Kiedy zapadła decyzja, że tym razem stawiamy na Kołobrzeg, Babcia i Dziadziuś zaczęli studiować atrakcje, możliwości i różne dziwności, które nasz pobyt miały urozmaicić...Nauczeni doświadczeniem z Władysławowa, wiedzieliśmy, że część Pomorza zamiera zimowo i trzeba atrakcji szukać w terenie...
Co prawda, niezłą ilość zajęć dodatkowych mieliśmy zapewnionych stacjonarnie (do Morza bliziutko, ścieżek spacerowych mrowie, place zabaw, kuleczkowo, kryty basen, siłownia), ale poza Morzem mamy to samo pod nosem...Trzeba nowego !!
A jeśli ma się dwóch Młodych Tropicieli ?? Trzeba odkrywać !!
Mewy Mariany nadawały się idealnie...;o)
Babcia przestudiowała chyba wszystkie artykuły dotyczące "Marianów", przeszukała portale, a nawet fora, na których Mieszkańcy Kołobrzegu wyrażali swoje zdania na temat marnotrawionych pieniędzy...No cóż...Co innego "szare życie", co innego rozrywkowe wyjazdy...Chociaż z Gwarków zaściankowych cieszyłam się bardzo...
Szukałam i szukałam...I nie znalazłam...
Jak my znajdziemy te "mewy", skoro żadnej mapki nigdzie nie ma ??
W artykułach pojawiały się czasem nazwy ulic, czasem nazwy obiektów, czasem zdjęcia...Czym bardziej prosiaczek zaglądał, tym bardziej "Marianów" nie było - można by rzec...
Zaczęła babcia te newsy segregować, na mapkach lokalizacje prowadzać i do ośmiu zliczyć...I wierzcie mi na słowo, do dzisiaj nie wiem, czy znaleźliśmy wszystkie, chociaż Wnuki (biegłe w liczeniu) ośmiu się naliczyły...
Pierwszego wykryliśmy bez problemu...Wiadomo...W Kołobrzegu pierwsze kroki kieruje się na Molo, a on rezyduje po lewej stronie na murku...Odpoczywa na swojej deskorolce...
Litościwa ze mnie kobitka, więc naszych krętych ścieżek opisywać Wam nie będę...;o) Ale do Drugiego Mariana, a właściwie do Mariana, Mariolki i Mariana Juniora dotarliśmy od tak zwanej "drugiej strony"...
Wystarczy jednak zejść z Molo i skręcić w park, a tam przy Pasażu (koło kortów tenisowych), czeka cała rodzinka...
Nie wiem, czy Włodarze Kołobrzegu liczą mewy tak jak nasze Wnuki, ale Im wyszło, że mamy już cztery i obudził się entuzjazm, i rządza zaliczenia kompletu...
Trzeci objawił się nam przez przypadek...
Zwiedzaliśmy Muzeum Oręża, Princeska nie mogła się doczekać oglądania i zwiedzania samolotów, czołgów i dział (o których opowiadał Jej Księciunio), a tutaj lipa...Muzeum przeznaczone do "drętwego" dreptania, niczego nie wolno dotykać...
No to Chłopaki zostali podziwiać te cudności, a Babcia z Princeską wyszły z Muzeum i poczłapały na spacerek w lewo, pod górkę...I tak sobie człapały, człapały...Miały właśnie zawracać...A tu Babci coś mignęło...Trąba !!
To Marian Wielkiej Orkiestry !!Pięć !! Ufff...
Na szóstego mieliśmy namiar, bo Babcia pamiętała kto i co, a Dziadziuś sprawdził miejscówkę...
L.O. Mikołaja Kopernika, a tam...
Marianikus Mikołajus Kopernikus...;o)
Jeśli zabłąkacie się w rejony MOSiR-u, to będzie "rzut beretem"...My sprawdziliśmy miejscówkę o dzień za późno...;o)
I wtedy stanęło przed nami największe wyzwanie...
Ósmego mieliśmy już zlokalizowanego, a nawet widzieliśmy go na własne oczy (z daleka)...Ale siódmy ??
Najgorsze było to, że jest zlokalizowany tam gdzie mieszkamy !!
Ki czort ?? Diabliki ogonem nakryli ??
Wróciliśmy na miejscówkę i postanowiliśmy nie spocząć, dokąd "kapitana" nie znajdziemy...A jak my się uprzemy, to ho ho ho !!
I jest !!
Kołobrzeg Podczele ul. Lwowska, Apartamenty Koło Brzegu - Kapitan Marian strzeże posesji swoich Sponsorów...;o)
Jak daleko był od naszego lokum ?? Dziesięć minut princeskowego spacerkowania...;o)
Ostatni (ósmy) "ukrywa się" w Porcie jachtowym (Marina Solna), niedaleko Fortu Solnego...
Trudno go namierzyć, bo śmiga na rowerze...;o)
Ale jeśli ktoś wybierze się na Targ Rybny (gdzie można nabyć rybki w każdej postaci), albo do Skansenu Morskiego, to odpoczywa łobuziak po drugiej stronie Kanału Drzewnego (wjazdu nie ma, więc polecamy wędrówkę pieszą)...
I tak nasza misja zakończyła się sukcesem !!
Czy się podobało ??
Księciunio aż wypieków dostał po tym sukcesie...;o)
Princeska pod Legnicą zażądała od Dziadziusia powrotu do Marianów...
Echhh...