wtorek, 31 października 2023

"Szwendak" nakarmiony...

     - Podjedziemy na parking i wybierzemy szlak, jak będzie źle, to zawsze możemy wrócić...- takie były wstępne ustalenia Trzech Zdechlaków, z których jeden przyjmował wszystko z "dobrodziejstwem inwentarza" według zasady: wszędzie, byle z wami...;o)

     Tablica informacyjna z mapą rozczuliła mnie bardzo...Wśród wielu znaków zakazu, piękny, niebieski znak z pieskiem...Szlak za tablicą na Wielki Szczeliniec aż do Schroniska otwarty dla Sierściuchów...Szlak za szlabanem do Wodospadu Pośny, bez psich ograniczeń...Cudo !!

     I chociaż ten pierwszy kusił bardzo, tym razem udało mi się zachować rozsądek...Męczyło mnie nawet zawiązanie butów, więc skąd siły na 1,5h wędrówki ??

     Ruszamy do Wodospadu...

     Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten szlak był uważany za bardzo romantyczny i użytkowany jest często przez pary...Nie dziwię się...Ścieżka równiutka, szeroka, otoczenie przepiękne (głównie buki), a na końcu kaskada...Jeśli jest...;o)

     Odkąd zostało wybudowane ujęcie wody pitnej dla Radkowa, wodospad często znika, znika również malowniczy potoczek...My mieliśmy szczęście, bo kilka poprzednich dni było deszczowych, więc Pośna sobie płynęła głośno i z ochotą, a wodospady z każdym progiem nabierały impetu...Sam romantyzm!! Tylko głośny...;o)

     Tak nas ten widok poniósł, że postanowiliśmy ruszyć w górę do Skalnych Wrót...

     Pan N. dzielnie kroczył...Luckuś dotrzymywał Mu kroku...Gordyjkę siekło ledwie kilkanaście metrów wyżej i nijak było pertraktować z organizmem...Każda komórka chudego ciałka darła się: złaź !! ;o)

     W ramach rekompensaty ruszyliśmy szukać Koziego Potoku...Piękny szlak spacerkowy...

     Tyle, że Potoku nie było...Ślad owszem...Korytko owszem...Wody brak...

     Wróciliśmy do Wodospadu i nogi nas same poniosły do korytka...

     - Ktoś bardzo dbał o ten Potok...

     - Ewidentnie poniemieckie...

Budowle melioracyjno-hydrologiczne robiły wrażenie...

     I tajemnica sama się rozwiązała...To premia za łażenie nie tylko po szlakach...;o)


     Głaz z rytem z 1906 roku, poświęcony Emilowi Hoffmanowi i Albertowi Nitche...Pierwszy był znanym Restauratorem, drugi był Architektem...Obaj kochali góry, a Góry Stołowe kochali najbardziej...Z tej miłości zrodziła się inicjatywa, wytyczyli i oznakowali szlaki piesze...Sami i za własne pieniądze...

Uważni Turyści mogą do dzisiaj odnaleźć na szlakach oznakowania przez Nich zrobione...;o)

     A że pamiątkowy głaz usytuowany jest przy tych budowlach melioracyjno-hydrologicznych, zakładam, że w tym też maczali swoje "paluszki"...Niestety, informacji w języku niemieckim jest niewiele, a w języku polskim jeszcze mniej...

     Ale nasz "szwendak" został należycie nakarmiony...

     Potem obiadek, drzemeczka, kawusia, spacerek z psiakiem, kolacyjka i kolejne 12 godzin w objęciach Morfeusza...  

sobota, 28 października 2023

"Trójpak uzdrowiskowy"...

     Kolejny dzień wędrówki po Górach Stołowych miał być "cywilizowany"...Taki był plan...;o)

     Prognozy pogody zapowiadały przelotne opady, więc rozsądne ludzie w Góry się nie pchają...

Wypad był kilkudniowy, więc trzeba z niego wycisnąć ile się da...;o)

     "Trójpak uzdrowiskowy"...

     Polanica Zdrój...Duszniki Zdrój...Kudowa Zdrój...

Zdrojów Ci u nas dostatek...;o)

     Można by to "kółeczko" zacząć w drugą stronę, ale już wiecie, że droga 387 została "zmasakrowana" i nijak się teleportować do Kudowy nie możemy...Trzeba zacząć od Polanicy...

I co ja mam Wam napisać ??

     Uzdrowiska, jak to Uzdrowiska...Sanatoria...Pijalnie wód...Parki zdrojowe...Wszystko się kręci wokół Kuracjuszy...

     W restauracjach wystrój i wyposażenie pamiętają czasy naszej młodości...Obsługa młodziutka, ładniutka, uroczo zmiękcza naszą "twardą" wymowę wschodnim akcentem...

     Jeśli byłeś w jednym Uzdrowisku, już wiesz jak wygląda cała reszta...;o)

Może tak właśnie powinno być ??

W końcu, są to miejsca, w których ludzie mają odzyskiwać zdrowie, rehabilitować się, odpocząć od pędu cywilizacji...Ale jak tam żyć na stałe ??

     Polanica była smutna (mimo słoneczka)...W Dusznikach nawet nie wysiedliśmy z samochodu, bo wyglądały, jakby wszyscy gdzieś wybyli...W Kudowie była odrobina "życia"...

     Zaliczyliśmy kawę, cofając się w przeszłość, do późnych lat 90-tych...

     Odwiedziliśmy Park i dwa urocze niedźwiadki...


Potem daliśmy koncert...



     Zaliczyliśmy gofry, których ponoć nie można pominąć (do spóły z gołębiami, które się pominąć nie dadzą)...

     Zjedliśmy pyszny obiadek, ale miejscówki Wam nie podam, bo w połowie listopada zostanie przejęta przez nowego właściciela, a "nowa miotła" nowe porządki zrobi...;o)

Restauracja miała obłożenie niesamowite !! Kolejni Klienci grzecznie czekali na miejsca...Dwie Kelnerki uwijały się jak nakręcone...Wystrój skromny i gustowny...Więc co poszło nie tak, że Właściciele rezygnują ?? No cóż...Szkoda...Robili dobrą robotę...;o)

     Zmysły "napasione"...Brzuszki nakarmione...Czas na powrót do wypoczywającego Sierściucha...;o)

     Że po drodze mieliśmy Wambierzyce i nie skorzystaliśmy z okazji do zwiedzania ??

Mieliśmy...Fakt...

Ale to była niedziela...Z reguły nie zakłócamy zwiedzaniem uczestnictwa w Mszach...;o)

     Po powrocie radosne powitanie, kawusia, drzemeczka, psi spacerek, kolacyjka i lulu...Znowu dwanaście godzin...;o)

     Spanie wychodzi nam najlepiej...;o)

wtorek, 24 października 2023

"Śpiące królewny" na urlopie...;o)

     Zanim zacznę sprawozdanie wyjazdowe, powinnam nakreślić sytuację przedwyjazdową...

     Lucky od miesiąca na środkach przeciwbólowych, po schodach wchodził w ortezie (a właściwie był przez nas wnoszony), spacery skrócone ze względu na nieruchomą tylną łapkę...

     Pan N. sześć dni przed wyjazdem złapał jakąś zjadliwą infekcję, która spoziomowała Go całkowicie...Gorączka 39,2...Bóle kostne...

     Gordyjka, lojalna żona, łapie od Męża zarazę trzy dni przed planowaną podróżą...Z tą różnicą, że temperaturę ma 34,2...

     Do bagaży musimy dodać torbę z lekami, ortezami i mazidłami wszelkiej maści...;o)

     Podróż pikuś, chociaż akurat ten kierunek ma pewną specyfikę...Jadąc ze wschodu na zachód, nie ma gdzie zjeść, nie ma gdzie napić się kawy, a o zatankowaniu samochodu można zapomnieć od zjazdu z autostrady...;o)

     Miejscówka spodobała się nam od pierwszego spojrzenia...Zostawiamy bagaże i ruszamy na rekonesans...Trzeba nogi po podróży rozchodzić...;o)

     Zalew w Radkowie...


A na horyzoncie Wielki Szczeliniec...

Jakoś w kościach przestało nas łupać...;o)

     Lucky ocenił zbiornik bardzo wysoko i nie czekając na zachęty od razu ruszył sprawdzić jakość wody...;o)


Czyściutka i pachnąca rybkami !! ;o)

A nawet towarzystwo...


Druga część była bardziej rozrywkowa...


Wodne królestwo dla Nielotów...

Prawie usłyszeliśmy radosne okrzyki Wnucząt na ten widok...;o)

     A że wyprawowa adrenalinka podziałała, więc ruszyliśmy do Platformy widokowej...Oczywiście najbardziej stromym podejściem...A co !! 

     Trzy "Zdechlaki" i prawie pionowe podejście...W niektórych miejscach nawet cztery łapki nie pomagały, bo poopa ciągnęła w dół...Ale daliśmy radę !!



     Z podejścia zdjęć nie mamy, bo potrzebowaliśmy wszystkich kończyn...;o)

     Zeszliśmy już ścieżką turystyczną, a nie tą dla "kozic"...Zjedliśmy przepyszny, smażony serek...I nadszedł czas odpocząć...;o)

     Przespaliśmy dwanaście godzin...;o)

piątek, 20 października 2023

Góry Stołowe...Dlaczego i po co ??

     Pamiętacie naszą wiosenną wyprawę do Pragi, która otrzymała tytuł "Europejskiej Psijaznej Stolicy", a my chcieliśmy to sprawdzić ?? Piękne to było rozpoczęcie sezonu !! A psia życzliwość Czechów rzeczywiście robi wrażenie...;o)

     Minęło pół roku, wiosenno-letniej zadymy wrzosowiskowo-zaściankowej...Na to podsumowanie jeszcze przyjdzie pora, kiedy kłódka zawiśnie na Wrzosowisku...Ale przez te pół roku i u nas coś drgnęło w psijacielstwie...;o)

Powstała (i się rozbudowuje) mapa psijaznych miejscówek !!

https://doginclusive.com/

Inicjatywa godna pochwały i poparcia...;o)

     Właściciele i Zarządcy ośrodków wypoczynkowych zgłaszają swoje miejscówki i prezentują wizytówki, określające warunki dla zwierzaków (nie tylko piesów)...

     Psia turystyka się rozwija !! ;o)

To pewnie Was nie zdziwi, że od razu postanowiliśmy sprawdzić rzetelność mapki...

     Wybór padł na Góry Stołowe, miejscowość Radków, miejscówka Sielankownia...Kilka słów od Właścicieli...I każde jest prawdą !! Są totalnie zpsikowani !! ;o)

https://www.szczeliniecwielki.pl/sielankownia

     Teren ogrodzony...Blisko na psie spacerki...Przygotowane legowisko (ze smaczną niespodzianką)...Gotowa miseczka z wodą...A nasłoneczniony, drewniany ganeczek ?? Miód malina !!

     Lucky był zachwycony !! A psi pysk uśmiechał się nieustannie...;o)

Że Dwa Grzybki w barszczu to niewiele ??

Nie uwierzycie...

     Być może jest to spowodowane klimatem, albo genetyką, ale w Radkowie spotkaliśmy samych Psijaźnie nastawionych Człowieków !!

Panie Kelnerki, które wręcz żądały od nas wejścia do restauracji, bo "przecież psisko zamarznie"...Nikomu nie przeszkadzały zwierzaki siedzące grzecznie przy krzesełkach...Nigdzie nie zauważyłam bzdurnych tabliczek z zakazami, ale kosze z woreczkami stały nawet przy mało uczęszczanych ścieżkach...Może to przez bliskość czeskiej granicy ?? ;o)

     Niech będzie !! Brawa dla Mieszkańców Radkowa !! Fajni jesteście...;o)

     Dlaczego Góry Stołowe ??

Po pierwsze, tam nas jeszcze nie było...;o)

Po drugie, w Parku Narodowym Gór Stołowych nie było zakazu poruszania się z psem...Nie było...Bo już jest...;o)

     Dwie trasy zostały zamknięte: od schroniska na Szczeliniec i na Błędne Skały...Decyzja spowodowana została niewyobrażalną ilością Turystów...Wprowadzono również internetową rezerwację biletów z limitem wejść...

     To nas nie zabolało, bo Góry Stołowe piękne są "po całości", a malowniczych skałek multum..."Zabolało" nas zamknięcie drogi 387...Wiosenne roztopy zdemolowały przejazd i trzeba teraz okrążać cały Park...Turystycznie można to przeboleć (trasy piesze mają się dobrze), ale dla Mieszkańców z kilkunastu kilometrów zrobiło się kilkadziesiąt (na przykład do pracy)...Matka Natura przyszalała...

     Skoro już wiadomo dlaczego i po co...Czas na "degustację" Gór Stołowych...;o)

niedziela, 8 października 2023

Dobry dzień przed nami...

     No to po wszystkim...

     Narkoza bolała bardzo...Biedne psisko tak zaskowyczało, że nawet Doktorowi serce zmiękło i końcówkę wpuścił w mięsień szybciej niż zamierzał...Mnie serducho rozerwało się na kawałki...Ale...

     RTG zwierzaków najlepiej robić w uśpieniu, bo przecież nijak im się nie wytłumaczy, że muszą leżeć w bezruchu...

     My postanowiliśmy, że ten stan wykorzystamy i przy okazji zrobimy również USG...Stresu dla Luckiego mniej, a diagnostyka będzie czytelna i bez wątpliwości...Doktor przyjął ten fakt z entuzjazmem (komfort pracy wzrósł mu kilkukrotnie)...

     Resztki psiej świadomości wykorzystaliśmy na przejście do pomieszczenia z RTG...Tam Lucky się przytulił i walczył z usypianiem...Jak on walczył !! A kiedy już nam się wydawało, że śpi głęboko, Doktor zaczął układać go do zdjęć, Lucky podświadomie walczył o łapkę...Echhh...Waleczne Serce...

     My dostaliśmy dwie godziny wolnego na zjedzenie obiadu (Pan N. był po rannej zmianie, a mnie stres zasznurował żołądek), Lucky został w szpitalu...

To były długie dwie godziny...Bardzo długie...

Efekt ??


     To jest Lucky...;o)

Diagnoza ??

     Starość...

Nie udała się Panu Bogu w każdym wydaniu...

     Wyeliminowaliśmy guzy, których pomna cierpień Cezarego bałam się bardzo...Wyeliminowaliśmy uszkodzenia, które mogły trwale unieruchomić energicznego zwierzaka...Ufff...

Starości nie wyeliminujemy...

     Na gorsze dni dostaliśmy środki przeciwbólowe...W lepsze dni wesprze nas orteza, skarpetki, glukozamina i czarci pazur...

     Lucky przespał do rana (już w domciu), obudził się, rozejrzał i był bardzo zdziwiony...;o)

     Dopiero co leżał przytulony do mnie w obcym miejscu, łapki mu się uginały, oczka się zamykał, a tutaj proszę...Domeczek...Wszystko jak trzeba...Dobry dzień przed nami...;o) 

środa, 4 października 2023

O wrzosowiskowych radościach i psich smuteczkach...

     Ależ się równiutko wbiłam 4-tego...;o) No cóż...

     Może to wina Matki Natury, bo pięknie "kręci" pogodą i wysysa z nas ostatnie siły ??

     A może winny jest Ojciec Czas, który dokłada nam lat niwelując możliwości fizyczne ??

Bo przecież nie jest to wina szaleństwa jakie nas opętało...;o)

     Każdą wolną chwilę spędzamy na Wrzosowisku, a jak nam mało, to dokładamy sobie wolnych chwil, żeby spędzać je na Wrzosowisku...

     Na początku września "doświętowaliśmy" kolejną rocznicę ślubu...W ramach obchodów pojechaliśmy na zakupy...;o) Łażenie po sklepach nigdy nie było naszym ulubionym zajęciem, ale jako "świętowanie" nieźle się sprawdziło...Zmiana "środowiska naturalnego" zawsze się sprawdza...;o)

     Potem świętowaliśmy Dziewiąte Urodziny Księciunia (połączone z nockowaniem u Dziadków), więc było radośnie, bardzo radośnie, super radośnie...;o)

I tyle tych rozrywek...

     Wrzosowisko...Wrzosowisko...Wrzosowisko...

Spróbowaliśmy pierwszych naszych jabłuszek...


Urządziliśmy kącik "Nawiedzonej Ogrodniczki"...


I chociaż teraz czas na dynie i włoskie orzechy, ja zbieranie plonów zaczynam od fasolki szparagowej i...


     Szczerze mówiąc to nie bardzo mam czas na jesienne porządkowanie, bo ciągle coś zbieram...A jak pozbieram, to trzeba to "przerobić" i tak w kółko...Zaściankowy balkon wygląda jak jarzyniak przed otwarciem, a mnie skóra na grzbiecie drętwieje jak widzę słoiki i słyszę dźwięk suszarki...

Byłoby cudnie, ale...

     Od trzech tygodnie Lucky jest chory...To wokół niego teraz krążą nasze myśli i starania...

Nasz super aktywny psiak ma problemy z chodzeniem...

     Diagnostyka jest w trakcie, więc niewiele jeszcze wiem...Ciągle żyję nadzieją, że to nie "koński ogon" i obejdzie się bez operacji i cierpienia...Że wystarczy suplementacja na stawy, orteza wspomagająca wchodzenie po schodach i skarpetki z ABS-sami do chodzenia po domu...Wizji raczyska atakującego kręgosłup nawet do siebie nie dopuszczam...Badanie krwi z rozmazem wyszło nieźle, więc się trzymam tego jak tonący brzytwy...Jeszcze USG i RTG, i będziemy wiedzieli co się w psie dzieje...Każdy lepszy dzień witamy jak promyk nadziei...

     Taki słodko-gorzki był ten nasz wrzesień...Może październik przyniesie lepsze nowiny...

     No cóż...Pożyjemy...Zobaczymy...;o)