- Podjedziemy na parking i wybierzemy szlak, jak będzie źle, to zawsze możemy wrócić...- takie były wstępne ustalenia Trzech Zdechlaków, z których jeden przyjmował wszystko z "dobrodziejstwem inwentarza" według zasady: wszędzie, byle z wami...;o)
Tablica informacyjna z mapą rozczuliła mnie bardzo...Wśród wielu znaków zakazu, piękny, niebieski znak z pieskiem...Szlak za tablicą na Wielki Szczeliniec aż do Schroniska otwarty dla Sierściuchów...Szlak za szlabanem do Wodospadu Pośny, bez psich ograniczeń...Cudo !!
I chociaż ten pierwszy kusił bardzo, tym razem udało mi się zachować rozsądek...Męczyło mnie nawet zawiązanie butów, więc skąd siły na 1,5h wędrówki ??
Ruszamy do Wodospadu...
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten szlak był uważany za bardzo romantyczny i użytkowany jest często przez pary...Nie dziwię się...Ścieżka równiutka, szeroka, otoczenie przepiękne (głównie buki), a na końcu kaskada...Jeśli jest...;o)
Odkąd zostało wybudowane ujęcie wody pitnej dla Radkowa, wodospad często znika, znika również malowniczy potoczek...My mieliśmy szczęście, bo kilka poprzednich dni było deszczowych, więc Pośna sobie płynęła głośno i z ochotą, a wodospady z każdym progiem nabierały impetu...Sam romantyzm!! Tylko głośny...;o)
Tak nas ten widok poniósł, że postanowiliśmy ruszyć w górę do Skalnych Wrót...
Pan N. dzielnie kroczył...Luckuś dotrzymywał Mu kroku...Gordyjkę siekło ledwie kilkanaście metrów wyżej i nijak było pertraktować z organizmem...Każda komórka chudego ciałka darła się: złaź !! ;o)
W ramach rekompensaty ruszyliśmy szukać Koziego Potoku...Piękny szlak spacerkowy...
Tyle, że Potoku nie było...Ślad owszem...Korytko owszem...Wody brak...
Wróciliśmy do Wodospadu i nogi nas same poniosły do korytka...
- Ktoś bardzo dbał o ten Potok...
- Ewidentnie poniemieckie...
Budowle melioracyjno-hydrologiczne robiły wrażenie...
I tajemnica sama się rozwiązała...To premia za łażenie nie tylko po szlakach...;o)
Głaz z rytem z 1906 roku, poświęcony Emilowi Hoffmanowi i Albertowi Nitche...Pierwszy był znanym Restauratorem, drugi był Architektem...Obaj kochali góry, a Góry Stołowe kochali najbardziej...Z tej miłości zrodziła się inicjatywa, wytyczyli i oznakowali szlaki piesze...Sami i za własne pieniądze...
Uważni Turyści mogą do dzisiaj odnaleźć na szlakach oznakowania przez Nich zrobione...;o)
A że pamiątkowy głaz usytuowany jest przy tych budowlach melioracyjno-hydrologicznych, zakładam, że w tym też maczali swoje "paluszki"...Niestety, informacji w języku niemieckim jest niewiele, a w języku polskim jeszcze mniej...
Ale nasz "szwendak" został należycie nakarmiony...
Potem obiadek, drzemeczka, kawusia, spacerek z psiakiem, kolacyjka i kolejne 12 godzin w objęciach Morfeusza...