak, że moje zdenerwowanie nawet funta kłaków nie jest warte !!
Jesteś zdrowiutki jak ta rybeńka...:o)
Mało tego !! Ważysz już prawie kilogram, więc jest już z Ciebie kawał Misiątka !!
Ufff...
Mogę się przestać denerwować...Przynajmniej do kolejnych badań...
     Twój Tata opowiedział mi również, że wcale nie podoba Ci się "leniowanie"...
Im więcej masz ruchu tym jesteś grzeczniejszy...Hmmm...To to chyba masz po Babci...
Na pewno nie jesteś jakimś tam leniwym "pandą" czy innym "koalą"...Prawdziwy z Ciebie "gryzli"..I kopali...;o)
Ogromnie się cieszę !!
I tak bardzo nie mogę się już Ciebie doczekać...
Echhh...

1.08.014

Ho ho ho !! Misiątko !!

     Dzisiaj to Ty nas zaskoczyłeś...Dwa kilogramy Misia !! Kawał Chłopa !!
Pan Doktor ciągle się zastanawia kiedy właściwie przyjdziesz na Świat, bo robisz Go w balona...
Najważniejsze, że zdrowo rośniesz !!
     Twoja Mamusia już wygląda na zmęczoną...Ale to przez panujące upały...Chociaż i to Twoje wydziwianie nieźle Jej daje w kość...
Dlaczego Ty Misiaczku, nie chcesz spać na boku ??
Nie można ciągle spać na pleckach !!
Jesteś coraz większy, więc musisz troszkę Mamusi odpuścić...Bardzo Cię proszę...Ociupinkę !!
     Mieszkacie już w nowym mieszkanku...Babcia jeszcze go nie widziała, ale w najbliższym czasie wybieramy się z Dziadkiem na oglądanie Twojego pokoiku...Bo już masz pokoik !! Mama go urządza, a Tata znosi różne potrzebne drobiazgi...Wózeczek już masz, i wanienkę...A w tym tygodniu przybędzie łóżeczko...
Mama kupiła Wam już całą wyprawkę do szpitala, a jutro wybierają się z Tatą oglądać oddział, na którym prawdopodobnie przyjdziesz na Świat...To jeszcze siedem tygodni...Najdłuższych siedem tygodni w moim życiu...
     My z Dziadziem przygotowaliśmy Ci piękny balkonik...W tym roku nie skorzystasz, bo urodzisz się na jesień, ale na przyszły rok będzie w sam raz...Nawet nie będę krzyczeć jak doniczki poprzewracasz...Byleś sobie jakiejś krzywdy nie zrobił...
Dziadek nawet znalazł piaskownicę w piwnicy...I rowerek na trzech kółkach...
Wszystko już czeka na Ciebie...
Co prawda, nie masz jeszcze imienia...
Rodzice nie mogą się zdecydować...
To musi być bardzo piękne imię...Imię naszego kochanego Misiątka...
Ale się nie martw !! Na pewno zdążą !! Już my Ich przypilnujemy !!
Ty tylko rośnij zdrowo...

20.08.2014

     Masz nową "brykę" Misiątko !! Nie jakiś tam wózeczek dla niemowlaka, ale prawdziwą "brykę" !! Teraz to już Ci ciasnota nie grozi...:o) Twoi Rodzice kupili samochód...
Piękny jest...Duży...Bezpieczny...
A na tylnej kanapie co ??
Na tylnej kanapie piękny, malusi fotelik-nosidełko...
Twoje miejsce, Misiątko...
Babcia dokładnie pooglądała fotelik, sprawdziła zabezpieczenia, przymierzyła do kanapy i...
Twoja "bryka" jest gotowa !!
Tylko Misiątka brakuje...
Ale już niedługo...
     Twoja Mamusia wygląda rewelacyjnie !! To znaczy, wyglądacie rewelacyjnie !! Chociaż przyznam, że trochę niepokoją mnie Twoje zwyczaje...
     Czy Ty Misiaczku, nie mógłbyś spać troszkę dłużej ?? 4:30 to nie jest dobra godzina na wstawanie...
Rodzice zaczynają podejrzewać, że masz jakąś sztamę z Dziadkiem, i dlatego wstajesz tak jak On...Ale Dziadziuś pracuje na zmiany, więc może Ty też mógłbyś troszkę z tym wstawaniem odpuścić ?? Chociaż godzinkę ?? A najlepiej trzy godzinki !! 7:30 była by akurat...;o)
Teraz już zaczynamy odliczać dni...
32...:o)

31.08.2014

     No to się udało !! W końcu terminy się zgrały i byliśmy z Dziadkiem zobaczyć Twoje nowe mieszkanko...Hmmm...Właściwie to Twoje pierwsze mieszkanko...
Osiedle ładnie usytuowane, bloczek zgrabniutki, a mieszkanko ładne...Ale to wszystko dodatki...
Mnie najbardziej interesował Twój, Misiątko pokoik...
A kiedy zobaczyłam pościelone łóżeczko, maleńkie ciuszki poukładane na półeczce, wanienkę schowaną na regałach, to mi się tak jakoś cudnie na serduchu zrobiło...
Echhh...
Wzięłam do dłoni maleńką bluzę z kapturkiem i powąchałam...
To jeszcze nie ten zapach...
     Piękny masz ten pokoik Misiątko...Piękny !!
Wszystko już właściwie gotowe...Oprócz Ciebie...
No i oprócz Twojego imienia...
Może Twoi Rodzice czekają aż się urodzisz i sam powiesz ??
Hmmm...
Tak może być !!
Bardzo, bardzo już jestem utęskniona...
Jeszcze 21 dni...Trzy tygodnie...
Trzy tygodnie spoglądania na wyświetlacz komórki...Trzy tygodnie biegów do telefonu...
Bardzo długie trzy tygodnie...

12.09.2014

     Z tego wielkiego czekania doszliśmy z Dziadkiem do wniosku, że takie dzielne Misiątko musi mieć wielkiego przyjaciela...Takiego, wiesz, na dobre i na złe...Takiego którego można wytargać za ucho, kiedy trudno poradzić sobie ze Światem, i takiego, do którego można się zawsze przytulić...
Postanowiliśmy kupić Ci misia...
     Pojechaliśmy po pracy do Krakowa i pognaliśmy do sklepu z zabawkami...Wchodzimy, a tam same takie dziwne paskudztwa...Obszarpane...Wykrzywione...Udziwnione...Czyżby już nikt nie produkował prawdziwych misiowych przyjaciół ?? Ogromnie nas to zasmuciło...
No bo co my teraz mamy zrobić ?? Ty możesz przybyć do nas w każdej chwili, a my tacy nieprzygotowani ??
I kiedy już nadzieja w nas umierała całkiem, zauważyliśmy niewielki szyld po drugiej stronie ulicy...Czyżby ?? W kilka minut Dziadek parkował "Naguska" w podziemnym garażu...
Do sklepu wpadliśmy jak dwie torpedy...
     - Są !! - krzyknęłam do Dziadka...
     A Dziadek już skakał do regału i ściągał z niego największego misiowego przyjaciela jaki tylko był w sklepie...Obejrzał go uważnie...Złapał mocno pod ramię i dziarsko pomaszerował do kasy...
Miał dokładnie taka minę jak wtedy kiedy kupowaliśmy samochód...
Widocznie kupowanie misiowego przyjaciela dla Wnuka jest równie ważne, jeśli nie ważniejsze...
Potem usadowiliśmy go na tylnej kanapie, Dziadek przypiął go pasami i z ogromną radością ruszyliśmy do domku...
Już jesteśmy gotowi...
My i Twój misiowy przyjaciel...

14.09.2014

Jesteś !! Kochany Misiaczku !! Jesteś !!
Troszkę przed czasem, ale jesteś !!
3,5 kilograma słodyczy...
55 cm miłości...
Witaj Sebastianie...Władco smoków walczący o Krainę Baśni...
Witaj Nasze Misiątko...:o)

piątek, 12 września 2014

Zostanę Dyziem...:o)

     Trzymajcie mnie we dwóch, bo jeden nie da rady !! 
     Jak nic "zły" mnie opętał albo mnie jakieś inne licho dopadło...
     Jak się dałam namówić na takie szaleństwo ??
Pojęcia nie mam...
     Pan N. siedział w Serwisie i niewinnie oświadczył:
     - Linka Ci przesłałem...
     Akurat przesyłanie linków to zwyczaj już od lat u nas praktykowany, więc pułapki żadnej nie czułam...A że ostatnio tych przesyłanych linków jakoś się Panu N. namnożyło, to przyjęłam to bez emocji...
     Otwieram draństwo...Czytam...A mój "szwędak" budzi się niepostrzeżenie, ziewa szeroko i przeciąga się leniwie...
Nawet mnie na początku nie szturchał zbytnio, to drania nie zauważyłam...
Kiedy jednak dotarłam do końca oferty, mój "szwędak" chichotał w najlepsze i inwentaryzował w pamięci co też by się na tą eskapadę przydało...
Przepadłam...
     - Hmmm... - zaczęłam, żeby Pan N. nie myślał, że mnie tak łatwo złowić... - Właściwie dlaczego nie...Świętowanie w plenerze mieliśmy w planach... - mruczałam...
     - No !! Wreszcie utrafiłem !! - radośnie zakrzyknął Ślubny... - Strasznie się coś ostatnio wybredna zrobiłaś... - oznajmił...
I nim uśpiony rozum całkiem mi się rozbudził wykonałam telefon, pozbierałam brakujące informacje i przesłałam rezerwację...
Klamka zapadła, a moje szare komórki raczyły właśnie przystąpić do pracy...
     "Zdurniałaś całkiem ??" - zapytała mnie ta odpowiedzialna za rozsądek...
     "Chyba Cię opętało !!" - stwierdziła ta odpowiedzialna za wygody...
     "Idź się leczyć !! Psychiatrycznie !!"  -wrzasnęła na mnie ta "od zdrowia"...
A "zły" przysiadł na ramieniu i chichotał złośliwie...
     "Ponad tysiąc kilometrów w busie...Hihihi...Podobno kręgosłup Cię boli...Hihihi...I krzyże wysiadają...Hihihi...W góry się pcha...Hihihi...Durna baba...Hihihi..."
Orzesz...(ko)...
Chyba rzeczywiście oczadziałam...
     Informacja o naszych planach przekazana Pierworodnemu wywołała u Niego najpierw błysk pożądania, a potem bladość przerażenia...
No tak...Tam to On nam już wody na szlak nie doniesie...
Lęki złagodziły odrobinę nasze zapewnienia, że jeśli tylko coś będzie nie tak, to z wędrówek zrezygnujemy i będziemy się pławić w lenistwie...
Czy uwierzył ?? Wątpię...
Pierworodny zna nas dobrze...
Nim przecież targają podobne emocje...
Dopiero zapewnienie, że mamy przewodnika wywołało lekki uśmiech aprobaty...
     Dla mnie problemem jednak nie jest zdobywanie jakiś szczytów...Ja muszę najpierw tam dojechać...
Jak mam przetrwać tą podróż ??
     - Mam chorobę lokomocyjną...
     - Nie umiem spać na siedząco...
     - W ogóle nie umiem długo siedzieć...
     - Nie mogę czytać...
     - Nie mogę pisać...
     - Nie mogę nawet założyć okularów...
     - Wyglądanie przez boczne okna też może być problematyczne...
Cóż więc mam robić przez kilkanaście godzin podróży ??
Siedzieć i marzyć ??
 

poniedziałek, 8 września 2014

Rocznica "na poważnie"...

     Dlaczego właśnie On ??
     Tego racjonalnie chyba nikt nigdy nie jest w stanie uzasadnić...Tak to już chyba z miłością jest...
Ale były i racjonalne powody mojej decyzji...
     Pan N. przyrzekł mi, że nigdy więcej nie będę żyć w strachu "od wolnego do wolnego", że w naszym domu nigdy nie będzie rządzić wóda i że nigdy więcej nie obudzą mnie odgłosy awantury...
Że będę bezpieczna...
Jeszcze mocniej pokochałam Go za tą przysięgę...
     Kiedy patrzyłam w Jego pełną oburzenia twarz, kiedy mój Ojciec chlał w każdy wolny dzień, a Mamciaś właściwie nie trzeźwiała, nic nie wydawało się trudne...
     Ale ten dzień wcale nie miał być łatwy...
Zastawiony stół...Skrzynki alkoholu ustawione na zapleczu Restauracji...
Miny mieliśmy nietęgie...

     Moja Mamciaśka płakała...Teściowa płakała...Ojciec wył, bo płaczem trudno było to nazwać...Tylko Teść zachowywał stateczną obojętność podziwiając freski kościelne...
Gdyby nie powaga Świątyni, to reszta Gości pewnie obstawiała by zakłady jak długo przetrwamy...
     Ekstremalne doznania potęgował Ksiądz udzielający nam ślubu...
     Jakie to było symboliczne...
     Facet był tak "nagrzany", że z samego oddechu można było wyliczyć ilość promili...
     Podpisując dokumenty specjalnie sprawdziłam, czy nam omyłkowo nie kazał podpisać jakiegoś aktu zgonu...A nóż Mu się ślub z pogrzebem pomylił ??
Bo Organiście się pomylił...
Pewnie razem konsumowali...
     A potem była podróż obowiązkowym w owych czasach Mercedesem...Rosół...Noga z kurczaka...Sernik na zimno...Bigos...Fasolka po bretońsku...Galareta z nóżek... I oczywiście "napoje"...
I życzenia wypowiadane z ironicznymi uśmieszkami...
     Od północy Pan N. przejął stery w orkiestrze, którą ewidentnie męczyło wypełnianie obowiązków muzycznych...

A ja...

Nie, nie !!
Ja wcale nie śpiewam !!
Mnie tak dobrze wyszło symulowanie...;o)
     A potem Goście rozjechali się do domów, a Państwo Młodzi pozostali sprzątać salę...
Od czegoś to małżeńskie życie trzeba było rozpocząć...
Posprzątaliśmy, popakowaliśmy...I udaliśmy się na spoczynek...
     Noc poślubna...
W piątkę na wersalce w poprzek...Nie licząc psa...
     A potem mijał dzień za dniem...Tygodnie...Miesiące...Lata...
     Czasem było pięknie...Czasem cudownie...A czasem trudno...I bardzo trudno...
Taka małżeńska amplituda...
I nagle się okazało, że...
     Trzydzieści lat temu Dzieciuchy wzięły ślub...

piątek, 5 września 2014

Pomidorowa degustacja...

     Już wiecie, że uwielbiam kiedy roślinki na naszym balkonie wyrastają powolutku z nasionek...
To oczekiwanie...Ta niepewność...I ta radość kiedy spod ziemi wyłania się zielone maleństwo...
Echhh...
A potem maleństwo rośnie...I rośnie...I rośnie...
Żeby w efekcie końcowym zakwitnąć tęczą, albo (co jeszcze milsze) podaruje nam kawałek siebie...Owocka, albo warzywko...
Cudne to jest...
     Jeszcze kilka dni temu nasz balkonowy lokator wyglądał tak...


     A potem...Matka natura wzięła pędzel do ręki i nasz pomidorkowy prymus nabrał kolorków...




I pozostało nam tylko czekać na "żniwa"...
To był chyba najbardziej monitorowany pomidorek na caluśkim Świecie...
     Aż w końcu, nadszedł ten "wiekopojmny" dzień...

     I wtedy się okazało, że nasz "prymus" okazał nam pełnię swojego do nas uczucia...
     Pomidorek w kształcie serduszka...

A smak ??
Klękajcie narody !!
Od kilku godzin mlaskamy na samo wspomnienie...

środa, 3 września 2014

Ostatnie dni "świątyni"...

     W Zaścianku powstała nowa świątynia...
     Nie to, żeby kolejny Kościół wzniósł się na święconej ziemi, ale wizualne oznaki wskazują, że świątynia powstała jak byk...
     Ludzie stają przed drzwiami, czytają zamieszczoną tam informację, po czym ze złożonymi jak do modlitwy dłońmi przekraczają próg...
     - Nie !! - wykrzykują...- Dlaczego ??
Czasem zdarza się...
     - Niemożliwe !!
     Tak jakby zamieszczona informacja nie docierała do głównych ośrodków mózgowych...
Sytuacja powtarza się od miesiąca i potrwa jeszcze trzydzieści dni...
Niedowierzanie...Zaprzeczanie...Czasem głośny protest...
     - Nie zgadzamy się !! Co my teraz zrobimy ??
     Na wszystko odpowiadam uśmiechem i milczeniem...Jak na "kapłankę" owej "świątyni" przystało...
Bo jak mam ująć w jednym zdaniu szesnaście lat ??
     Decyzję podjęliśmy jeszcze w lipcu, siedzieliśmy na balkoniku, wieczór był piękny i rozgwieżdżony, roślinki pachniały cudnie...
Pan N. rzucił w przestrzeń...
     - A może byśmy zamknęli Firmę ??
No i to jedno zdanie zmieniło sklep komputerowy w "świątynię"...
     Wiedzieliśmy, że tak będzie...Wiedzieliśmy, że Właściciel lokalu, na ową nowinę zareaguje właśnie tak:
     - Tylko nie Wy !! Bardzo Was proszę !! Tylko nie Wy... - i zrobi oczy jak kot ze "Shreka"...
Ale decyzja została klepnięta...
     Po trzech latach analiz, zastanawiania się, walki w imię "idei", postanowiliśmy nieodwracalnie zakończyć życie w "trójkącie"...
Pan N., ja i Firma...
     Taka mała życiowa rewolucja...