sobota, 31 grudnia 2022

2023...

 Spraw "Trójeczko" dobre rzeczy,

niech nas nowy rok ucieszy,

trzymaj ciężkie chwile z dala,

niech nam troska nie "dowala",

zdrówka przynieś ile trzeba,

głodującym bochen chleba,

biednym niech zadźwięczy trzos,

a bogatym zatwierdź los,

niech radosny będzie śmiech,

samotnym przyjaciół trzech,

dla wędrowców prostuj ścieżki,

daj firmament nam niebieski...

Dużo zadań masz kochana, 

zacznij pracę już od rana...

Jednak jeśli to za trudne

i życzenia trochę nudne,

skup się, prosimy cię bardzo,

Pokojem ludzie nie wzgardzą !!


Spokojnego 2023 !!


czwartek, 22 grudnia 2022

Nowy początek...

 Kiedy Gwiazdka już zaświeci,

przy choince siądą Dzieci,

karp nie machnie już ogonem,

wszystkie ciasta upieczone...

Łza się w oku nam zakręci,

chociaż na płacz nie ma chęci,

głos przez "kluchy" w gardle spłynie,

wszystko w tej magicznej godzinie...

Będzie szczęście, powodzenie,

zdrowie zawsze bywa w cenie,

wór sukcesów, dobrobytu,

na wyrzuty brak popytu...

Ktoś tam wspomni Ukrainę,

ktoś zapomnianą Rodzinę,

potok życzeń w niebo ruszy,

każdego twardziela to wzruszy...

To i ja dołączę słowo,

chociaż nie jest kolorowo,

znajdźcie w sobie garść dobroci,

twarz niech Wam uśmiech ozłoci...

Gorycz zmieńcie w dobre słowo,

szarość w tęczę kolorową,

rano mów sobie "dzień dobry",

bo Świat wcale nie jest podły...

Niech to Boże Narodzenie

będzie jak Wasze natchnienie !!

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Szczyt głupoty osiągnięty...

     I chociaż każdy z Was, po przeczytaniu tytułu, jakieś podejrzenia będzie miał...Tym razem pudło !!

     Nie będzie ani o knotach legislacyjnych, ani o wypowiedziach godnych potępienia (a co najmniej satyry), ani nawet o naszym "najdzielniejszym Policjancie"...

     Szczyt głupoty osiągnęliśmy personalnie, osobiście i małżeńsko...;o)

Można by powiedzieć, że we dwoje głupieć raźniej...;o)

     Kiedy Media zalewały komunikaty o wzmożonych opadach śniegu, o katastrofalnym stanie dróg i o wyczynach Brygidy godnych uwiecznienia w kronikach, Gordyjka i Pan N. postanowili zgodnie, że pora najwyższa odwiedzić Wrzosowisko i zobaczyć naocznie nasze Królestwo w zimowej szacie...Ot co...

     Osiem lat i jeszcze zimy żeśmy tam nie podziwiali !!

Bywaliśmy w grudniu, w styczniu, w lutym...I lipa !!

No to ruszamy...

     Żeby nie było, że się sto kilosów bez sensu będziemy plątać, cel został określony: odśnieżamy dachy i przywozimy warzywka...No i oczywiście: wybiegamy Luckiego !! ;o)

     Drogi krajowe wyglądały całkiem dobrze, powiatowe były przyzwoite, gminne...Ło Matko i Córko...

     Wytrzęsło nas nieźle, a Lucky zapobiegawczo przesiedział prawie całą podróż (jakoś mało ufa tylnej kanapie)...

     I chociaż snuliśmy czarne scenariusze na temat wyglądu naszej drogi dojazdowej, jej widok napełnił nas optymizmem...Damy radę !!

A tuż za płotkiem...






Cudności !!

Ale nasza reakcja to pikuś...

     Luckiego po prostu opętało !! Chociaż do tej pory nie okazywał nam takiego zainteresowania śniegiem...Co to znaczy swoboda...;o)

Rozpędzał się i wskakiwał w największy śnieg, wynurzając się z niego niczym bałwan z ogonem...

Takiej radości jeszcze u niego nie było...

A kiedy zaczął brodzić przeskakując po naszych śladach "zygzakiem", to my mało nie wylądowaliśmy w zaspach ze śmiechu...



     Tak wygląda szczęśliwy pieseł...;o)

Szkoda, że najlepszych akcji nie udało się nam uwiecznić...

     Potem było tylko gorzej...

     Przejeżdżający pług zmusił nas do przeparkowania samochodu, co spowodowało problemy z wyjazdem (i koniczność odśnieżania wyjazdu)..."Nagusek" nijak nie mógł złapać przyczepności...Maleńka górka przy wyjeździe była jak Himalaje...

I gdyby nie przejeżdżający Sąsiad, pewnie byśmy jeszcze po centymetrze tą górkę pokonywali...

     - "Przyjechaliście sprawdzić jak tu z zimą walczymy ??" - zapytał ze śmiechem i ruszył z pomocą...

"Nagusek" wyskoczył na drogę z wielką ulgą (brakowało nam 5 cm)...;o)

     A że ostatnie opady śniegu właśnie się rozpoczęły, wiedzieliśmy, że będzie jazda bez trzymanki...

     Gminne drogi były już tragiczne...Powiatowe kiepskie...A krajówka powitała nas korkiem...Echhhh...

     Dobrze, że już widzieliśmy Wrzosowisko w zimie...I wystarczy...;o)

czwartek, 8 grudnia 2022

Jakoś zleciało...

     Ostatnio Gordyjka znowu się postarzała...No cóż...Że spoważniała powiedzieć nie mogę, chociaż fakt, odrobinę przystopowała (kropla drąży skałę)...;o)

     Wnuki przy pomocy Misiowego Taty złożyły Babci życzenia: torta (oczywiście czekoladowego), szampana (oczywiście truskawkowego) i głośnej muzyki...Czyli ??

     Ewidentnie się Nieloty na imprezę szykują...;o)

     Certyfikowanego weekendu znowu nie było, bo Tygrysek sprzedał wszystkim "zarazę" ze żłobka...Jego właściwie "łamało" kilka tygodni, ale jak "sprzedał" zarazki Princesce to Mu przeszło...Nie wspomnę przez skromność, że w międzyczasie i Babcia oberwała rykoszetem...;o)

     Księciunio tym razem się obronił (bo to On w trybie ekspresowym przekazał Babci co miał do przekazania), ale zaliczył "wtopę" w szkole i tyle z Certyfikatu...Księciunio ma pewną szkolną przypadłość...Uczy się tego co lubi...Lubi matematykę, a reszta jest "złem koniecznym"...;o)

     Nie wspomnę, że ma to po Tatusiu, więc miodem na gordyjskie serce spływają komentarze Pierworodnego...;o)

     Byłam chyba jedyną matką w Zaścianku, którą nieustannie "na dywanik" wzywały Polonistki...;o)

     Przyjmowałam to "na klatę", bo Pierworodny odziedziczył to po mamusi...

     Ja problem "ogarnęłam" pod koniec podstawówki...Pierworodny ogarnął w szkole średniej...To i Księciunio sobie poradzi...

Chociaż można by to za jakąś klątwę rodzinną przyjąć...

     Skoro statystycznie rzecz ujmując, na dziesięciu uczniów jest dziewięciu humanistów i jeden "ściślak", to jakim cudem te pojedyncze egzemplarze ładują się właśnie do nas ??

Ale podobno "gena nie wydłubiesz"...;o)

     Moja Mamciaśka wyleciała z najlepszego Ogólniaka w Rodzinnym Mieście za totalne "olanie" przedmiotów humanistycznych (po przeniesieniu do Szkoły Pielęgniarskiej odkryła w sobie dar "lania wody")..."Łyknęła" humanizm bez popitki i skończyła szkołę z wyróżnieniem...;o)

     Ja do siódmej klasy balansowałam na granicy 3 na 4 z języka polskiego, a "ścisłe poopsko" ratowała mi niesamowita pamięć do reguł gramatycznych i ortograficznych (przy historii idealne skoro pamiętałam kto i kiedy)...Zasadę "lania wody" przekazała mi Mamciaśka !! 

Widząc jedno z moich (delikatnie napiszę), skromnych wypracowań, siadła i napisała to samo, z użyciem "wody"...

Załapałam !! ;o)

     Na "dywaniku" u Nauczycielki Pierworodnego pierwszy raz wylądowałam w trzeciej klasie podstawówki!!

Dzieciaki miały opisać drzewo...Miało być sześć zdań prostych...

Pierworodnemu wyszły jedno: "Drzewo stoi na górce"...

     Na moje pretensje usłyszałam od Syna, że opisywanie drzew jest głupie, bo przecież jak wygląda drzewo każdy wie...Albo ma liście, albo nie...Żeby chociaż trzeba było te liście policzyć !!

Nie podziałała też zasada przekazywania metody "lania wody"...

     Nawet na mękach piekielnych się do tego nie przyznam (że wiedziałam), ale nasze Dzieciaki opracowały do perfekcji "szkolną współpracę"...Pierworodny ogarniał przedmioty ścisłe (w dwóch rocznikach)...Córcia ogarniała przedmioty humanistyczne i artystyczne (w dwóch rocznikach)...

Pierworodnemu "klapka humanistyczna" otworzyła się po maturze...

Córci "klapka ściślaka" nie otworzyła się wcale...;o)

     Jakim cudem mamy absolutną Humanistkę w Rodzinie skoro Pan N. też jest "ściślakiem" ??

Tego nawet najstarsi Górale nie wiedzą...Może się ta "woda" w gen zebrała ??

Ale wracajmy do świętowania...

     Gdzie Gordyjka może świętować zestarzenie się PESEL-a ??

No gdzie ??

Wiadomo !! W Krakusowie !!


     Tym razem bez upału i ścisku...Chociaż w "promocji" dostaliśmy świąteczny Jarmark...

     I chociaż wszyscy utyskują na zawyżone ceny, ja się nawet nie zająknę w tym temacie...Na tym Jarmarku kupują tylko Turyści...Słyszeliśmy chyba wszystkie języki Świata...

     Ale pewna sytuacja bardzo nas rozbawiła...Stoisko nosiło nazwę "Włoskie ciasteczka"...

     Ekspozycja bardzo przyciągała uwagę kolorystyką i schludnością...Właściwie to aż ślinka ciekła na widok tych ciasteczek...C I A S T E C Z E K ...Dokładnie właśnie tak...To nie były ciacha, ciastka...To były ciasteczka...

     Grupa kilku Pań dyskutuje zawzięcie, które frykasy mają nabyć drogą kupna (Polki, więc dialog jest w pełni zrozumiały) i podejmują jedynie słuszną decyzję...Te !!

I tutaj jedna z Pań zachowała resztki rozsądku pytając Sprzedawczynię o cenę...

     - Dwadzieścia pięć złotych...

     - Ile ??

     - Dwadzieścia pięć...

     - Za kilogram ??

     - Za jedno !!

     Panie zwinęły się tak szybko, że nawet kurz nie zdążył opaść...;o)

No cóż...Oryginalne włoskie ciasteczka swoją cenę mieć muszą...;o)

     Kiedy podeszła kolejna Klientka i bez zastanowienia (i pytania) zaczęła wybierać: cztery te, cztery te, cztery te...Zwialiśmy przy trzecim wyborze...Trzysta złotych było już w foliowej torebce, a Pani wybierała dalej...

     Jeśli było Ją na to stać...To gratulacje !! Jeśli żyła z przeciętnej pensji, to sama sobie dzień zepsuła...

     My poczłapaliśmy niespiesznie do Starej Kuchni (tradycyjnie), odczekaliśmy natłok grupy zorganizowanej...Dokonaliśmy jedynie słusznego wyboru z bogatego Menu i...



     Wcinaliśmy, że aż się "uszy trzęsły"...Było jak zawsze pyszne i jak zawsze "za przyzwoite pieniądze"...A pretensje Pana z sąsiedniego stolika, że mają stanowczo zbyt małe talerze, rozbawiła nas okrutnie...Za "małe talerze" ?? Czy za duże porcje ?? Kelner miał taką minę, jakby w przeciągu zgubił ostatnią szarą komórkę...;o)

     Potem zrobiliśmy jeszcze dwie pętelki po Rynku, żeby znaleźć godne miejsce na wypicie kawy...


     I na ten rok kończymy krakowskie wizytacje...

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Dwa tygodnie i po "katarze"...

     Od dłuższego czasu nie wypowiadałam się na temat piłki nożnej, bo po prostu "czara goryczy się przelała"...Nie zmienia to jednak faktu, że Kibicem człek się rodzi, żyje i Kibicem umiera...

Na dodatek, jestem ze szczęśliwego Pokolenia, które przeżyło naocznie 1974 rok...

     Wiem, wiem...Ileż można to wspominać ?!

     Właściwie...Ileż trzeba to wspominać !!

     Niewiele mieliśmy takich chwil w wykonaniu Reprezentacji, kiedy policzki płonęły z ekscytacji, w oczach były łzy wzruszenia, a serducho biło w rytmie: "Pol-ska Bia-ło-czer-woni"...

Tym razem nasza Reprezentacja "wkręciła" się do Kataru...

A właściwie, została "wkręcona" przez napaść rosji na Ukrainę...

     Reprezentacji Ukrainy nie udało się wykorzystanie tej dodatkowej szansy (a szkoda, bo piękną piłkę grają)...Naszym się udało i dobę później rozpoczęło się lansowanie nas na Mistrzów Świata...Może odrobinę mniej niż w czasie Euro 2012, ale balon pęczniał...Z dobrodziejstwem inwentarza otrzymaliśmy nowego Selekcjonera (który do tej pory spektakularnych sukcesów nie odnosił)...Pozostała wiara i nadzieja...No i Lewandowski...;o)

     Szopkę z przelotem na Mistrzostwa sobie i Wam daruję (bo już się "pastwiłam"), lądujemy i...

I jako byśmy nie wylądowali...

     Faza grupowa to żenada i wstyd...Strategia Selekcjonera była makabryczna...

     Jedenastu Nieszczęśników "zrzuconych" desantem w Katarze z misją samobójczą...

     Cały Świat piłkarski łapał się za głowę i nijak rozumem nie ogarniał co się na boisku dzieje...

     Jedynie zapaleni Kibice, po kilku promocyjnych piwach z "Biedry" umieli znaleźć jakieś pozytywy...No i Komentatorzy TVP...

     Nie wiem co mieli obiecane za rozpalenie Widowni do czerwoności, ale starali się bardzo...Bardzo, bardzo !! (Na biurkach mieli chyba ściągi z pozytywnymi przymiotnikami)...Prawie tak bardzo, jak "Eksperci" zapraszani do studia przed meczami, po meczach i w innym międzyczasie..."Eksperci" ??

     Po meczach z reguły następowało "pranie sumień"...Analiza pomeczowa...Dokonywali jej byli Piłkarze, byli Reprezentanci, byli Trenerzy i byli Selekcjonerzy...Żaden z Nich nie dokonał dla naszej piłki wielkich rzeczy (przypominam, że ciągle wspominamy 1974 rok)...Na stolikach owych "Ekspertów" brakowało tylko promocyjnego piwa z "Biedry"...

     I nagle, przy niebywałym "wsparciu" Reprezentacji Meksyku, Arabii Saudyjskiej i Argentyny udało się nas "wypchnąć" z grupy...Wchodzimy w 1/8 Mistrzostw...

     Wtedy gruchnęła wieść, że Piłkarze za wyjście z grupy mają obiecaną od Premiera premię...Bagatelka...30 milionów zł do podziału...

Victoria !!

Po meczu z Francją nikt nie chce tej informacji potwierdzić...

     Medialne "cuda-wianki"...

A propos...

     Kiedyś miałam Pracownika, na pierwszy rzut oka: inteligentny, pracowity, utalentowany...Miał marzenie: wyemigrować do USA...

Pewnego dnia rzucił w rozmowie: za 1000 dolców to dałbym doopy "Murzynowi"...

     Wkrótce potem udało mu się wyemigrować (razem z rodziną)...Poleciał do tych swoich wymarzonych Stanów, a moja wyobraźnia nieodmiennie podsuwa mi widok tego 1000 dolców w jego dłoniach...

Tak mi się jakoś wspomniało...

     Jak graliśmy z Francuzami ?? No cóż...Powinnam napisać "jak zawsze"...Trzydzieści minut wypocin, a potem Francja zrobiła sobie trening (spocili się nie bardzo, więc nie wiem, czy Ich Selekcjoner nie zarządził wieczornego rozruchu)...

Ale graliśmy 30 minut !! (Dokładnie 34 minuty)...To już coś...

     Teraz przynajmniej wiem, że Reprezentacja zna przepisy piłki nożnej, że wie na czym polega ta gra i że niektórzy z nich nawet by chcieli, ale nie umieją...

     Może więc czas, żeby te 30 baniek przeznaczyć na budowę Reprezentacji Polski w piłce nożnej ?? Stworzyć Drużynę, która nauczy się grać według schematów XXI wieku...Znaleźć Selekcjonera z wyobraźnią i "jajami", który nie będzie "kierowcą autobusu" ??

     Czy doczekam ?? Pewnie nie...Ale ja mam swój `74-ty...Wnukom opowiem...One opowiedzą swoim Wnukom...I jakoś to będzie...;o)


P.S. Mundialowe Media zachwycają się zdjęciem Wojtka Szczęsnego, który pociesza płaczącego Syna...Piękne zdjęcie...Wzruszające...

Ale ja bym Go nie pocieszała...Niech się Chłopak przyzwyczaja... 

sobota, 3 grudnia 2022

Z Certyfikatem Grzeczności na sportowo...

     - Życzę Wam Certyfikatu Grzeczności w przyszłym tygodniu !! - żegnałam Wnuki całując oczywiście "na zapas" i "za uszkiem"...

     - Babciu !! - krzyknęła Princeska... - Psecies ja jus mam celtyfikat !!

     - Oczywiście Kochanie !! Ty już masz i nikt Ci go nie zabierze !! Widzimy się piątek...- sprostowałam od razu, bo groziła nam wielka awantura...;o)

     Princesce choroba uniemożliwiła wykorzystanie przyznanego Certyfikatu, ale widać, że skrupulatnie pilnuje "własności"...

     - Nie wiem jak będzie...- dyskretnie wyszeptał Pierworodny...- Młody ma w niedzielę imprezę urodzinową u kumpla...

Na tym stanęło...

Princeska przyjeżdża w piątek...

W niedzielę mamy Turniej koszykarski z udziałem Misiowego Taty...

     Księciunio jeśli zdobędzie Certyfikat ma zdecydować: weekend z Dziadkami albo urodziny u kolegi...

     Kiedy w piątek zajechała "karoca" pod Misiowy Domek Wnuki były już dawno spakowane i oczekiwały naszego przybycia w napięciu...Echhh...

Nawet nie bardzo mogliśmy pogadać z Misiową Mamą bo "już trzeba ruszać"...

     Sobota była spokojna, wręcz "pozioma"...Dzieciaki z wielkim zadowoleniem zajęły kanapy i delektowały się ciszą i spokojem...Nawet Lucky się zdziwił, bo było aż "zbyt spokojnie", a spacer odbywał się w tempie "człapaczym"...;o)

Niedziela zapowiadała się na sportowo...

     W Zaścianku zorganizowano Turniej o Puchar Srebrnego Grodu w koszykówce 3*3...

Drużyna w której gra Misiowy Tata zgłosiła się do udziału...;o)

Do Hali MOSiRu poszliśmy oczywiście pieszo...

     Princeska ciężko to zniosła...Nie dość, że daleko...Nie dość, że "po płaskim"...To Babcia zapomniała o słodkich przekąskach...Cała droga zmarnowana...;o)

Ale doszła...

Księciunio nie marudził wcale...

     Na Hali gra się już toczyła, więc w skromny doping wbiło się radosne:

     - TATA !!


Nawet Gordyjkę widać...;o)

     Poziom gry mnie zdziwił...Było lepiej niż dobrze...Wszak to Amatorzy...
Ale najlepsze było przed nami !!
     Drużyna Misiowego Taty dostała się do rozgrywek finałowych...;o)
     Wielkich szans nie mieli, bo walczyli prawdziwie 3*3, było Ich trzech i żadnej podmianki...Do ostatniego meczu dotarli poobijani, kontuzjowani i makabrycznie umęczeni...Ale...
     Zdobyli puchar za trzecie miejsce...;o)
Finał również był zażarty...

Zwróćcie uwagę na prawy, górny róg i dwa Skrzaty...;o)

Teraz Skrzaty są po lewej stronie...;o)

     I chociaż Drużyna Misiowego Taty walczyła we trzech, to w momencie dekoracji na podium było tłoczno...


A radość ?? Przeogromna !!


     Princeska dostała Puchar...
     Księciunio dostał Dyplom...
A ledwie żywym Zawodnikom pozostały Medale...;o)
     Babcia ??
Babcia poczuła ten miły dreszczyk emocji, który towarzyszy jej zawsze przy oglądaniu koszykówki...;o)

P.S. Ale i tak "rywalizację" wygrał Dziadziuś, bo podjechał pod Halę "naguskiem", a w "nagusku" były foteliki !! Radosne okrzyki Wnuków świadczyły o wyższości "jeżdżonego" nad "chodzonym"...;o) 

niedziela, 27 listopada 2022

Srebrny Gród dla Nielotów...

     - Babciu...Jak daleko jeszcze ?? - zapytał Księciunio kiedy uszliśmy niecały kilometr...

     - Osiem kilometrów...- odpowiedziałam, uśmiechając się dyskretnie...

     Choroba XXI wieku, ludzie przestają korzystać z własnych nóg...;o)

     Dzieciaki podnoszą bunt kiedy trzeba przejść kilkaset metrów...

     - To jak Ty chcesz w górach chodzić, jak już jesteś zmęczony ?? - zapytałam Wnuka...

     - W górach to co innego...W górach nie ma równego !! - odkrył "Hamerykę" Księciunio...

Ale człapał...

     Najpierw poczłapaliśmy pod Kaplicę, żeby zobaczył gdzie Tata przyjął Komunię...Potem poszliśmy porównać Kościół...Który większy ?? Misiowy, czy dziadkowy ??

     A potem pod Halę MOSiR-u, gdzie Tata będzie brał udział w turnieju koszykówki za tydzień...Może się uda zdobyć kolejny Certyfikat Grzeczności ??

Ale cel ciągle był daleko...;o)

     Humor odrobinę poprawiły "Gwarki", które panoszą się po całym Zaścianku i przyciągają wzrok Nielotów...

     Muzeum Pożarnictwa okazało się klapą (chociaż wiedziałam wcześniej, że jest zamknięte)...Tyle, że nie rozumiem...

Skoro nie w weekend, to kiedy ??

Tłumów Turystów w Zaścianku nigdy nie było (chociaż ambicje Włodarzy bywają ogromne), wielkich atrakcji nie mamy, to dlaczego nie korzystamy z tego co jest ??

Echhh...

Dobrze, że ostatnio utworzone atrakcje były dostępne...

     Podziemia w Rynku...

     W czasie remontu płyty Rynku okazało się, że mamy kilka ciekawostek pod ziemią ukrytych...Właściwie, wszyscy o tym wiedzieli już wcześniej, tyle że na prace konserwatorskie pieniędzy nie było...Teraz się znalazły...

Podziemia odkryto, ekspozycję przygotowano, coś mamy...;o)

     Księciunio był trochę zdziwiony, bo przechodził koło tej szklanej wiaty wiele razy i nic Babcia do tej pory nie zdradziła...;o)

Trasa długa nie jest, raczej skromna, ale...

     Wzrok Wnuka przyciągnęła wizualizacja wyświetlana w jednej z komór...Proces powstawania brył rud ołowiu rozpoczęta wielkim wybuchem...Na suficie konstelacje znad Zaścianka...Efektowne i wizualnie ładne...

Przesiedzieliśmy dwie tury emisji...;o)

A że Pani w kasie poinformowała nas o "dwupaku" (bilet był na dwie ekspozycje) poczłapaliśmy do budynku starego Starostwa...

     Przez dziesięciolecia budynek niszczał, ponieważ prawa własności były pogmatwane, a partia, która miała tam siedzibę jakoś nie była skłonna oddać Miastu własności...

Kiedy już tynki odpadały, a Konserwator groził zamknięciem obiektu na głucho, negocjacje zakończyły się z korzyścią dla Mieszkańców...Budynek niezbyt wiekowy (XIX wiek nie powala starożytnością), ale podziemia...

I jak ekspozycja na Rynku przeznaczona jest ewidentnie dla starszego Odbiorcy, przynajmniej nastoletniego, tak w Starostwie...Klękajcie Narody !!

Wypieki Wnuka mówiły wszystko !!

     Gabloty na wysokości metra, więc Nieloty wszystko widzą...Wszystko oświetlone tak, że wyobraźnia podsuwa od razu wizję grudek srebra, aż oczy się jarzą...Wszystkiego można dotknąć !! Mało !!

Wszystkie urządzenia przygotowane tak, że Dzieciaki od razu mogą wypróbować...Kołowroty...Śruby...Dźwignie...

     Księciunio biegał od gabloty do gabloty, analizował "co do czego" i wprawiał w ruch gwarkowe urządzenia...Zabawa była przednia (że o hałasie nie wspomnę)...;o)

     Piękne makiety wizualizujące pracę Gwarków...Komputerowe spoty do procesów bardziej niebezpiecznych (na przykład wytop rud ołowiu)...Na ścianach banery z legendami...I ogromny stół z wirtualnymi szufladami, które ukrywają archiwum map, dokumentów, zdjęć, rycin...Stukasz w szufladę i słyszysz dźwięk starej, drewnianej szuflady...Robi to wrażenie i ogromnie się Nielotom podoba (i nie tylko Nielotom)...

Za tą ekspozycję Zaścianek od Babci dostaje "5+" !!

Do "6" zabrakło, bo Autorzy pomylili nazwę babcinego Osiedla, a że Babcia ma "parszywe oczko", więc byka od razu wychwyciła...;o)

Nie mniej księciuniowe...

     - Babciu !! My tu musimy koniecznie przyjść jeszcze raz !! Z Princeską !! Ona to musi zobaczyć !! Ja Jej wszystko wytłumaczę i pokażę !!

Taki Mądrala...;o)

Ale fakt...Pójdziemy tam na pewno...Warto...

Przy okazji wstąpiliśmy po zaściankowe pamiątki...Dla Princeski magnesik z serduszkiem, bo kocha Zaścianek...Dla Tygryska magnesik z panoramą, żeby wiedział jak jest w Zaścianku pięknie...I dla Księciunia oryginalne trojaki do kolekcji numizmatycznej...Pani Sprzedawczyni kiwała głową nad argumentacją młodego Klienta i mało mu nieba nie uchyliła biegając po całym sklepiku (i zerkając na Babcię, czy jest gotowa to szaleństwo zakupowe sponsorować)...A kiedy na koniec poprosiliśmy o pieczęć z herbem do książeczek PTTK, Sprzedawczyni została rozmiękczona kompletnie...;o) 

     - To teraz zapraszasz Babcię na kawę... - rzuciłam nieopatrznie widząc entuzjazm Wnuka...

     Księciunio zamarł, zbladł i widać było jak intensywnie coś analizuje...Nagle ruszył przed siebie powoli, wpatrując się uważnie w betonowe płyty pod nogami...

     - Co Ty robisz ?? - zapytałam, bo mnie inteligencja zawiodła...

     - Pieniążków szukam, bo portfel zostawiłem w plecaku...Mówiłaś, żebym nie brał...- wyjaśnił Wnuk dalej penetrując chodniki...

Masz babo placek...

     Ryknęłam takim śmiechem, że chyba cały Zaścianek mnie słyszał, a Straż Miejska uważniej śledziła monitoring...

     Przytuliłam Księciunia mocno, uszy wycałowałam i na czekoladę z ciachem zaprosiłam...;o)

A potem ruszyliśmy powolutku do domu...

     - Szkoda, że na Osiedle nie jeżdżą autobusy...- westchnął Nielot kiedy mijał nas jeden z autobusów...

     - Jeżdżą !! Dlaczego by nie jeździły ?? Ale z Babcią będziesz chodził...- wyjaśniłam zdziwionemu Wnukowi...- Kręgosłup i nóżki potrzebują ruchu...Trzeba chodzić, żeby wędrować po górach, żeby grać w koszykówkę, żeby się mięśnie rozwijały...

Księciunio kiwał głową ze zrozumieniem...

     - Żeby tu chociaż jakaś górka była...- westchnął...

     A Babcia znowu się uśmiechała do siebie...Dobrze, że Osiedle jest na górce...;o) 


P.S. Przeszliśmy 5 kilometrów 400 metrów, ale fakt, lepiej się chodzi w górach niż po asfalcie...;o)

środa, 23 listopada 2022

Certyfikat Grzeczności...

     Pamiętacie nasze "dziadowskie weekendy" ?? Ależ to była wyśmienita zabawa...Echhh...

     Niestety, Księciunio nam się "zestarzał" do szkoły poszedł i "dziadowskie weekendy" wymarły niczym dinozaury...

     Princeska była trochę poszkodowana, bo przecież "przedszkole" aż takim obowiązkiem nie jest i można przywagarować, ale przystopowanie było wskazane...Księciunio kiepsko zniósł "obowiązek szkolny", a zawirowania "covidowe" narobiły Dzieciakom strasznego bałaganu w głowach...

     A potem nastał wspaniały lipiec, masę "nockowania" u Dziadków i wycieczkowania do woli (szkoda, że pogoda płatała psikusy)...Dzieciaki zostały Dziadkami nasycone "po kokardy"...;o)

     Sierpień jakoś zleciał...We wrześniu rozpoczęła się szkolna zawierucha...W październiku Dzieciaki zaczęły głośno domagać się "nockowania"...Szczególnie Princeska, bo Księciunio jak zawsze w takich sytuacjach zdaje się na Siostrę (gdzie diabeł nie może tam Princeskę pośle) i Jej twarde negocjacje...;o)

Kilkugodzinne spotkania tylko "rozjątrzały" nasze Nieloty...

Problem był jednak głębszy...

     Każdy kto wychowywał dzieciaki wie, że co jakiś czas dopada je "syfon" (to nasza autorska nazwa), "dusza" wyrasta z ciała, bunt zastępuje wszystkie inne zachowania i dzieciaki usiłują wypróbować jak daleko mogą się w tym oportunizmie posunąć...Zjawisko pojawia się mniej więcej co trzy lata i jakoś Doroślaki muszą sobie z nim poradzić...Jeśli różnica wieku Nielotów wynosi trzy lata, to "klękajcie Narody", Doroślaki obrywają "deblem"...;o)

No to Misiowi Rodzice oberwali...

     Księciunio jak "grochem o ścianę"...

     Princeska jak "grochem o ścianę"...

     A skoro na Twardzieli trafiło to Tygrysek jest właśnie na etapie "Świat jest mój" !! ;o)

     Każdy telefon kończył się litanią rzeczy dziwnych, niesamowitych i niewyobrażalnych, które nasze Wnuki zmajstrowały...Utalentowana w tym kierunku jest cała Trójka...;o)

     Tych talentów jakoś nikt z Doroślaków rozwijać nie miał ochoty...

No dobra...

     Niektóre "eksperymenty" Wnuków doprowadzały nas do spazmatycznego śmiech, czasem dostawaliśmy nawet czkawki...Ale...

     Zatroskane oblicza Misiowej Mamy i Misiowego Taty (chociaż też chichotali) wymagało pochylenia się nad tematem...

I się Babci z nagła "wylęgło"...

     Wyczekała moment jakiej takiej koncentracji, poważnie spojrzała na Wnuki (te starsze) i zaproponowała "Certyfikat Grzeczności"...

     W każdym tygodniu Dzieciaki się starają przygotowywać do zajęć, dbać o porządek w pokojach i pomagać Misiowej Mamie, a w piątek Misiowy Tata przyznaje Certyfikat Grzeczności, który upoważnia do weekendu u Dziadków...

Nie powiem...Babcia miała sporo wątpliwości...

     Bo czy Wnukom będzie aż tak zależało na nockowaniu ?? Czy mobilizacja nie skończy się totalną klapą ?? Echhh...

     Pierwszy tydzień zakończył się fiaskiem pomysłu...

     W drugim tygodniu Babcia nawet nie zadzwoniła, żeby dusza nie bolała...

     Certyfikat Grzeczności krążył gdzieś w Kosmosie i wcale nie zamierzał wylądować w Misiowym Domku...Echhh...

     Aż tu nagle...Wieczorem Babcia bierze komórkę, a tu nieodebrane połączenie (Babcia Gapa miała wyciszony telefon !!)...Na rozmowy było już za późno...Echhh...

     A może jednak ten Certyfikat drogę znalazł ??

Raniutko dzwoni fonek...

     - Babciu !! Czy ja mogę przyjechać na nockowanie ?? - pyta rozradowany Księciunio...

     - Pewnie, że możesz !! Będziemy w domku o 18-tej !! - odpowiada równie rozradowana Babcia...

A w tle słychać żałosny płacz Princeski...

To się porobiło !!

     Syn przejmuje komórkę, bo Młody dostaje totalnej głupawki...Biega...Skacze...Po prostu, roznosi Misiowy Domek...

     - Obstawialiśmy Princeskę...- wyznaję Pierworodnemu...

     - I słusznie...- przyznaje Misiowy Tata...- Już tydzień temu mogła jechać, ale przywlekła z przedszkola "zarazę" i już tydzień siedzi w domu...U Księciunia coś drgnęło, ale to bardziej na zachętę...- dodaje Syn...- Może zadziała teoria "małych kroczków"...

     - Ważne, że ruszyło... - przyznaję z ulgą...

     - Tak szczerze mówiąc, to na Certyfikat Grzeczności najbardziej zasługuje Misiowa Mama... - rzuca Pierworodny ze śmiechem, a że rozmawiamy na "głośnomówiącym" rzucam, żeby się pakowała (miny Dzieciaków ponoć bezcenne)...

Takie telefony "robią" dzień...

     Babcia z Dziadkiem cały czas chichotali z radości...

     Księciuniowi udało się nie roznieść Misiowego Domku...

     Princeska dostała słowo, że przyznanego tydzień wcześniej Certyfikatu nikt już Jej nie odbierze...

     Misiowa Mama na samą myśl o weekendzie w ciszy i spokoju wypieków dostała...

     Certyfikat Grzeczności to jednak bardzo ważna sprawa...;o)   

piątek, 18 listopada 2022

Panie Ministrze B. ...

     Po przeczytaniu pańskich wypowiedzi medialnych dotyczących eskortowania naszych Kopaczy i Piłkarza (mamy jednego, więc warto podkreślić) zreasumuję...

     Reprezentacja otrzymała przelot rządowym samolotem jako nasze "dobro narodowe"...

     Asystę F16 do granic Państwa należy potraktować jako standardowe ćwiczenia wojskowe...

     Granice Polski są dobrze strzeżone, a Polacy są bezpieczni...

     To jako skromna Obywatelka tego Kraju, składająca się poniekąd na dziurawy budżet, oczekuję w przyszłości analogicznych działań na rzecz naszych Reprezentacji...Może się Pan ograniczyć do zawodów o randze światowej...

     Niech ten rządowy samolot wozi również nasze Koszykarki i Koszykarzy, nasze Siatkarki i Siatkarzy, nasze Szczypiornistki i Szczypiornistów, i rewelacyjną zawsze Reprezentację Polski w lekkiej atletyce...To jest nasze Dobro Narodowe !! Dobro, które nawet jeśli przegrywa, to walczy zawzięcie, pozostawia na parkietach i stadionach "krew, pot i łzy"...Niech Pan również nie zapomina o naszych Niepełnosprawnych Reprezentantach, którzy od zawsze traktowani są "po macoszemu", a niewątpliwie zasługują na nasze i rządowe wsparcie...

     Niech mi wybaczą Reprezentanci innych dyscyplin, ale nie chciałam zanudzać Czytaczy wyliczaniem Was wszystkich...Tak samo jesteście Wspaniali...;o)

     Proponuję również na stałe delegować dwa F16 do obsługiwania tej "szopki", jak mają bez sensu latać i granic pilnować, to niech w końcu zrobią coś "pożytecznego"...Bo pilnowanie tych granic wychodzi Im średnio...I nie do Pilotów i Żołnierzy mam zastrzeżenia...

A skoro już o bezpieczeństwie granic mowa...

     Bardzo proszę Pana Ministra o określenie: ile kilometrów od polskiej granicy zaczyna się teren bezpieczny ?? Od kilku dni Prezydent, Premier i Ministrowie powtarzają w swoich wypowiedziach jak mantrę: Obywatele są bezpieczni !!

Są bezpieczni bo ??

     Kolokwialnie w niektórych kręgach nazwano by to, że "daliście d**y"...

     I totalnie jest mi wszystko jedno, czy była to "pomyłka" ruskich orków, czy Ukraińców...Zwisa mi wasze wsparcie dla Mieszkańców i Rodzin Ofiar...Na teren Polski spadła rakieta, a wy przez kilka godzin czekaliście na wytyczne...Od kogo ?? No cóż...Pan B. spał snem sprawiedliwego i pewnie nie chciano go budzić...Niech się chłopisko wyśpi...

A Wy NA-TO jak na lato...

     Wojna za naszą wschodnią granicą trwa od lutego jakby wam ta informacja umknęła), w listopadzie chcecie rozmawiać z Ukraińcami o zestrzeliwaniu rakiet zmierzających w naszą stronę nad Ich terytorium...Jaja jak berety...

Takie głupie te rakiety, geograficznie niedouczone, spadają gdzie bądź...

     Panie Ministrze B. ...

     Niech Pan ochłonie, niech się Pan zimnej wody napije, bo ewidentnie strzela Pan "na ślepo"...

     Powtarzanie Polakom po stokroć, że są bezpieczni niczego nie zmieni, a już na pewno nie zmieni faktu, że za wschodnią granicą toczy się wojna i bezpiecznie czuć się nie możemy...

     Wysyłanie Kopaczy i Piłkarza rządowym samolotem, było znacznie zawyżonym standardem dla Ich zasług...Szczególnie po Ich ostatnich popisach...I trudno nie czuć obawy, że wrócą MIG-iem (zaraz po fazie grupowej), bo teraz Pan pewnie F16 uziemi (żeby nam ich jakieś zabłąkane rakiety nie strąciły)...

     Eskorta, o przepraszam, "ćwiczenia", były co najmniej nie na miejscu, przynajmniej w tym kierunku i z tym celem...Może bardziej by się nad wschodnią granicą przydały ?? A może skoro taki nadmiar tego sprzętu posiadamy, to przekażmy je Ukraińcom...Wiedzą do czego służy...Może szybciej orków przegonią...Pokój nastanie...

     Czego wszystkim Nam życzę nieustannie...

niedziela, 13 listopada 2022

Zmumifikowana historia...

     Jeden z naszych Komików w bardzo obrazowy sposób przedstawił to zagadnienie...

     "Idziemy do podstawówki, uczymy się historii:

Od starożytności - dokąd zdążymy...

     Potem było gimnazjum i historia:

Od starożytności - dokąd zdążymy...

     W szkole średniej scenariusz się powtarza:

Od starożytności - dokąd zdążymy...

     A jeśli komuś mało było historii, to idzie na studia i zakuwa:

Od starożytności - i zdążyć musi ze wszystkim..."

     Genialne podsumowanie !!

     Co prawda, Autor skeczu sugeruje, że jest to zamierzona polityka egipskiego Rządu, ale trudno Mu racji odmówić...Starożytność mamy "obcykaną"...;o)

Poniekąd...

     Ostatnio trafiłam na niszowym kanale TV na kontrowersyjny film dotyczący historii starożytnego Egiptu (i nie tylko)...Autor od razu zastrzegł, iż Jego poglądy nie są akceptowane przez środowiska egiptologów, bo...

     Macie rację !!

     Wywracają historię do góry nogami...

     I wcale nie mówię o teorii kosmicznych technologii, wkładzie ufoludków, czy innych dyrdymałach, które od dwóch wieków pojawiają się i znikają z kosmiczną prędkością...Autor korzysta ze współczesnej matematyki, fizyki, astronomii...Dorzuca garść geografii, topografii i wiedzy z dziedziny architektonicznej...Wszak odrobinę tej wiedzy liznęliśmy przez dwa wieki...

Nikt nikogo nie zmusza to natychmiastowej zmiany podręczników, jest tylko sugestia, że powinniśmy się naukowo pochylić nad teoriami, które kilka pokoleń przyjmowało za pewniki...

     Potrzebujemy ludzi z otwartymi umysłami...

     Potrzebujemy środków na przeprowadzenie badań...

     Potrzebujemy potrzeby ich przeprowadzenia...;o)

Ale po co ??

     Czy przeszkadza nam fakt, że tłoczy się nam do głów wiedzę traktowaną jak aksjomat ??

     Matematycy już wielokrotnie zmieniali obowiązujące prawa, bo nauka udowodniła błędy w tezie...

     Fizycy ze zrozumieniem pochylają się nad nowymi teoriami i rzadko korzystają ze słowa "pewnik"...

     Astronomowie z ekscytacją przyjmują nowe odkrycia...

     Geografowie skrupulatnie przeprowadzają badania i ciągle odkrywają, że wiele mają jeszcze do odkrycia...

     Topografowie nieustannie nanoszą poprawki, bo Matka Ziemia lubi zmiany...

     Architekci dążą do doskonałości...

A Historycy nie !! ;o)

     Jeden ze znanych i znamienitych Egiptologów zapytany o potrzebę badań, uśmiechnął się z politowaniem i stwierdził autorytatywnie, że badania są zbyteczne, bo wiadomo jak było...

Wiadomo ??

     Z tego co wiem, a laikiem jestem totalnym, nie rozczytano hieroglifów, nie otworzono wszystkich komór, nie znaleziono wytłumaczenia na setki detali i szczegółów...Nawet na podstawowe pytania Egiptolodzy posiłkują się stwierdzeniem: " jest teoria, że..."

     Klękajcie Narody przed taką wiedzą...

     Wiedzą, którą wtłacza się kolejnym pokoleniom jako aksjomat, pomijając skrupulatnie "jest teoria"...

Wiedza, czy teoria ??

     Bo teoretycznie to ja jestem osiłkiem 2 metry wzrostu i gram w NBA...

     Wiedza ?? Jestem "szczypiorkiem", który lubi koszykówkę...

Jakaś różnica jest...;o)

     Skoro jeden problem mamy już wyjaśniony...Bo ludziom z otwartymi umysłami zamula się szare komórki...Przejdźmy do punktu numer dwa...

Środki na badania...

Środków na badania "nie ma i nie będzie"...;o) Bo po co badać zbadane ??

A poza tym...

     W XIX i XX wieku badania archeologiczne przeprowadzano ze środków "sponsorskich", że tak to określę...Organizowano zrzutki (czyli kwesty), darowizny dodawały splendoru, a zapisywanie majątków testamentami na rzecz odkrywców było w dobrym tonie...

     W XXI wieku Archeolodzy są bez szans (szczególnie, że już przecież wszystko o piramidach wiemy)...;o)

     Aż jestem ciekawa, kto z Was wie, że na terenach Chin są piramidy totalnie nie zbadane, że władze usiłują je ukryć zalesiając tereny, i że do tej pory wydały jedno (!!) zezwolenie na ich sfilmowanie (zewnętrze)...??

     A kto wie, że piramidy na całym świecie zbudowane są w analogiczny sposób z zastosowaniem tych samych zasad architektonicznych, eliminujących na przykład zniszczenie w przypadku trzęsienia ziemi ??

To może jeszcze jedno pytanko:

     Kto wie, że piramidy łączą linie przechodzące przez Gizę ??

Dzielą je odległości, terytoria, cywilizacje, czas budowy...

     Zakuwaliśmy zmumifikowaną historię w podstawówce, niektórzy w gimnazjum, w szkole średniej, na studiach...A kiedy możemy zacząć zadawać pytania i rozsupłać bandaże z tej mumii, okazuje się, że w środku jest przysłowiowy "dyzio"...Sumarycznie: guzik wiemy...

Ale pozostał punkt trzeci...

     Czy mamy potrzebę na zgłębienie tej prawdy (nawet jeśli badania potwierdzą narzucane aksjomaty) ??

     Wczujmy się w naszych starożytnych:

     Posiadamy pewną wiedzę, której utrata może doprowadzić do katastrofy...

     Wiemy, że nasza cywilizacja dobiega końca i nie mamy na to wpływu...

Co robimy ??

     No cóż...Można się przykryć prześcieradłem i czołgać w kierunku cmentarza...

     Ale można też pozostawić widomy i rozpoznawalny znak dla potomnych, można pismem obrazkowym przekazać wiedzę (wszak alfabety bywają zwodnicze), można stworzyć budowle, które przetrwają nie tylko wieki, ale i trzęsienia ziemi, potopy, wulkaniczną lawę...Niech Ci, którzy przetrwają, mają lżej, niech będą mądrzejsi...Niech zauważą, że trud ich przodków nie poszedł na marne...

     Dlatego pewnie, ta starożytność jest taka ważna...

     Szkoda, że przodkowie nie założyli, jak wielkimi będziemy ignorantami...;o)

poniedziałek, 7 listopada 2022

Lądowanie z telemarkiem...

     Świat jaki znaliśmy do tej pory odchodzi do lamusa...Może małymi kroczkami...Może tip topami, ale nieuchronnie do przodu...Jedni pomstują, że mamy "pod górkę"...Inni ubolewają, że to "równia pochyła"...Jedno jest pewne...Idziemy w nieznane...

     Najpierw "ześwirowany" Covid...Potem wojna na Ukrainie...

Echhh...

Świat, a właściwie jego przywódcy, zaczął niebezpieczną zabawę...

     O Covidzie pisać nie będę, bo moje poglądy się nie zmieniły...Wojna na Ukrainie trwa, więc też trudno wnioski wyciągać...Ale...

     Czy zauważyliście jak bardzo zdewaluowały się w tym czasie organizacje międzynarodowe ?? Jak czytelnym się stało, że poza niezliczoną ilością "krzesełek" nie mają nic do zaoferowania ?? Już chyba same nie pamiętają po co powstały...

     WHO - Światowa Organizacja Zdrowia...

     To co wyczyniali w czasie "pandemii" wołało o pomstę do nieba, ale ich dziwaczne wnioski i wytyczne zaskakują do dzisiaj...

Ich ostatnią "perłą w koronie" był raport dotyczący depresji...

     Problem globalny przez dwuletnią izolację społeczną urósł do rangi wręcz kosmicznej...

     Ale raport zawiera dziwny wniosek...Głównymi ofiarami według nich są kobiety w przedziale wiekowym 35-45 lat...

Ki czort ??

     Czy w tym "szacownym" gronie nie ma jednego analityka, który umiałby "połączyć kropki" ?? Czy wiedza medyczna wyklucza podstawy matematyki i statystyki ??

     Kobiety w wieku 35-45 lat szukają pomocy medycznej i wsparcia, bo ich świadomość medyczna jest na "wyższym" poziomie...Chociaż bardzo mnie kusi napisać, że terapie w niektórych środowiskach stają się modne...;o)

     Mężczyźni 35-45 lat ?? W życiu żaden nie przyzna, że ma problemy !! Z resztą, środowisko by tego nie zaakceptowało...

Mężczyzna w tym przedziale wiekowym "zalewa robaka", imprezuje separując rzeczywistość, a jak już nie daje rady to bierze sznurek i "robi pętelkę"...Wystarczy sprawdzić statystyki...

Lepiej być wisielcem niż "wariatem"...

     A co ze starszą grupą ??

     Tutaj obie płcie (sorry, ale dalej uznaję dwie płcie) są w takiej opozycji do wizyt psychologiczno-psychiatrycznych, że prędzej "poczołgają się w kierunku cmentarza", niż zrobią z siebie "wariatów"...

Czy to się zmieni ??

Owszem...Jak wymrzemy...;o)

     Pozostają dzieci i młodzież...

     Co z nimi, po pandemicznej zawierusze ?? Jak reagują na realne zagrożenie wojną światową ??

Są w czarnej d****...

     Psychologów brakuje (nie tylko u nas)...Psychiatria dziecięca leży (nie tylko u nas)...Rodzice borykają się z milionem problemów, więc często nie zauważają zapaści (nie tylko u nas)...Nauczyciele...Hmmm...Wybaczcie !! Nauczyciele mają pana CZ. i więcej problemów nie ogarną, a ci z małopolski mają jeszcze panią N. (widocznie bardziej nagrzeszyli)...- To akurat u nas...;o)

Pozostają smartfony, internet, alienacja...

     Wychodzi na to, że w zdrowiu psychicznym pozostaną tylko kobiety 35-45 lat...Kwadratura koła...;o)

(25-latki jak wiadomo - bo prezes powiedział - chleją na potęgę, więc już są społecznie stracone)...

     Aż strach się bać jakim problemem zajmie się WHO następnym razem...

     Następny "skrót" godny omówienia to MKCK - Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża...

Jak oddziały krajowe spisują się nieźle, tak centrala powstała...Ku idei ??

     Kiedy orkowie napadli na Ukrainę, a Europa stanęła na krawędzi zapaści migracyjnej, "mądre" głowy z Genewy ogłosiły, że nic zrobić nie mogą, wspierać nie będą, bo działania wojenne są w toku, więc trzeba poczekać aż się skończą...Eureka !!

Dobrze, że raczyli dodać, że jak oddziały krajowe chcą, to jednak pomagać mogą...;o)

Ale wtedy, to nasze PCK już na granicach stało, organizowało transport, przygotowywało posiłki i obejmowało opieką medyczną...

     To po kiego nam "centrala" ??

     Gdyby nie dodali (bardzo szlachetnie), że jednak PCK może zrobić (co już zrobiło) to na granicach pomoc świadczyliby tylko "Kowalski" z "Nowakiem"...

     A jak się już wojenka rozkręciła na dobre, a Ukraińcy udowodnili po co spodnie noszą (Dziewczyny też walczą w spodniach), to się Centrala w sobie zebrała i wysłała delegację...Do Rosji !!

Klękajcie Narody !!

     Pierdzenie w krzesełka ma jednak wpływ na pracę szarych komórek...Albo to szwajcarskie powietrze nie jest jednak tak zdrowe (powołując się na klasyka)...

To, że z czasem zaakceptowali rzeczywistość nie zmienia niczego...

     Który "skrót" jeszcze mi podpadł ??

No cóż...

Może nie powinnam kopać leżącego ??

     UE...Tłumaczyć skrót ??

     Tego, co wyłoniło się z UE po pierwszych bombardowaniach Ukrainy nawet starożytni Filozofowie by nie wymyślili...

     Niemcy rozbrojeni totalnie, energetycznie zdruzgotani, rosyjskie powiązania tak głębokie, że Rów Mariański to przy tym płycizna...W sprawie "atomu" już sześć razy zmienili zdanie, a teraz czule przytulają się do Chińczyków...Ich "Anioł" otworzył "piekło" i zostawił klucz na Kremlu...

     Francuzi wyciągają spragnioną energii dłoń do zubożałej Hiszpanii i Portugalii, bo po wyliczeniach okazało się, że nawet 50% zabezpieczenia energetycznego nie mają...Ale prawdziwą perełką jest fakt, że zamierzają zlikwidować enklawy migracyjne jakie powstały wokół Paryża...

Ich uwadze umknęło chyba, że Stolicę już mają w okrążeniu, a migranci prędzej Paryż spalą niż oddadzą...

     Dania też doznała olśnienia i też będzie "odzyskiwać" terytorium...Pocieszne...Zamierzają przesiedlać migrantów z Kopenhagi, żeby odzyskać równowagę społeczną...Powodzenia !!

     Z perełek jest jeszcze Szwecja...Po latach zachwytów nad transakcjami bezgotówkowymi (a wierzcie, życie bez plastykowego kartonika jest w Szwecji niemożliwe) ogłoszono z nagła, że...Szwecja wraca do obrotu gotówkowego...Bo systemy bankowe nie spisały się właściwie...

     Przy tablicy pozostały Włochy...

     Tam to dopiero zawierucha się zacznie...;o) Ale przesłanki już widać...

     Jeden z ministrów ogłosił, że ratowani na morzu migranci mają być odstawiani do kraju, którego banderę reprezentuje statek ratowniczy...Nie będzie podrzucania "kukułczych jaj"...

     O Norwegii szkoda pisać, bo oni teraz mają jeden problem...Skąd wziąć taką ilość liczarek do banknotów, żeby zastoju w handlu gazem nie było ??

     Może być tak, że teraz Polacy będą jeździć do Norwegii nie na truskawki, czy obrabiać ryby, ale liczyć kasiorę...Migracja zarobkowa nabierze innego znaczenia...;o)

     Co z europejską "drobnicą" ??

     Właściwie nic...Ci co wierzyli w europejskie wartości swojej wiary nie tracą...Ci co nie wierzyli objawienia nie znajdą...Ale na brukselskich korytarzach tłoczno, wszyscy biegają ze sztućcami w dłoniach i swój kawałeczek "tortu" usiłują dziabnąć...;o)

     A my ??

     My ??

     Jesteśmy twardsi od szczurów...Czym jest gorzej, tym jest lepiej...Tacy jesteśmy "popaprani"...

     Ale jeśli w kimkolwiek z Was tliła się jeszcze nadzieja i wiara w organizacje europejskie, czy światowe, to przepraszam, chociaż niewielki miałam wpływ na ich działania...Ktoś jednak przeprosić powinien...

     Człowieczeństwo rozmieniono na drobne...Na naszych oczach i z naszym udziałem...

     Pozostało zachować równowagę na tej "równi pochyłej" i wylądować z telemarkiem...Czego i sobie, i Wam życzę...

sobota, 22 października 2022

Dalszego ciągu nie będzie...

     Jak daleko sięga historia tej znajomości ??

Kilkunastu lat...

Poznaliśmy się na "Lepiuchach", portalu stworzonym przez Interię, dla "ześwirowanych" Rymolubów...Chociaż wówczas nie mieliśmy o sobie pojęcia...Nicki jak to nicki, nawet nie wiesz czy po drugiej stronie jest Facet, czy Kobiełka (wiem co mówię ;o))...

Więcej czytałam niż pisałam, więc po kilku tygodniach rozpoznawałam Autorów po słowach, rymach i tematyce...Trudno pozbyć się nawyków...;o)

To była jedna z lepszych inicjatyw Interii...Ale...

No cóż...Korzystali z portalu Ludzie, więc szybko zmieniło się to w szambo, w którym większość wylewała gnój i pomyje, a konflikty zaczęły ocierać się o granice prawa...

Lepiuchy zostały zamknięte...

     Szkoda mi było tej fajnej zabawy, ale miałam swoje zajęcie...Prowadziłam już wówczas bloga na WP...I to właśnie dopiero tam poznaliśmy się "człowieczo"...

     Pewnego dnia w komentarzach pojawił się "lepiuch", którego składnia była mi dobrze znana...Od słowa do słowa...I tak poznałam JanToniego...

     Od tego dnia nasz kontakt był właściwie codzienny...Wymiana "lepiuchowych" komentarzy...Wymiana maili...Z czasem rozmowy telefoniczne...

Tak bywa, kiedy w sieci spotkają się dwie Gaduły...;o)

Czasem pomagałam Mu w drobnych problemach z komputerem...On w rewanżu przesyłał mi tomiki swojej poezji...To było wyśmienita wymiana...

     Z biegiem czasu JanToni zmienił się w Ludwiczka...Ludwika Wambutta...

     Człowieka, który kochał Warszawę, który kochał warszawską Pragę, który kochał sport, ale nade wszystko kochał Lidusię...Lidusia to Żona...

"Lidusia powiedziała"..."Lidusia przygotowała"..."Byliśmy z Lidusią"...- pięknie mówił o Żonie...Zawsze z miłością i szacunkiem...

Tyle, że przy Lidusi nie wolno było marudzić...Przynajmniej taką zasadę wyznawał Ludwiczek...

     Nasze rozmowy były coraz dłuższe...Coraz bardziej otwierały się serducha...

     "Jesteś prawie rówieśnicą mojego Michałka"- powiedział kiedyś...Niby zwykłe zdanie, a przepełnione było smutkiem...Ludwiczek stracił Syna...

Młodziutki, inteligentny, wysportowany Chłopak uległ wypadkowi drogowemu ponad trzydzieści lat temu...

Takiego piętna żaden Rodzic z serca i głowy nie wymaże...

     "To był najgorszy dzień w moim życiu" - wyznał mi kiedyś Ludwiczek- siedziałem przy Jego łóżku i kłamałem, że wszystko będzie dobrze, że wyjdzie z tego...Uśmiechałem się do Niego i ten uśmiech zostanie mi do śmierci"...

     Smutny Człowiek rozdający uśmiech...Satyryk z bolącą duszą...

Kiedyś zadzwonił przed północą...

     "Obudziłem Cię ??" - zapytał...

     "Nie...Papierzę"...- odpowiedziałam...Wiedziałam, że to musi być ważny telefon...

Gadaliśmy do trzeciej...Ludwiczek się bał...Był w szpitalu...

Rozłączyłam się, kiedy w słuchawce usłyszałam równomierny oddech...

Rano dostałam SMS-a:

     "To będzie dobry dzień !!"

I takich dni mieliśmy wiele...

     Bywało, że dostawałam SMS-a: "Zwolnij !!"...Albo na mailu była reprymenda...Po każdej rymcioklepce marudził, że czeka na pierwszy tomik...Dopominał się o zdjęcia "swoich Prawnuków"...

W osiemdziesiąte urodziny przyznał się do marzenia...

     "Ech, Ty moja Gordyjeczko, tak bardzo chciałbym Cię kiedyś przytulić...Wiesz, tak realnie"...

Ale zaraz potem pojawiło się wiele przeszkód: Już nie prowadzę samochodu...Paliwo takie drogie...Wy jesteście bardzo zapracowani... Jestem "stary dziad"... - skrupuły Go zżerały...

Kilka dni przed warszawskim spotkaniem Blogerów zadzwonił:

     "Boję się tego spotkania"..."Mogę przyjść z Przyjacielem ??"

Czy powinnam zapytać z którym ??

Nie musiałam...

     Przyjacielem Ludwiczka był Zbyszek Kurzyński...Często gościł w naszych rozmowach, a ja poznałam Zbyszka podobnie jak Ludwiczka (na "Lepiuchach"...Potem Zbyszek prowadził bloga...Aż w końcu "połączył" nas Ludwiczek i FB...

     I przyszedł dzień, kiedy zniknęłam w ramionach "wirtualnego Ojca"...Oczy się nam zaszkliły...Ludwiczek wyszeptał mi do ucha: "Umiesz spełniać marzenia"...I ciągle chwytał mnie za rękę, jakby chciał sprawdzić czy jestem realna...

     Kolejne lata mijały...Choroby i starość odbierały nam Ludwiczka...Dobrego Człowieka o uśmiechniętej twarzy i smutnym sercu...

     17 października 2022 roku Ludwiczek, Ludwik Wambutt odszedł do Michałka...Dla Niego szczęście...Dla nas smutek...Jego "Samotność"(tomik wierszy dla Syna) się skończyła...

Jak pożegnać Ludwiczka ??

Lepiuchem !!

Lepiej wspomnień worek cały,

niż życiowe dyrdymały...

P.S. "Życia nie można traktować zbyt poważnie, bo ono robi sobie z nas jaja" - Ludwik Wambutt...Dalszego ciągu nie będzie ♥ ♥ ♥