piątek, 30 marca 2018

Dla Was...

Kiełbasy z mięsa, jaj od wolnej kury,
niech Was omija nastrój ponury !!
Życzliwych ludzi w Święta i co dzień,
niech bycie miłym stanie się w modzie !!
Z ukłonem wielkim życzenia składam...
Niech się spełniają !! (więcej nie gadam)...



P.S.: A żeby Naród bardziej był radosny,
        wszystkim Czytaczom, życzę,
        rychłej wiosny...;o)

czwartek, 29 marca 2018

Wielka awaria...Ekspresu do kawy...;o)

     Kiedy wyjrzeliśmy przez okno o poranku, aż nas zatkało...
Idealny błękit !!
Ruszamy !!
     Tym razem kierunek Gdynia...
     Dojeżdżamy...A tam połowa Gdyni zamknięta, bo właśnie rusza Półmaraton...
Ło Matko i Córko...
     Na skrzyżowaniu prosimy o pomoc Pana Policjanta...
Podchodzi z uśmiechem, rzeczowo objaśnia...
I lipa !!
Bo akurat wtedy sobie Księciunio uciął drzemkę, a że straszny respekt do Panów Policjantów czuje, chcieliśmy pokazać, że Policjanci są też fajni...
Po kilku pętelkach i nawrotach docieramy do celu...
     "Błyskawica" !!


     Zamknięta niestety, bo sezon turystyczny zaczyna od maja, ale i tak prezentowała się pięknie...Księciunio bardzo skrupulatnie sprawdził, czy na makiecie jest wszystko dokładnie tak samo jak na oryginale...Było...;o)
     Był też "Dar Pomorza"...


I w środku dokładnie tak samo piękny jak na zewnątrz...


Ale co pokład, to pokład...


Babcia się przekonała do czego służy kaptur...;o)


I że nawet na "Darze Pomorza" można złapać "zająca"...;o)
A potem...


     Ten, to się dopiero Księciuniowi podobał !! Najprawdziwszy piracki statek...
     Postanowiliśmy napić się na nim herbatki i przy okazji zwiedzić to "marzenie"...
     Na pokład wyszła Pani z obsługi i poinformowała nas, że niestety mają awarię...Ekspres nie działa, więc nie maja wrzątku...
     Księciunio przełożył sobie to na swój rozumek...
Statek piracki całkiem się zepsuł !!
Powinni poprosić o pomoc mechanika z "Daru Pomorza" jak są zepsuci...Bo na "Darze Pomorza" wszystko było piękne, nawet kubeczki na herbatkę już były gotowe"...
     A kiedy wrócił do domu, opowiedział Rodzicom, że statek piracki był STRRRRASZNIE zepsuty, i nawet maszty miał popsute...;o)
     No to bez herbatki poszliśmy zobaczyć to, co Księciuniowie lubią najbardziej...

wtorek, 27 marca 2018

Kiedy Księżyc chrząka...

     I znowu jedziemy "na Gdańsk"...
     Co prawda "z drugiej strony", ale jednak...
Cele są dwa...
     Pierwszy:


Potrzebujemy sufitu i ścian, żeby się nam jakiś katarek nie przytrafił...
A w tym miejscu jest jeszcze kilka innych rzeczy...

Tu byłam...
I tu byłam...
I zjeżdżałam...

     Totalne szaleństwo dla Nielotów !!
(Tych trochę starszych Nielotów też)
     Ewenementem jest fakt, że na kilkupiętrowe konstrukcje Opiekunowie mogą wchodzić z Dziećmi...
     Brawo !!
Aleśmy się wybawili !!
     Kilka godzin w tych labiryntach i nie ma nadwagi, która by się utrzymała, że o numerologii PESELA nie wspomnę...;o)
     Ale był jeszcze kolorowy pociąg, tor z autkami, sala z piankowymi klockami, sala z "karabinami" i koparka z "prawdziwą łychą"...
     Byliśmy wszędzie !!
     Kiedy wchodziliśmy była 10:15 i kilkadziesiąt Osób...
     Wychodziliśmy o 14:15 i Osób było kilkaset...
     Konstrukcja jest przewidziana na ponad 1000...
Robi wrażenie !!
     Co jeszcze Ich wyróżnia ??
Opłatę wnosi się tylko za Dziecko...
     Dziwne ??
     Rodzice i tak coś tam kasy zostawią w Restauracji, a w większości nie korzystają z tych urządzeń...
     Mają u nas wielkiego Plusa !!
     Przyszła pora na cel numer dwa...


     - Poproszę dwa dorosłe i jeden dziecięcy...- poprosiłam przy kasie...
     - A rezerwację Pani ma ?? - zapytała sympatyczna Dziewczyna...
     - Rezerwację ?? Nie mam...- wydukałam...Toż trzy doby temu nawet nie wiedziałam, że będę w Gdańsku...
     - No to niestety miejsc nie mam...- usłyszałam...
Lipa ??
     Caluśką Polskę żeśmy przyjechali i mamy odejść z kwitkiem ?? A właściwie bez kwitka ??
     - Niech Pani poczeka dziesięć minut...Rezerwacje wygasają przed spektaklem...- poinformowała mnie życzliwa Duszyczka z kasy...
     W życiu tak nie pilnowałam zegara na kasie fiskalnej jak w tym Teatrze !!      Mało dziur nie wypatrzyłam...;o)
Ale się udało !!


     Spektakl "0+"...
     Zamiast przytłaczającej sali - kolorowy namiot...Zamiast krzeseł - poduszki na podłodze...Zamiast dialogów - mimika (poza chrząkaniem Księżyca)...
Kolory i światła...
     Pięć minut i część widowni ryknęła płaczem, część zajęła strategiczne pozycje w objęciach Opiekunów (tak jak Księciunio), ale poza jednym Dezerterem wszyscy oglądali Przedstawienie z otwartymi buziami...
     Było pięknie !!
     Księciuniowi najbardziej podobała się zamarznięta kałuża, po której jeździła Gwiazdka...Sam z resztą tej jazdy spróbował, bo po Przedstawieniu wszyscy zostali zaproszeni do wspólnej zabawy...
     Aktorzy ze świętą cierpliwością pozowali do zdjęć i przytulali wszystkich po kolei...
     Dzieciaki po pierwszych, niepewnych krokach, ruszyły na podbój "sceny"...
     Opiekunowie robili zdjęcia i kręcili filmy "na cztery ręce"...
Księciunio Księżyca się bał...
Gwiazdki się wstydził...
Słoneczko polubił...
     Ale to właśnie Księżyc stał się naszym Bohaterem...Do dzisiaj chrząkamy tak jak On i zaraz wiemy, że to znaczy COŚ BARDZO WAŻNEGO !!

niedziela, 25 marca 2018

"Dirty dancing" po naszemu...

     Poranek powitał nas prószącym śniegiem (jakby ktoś okruszki strzepywał), wietrzyskiem (jakbyśmy w kieleckim byli), delikatnymi przebłyskami Słońca i pewnym rezydentem, który postanowił nas powitać...


     Przyszedł, siad i czekał...
Na co ??
     Pewnie na jakieś darowizny, bo przebywaniem w środku zainteresowany nie był...
     Za to, ujawnił kolejny z talentów Księciunia...


     "Tańczący z kotami"...
Oskara mamy w kieszeni...;o)
     A potem był spacerek, czyli rekonesans...
     Władysławowo rozkopane totalnie, zaraz widać, że mają niewiele czasu, aby przygotować się do sezonu...Wejście na plażę przy porcie...
Klękajcie Narody !!
     Jakbyśmy się przenieśli w lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku...Budy z dykty...Każda inna...Jakieś kioski...Totalny chaos...
     Bardzo kiepska wizytówka Miasta...
     Może ktoś nie zauważył, że jesteśmy trzydzieści lat do przodu ??
Było to ohydne !!
Ale potem było...
     "Ohhhhh" !! - które wyrwało się spod księciuniowego kapturka...
     Ewidentny dowód na to, że Mu się Bałtyk spodobał (Adriatyk nie spodobał Mu się wcale)...
     Bałtyk się postarał...


     Wietrzysko też się starało, bo rzuciło kilka razy Księciuniem w piach...
Efekt ??
     Po kwadransie nie wiedzieliśmy, czy tak wieje, czy Księciunio idealnie wykorzystuje sytuację...Bo nad urok Morza, mały Ancymon przedłożył urok "piaskownicy"...;o)
     A potem Babcia znalazła bursztynka...


I rozpętała "bitwę na kamienie"...


     Cóż maleńki bursztynek znaczy przy takim kamcorze ??
     Przy okazji Babcia "zatańczyła" z mewami...


     Spryciule łapały kąski w locie, nie bacząc na podmuchy wiatru i moje "zmyłki"...
     Po chwili było jednak wiadomo...Piaskownica wygrała nawet z mewami...


     I tyle Władysławowa...
     Wstawaliśmy bladym świtem i ruszaliśmy na kolejne wycieczki "Ogromniastej Wyprawy"...Wracaliśmy, kiedy Słoneczko kładło się spać...To nasze też...;o)

czwartek, 22 marca 2018

Wrocek musi jeszcze poczekać...;o)

     - A kiedy nam wypada "Dziadowski weekend" ?? - zapytał Pan N.
     - Za tydzień...- odpowiedziałam...- Zerknij w kalendarz jak to dokładnie wygląda...
     - Pięknie wygląda !! - oświadczył z entuzjazmem Dziadziuś...- Może wezmę jeszcze jeden dzień urlopu i ruszymy na jakąś wyprawę ?? - przynęta została rzucona...
     - Jakieś pomysły ?? - wiedziałam, że za przynętą jest już "żyłka" na Babcię...
     - Może Wrocek ??- usłyszałam propozycję...
Ha !! Tu Cię mam !!
     Od "dziestu" lat szykujemy się na wyprawę do Wrocka, i jakoś nie możemy się zebrać...
     - Odpada !! - oświadczyłam po kwadransie...- Przez ten tydzień ma we Wrocku "rzucać żabami" (to nasze określenie na paskudną pogodę)...- Właściwie to "żabami będzie rzucało" w całej Polsce...
     Po przeanalizowaniu długoterminowej prognozy i kilku propozycjach, które podły nagłym zgonem...
     - A może pojedziemy do foczek na Hel ?? Niedawno się dwie urodziły...Księciunio sporo chorował...Nam też by się odrobina jodu przydała...- wymruczałam nieśmiało...
     - Może być Morze !! Proponuję Władysławowo...- akceptacja była natychmiastowa...
     Pozostało pomysł przedstawić Miśkom...
     No to wprosiliśmy się na kawę...
Misiowa Mama zaraz pokiwała głową "na tak"...
Misiowy Tata zrobił niewyraźną minę...
Coś musi być na rzeczy !!
I było...
     Okazało się, że nagłe ocieplenie z zeszłego tygodnia strasznie kusiło Misiowego Tatę do zorganizowania własnej wyprawy !!
Ale, że miała to być niespodziewana niespodzianka, więc Babcia z Dziadziusiem wcisnęli się przed szereg...
Przez chwilę powstał nawet projekt, żeby obie wyprawy połączyć, ale pomysł upadł jak Misiowy Tata sprawdził prognozy...Dla Princeski za daleko i za zimno...
Echhh...
A już się babcine serducho kołatało radośnie...
     Cztery dni później jechaliśmy po Księciunia, żeby ruszyć w trasę następnego ranka...
     - Gdańsk Dziadziuś !! Gdańsk !! Północ !! Nord !! - wykrzykiwał Księciunio...
     - Babciu !! To Ogromniasta wyprawa !! Pokaż mi mapkę...- entuzjazm udzielił się nam szybko...
     Jak będzie ??
Całodzienna podróż w bezruchu...
Godziny jednostajnych widoczków...
Ekstremalnie trudno dla Trzylatka...Nawet dla Trzyipółlatka...;o)
Hmmm...
     W Częstochowie wyjrzało Słoneczko...
     W Łodzi mieszka Parauszek...
     W Kutnie na wyprawie jest Pan Longin...
     W Toruniu jest...Hmmm...Mieszkał Pan Kopernik, który świetnie znał się na gwiazdach i planetach...
     A potem były wiatraki, które dokładnie żeśmy zliczyli...Te z prawej strony...Te z lewej strony...I te, które były na urlopie i nie pracowały...Zainteresowanych wynikami obliczeń zapraszam do kontaktu mailowego...;o)
     A potem było Władysławowo i ...


     Apartament był przygotowany...Cieplutki i czyściutki...I wierzcie mi na słowo...Robił wrażenie...Na Księciuniu też...;o)


     No to Babcia zadzwoniła do Misiowych Rodziców i dokładnie wszystko opowiedziała...
     A Dziadziuś z Księciuniem wdrapali się na piętrowe łóżko, tam gdzie śpią "duże Dzieci"...
     Ale prawdziwy urok Ośrodka poznaliśmy na drugi dzień...


Tak wyglądała jedna strona...


Tak wyglądał "nasz domek Koliberek"...


A taki był widoczek na tarasik...
     Dla Dzieciaków jest tam wszystko...Oczywiście "w sezonie"...
Brodziki, trampolina, lina do zjeżdżania, gry plenerowe...
Ale tego "zimowego" też było sporo...
     Szczególnie, że jak widać pogoda nam dopisała...
Na południu śnieżyce, zamiecie, gołoledzie...
A my ?? ...;o)

poniedziałek, 12 marca 2018

Trudne pytania na łatwe tematy...;o)


Na poprawę humoru rozmowa Mamy z Synem:

Księciunio: "Mama, ja nie chcę, żeby Ty umarłaś"
Mama: "Boisz się, że umrę?" 
Księciunio: "Tak. Bo Ty jesteś stara"
Mama (zaskoczona jak każda kobieta w takiej chwili): "To widać?"
Księciunio: "Po ciemku nie"

Uff... Dobrze, że choć po ciemku nie widać 😉

Księciunio nie wyczerpał tematu:

Księciunio: "A kiedyś byłaś nowa?"
Mama: "Tak." (rozumiem, że młoda)
Księciunio: "Ale kiedy? Bo ja nie pamiętam"
Mama: "Dawno temu. Byłam nawet taka, jak Ty teraz"

No cóż...Filozofia Trzylatka bywa pokrętna...;o)
Ale wnioski nasuwają się same...
1. Księciunio potrzebował miesiąca, żeby przeanalizować fakty...Babcia pokazała zdjęcia...Maleńkie Bobo - Tata...Maleńkie Bobo - Dziadziuś...Maleńkie Bobo - Babcia...Mama nie była Bobo ??
2. Po ciemku wszystkie Kobiety są piękne !! I wie o tym nawet Trzylatek...
3. Zaczyna mnie niepokoić gust Księciunia...Synowa to piękna Kobieta !!  

niedziela, 4 marca 2018

Promocja na "małpi rozum"...

     Jeśli chodzi o zakupy, to mam mało "kobiecą" naturę...Nie fascynuje mnie "markietowa bieganina"...Nie znoszę "archeologii koszykowej", czyli "grzebactwa promocyjnego"...Na "gazetki reklamowe" to już mam absolutną alergię...Przymus zakupowy traktuję jak dopust...Muszę to idę...
     Może dlatego nie mogłam znaleźć wspólnego języka z jedną z Sąsiadek, bardzo Dobrą Duszą, której fascynacja zakupami zawsze mnie zdumiewała...
     Ta Dobra Dusza zawsze wracała z pełnymi siatami...
     Zasłony piękne...Firany za "pół darmo"...Ekstra promocja na tapety...
     Mój podziw był tym większy, im wcześniej kończyły się Sąsiadce pieniążki z wypłaty...
No bo jak to ??
     Szafy miała pełne dóbr wszelakich, mieszkanie dopiero co odnowione, więc po co Jej te wszystkie dobra ?? Na zapas ??
     Bywało często, że Sąsiadka dzień po zakupach błąkała się po klatce schodowej i szukała chętnego na dopiero co zakupione dobra...A to rozmiar był nie taki...A to wzorek po rozpakowaniu nie pasował...A to kolorek drażnił oczy...
     Nie...Nie sprzedawała...
Oddawała...
A w połowie miesiąca biegała po Znajomych i pożyczała pieniędzy...
I tak przez naście lat...
     Osobnik jestem praktyczny, więc usiłowałam z Dobrą Duszą rozmawiać na ten temat...
Efekt ??
Przestała się do mnie odzywać...
Ot...Wolność Tomku w swoim domku...
     Po tych kilkunastu latach Dobra Dusza miała ogromne długi...Kilka kredytów do spłaty...Windykacje i komornika na karku...
     I pewnie bym Jej nie wspomniała (ze zgryzoty umarła przedwcześnie), gdybym nie wybyła ostatnio na zakupy...Spożywcze...;o)
     Wchodzę do sklepu...Brak koszyków...
??
     Przy drzwiach zawsze leży ich sporo, więc sytuacja zaskoczyła mnie "za progiem"...
     Tłumy przy kasach...Tłumy przy regałach...
I jeden wielki wrzask...
     Nim sens owych wrzasków do mnie dotarł zdążyłam się nieźle zadziwić...
     Klienci zbierali "znaczki" na garnki za 50% ceny...
     Warunkiem otrzymania owych "znaczków" była odpowiednia, wydatkowana kwota...
     - Brakuje Pani 7,60zł...- informowała Kasjerka...
     - To może pięć tych wafelków...- odpowiadała Klientka...
     - A Pani brakuje 11,20zł...Może ciasto jogurtowe...Ten większy kawałek będzie akurat...- zachęcała Kasjerka...
     - To ja poproszę...- rzucała uradowana Klientka...
     - Zbiera Pani punkty ?? - pytała Kasjerka kolejną Klientkę...
     - Nie...- odpowiadała Klientka...
     - Baśka !! Bierz !! Ja zbieram...- rozległ się wrzask jakiejś Znajomej...
Szłam z nosem schowanym w szaliku i chichotałam cichutko...
Ależ ja jestem niedzisiejsza...
Jak idę po buty, to kupuję buty...
Jak idę po garnki, to kupuję garnki...
Zwracam uwagę na jakość...Określam czego potrzebuję...Sprawdzam ceny na rynku...
Prawdziwy "dinozaur" zakupowy...
     No...Może poza stoiskiem z zabawkami, bo tam mnie ogarnia istny "małpi rozum", ale i tak się trzymam w jakiś ramach rozsądku...;o)

czwartek, 1 marca 2018

Zacznijmy od siebie...

     Od kilkunastu miesięcy gości w naszej świadomości nowe pojęcie socjologiczne:
"WYBORCA PISU"
     Nie mam pojęcia dlaczego akurat "ten Wyborca" jest godny aż takiej uwagi, bo nie spotkałam się dotychczas z analogicznymi: "Wyborca SLD", "Wyborca UW", "Wyborca AWS", czy "Wyborca PO"...Ten "ostatni" dziwnie brzmi, ale nie o brzmienie w demokracji chodzi...
     Wyborca PiSu zaistaniał...
     Opisywać tego zjawiska nie mam zamiaru, ale jedno jest pewne, jeśli chciało by się kogoś obrazić, albo poddać w wątpliwość jego inteligencję, to już żadne epitety nie są potrzebne, wystarczy: "Ty Wyborco PiSu"...
To spore "uproszczenie" w słownych utarczkach...;o)
     Zjawisko jest na tyle ważne, że rzecz postanowili zbadać Naukowcy...Nomen omen z Uniwersytetu Warszawskiego, bo im Ci "Wyborcy" widać po nocach spać nie dawali...
Badali, badali, badali...
I doszli do tak zaskakujących wniosków, że teraz muszą walczyć zaciekle o uznanie tych badań...
     Wyszło im, że ten Wyborca, to właściwie taki tępy wcale nie jest, bo nie dość, że swoich poglądów umie bronić, to w tej obronie posługuje się całkiem niezłą logiką...
     Przyznam się szczerze...Miałam wielki ubaw gdy to czytałam...
     Uwielbiam takie odkrycia !!
Ale niestety, palma pierwszeństwa, nie Panu Profesorowi się należy...
     Prezydent Wałęsa powiedział, wiele lat temu, że część Wyborców to "stado baranów", bo na Niego nie głosowali...
     Nie wiem, czy to "stado" jest zaliczane teraz w poczet "Wyborców PiSu", ale analogię pewną widzę...
     Zjawiska socjologiczne możemy interpretować dowolnie, taki przywilej nauk humanistycznych, ale ze statystyką już nam tak łatwo nie pójdzie...Przyrodnia siostra matematyki będzie stawiała opór...
Liczyć, lepiej czy gorzej, każdy umie...Wyborca PiSu też...
I choćby krzyk się podnosił ogromny, choćby inwektyw spadało na Nich multum, to "słupeczki" będą rosły...
     Dlaczego ??
Bo realizujemy nowy system demokratyczny...
     Mimo wciskanej nam przez prawie trzydzieści lat partiokracji, Polak nauczył się jednego...
     Nie masz na kogo głosować ??
     Głosuj "przeciwko" !!
Cztery lata...Hop siup...Zmiana du...Tralala...
Politycy jeszcze tego nie pojęli...
Socjologowie nie chcą tego głośno powiedzieć...
Ale Polak jest pamiętliwy...A cztery lata to nie wieki...
     Pan Tusk "odciął kupony" za Euro 2012...Naród poczuł się skonsolidowany (mimo kiepskich wyników sportowych), obiekty powstały, autostrady powstały, zrobiło się pięknie...Druga kadencja..."Lizaczek" w nagrodę...
     Kolejne cztery lata...Klapa za klapą...Klęska wizerunkowa goniła klęskę...Euforia opadła...Marazm pochłonął wszystko...
Poza pamięcią...
     W sumie, to kilka Osób z pierwszych stron gazet tego okresu, powinno usiąść i napisać książkę: "Jak przegrać wygrane wybory"...
     Edukacji by się na pewno przysłużyli...Przynajmniej tej politycznej...
     Jedni wierzą w swą nieomylność...Drudzy wierzą w swoją rację...
     Wiara jest jak dupa, trzeba ją mieć...(Pudelsi i Maciek Maleńczuk)
     Ale to piosenka ma dziwnie prawdziwe przesłanie, i to właśnie dedukuję wszystkim, tym którzy są za, i tym którzy są przeciw, a nawet tym którzy wstrzymują się od głosu...Wszystkim...