niedziela, 14 maja 2023

Nie przenoście mi Stolicy do Zaścianka...

     Kilka dni temu, ten widok został nam zaprezentowany przez prawie wszystkie Media...


Warszawskie Lapidarium...Hmmm...

     Od dziesięcioleci podśpiewuję: "Nie przenoście nam Stolicy do Krakowa", ale w życiu nie przypuszczałam, że to mój Zaścianek jest bardziej zagrożony...Ot co !!

     Bo my "lapidarium" tego formatu mamy już od kilku lat...;o)

     Widocznie Twórca tego warszawskiego bywał onegdaj w zaściankowym lesie i tak mu się nasza lokalna twórczość spodobała, że postanowił uświetnić również Stolicę...Mam nadzieję...Bo przenosin bym nie zdzierżyła, a gdzie miejscówki na stare lata szukać we wsi Warszawa ??

     W każdym razie, Twórca i Urzędnicy widzą w tej stercie żelbetonu głębszy sens, ja w tym widzę zaniechanie uprzątnięcia terenu po inwestycji, na co paragraf w przepisach każdej Gminy jest...

U nas też jest, ale pech pechem, bo nasze "lapidarium" na terenie prywatnym znalazło miejscówkę...;o)

     Jedno jest pewne...Warszawa wzbogaciła się o kolejny obiekt, który można, a nawet trzeba podziwiać (sądząc po komentarzu Pani Rzecznik)...

     Ale sztuka, rzecz gustu...A gust, wiadomo, jeden ma, a drugi niekoniecznie...

     Dawno temu, podczas mojej pierwszej bytności w Stolicy, nasza wycieczka nawiedziła Muzeum Narodowe i zostało nam przedstawione do konsumpcji pewne dzieło...Na potężnym czarnym płótnie jarzyła się czerwona kropeczka, a poniżej był tytuł: "Wszechświat"...

     Przewodnik długo rozwodził się nad znakomitością owego dzieła, a ja patrzyłam jak sroka w gnat, usiłując zobaczyć, co Autor miał na myśli...Ku mojemu zaskoczeniu, na pytanie o interpretację owego obrazu, moje Koleżanki wykazywały się nadprzyrodzoną wręcz elokwencją, używając na dodatek bardzo wyszukanych określeń...Ze mnie wydobyło się zaledwie: To czerwona kropka na czarnym tle...

Jedyną Osobą, która potwierdziła moją "interpretację", był Wychowawca, a Matematyk krztusząc się okrutnie, biegiem opuścił salę z ekspozycją...

     Nie przeczę...Nawiedziła mnie wówczas myśl, że po Maturze powinnam zdawać na ASP i zabłysnąć w Świecie serią kropek...Matka Natura talentu mi poskąpiła, ale w geometrii byłam niezła, więc kropeczki byłyby równiutkie...

Niebieska Kropeczka pod tytułem "Matka" (że niby Ziemia);

Zielona Kropeczka - "Nadzieja";

Biała Kropeczka - "Myśl ulotna";

Całe płótno na czarno nosiło by tytuł "Czarna Dziura"...

Czerwona, wiadomo, była już zajęta, a o plagiat posądzana być nie chciałam...

     Gdyby "kropki" nie wystarczyły do zawojowania artystycznego Świata, mogła bym zaszaleć z kwadratami...;o)

     I z tych myśli ulotnych (biała kropeczka), wyrwał mnie komentarz Koleżanek po opuszczeniu Galerii..."Ten Przewodnik jakiś walnięty był, a te bohomazy straszne"...Wielki Świat Je widocznie otumanił...

     To może z tym warszawskim Lapidarium jest podobnie ?? Może ani jeden Urzędnik nie odważył się powiedzieć: "Król jest nagi, a kupa gruzu sztuki nie czyni" ??

     No cóż...Nie mnie gusta oceniać i artystycznego przesłania się czepiać, bo po dogłębnej analizie, jednak na ASP nie zdawałam, kropek nie malowałam i kariery światowej nie zrobiłam...

środa, 10 maja 2023

Nosił wilk...

     I pcha mi się pod paluchy: poniosło i wilka...A właściwie wilki, młode wilki...;o)

     Pamiętacie o naszej "inwestycji" i Młodych Wilkach, które podjęły się jej realizacji ?? 

Czas napisać epilog...

     Przed naszą praską przygodą Młode Wilki zawiadomiły Pana N., że dach został położony...Ufff...

Zajeżdżamy i ...

Ło Matko i Córko...

     Myśleliśmy, że nam się coś na oczy rzuciło, albo że mózgi jakoś inaczej funkcjonować zaczęły...

Ki czort ??

     Stopy były dobrze osadzone, poziomy się zgadzały, chociaż wymiar im się lekko rozjechał...

     Słupy i belki trzymały piony i poziomy, co widać było nawet "gołym" okiem...

     Co się więc stało z naszą altaną, że po położeniu dachu wygląda jakby Pendolino przejechało środkiem ??

     Pamiętacie "Bitwę o Ziemię" ?? I trójnogich kosmitów, którym kończyny wyginały się we wszystkie strony ?? Tak wyglądały nasze słupy !!

Altana pokraczna poczwara...

     A że skrupulatni jesteśmy okrutnie i nawet własnym oczom nie wierzymy, więc Pan N. wziął do ręki poziomicę...Ta była bezlitosna...

     Wszystko co miało do tej pory piony i poziomy, rozlazło się we wszystkie strony...

     Poprzeczki krzywo poprzycinane...Ze złączeń sterczą śruby...Drzewo naciągane na siłę popękało...

Takiej fuszerki dawno nie widziałam...

     Nasuwał się jedyny wniosek...Żeby to naprawić, trzeba by wszystko rozebrać...Budowlana katastrofa...

     Młode Wilki wiedziały, że mają dobrze stopy, słupy i belki...Sprawdzali to skrupulatnie (my też)...Przystąpili do montowania dachu, jedną poprzeczkę ucięli za krótką (albo była źle przygotowana w tartaku) i do tej belki usiłowali dopasować całą resztę !! Wszystko się posypało...

     Żeby ochłonąć, wzięliśmy się do prac polowych...

     I przychodzi SMS z pytaniem: Jak nam się podoba ??

Strusie jaja !!

Nie podoba się...

     Młody Wilk po kilkunastu minutach jest na Wrzosowisku...Usiłuje się tłumaczyć...Krytykę przyjmuje "na klatę"...Matematyka jest nieubłagana, a jej córka Geometria ma geny po matce...

     Młody Wilk zobowiązuje się poprawić knota, a my mamy świadomość, że wiele nie da się zrobić...

No cóż...

     Poprawili ile mogli...Jakieś piony i poziomy łapiemy...Dach póki co się trzyma...;o)

     Poniosło te nasze Młode Wilki, poniosło...

     Ale inteligencji Im odmówić nie mogę...Umowa była taka, że jak się spiszą z tą altanką, to dostaną zlecenie na kolejną, dużą, którą zamierzamy stawiać...Nawet nie zapytali kiedy mogą zaczynać...;o)

Zrezygnowaliśmy również z Ich udziału w zrobieniu podłogi...

Szkoda...

     Wiara w Młodzież znowu się nam skurczyła...;o)  

piątek, 5 maja 2023

Po co pies "psika" ??

     Chyba każdy zna odpowiedź na to pytanie...

Znaczy teren i drogę do domu...;o)

     Co jakiś czas czytamy w mediach, że zagubiony "sierściuch" przebył kilkanaście, kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset kilometrów, żeby odnaleźć dom i przyjaciół...A historia Lessy weszła w kanony literatury i u kolejnych pokoleń wywołuje łzotok...Gdyby zebrać te wszystkie łzy...Echhh...Ocean by był do przebycia...;o)

Nas "psikanie" Luckiego w Pradze ogromnie rozczulało...

     Teren przeogromny...Ludzi miliony...Psów rzesze...A kolejny pobyt w planach "dalekosiężnych"...Ale Lucky "psikał"...Skrupulatnie i cierpliwie...

     Wyspę, na której odbywaliśmy poranne spacery (psie królestwo)...



Całą Starówkę "spsikał" szlakiem latarniowym...

Przy Hotelu nawet donice były oznaczone...

     Skąd on bierze tyle moczu ?? Hmmm...

     Po kolejnym "psim zwiedzaniu" wracaliśmy niespiesznie do Hotelu..."Psia wyspa"...Skwer nad Wełtawą...Kilka uliczek przecinających się we wszystkie strony...

     - Może zahaczymy jeszcze o ten skwerek pod Hotelem ?? - zaproponował Pan N.

     - Dobra myśl...Mamy pod nosem, a jeszcze nie obwąchany... - zgodziłam się w imieniu Luckiego...

     Psisko było bardzo skoncentrowane, widać po ogonie...Przy światłach i pasach oczekiwał naszej reakcji i wskazania kierunku (eksternistycznie zakodował po pierwszym spacerze)...W ludzkim zagęszczeniu chodzi "przy ścianie"...Jestem pod wrażeniem, bo to "wiejski burek", którego nawet Zaściankiem nie męczymy...Jego środowiskiem jest łąka i las...

     I nagle Lucky (lekko popuszczony na smyczy), kieruje się prościuteńko pod drzwi naszego Hotelu, czeka aż zadziała fotokomórka otwierająca wejście (przy pierwszym kontakcie drzwi przytrzasnęły mu łapkę) i spogląda na nas z komunikatem wypisanym na psim pyszczku: Przyprowadziłem nas do domu, pospieszcie się...Psisko jest takie dumne (ogon na "baczność", uśmiech na paszczy), że skwerek natychmiast wietrzeje nam z głowy...

Lucky wchodzi, czeka na drugą fotokomórkę...Potem na trzecią...

     - Zepsuta ?? - odwraca się w naszą stronę, bo drzwi nie reagują na jego obecność...

A my ze śmiechu nie mamy siły nacisnąć klamki...

     Cóż za niedopatrzenie !! Jak można mieć drzwi bez fotokomórki w Hotelu tej klasy !!

Taki się nam "światowiec" trafił...

     Po dwóch praskich spacerach, wśród tłumu ludzi, psów i setek samochodów, szlakiem "psików" trafiliśmy gdzie trzeba...;o)

     Psi nos jest "urządzeniem" genialnym !!

A co mnie się podobało w Pradze ?? (Poza zabytkami i klimatem...)

     Zagospodarowanie Wełtawy...


     Mosty i wiadukty, które robią z Pragi miasto przestrzenne...

     Brak tabliczek o psich zakazach na trawnikach i terenach zielonych (znaczek "ścieżka dla psów" spłynął mi na serducho miodem)...

     Jeśli chcesz powłóczyć się z czworonogiem, nawet Hradczany są w zasięgu...

     Ogólnodostępne torebki papierowe na odchody...Bo jak ktoś słusznie zauważył na jednym z portali...Psia kupa rozkłada się dwa tygodnie, plastikowa torebka (nawet "eko") to kilkadziesiąt lat...Jeśli coś chcemy robić, róbmy z sensem...;o)

     I mimo natłoku Turystów nie napotkaliśmy jednego przepełnionego kosza...Nie dlatego, że wyjątkowi Turyści nawiedzają Pragę...Ekip sprzątających widzieliśmy dziesiątki...Nawet w miejscach przez Turystów nie odwiedzanych...

     Praga trafiła w mój gust...;o)




wtorek, 2 maja 2023

Praga po człowieczemu i o kreciku patriocie...

        Każdy coś tam o Pradze wie...Że "Mala Strana", że "Hradczany", że "Most Karola"...No cóż...Nawet nie wypada nie być w tych miejscach w czasie praskiego pobytu...

     To może bardziej praktycznie...;o)

     Jeśli chcemy zwiedzić topowe zabytki, a nie tylko "liznąć po wierzchu", to na "Pałac", "Katedrę Wita" i "Złotą Uliczkę" obowiązuje jeden bilet...Cały dzień zwiedzania i "miliony" schodów do zaliczenia...

     Mieliśmy dobę, więc skończyło się na rekonesansie...

     Jak się ma farta, albo sprawny zegarek, to można trafić na zmianę warty...Myśmy nie mieli pojęcia o tym wydarzeniu, więc uznajemy się za totalnych farciarzy...;o)

     Katedra jak na mnie, większe wrażenie zrobiła zewnętrznie, niż wewnętrznie (część jest ogólnie dostępna, więc można "liznąć")...

Ale witraże muszą być...;o)

     Robione inaczej niż nasze...U nas światło się "przelewa", tutaj się "sączy"...Hmmm...Jak to doprecyzować ?? Te są bardziej "szkłem malowane", mają tysiące barwnych elementów, które bardziej służą plastyce, niż optyce...(Teraz chyba lepiej)...;o)

     Katedra zewnętrznie ?? Architektoniczne dzieło sztuki !! Obejdziesz raz...Masz ochotę na drugi...Po czwartym masz zawrót głowy i świadomość, że "skonsumować" się tego nie da...

     A to fenomen sztukaterii...

No dobra...Miało być praktycznie...;o)

     Ruszając do Pragi mieliśmy dwa główne cele...Sprawdzenie psiolubności i knedliczki !!

     Knedliki można zjeść w części zabytkowej (z "podatkiem" turystycznym)...Wszechobecne są burgery, kebaby, sushi i fryty...My po długich poszukiwaniach zabłąkaliśmy się do Restauracji "U Saldlu" na ulicy Klimentska 2...

     Maleńka, klimatyczna, dobrze karmi, a Pan Kelner w 99% składa się z chęci pomagania Gościom...;o)

     Zestaw "dla dwojga" jest rewelacyjnym rozwiązaniem...

To nie jest pełna porcja, bośmy się na knedliki rzucili jak dzikusy...

     W gastronomii przyjęte jest dodawanie 10% napiwku (nie jest obowiązkowy), obsługa pyta czy doceniamy starania...;o)
System podatkowy muszą mieć lepiej skonstruowany (co nie jest trudne znając nasz galimatias), bo napiwek można doliczyć do płatności kartą...
     Jeśli chodzi o komunikatywność, to problemu nie ma żadnego...Dogadamy się po angielsku, niemiecku, włosku, hiszpańsku i rosyjsku (francuskiego nie słyszałam)...Nam wystarczy jeśli obsługa mówi wolno, obsłudze wystarczy jeśli my mówimy wolno - takie cuda...;o)
     Ceny, w przeliczeniu na złotówki są trochę wyższe niż u nas (paliwo o 1zł), ale toalety są tańsze (te publiczne) - koszt 1€...A niezbędne zakupy można zrobić w marketach, więc portfele nie ogłoszą upadłości...
Chyba, że chcemy zakupić sztandarowy czeski produkt, czyli "Krecika"...
     Ło Matko i Córko !!
     Kosmos !!
Wszystko co zawiera krecika jest astronomicznie drogie...
     Licencjonowany sklep świeci pustkami, nawet Japończycy po zerknięciu na ceny znikają "po angielsku", rzucając szeptem te swoje: takai, takai...
     Kreciki ewidentnie nie chcą opuszczać Ojczyzny...;o)