Pogodowo lipiec był do luftu...Przynajmniej na Wrzosowisku...
Po kilku dniach zaczęliśmy marzyć, żeby arktyczny wiatr umilkł chociaż na chwilkę...Nawet myśli mieliśmy przewiane...
Ale Wrzosowisko niewiele sobie robiło z tej nieżyczliwej aury i humorów Matki Natury...
Lilie szalały !!
Rozkwitały...Kwitły...Puszczały nowe pędy...
Gdyby nie podpórki, to w życiu by takiego ciężaru nie udźwignęły...
A ja cieszyłam się jak dzieciak z lizaka...
Z czystym sumieniem mogłabym mianować lipiec miesiącem lilii...
Mogłabym...
Ale...
Skoro pogoda urlopowo była nam niełaskawa, to niewątpliwie była łaskawa dla pracoholików...;o)
Postanowiliśmy nadgonić troszkę "plan pięcioletni", zarzucony w zeszłym roku ze względu na upały i braki materiałowe...
Rzuciliśmy się w wir pracy...Jak wyrobnicy...
Przerwy były tylko na posiłki i kawę...
I wyrosło...
Sześćdziesiąt metrów drewnianych "podpór dla roślin", bo płotem tego nie nazywamy...;o)
Projekt własny...Własne wykonanie...
Na wysokości trzech poprzeczek zabezpieczony agrowłókniną...
Ptaki są zachwycone...Bezpańskie i pańskie koty mniej...Baśce i Baśkowi łażenie po poprzeczkach sprawia ewidentną radochę...
My mamy poczucie zrobienia czegoś...;o)
Niestety kilku półwałków brakło, więc będziemy kończyć za rok, zostało jeszcze obić 20 metrów agro, bo to bardzo czasochłonne...No i posadzić sztobry wierzby i forsycji (eksperyment taki)...
Urlop uznaliśmy za udany...
Kości bolą, ścięgna ciągną, mięśnie zakwaszone...
Czyli stan stabilny...;o)
A lipiec awansował na miesiąc opłotów...;o)
Cudowne lilie. Piękne kolory. Już czuję ich roznoszący się zapach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzekażę im komplementy...;o)
UsuńWy jesteście tacy "szaleni pracusie"
OdpowiedzUsuńI już!!!
:-)
Skoro tak twierdzisz...;o)
UsuńJako zaprzeszłemu budowlańcowi, płotek podoba mi się bardzo, może nawet bardziej niż lilie :) Fajowsko żeście go sobie wymyślili!
OdpowiedzUsuńTaka pochwała to hohoho !! ;o)
UsuńAleż z Was pracowici, wspaniali ludzie! A lilie no szalały, szalały, piękne są! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTo chyba wada genetyczna...;o)
UsuńNie, no jaka pogoda nie odpisała? U mnie były nieziemskie upały i w południe zdychałam, żeby odżywać wieczorem. Bawiłam się w woziwodę, woziłam w beczkach i kanistrach wodę do podlewania. Z tej okazji nawet traktorek kupiłam ;-) Płotek bardzo ładny. W ptasi raj wierzę, bo u mnie nawet kosy już uważają, że to JA zajmuję ich teren, a nie one goszczą w moim ogrodzie. Przedwczoraj Pani Kos formalnie na mnie "nakrzyczała, że jej przeszkadzam żerować w trawie! Taka niewdzięczność za przeganianie kotów, za pilnowanie wodopojów i kąpieliska
OdpowiedzUsuńWidocznie chłodek upodobał sobie naszą dolinkę...;o)
UsuńMoże to z zazdrości o pana kosa ?? ;o)
U mnie już po ogórkach.
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio byłam taka zakręcona, że nawet na grządkę nie zajrzałam...;o)
Usuń