poniedziałek, 21 lutego 2022

Tatuśkowanie...

       Życie człowieka składa się z kilku etapów...Najpierw wzbudzamy zachwyty - piękną kupką, logicznym spojrzeniem, sensownym uśmiechem, pierwszym zębem, pierwszym krokiem, wierszykiem, piosenką (albo włażeniem na płoty)...To krótki etap...Bardzo krótki...Można by rzec, zbyt krótki...

     Potem następuje etap "wysłuchiwania"...Nie właź tam...Siedź prosto...Odrób lekcje...Załóż czapkę...Z perspektywy nastolatka, etap ten jest długi...Bardzo długi...Można by rzec, zbyt długi...

Ale wtedy właśnie przechodzimy do ofensywy !!

     To my najpierw przejmujemy od losu pałeczkę "zachwytów", a potem "marudzenia"...To takie "koło czasu", w którym możemy korzystać z osobistych doświadczeń...

     Zbliżając się do wieku emerytalnego mamy to już przerobione i możemy odhaczyć w "dzienniczku życia"...Ale...

Echhh...To "ale"...

     Nieubłaganie zbliżamy się do kolejnego etapu, albo już w nim uczestniczymy...

Życie zatacza kolejny krąg...

     - Przecież jak przygotujesz "przydasie" do transportu, to Misiowa Mama będzie wiedziała co mamy zabrać, więc możemy sami zapakować...- dyskutuję z Pierworodnym...

     - Nie !! - słyszę kategoryczny sprzeciw Syna...- Właśnie tego chcę uniknąć !! I tak będziecie to musieli rozpakować, bo jechać nie mogę...Chyba, że termin zmienicie...- ton Misiowego Taty mięknie...

     - Nie !! - ripostuję...- Teraz ogarniemy, to cały marzec mamy do przodu...Przestań nam tatuśkować !!

     - Ale to jest strasznie ciężkie!! Ten krawężnik trzeba będzie "kulać"...Kostki jest pół palety...A już "udźwigani" przyjedziecie...- wylicza Pierworodny...

     - Aleś Ty marudny !! Po kim Ty to masz ?? Jakbym wiedziała, że tak nam będziesz "tatuśkował" to bym Ci całe dzieciństwo zatruła...- mruczę do komórki, bo z jednej strony to pierońsko miłe, że się Dziecko tak o rodziców martwi, a z drugiej "bunt nastolatki" - starą babę ze mnie robi...Ja nie dam rady??

     Streszczenie rozmowy Panu N. wywołało u Niego napad śmiechu...

     - Przy odbiorze "przydasiów" czeka nas "Sajgon"...-podsumował Ślubny, i wierzcie na słowo, nie mylił się...

Pierworodny wszystko robił biegiem...

Bieg po palety...

Bieg do kostki...

Bieg do samochodu...

     Ze sterty wybierał sobie większe elementy, żeby Go Pan N. nie ubiegł...Szykował kilka stertek i transportował ciągiem...

     Na pace układał na dwie ręce, żebym Go czasem ja nie ubiegła...(Chyba, że były tylko malutkie kosteczki, wtedy gnał po większy gabaryt)...

     Kiedy doszliśmy do etapu pakowania krawężników, widać było, że koncentracja u Pierworodnego osiągnęła Zenit...Chciał go chyba przenieść siłą woli...

     My ze stoickim spokojem przyjmowaliśmy Jego krzątaninę, na pożegnanie pomachaliśmy zgodnie, a kiedy nie mógł nas już widzieć i słyszeć...Wybuchliśmy śmiechem...

     - Tatuśko !! - uzgodniliśmy między napadami "głupawki"...

     - Jakby mógł, to by był w trzech miejscach jednocześnie...- podsumowywał Pan N. ...

     - Jakby mógł, to by mnie w domu zamknął z Misiową Mamą !! - podsumowałam ja...- A widziałeś Jego minę jak opowiadałeś o wynoszeniu kuchenki??

To jest właśnie ten kolejny etap...

     Rodzice wiedzą, że mogą...Dzieci wiedzą, że nie powinni...

Konflikt młodej duszy z mdłym ciałem...;o)

     Ale pewnym jest, że to "tatuśkowanie Syna" wprawiło nas w wyśmienite nastroje, podniosło poziom endorfinek, adrenalinka zrobiła swoje, i wypakowywanie "przydasiów" poszło migiem...A że resztki rozsądku jeszcze się w nas zachowały, więc wielgachny krawężnik zsunęliśmy tylko z "paki" i leżakuje na środku podjazdu..."Jeść nie woła"...Uciec nie ucieknie...A jak przyjedziemy wypoczęci, to go jakoś przeturlamy...;o)

     No chyba, że nasz "Tatuśko" przyjedzie w międzyczasie i doceni rozsądek Rodziców...;o)

     Ale na to, to bym nie liczyła, bo Rodzice mają upór "po Tatuśku"...Chyba...;o)

20 komentarzy:

  1. Jesteście niezwykle pozytywnie zakręconą rodziną ;D. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że tak jest? Czasami tez się czuje zaopiekowana przez syna i synową, jakby mi lat ubyło...ale w sumie to miłe, co nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że miłe, tylko trochę dziwnie się człek czuje...;o)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że przywykniecie do "tatuśkowania" i coraz częściej będziecie dopuszczać do głosu rozsądek :)
    Mój ociec do końca życia dzielnie opierał się rozsądkowi, "tatuskowanie " mu to była droga przez mękę ;)
    Przez ten brak rozsądku wyhodował sobie monstrualną przepuklinę, która przyczyniła się do jego śmierci. Operowali mu tą przepuklinę kilka razy, a on po kilku tygodniach od operacji uważał że jest jak nowy, rozsądek gonił precz, więc rozwalało się to co naprawili. W wieku 80 lat miał już prawie wszystkie jelita poza jamą brzuszną i nikt już nie chciał go operować. Jak usuwali mu woreczek żółciowy to próbowałam nakłonić lekarzy aby mu zoperowali także tą przepuklinę, nie znaleźli się odważni. Zoperowali go dopiero wtedy jak uwięzły mu jelita i zagrażało to jego życiu.
    Operacja była ze znieczuleniem przeponowym, dlatego to tatuśko słyszał jak lekarze debatowali jak sobie mają z tymi jego jelitami poradzić, chyba to obudziło w końcu jego rozsadek, bo przez kilka dni po operacji bał się wstawać, a jak wstał to oderwał mu się skrzep i tak zakończyło się jego życie!
    No cóż to nie jest optymistyczna opowieść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet sobie nie wyobrażasz jak w nas rozsądek się rozbujał!! Sami w to uwierzyć nie możemy...;o)

      Usuń
    2. Wielkie brawa dla Was i waszych rozsądków Gordyjko! :)

      Usuń
    3. Aż tak nas nie chwal, bo się zepsujemy...;o)

      Usuń
    4. Muszę Was motywować, no bo cóż...wiem że niestety ten Wasz rozsądek to często przysypiał będzie ;)

      Usuń
    5. Musi biedaczek czasem odpocząć...;o)

      Usuń
  4. Ja to już nawet przez wnuki czuję się zaopiekowana :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Spuchłam z dumy i klikać nie mogę grubaśnymi paluchami...;o)

      Usuń
  6. Pozytywne wariaty z Was Gordyjko. Widze ze remonty pelna.para. Ja po.ostatnim remoncie mam taka alergie.na remonty ze ho ho. To byl najdluzszy miesiac w moim zyciu. Pozdrawiam Was Misiaczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie remonty...Po zeszłorocznym jeszcze mam alergię...;o)

      Usuń
  7. Się uśmiałam, świetnie opisałaś tę sytuację.... Tatuśkowanie, extra określenie...

    OdpowiedzUsuń